Rosalie. - Każdy wokalista to aktor

28.04.2020  | Piotr Lenartowicz
Rosalie. - Każdy wokalista to aktor fot. Zuza Krajewska

Niedawno minął czas muzycznych podsumowań 2019 roku, a już na rynku ukazują się kolejne krążki, które z pewnością trafią do zestawień najlepszych tegorocznych płyt. Trudno przypuszczać, aby wśród nich zabrakło albumu Ideal autorstwa Rosalie. Wokalistka przeszła krętą drogę od undergroundu do polskiego oddziału legendarnej wytwórni Def Jam i stworzyła płytę, której w naszym kraju bardzo brakowało. W naszej rozmowie Rosalie. ze szczegółami opowiada o pracy nad tym krążkiem.

Od dziecka marzyłaś o tym, aby śpiewać?

Rosalie: Rzeczywiście już od wczesnych lat wykazywałam zainteresowanie muzyką, ale niekoniecznie akurat śpiewaniem. W pewnym momencie mama postanowiła wysłać mnie do szkoły muzycznej i byłam bardzo dumna, że dostałam się do klasy fortepianu. Szybko jednak zmieniłam zdanie, ponieważ okazało się, że moja edukacja muzyczna wiązała się z ogromnym stresem. Nie mogę powiedzieć złego słowa o samej szkole, ponieważ była bardzo kameralna i każdy z uczniów miał odpowiednie warunki do tego, żeby się uczyć, ale ja nigdy nie należałam do osób, które lubią zapieprzać. Niekończące się ćwiczenia oraz ciągły przymus sprawiły, że po skończeniu 6 klasy zrezygnowałam. Natomiast dwa lata wcześniej zaczęłam uczęszczać do chóru, gdzie usłyszałam, że mam dobry wokal. To mi bardzo utkwiło w pamięci i postanowiłam, że zostanę piosenkarką.

Udało się!

Tak! (śmiech). Zaczęłam chodzić poznańskiego Chóru Skowronki, ale tam z kolei usłyszałam, że moja barwa nie pasuje do reszty, ponieważ jest w niej charakterystyczne „szemranie”. Mój wokal był bardzo jasny, więc oczekiwano ode mnie, że zmienię barwę, jednak nie zgodziłam się na to i trzeba było się pożegnać. Później brałam udział w różnych konkursach, gdzie obok mnie pojawiały się dzieci śpiewające piosenki Whitney Houston, a ja z moim „małym” głosikiem wiedziałam, że nie mam z nimi szans. Ostatecznie zaczęłam więc nagrywać covery szlagierów r&b i wrzucałam je na Facebooka oraz Instagrama. Ich odbiór wśród moich znajomych był bardzo dobry. W ten sposób usłyszał mnie mój obecny manager Łukasz Kowalka, który przedstawił mnie Jordahowi z duetu Małe Miasta. Gdy dostałam od niego bit to przez tydzień chodziłam z nim na słuchawkach. To była totalna elektronika, z którą wcześniej nie miałam zbyt wiele do czynienia. Ostatecznie okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo kawałek This Thing Called Love stał się pierwszym singlem z EP-ki Enuff. Nagrałam ten utwór na telefon w dosłownie 15 minut – wszystkie lata, przez które tak bardzo chciałam, żeby coś z tego wyszło skanalizowały się w tamtym momencie. Byłam maksymalnie zajarana, że potrafię nagrać pełnoprawny kawałek sama w domu. Zresztą właśnie w ten sposób powstała cała moja pierwsza EP-ka Enuff.

Ale chyba nie cała została nagrana na telefonie?

Nagrywałam na mikrofonie Shure SM7B, siedząc na krześle w kuchni. Nie miałam nawet żadnego wygłuszenia. Słuchając dzisiaj tamtej EP-ki jestem dumna, że tak to wyszło. Nie było na nic pieniędzy i w ogóle nawet nie myślałam, że mogą być z tego jakieś pieniądze! Kawałek So Good nagrywałam w Berlinie u kogoś w mieszkaniu, ponieważ musiałam wyjechać, żeby zarobić jakieś pieniądze na życie. Zanadto nie przejmowałam się więc kwestią mikrofonu czy akustyki. Sporo osób odradzało mi tego Shure’a, ale znam swoją barwę i wiem, że z tym mikrofonem zaczyna ona trochę ciemnieć. A nigdy nie lubiłam efektu dodatkowego rozjaśniania, bo brzmiało to dla mnie zbyt „dziewczęco”. Teraz już tak nie myślę i cała nowa płyta nagrana jest na kilku mikrofonach, ponieważ rejestrowałam wokale w trzech różnych studiach. Co ciekawe, zawsze były to mikrofony, które jeszcze podbijały jasność mojego wokalu. Gdy dostałam wstępny miks od Rafała Smolenia to mówiłam, że chyba jest zbyt jasno, jednak on mnie uspokajał, że wszystko wyrówna w masteringu. No i faktycznie, kiedy dostałam wersje finalne to naprawdę opadła mi szczęka. Ciągle podobają mi się moje poprzednie płyty, ale Ideal to zupełnie inna bajka. Nigdy nie marzyłam, że będę brzmiała tak... zachodnio. Może to dziwnie zabrzmi, ale odczuwam przyjemność słuchając samej siebie.

