KASAI - Equals
Gdybym nie wiedział wcześniej, że to debiutancka płyta Katarzyny Piszek, to bym nie uwierzył. Equals brzmi jak dzieło kogoś, kto nagrał co najmniej kilka płyt. Z drugiej strony nie powinno to dziwić, wszak mówimy o absolwentce wydziału Kompozycji i Aranżacji katowickiej Akademii Muzycznej, od lat współpracującej z czołówką polskiej sceny muzycznej (m.in. Artur Rojek, Monika Brodka, Andrzej Smolik).
Wszystko tu się zgadza – od pięknych harmonii i perfekcyjnych, lekkich aranży poprzez głos samej kompozytorki i pianistki w jednej osobie, aż po genialnie brzmiące partie orkiestrowe. Brzmienia syntetyczne bezkolizyjnie łączą się z akustycznymi a każdy kolejny kawałek niesie niespodzianki. Ta płyta spokojnie mogłaby wyjść spod ręki Tori Amos albo Kate Bush, gdyby tym paniom chciało się nadążać za nowymi brzmieniami.
Głównym bohaterem Equals jest głos Kasi Piszek podparty fortepianem, czasem czystym, ale też rozstrojonym i przetworzonym na wiele sposobów. „Brzmienia fortepianu pochodzą głównie ze studia Tonn w Łodzi, w którym nagrywaliśmy większość rzeczy. Mieszka tam piękny Petrof. Do nagrań użyłam również fortepianu elektrycznego Yamaha CP70. To bardzo ciekawy i rzadki dziś instrument, za to bardzo popularny w latach 80. Składa się on z dwóch części: pudła rezonansowego ze strunami i przystawkami oraz klawiatury. Obie części przewozi się w osobnych skrzyniach. Przetwarzałam jego brzmienie m.in. za pomocą chorusa Warped Vinyl firmy Chase Bliss oraz przez lampowe vibrato Wiggler firmy Electro-Harmonix. Użyłam również efektów firmy Strymon, głównie Timeline” – wylicza artystka.
Moją uwagę przykuło nietypowe brzmienie fortepianu w utworze Self-destruction Mode z wykręconym ogonem nieznanego pochodzenia. „To jest wciąż Petrof, z tym, że położyłam na struny breloczki, klucze i inne gadżety, a później tak spreparowany fortepian przepuściłam przez delaya” – śmieje się Piszek. Słuchając Equals nie sposób nie zachwycić się soczystymi brzmieniami syntezatorowymi. „W zdecydowanej większości pochodzą one z Virusa TI. Zakochałam się w tym instrumencie parę lat temu. Przez chwilę miałam Nord Leada 4, więc kilka barw z niego również trafiło na tę płytę” – wspomina pianistka.
(fot. YouTube)
Jednak kropką nad „i” są tu brzmienia orkiestrowe. W pierwszej chwili sądziłem, że to jakaś porządna biblioteka sampli, jednak po kilkukrotnym przesłuchaniu końcówki Sun Spirit, stylizowanego na zwiewne bolero, czy Selfservice, z aksamitną sekcją smyczkową, zacząłem węszyć podstęp... „Nie było to łatwe zadanie, bo musiałam zmierzyć się z napisaniem aranżacji na tak duży skład. Ale było warto, bo mało co może się równać z uczuciem, którego doświadcza się słysząc swoje kompozycje zagrane przez orkiestrę. Jednak następnym razem sięgnę chyba po dobrą bibliotekę sampli. Do niedawna nie miałam świadomości istnienia bibliotek orkiestrowych np. firmy Spitfire Audio, które brzmią niewiarygodnie dobrze. Do tej pory korzystałam z produktów East West, ale przyznam szczerze, że odkąd poznałam biblioteki Albion czy Spitfire Chamber Strings, które przy okazji są bardzo intuicyjne w obsłudze, nie wyobrażam sobie bez nich życia” – tłumaczy artystka.
„Orkiestrę nagrywaliśmy w Studiu S2 Polskiego Radia. Jest to duża sala (387 m2), ale z dość krótkim pogłosem, około 1,2 sekundy. Głównym przeznaczeniem tego pomieszczenia są próby dużych składów, więc nie ma problemu z odpowiednią liczbą właściwych krzeseł, pulpitów, słuchawek itd. Mikrofony można wybrać z długiej listy tego, co jest dostępne w studiach S1 i S4. W tym wypadku jako głównych par użyłem Brüel & Kjær 4006 oraz Schoeps MK 4, a bliskie plany to Neumann U87 i U47Fet. Nieoceniona jest też wiedza i asysta techniczna inżynierów z radia” – tłumaczy Michał Kupicz, odpowiedzialny za miks i mastering płyty. Uwagę zwracają również bardzo dobrze dobrane, powłóczyste pogłosy. „W większości korzystałem z Valhalla Vintage Verb, ale w jednym utworze jest też Relab LX480 i Eventide Ultraverb” – wylicza Kupicz.