MP MIDI, czyli Matrix reaktywacja
Dominacja software’u postępuje i różnica pomiędzy brzmieniem analogowym i cyfrowym zatarła się tak bardzo, że debaty nad wyższością jednego formatu nad drugim przestały mieć już sens.
Jest jednak jeden aspekt sprzętu, który wciąż jest trudno skopiować w sofcie - jego fizyczność. Wciąż nic nie może się równać z dorodną gałeczką syntezatora, która nieustępliwie tkwi w tym samym miejscu, nigdzie się nie wybiera, oferując przy tym miły opór, płynność i "ludzką" rozdzielczość, zamiast tradycyjnych 128 stopni oferowanych w ramach protokołu MIDI. To wszystko zmieni się zapewne niebawem za sprawą MIDI 2.0. Nie zapominajmy też o protokole OSC czy innych poręcznych wynalazkach w postaci pokrętła Surface Dial wyposażonego w oprogramowanie Elephant, czy zwyczajnych ekranach dotykowych (Slate Raven). Wszystkie te rozwiązania to krok w dobrym kierunku, ale wciąż brak przyjaznego, prostego i niezawodnego interfejsu, który posłałby myszkę na zasłużoną emeryturę.
Krokiem w tę stronę może być nowy kontroler MP MIDI, o którym zrobiło się głośno kilka dni temu, po tym gdy jego konstruktor ogłosił start preorderów mających przyspieszyć produkcję urządzenia. Idea jest arcy prosta - sercem kontrolera jest 21 calowy monitor dotykowy o rozdzielczości 1920x1080 otoczony 32 enkoderami. Można je dowolnie skonfigurować, przypisać konkretny parametr CC, ustawić polaryzację, a wszystkie te ustawienia zapisać.
Użytkownik ma do dyspozycji 128 parametrów zaklętych w cztery banki. Działa to trochę jak niesławny Automap (mam nadzieję, że znacznie lepiej…). Żeby interfejs wtyczki pojawił się na ekranie MP MIDI gotowy do zabawy, najpierw trzeba ową wtyczkę odziać w zewnętrzną "skorupkę" z innej wtyczki o nazwie "MP Host Plugin". Potem taką wtyczkę można oczywiście zapisać jako defaultową, bez konieczności powtarzania procedury mapowania, która, jak zapewnia producent, jest bardzo prosta i działa stabilnie (system wspiera wszystkie wiodące formaty: VST, VST3, AU oraz AAX). Wszystko dzieje się automatycznie - po odpaleniu kolejnej wtyczki, jej interfejs pojawia się na ekranie, a przypisane pokrętła są gotowe do akcji. Wygląda bardzo obiecująco, ale pozostaje jeszcze kilka niejasnych kwestii, które mogą zaważyć na losach tego kontrolera. Jedną z najważniejszych z nich należy pytanie o rozdzielczość pokręteł. Zapytałem o to samego konstruktora Michaela Pittasa. - Co prawda same pokrętła pracują w domenie MIDI i oferują 128 kroków, ale każdy enkoder wyposażyliśmy dodatkowo w "wirtualny enkoder" widoczny na ekranie. Tutaj można w zakresie od 0.01 do 50 doprecyzować jego czułość, co pozwala uzyskać zadowalający komfort pracy - tłumaczy konstruktor.
Na razie nie znamy ceny ani daty premiery, ale prezentacje video i opis systemu, pozwalają mieć nadzieję, że instrumenty wirtualne już niebawem, naprawdę będą prawdziwymi instrumentami.
Więcej informacji TUTAJ.
polecane