Rzeczywiście przeskok brzmieniowy jest wyraźny.

Powiedzmy też sobie szczerze, że możliwości finansowe przy tym a choćby przy poprzednim albumie Flashback to niebo i ziemia. W przypadku każdego artysty to jednak coś decydującego, choć przykład Billie Eilish pokazuje, że może niekoniecznie. U nas ciągle wyczuwam takie ograniczenie, że jeśli płyta jest nagrana w domu, to automatycznie obniża to oczekiwania wobec niej. A przecież dzisiaj każdy może zrobić podstawowe studio w domu. Nic nas nie ogranicza.

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

Ciągle podobają mi się moje poprzednie płyty, ale Ideal to zupełnie inna bajka. Nigdy nie marzyłam, że będę brzmiała tak... zachodnio. Może to dziwnie zabrzmi, ale odczuwam przyjemność słuchając samej siebie.

W jakim programie rejestrowałaś swoje wokale?

Od samego początku pracuję w Reaperze, bo ten program pokazał mi na początku Jordah. Myślę o tym, aby przejść na Abletona, ale tak naprawdę to nie muszę tego robić, bo nagrywam u siebie tylko tzw. „rybki” i z tym idę do studia. Tam oczywiście powstają nowe pomysły, ale jednak opieramy się na tym co wcześniej zrobiłam sama. Co prawda wszyscy łapią się za głowy, kiedy przynoszę 32 ścieżki wokali, ale u mnie jest tyle chórków i powtórzeń, że po prostu inaczej się nie da. Cieszę się, że na mojej drodze pojawił się Envee. On wie jak ze mną pracować, bo ja mam 10 pomysłów na sekundę. Wokale rejestrowałam również u Marcina Makowca i Michała Langego w Gdańsku, ale był to zupełnie inny rodzaj współpracy, ponieważ numery, który razem zrobiliśmy to był totalny pop i chodziło o inną modulację głosu. Na Ideal starałam się więcej bawić moim wokalem.

Chodzisz na naukę śpiewu?

W tej chwili nie, ale muszę do tego wrócić. Kilka lat temu uczyłam się śpiewu u Anny Jonkowskiej w Poznaniu, od której usłyszałam, że śpiewam do wewnątrz, a nie na zewnątrz. Chodziło o poparcie oddechowe, które wszyscy mylnie nazywają pracą przeponą. W każdym razie przez rok nie śpiewałam, tylko ćwiczyłam tzw. „technikę Aleksandra”, która polega na odpowiednim oddychaniu. Dopiero po tym roku zaczęłyśmy śpiewać i to co wówczas stało się z moim wokalem było dla mnie absolutnym nieporozumieniem – nagle usłyszałam mój głos na zewnątrz. Wszyscy niby wiedzą, że nasze ciało jest instrumentem muzycznym, ale mało kto wie jak go odpowiednio używać. W pewnym momencie przerwałam naukę, bo jest trochę tak, że uczniowie upodobniają się do swoich nauczycieli, a ja chciałam zachować swoją indywidualność. Po latach wróciłam do nauki, ponieważ zrozumiałam, że muszę bardziej zadbać o swój głos. Granie czterech koncertów pod rząd albo śpiewanie z totalnie zachrypniętym gardłem mogą mieć naprawdę fatalne skutki. Dotarło do mnie jak duży wpływ na moje narzędzie pracy ma stan psychiczny oraz fizyczny. Robiłam szereg ćwiczeń rozluźniających język, szczękę i tak dalej. To są rzeczy, o które muszę dbać. Podczas jednych zajęć nauczycielka powiedziała mi, że to jak śpiewam w tym momencie nie jest jeszcze szczytem moich możliwości i ta myśl towarzyszyła mi przy pracy nad Ideal. Byłam obecna przy powstawaniu każdego bitu, przez cały czas szukałam nowych rozwiązań, robiłam rzeczy, których wcześniej się obawiałam, np. wszystkie chórki nagrałam sama i to wszystko pozwoliło mi poczuć jakąś ogromną wolność. Chloe Martini, z którą współpracowałam przy tym krążku powiedziała mi, że jest pod wrażeniem postępu w moim śpiewaniu. To szalenie miłe usłyszeć takie słowa od producentki, która współpracowała z wieloma świetnymi wokalistkami.

