Rosalie. - Każdy wokalista to aktor
Tomasz Sołtys, zawodowy pianista, perkusista i producent muzyczny. Absolwent Szkoły Muzyki Rozrywkowej i Jazzu im. Krzysztofa Komedy w Warszawie - Pierwsza i najważniejsza część naszej pracy nad płytą miała miejsce w lipcu i sierpniu 2019 w studio u Envee’ego, który realizował nagrania wokali. Spotykaliśmy się w składzie: Envee, Rosalie, jej pies i ja; przychodzili też Ment XXL i Chloe Martini – wtedy, kiedy nagrywaliśmy wokale do ich bitów. Ja pomagałem w nagraniach od szeroko pojętej strony aranżacyjnej – dbałem o to, żeby wokale były nagrane w sposób, który wspomagałby nastrój i podkreślał przesłanie utworu. Od strony stricte wokalnej próbowaliśmy różnych rejestrów, rezonansów, śpiewania z większą lub mniejszą ilością dźwięku, ciemniej, jaśniej etc.; spory nacisk kładłem na rytmiczność śpiewu. Tam, gdzie było to potrzebne układałem i harmonizowałem chórki. Wydaje mi się, że słowo "harmonia" jest tu szczególnie istotne, bo Rosie chciała ocieplić brzmienie, skojarzyć je z soulem i jazzem, a tak się składa, że ja na co dzień jestem pianistą jazzowym. Podczas naszych sesji dograłem więc trochę bardziej nasyconych harmonicznie partii, głównie liniowo z Rhodesa Mark II, ale również jako ścieżki MIDI, na które producenci włączali później odpowiednie wtyczki. Na jesieni robiliśmy niewielkie poprawki i dogrywki oraz dyskutowaliśmy nad miksami – tym razem zdalnie, ponieważ musiałem wracać do Berlina, gdzie mieszkam od 2014. Rosie wysyłała mi projekty w Abletonie, ja dogrywałem lub zmieniałem co trzeba. Ogólnie rzecz biorąc był to kawał miłej przygody. Co najważniejsze dla mnie – w porównaniu z poprzednimi, nowy album brzmi cieplej i bardziej wyraziście, ale wciąż czuć klubowy i undergroundowy background Rosie. (fot. Aleksandra Jusińska)