Retrospektywa - Detroit techno
Zrodzone w Motor City w połowie lat 80. Detroit techno to jeden z tych przypadków, kiedy to lokalne brzmienie staje się samodzielnym gatunkiem muzycznym.
Zrodzone w Motor City w połowie lat 80. Detroit techno to jeden z tych przypadków, kiedy to lokalne brzmienie staje się samodzielnym gatunkiem muzycznym.
Niektóre stylistyki są nierozerwalnie związane z lokalizacją geograficzną. Scena Merseybeat z lat 60., klub Baltimore i walc wiedeński, to tylko niektóre przykłady gatunków, które powstały jako bezpośredni wynik działania lokalnych środowisk twórczych. W przypadku muzyki dance trudno wskazać gatunki mocniej związane z konkretnym miejscem niż techno, które eksplodowało w Detroit w połowie lat 80.
Techno nie pojawiło się znikąd. Jego korzenie sięgają głęboko i trzeba ich szukać o wiele wcześniej. Rozwijało się w parze z muzyką house w połowie lat 80., a producenci z Detroit opierali się głównie na electro, funku i europejskiej muzyce elektronicznej, czerpiąc inspirację od lokalnych DJ-ów, takich jak The Electrifying Mojo, którego eklektyczne audycje radiowe mocno wpłynęły na pokolenie młodych muzyków z Motor City. Producent Derrick May, poproszony o zdefiniowanie techno, odpowiedział krótko: „George Clinton i Kraftwerk utknęli razem w windzie”.
Być może techno zostałoby zakwalifikowane jako Detroit house, gdyby nie zmiana tytułu wydanego w 1988 roku albumu kompilacyjnego, która nastąpiła dosłownie w ostatniej chwili. Udana kompilacja z 1986 roku, The House Sound of Chicago, sprawiła, że Neil Rushton z A&R Virgin Records nawiązał współpracę z Derrickiem Mayem, której rezultatem miał być odpowiednik stworzony w Motor City. Album The House Sound of Detroit był już gotowy do tłoczenia, gdy zasugerowano, aby nadać mu nazwę jednego z utworów, Techno Music, Juana Atkinsa. Kompilacja została więc opublikowana jako Techno! The New Dance Sound of Detroit, a nazwa na dobre przylgnęła do nowej stylistyki.
Kevin Saunderson, Juan Atkins oraz Derrick May, czyli The Belleville Three (na zdjęciu), byli postrzegani jako liderzy tego nowego nurtu brzmieniowego. Wszyscy trzej działają po dziś dzień, a techno wciąż w dużej mierze bazuje na podstawach, które zdefiniowali we wczesnych latach gatunku. Są to takie elementy jak napędzający całość bit na cztery, solidne linie basowe, eksperymentalne brzmienia, swobodne podejście do struktury utworu i subtelny technologiczny posmak, opisany jako machine funk.
1.
u-he Repro
Sequential Circuits Pro-One określony został mianem cichego bohatera wczesnego Detroit techno i był ulubionym instrumentem Juana Atkinsa. Pozwalał tworzyć odpowiednio mocno brzmiące linie basowe. Działające oryginały kosztują worek pieniędzy, ale istnieje znacznie tańsza alternatywa pod postacią niesamowitej wtyczki u-he Repro, która doskonale imituje też polifoniczny Prophet-5.
2.
D16 Drumazon
Jeśli Drumazon często pojawia się w przewodnikach po tym gatunku, to po prostu dlatego, że Roland TR-909, którego ta wtyczka emuluje, jest jednym z fundamentalnych instrumentów muzyki elektronicznej. I podobnie jak w przypadki Pro-One, oryginały 909 z lat 90. warte są fortunę, ale na szczęście mamy Drumazon. A nie od dziś wiadomo, że jeśli chodzi o bębny w techno, to nie ma lepszego punktu wyjścia niż dobrze brzmiąca stopa 909.
3.
112dB Morgana
Sampler Ensoniq Mirage to trochę zapomniany klejnot, o charakterystycznym, szorstkim brzmieniu, ale też mało przyjaznym użytkownikowi interfejsie. Znacznie wygodniejsza w obsłudze jest natomiast wtyczka Morgana firmy 112dB, który to plugin doskonale oddaje chrupkość 8-bitowego dźwięku Mirage w znacznie bardziej przystępnym dla użytkownika formacie.
Wczesne brzmienie Detroit wyraźnie ukształtowało się pod wpływem samego miasta. Problemy ekonomiczne, jakie spadły na to centrum przemysłu samochodowego w latach 80., znalazły swoje odzwierciedlenie w zjawiskach społecznych; Detroit stało się stolicą USA pod względem liczby podpaleń i morderstw, a do tego doszły rosnące problemy z narkotykami i gangami, w rezultacie czego FBI określiło je „najbardziej niebezpiecznym miastem w Ameryce”. Ale pomimo tych negatywnych wpływów miasto mogło pochwalić się bogatą historią muzyczną – to siedlisko bluesa, gospel i jazzu, ale także kolebka Motown i P-Funk.
Techno było ideologiczną reakcją na sytuację społeczną tamtego czasu, odzwierciedlającą drażniące, powtarzalne, mechaniczne odgłosy fabryk, ale także zaangażowaną w zagadnienia polityki rasowej, futuryzmu i science fiction. To ostatnie po części wynikało z inspiracji książką Alvina Tofflera Future Shock, w której pada teza, że w obliczu szybkiego postępu technologicznego ludzie szybko ulegają dezorientacji.
Te postępy technologiczne stanowiły fundament stylistyki: automaty perkusyjne, syntezatory i wczesne sekwencery, takie jak Cubase, pozwoliły całkowicie zmienić podejście do produkcji muzycznej. Przede wszystkim jednak Detroit techno było otwarte na zróżnicowane instrumentarium. Na każdy utwór nagrany z użyciem oczywistego instrumentarium – maszyn 909, syntezatorów Roland Juno i Yamaha DX, a także samplerów Akai – można wskazać inny, w którym wykorzystano mniej znane alternatywy, jak instrumenty Kurzweil, Sequential Circuits Pro-One czy też niedrogi sampler Ensoniq Mirage.
Techno mogło powstać wyłącznie w Detroit lat 80. Pierwsza fala producentów zerwała z dotychczasowymi zasadami i przetarła własną ścieżkę, inspirując się bezpośrednio swoim rodzinnym miastem. Trzy dekady później techno wyewoluowało i przekształciło się, przybierając niezliczone formy będące dziełem zarówno artystów z samego Detroit, jak i wykonawców z całego świata. Jednak muzyka z tej pierwszej kompilacji, Techno! The New Dance Sound of Detroit, wciąż brzmi równie żywo, jak kiedyś.