Same nagrania trwały długo?

Generalnie to jest bardzo trudne, aby w pełni otworzyć się przed czterema osobami siedzącymi w studiu, które po kolejnym podejściu mówią, że jeszcze nie brzmi to tak jak mogłoby brzmieć. Taki przekaz powoduje, że trzeba jeszcze bardziej wcielić się w rolę, bo przecież każdy wokalista to aktor. Tylko, że czasami jest łatwiej, a innym razem trudniej wejść w rolę. Bywało więc tak, że zajmowało mi to naprawdę dużo czasu. I to nawet nie dlatego, że nie jestem autorką wszystkich tekstów na płycie. Ostatnio wśród moich fanów wywiązała się dyskusja na ten temat. Część z nich sądziła, że Rosalie pisze wszystkie teksty oraz sama wymyśla melodie. Kawałek Nie Mów jest drugim przypadkiem w mojej „karierze”, kiedy ani tekst, ani melodia nie są moje. Wydaje mi się jednak, że nie ma w tym niczego złego, wręcz to trudniejsze, kiedy coś nie jest twoje, a ma brzmieć jakby było. To od wokalisty zależy jaki charakter będzie miał dany numer. Ten mogłaby zaśpiewać Daria Zawiałow albo Klaudia Szafrańska i każda zrobiłaby to inaczej.

Zdarza ci się jeszcze usiąść do pianina?

Zupełnie nie. Kiedy widzę pianino to włos jeży mi się na głowie i od razu trzęsą mi się ręce. Trafiłam po prostu na niewłaściwych nauczycieli, a decyzja o odejściu ze szkoły była jednym z moich najlepszych wyborów. Jednocześnie na pewno tych sześć lat edukacji dało mi pewną świadomość tego jak tworzy się muzykę i jest to wiedza, z której dzisiaj korzystam. Wszystko robię bardzo instynktownie – to trochę tak jak z moim niemieckim, który był moim pierwszym językiem, ale nie mam pojęcia o żadnych regułach gramatycznych.

Mieszkałaś w Niemczech, prawda?

Tak, tam się urodziłam i mieszkałam przez pierwsze 6 lat życia. Dlatego wychowałam się przede wszystkim na zagranicznej muzyce, a polskiej zaczęłam słuchać dopiero gdy sama się tym zajęłam. Na początku totalnie jarałam się muzyką zachodnią i dziś nie umiem powiedzieć, dlaczego nie dopuszczałam do siebie niczego więcej. Zwłaszcza, że później sama z tym walczyłam jako wokalistka. Słyszałam pytania o to, dlaczego ktoś ma słuchać dziewczyny z Polski próbującej robić r& tak jak zagranicą. Na EP-ce Enuff było kilka piosenek po polsku, ale nie nazywałabym tego r&b. Na Flashback wszystko szło już w tym kierunku, jednak ciągle trudno było zrobić dobre r&b po polsku. Dziś jest inaczej, ale początkowo było to niewyobrażalne.

Byłam obecna przy powstawaniu każdego bitu na Ideal - przez cały czas szukałam nowych rozwiązań, robiłam rzeczy, których wcześniej się obawiałam i to wszystko pozwoliło mi poczuć jakąś ogromną wolność.

Trudno się dziwić, że słuchałaś tylko zagranicznej muzyki – u nas przez lata r&b nie istniało.

Oczywiście były Sistars, które darzę dużym szacunkiem, ale oprócz nich nie było w zasadzie nikogo. Po tym jak pojawiły się takie wokalistki jak FK Twigs, Kelela czy Tinasha, które w bardzo świeży sposób łączyły ze sobą elektronikę oraz klasyczne r&b, doszliśmy do momentu, w którym muzyka pop to głównie r&b. Dlatego ja też staram się z moją twórczością dotrzeć do tego zbioru nazywanego popem.

