Najdroższe na jakie nas stać? To bardzo popularna odpowiedź, choć od jakiegoś czasu nie zawsze najlepsza. Prawda jest taka, że z monitorami jest jak z samochodami. Jeśli tylko auto jest sprawne, to każdym dojedziemy z punktu A do punktu B, pozostaje tylko kwestia czasu, komfortu i ładunku, jaki trzeba przewieźć. Te najdroższe monitory będą jak pakowny wóz z klimatyzacją, skórzaną tapicerką, napędem na cztery koła i co najmniej trzystoma szlachetnej krwi końmi mechanicznymi pod maską. Te najtańsze też pozwolą wykonać robotę, ale nie będą tak komfortowe, nikt nie będzie się za nami oglądał na mieście, a my musimy się liczyć z ograniczeniami w kontekście przewozu ładunków (basem, czytelnością i analitycznością brzmienia). Tutaj cudów nie ma i nie będzie – dopóki przetworniki w monitorach, elektronika, obudowa i wreszcie założenia biznesowe producenta wyglądają tak jak wyglądają obecnie, na zjawiska nadprzyrodzone liczyć nie możemy.
Mamy dla Was jednak bardzo dobrą informację – praktycznie każdy współczesny monitor, nawet ten najtańszy – spełni swą rolę w kontekście tego, ile za niego zapłacimy i jakie wymagania mu stawiamy (w granicach rozsądku). Skończyły się czasy monitorów z przypadku, a my możemy bez większego ryzyka pozwalać się obrażać niską ceną. Przy wyborze monitorów warto się kierować wiarygodnymi recenzjami, na przykład publikowanymi w naszym magazynie. Monitory testujemy od 25 lat i możemy nieskromnie powiedzieć, że wiemy o nich może nie wszystko, ale na pewno dużo. Polecamy też podpatrywanie tego, co gra w studiach szanowanych przez Was producentów i co na ten temat mówią w wywiadach publikowanych na naszych łamach. Choć tu też panują mody na określone marki i modele, to uśredniając wyniki obserwacji można przybliżyć się do swojego ideału.
Zaprezentowane tu modele to tylko część aktualnej oferty, ale dość reprezentatywna dla naszego rynku i pokrywająca zakres od kilkuset do kilkunastu tysięcy złotych. Skąd taki rozrzut? No cóż, trzymając się analogii samochodowej, jednemu wystarczy kompaktowe autko miejskie, a inny będzie potrzebował sportowego potwora lub opancerzonej limuzyny do wożenia VIP-ów.
Zapraszam do lektury.
Tomasz Wróblewski