Mówiąc o zachodniej muzyce miałaś na myśli niemieckich wykonawców?

Tak, słuchałam głównie tamtejszych raperów, np. ekipy Söhne Mannheims, z której wywodzi się Xavier Naidoo, autor bardzo znanego Ich Kenne Nicht. Numer częściowo po niemiecku, a częściowo po angielsku, co też jest całkiem ciekawe i ja też wykonuję podobne zabiegi. Chciałam pokazać, że język polski i angielski są sobie bardzo bliskie melodyjnie. Zachęcił mnie do tego Schafter, który zaczął przemycać angielskie słowa w swoich numerach.

Powiedziałaś, że byłaś obecna przy powstawaniu każdego bitu, który trafił na Ideal.

Tak, spędziłam wiele godzin w studiu i miałam wpływ na brzmienie poszczególnych numerów. Tylko raz było tak, że kawałek powstał na bazie mojej melodii i był to utwór Moment. Napisałam go do bitu Jordaha, który finalnie powędrował gdzieś indziej. Kiedy siedziałam u chłopaków w Gdańsku spytali, czy mam w zanadrzu jakąś melodię. W ten sposób powstał kawałek, który moim zdaniem jest „dobrze polski”. Myślę, że niejednemu wpadnie w ucho, choć to wszystko są spekulacje, bo nie mam obliczonego tego w jaki sposób stworzyć hit. To pierwszy raz, kiedy każdy z moich kawałków jest piosenką i kiedy ich słucham to wszystko mi tam „siedzi”, choć każdy z bitów jest inny. Dużą rolę odegrał tutaj Rafał Smoleń, z którym wiele razy rozmawiałam o tym czy w ogóle jesteśmy w stanie to połączyć, a on mnie zawsze uspokajał i miał racje. Kiedy zapytałam go o jego opinię na temat tego materiału to powiedział, że dla niego to jest świetna prezentacja moich możliwości, bo do czego się nie dotknę to robię to dobrze. Jestem mega szczęśliwa, że to akurat on mi powiedział.

Rejestrując wokal starasz się nagrać jak najdłuższe partie na raz?

Bardzo różnie, kiedy dostaję bit to wrzucam go do programu i zaczynam wymyślać zwrotkę. Robię kilka wersji i z nich wybieram tę, która najbardziej mi pasuje. Do niej dochodzą kolejne warstwy, harmonie – coś co dobarwi bit, bo często jest tak, że produkcje, które dostaję są za mało „gęste”. Kiedy sama dodam jakąś harmonię to od razu lepiej nagrywa mi się wokal. A kiedy dodam już coś od siebie to później producenci również dodają coś jeszcze i dalej bawią się tą konstrukcją. Wysyłam producentom takie „prewki” i cały czas szukam najbardziej optymalnego rozwiązania. Później w studiu robię kilka podejść po całości, a następnie dzielę zwrotki po kilka wersów. Nigdy nie rozgrzewam wokalu przed nagraniem, a robię to dopiero rejestrując kolejne elementy w studiu. Wiele osób tak robi, choć wiem, że są różne szkoły.

Jak będzie wyglądał skład koncertowy?

Na większe koncerty jeżdżę z chórkami, a w chwili obecnej mój zespół poszerza się o klawisze, czyli będzie perkusja, bas i klawisz. Dołącza do nas Tomek Sołtys, który brał udział w nagrywaniu płyty i był dla mnie naprawdę dużą pomocą. Pomagał mi w tworzeniu linii melodycznych dla chórków, gdyż sama nie wpadłabym na takie rozwiązania harmoniczne jak on – nie gram jazzu i nie mam słuchu absolutnego. Tomek często towarzyszył mi podczas nagrywania wokali u Envee’go i wtedy wpadali na świetne pomysły.

Mimo, że auto-tune często nazywany jest "gitarą elektryczną naszych czasów" to Ty nie sięgasz po ten efekt.

Nie czuję takiej potrzeby. Nie podobała mi się Beyoncé na auto-tune choć rozumiem, że jest to aktualnie bardzo silny trend. Z trendami jednak jest tak, że teraz są, a za moment już ich nie będzie. Nie chciałabym, żeby moja muzyka taka była. Zależy mi, żeby ktoś wrócił do Ideal po latach i nadal odczuwał przyjemność ze słuchania tej płyty.

Artykuł pochodzi z numeru:
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada i Studio
kwiecień 2020
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Electro-Voice ZLX G2 - głośniki pro audio
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó