UVI Drum Replacer - odpicuj mi bębny
Znacie ten scenariusz aż za dobrze. Zespół postanawia zaoszczędzić na nagraniach, więc dokonuje ich sam - w sali prób o wysokości dwóch metrów, wyłożonej gąbkami i wytłoczkami po jajkach, przypadkowymi mikrofonami, ustawionymi w przypadkowych miejscach. W efekcie stopa brzmi jakby ktoś owinął piłkę do kosza kocem i uderzał nią o ścianę, overheady zieją złowieszczym piaskiem wywołując lokalne krwotoki uszu, a werbel ma tyle przesłuchów, że właściwie mógłby być overheadem mono. Niestety to nie jest opis koszmarnego snu każdego realizatora, tylko relacja z przeciętnego dnia pracy.
Z tym większym zainteresowaniem przyglądam się wszystkim narzędziom, które tę rzeczywistość mogą uczynić choć odrobinę znośniejszą. Używam kilku narzędzi do naprawiania bądź uzdatniania instrumentów perkusyjnych: klasyczny DrumXchanger sprawdza się świetnie w roli transient designera, Superior Drummer 3 pozwala na odczarowanie nawet najgorszego nagrania za pomocą sztucznej inteligencji wspartej tą prawdziwą, zaś Trigger 2 firmy Slate pozwala szybko i bezboleśnie podłożyć sample pod istniejące ścieżki.
Drum Replacer firmy UVI najbardziej przypomina tę ostatnią wtyczkę, tyle że wyposażoną w bardzo wygodne, dodatkowe funkcje i szereg usprawnień napędzanych technologią machine learning. Ale po kolei - Drum Replacer na dzień dobry zachwycił mnie schludnym i przejrzystym interfejsem. Mogłem z marszu przystąpić do pracy, bez czytania instrukcji obsługi, a to zawsze dobry znak. Centralną część wtyczki stanowi okno, w którym widzimy wykres fali sygnału pierwotnego, oraz zieloną poprzeczkę progu działania "Threshold" (jest też pomocnicza, niebieska poprzeczka "Cooldown" pozwalająca na bardziej precyzyjne dostrojenie wybrzmiewających instrumentów w rodzaju tomów), którą ustawiamy tak, by konkretne uderzenia, czyli szczyty fali, wyzwalały wgrane do wtyczki próbki (każde uderzenie ma też czerwoną wizualizację parametru "Gate" pozwalającą dostroić wyzwalanie sampli przy gęstszych uderzeniach). Tych ostatnich może być aż osiem i widoczne są one pod spodem okna głównego. Warstwy mogą być wyzwalane w czterech trybach: "All" odtwarza wszystkie warstwy, "Sequence" wyzwala, każdą po kolei (tzw. "round robin"), "Random" robi to samo, ale pod dyktando algorytmu przypadkowości, zaś "Velocity" pozwala na wyzwalanie ze względu na dynamikę).
Każda warstwa ma typowe parametry miksera w rodzaju głośności, solowania i mutowania, filtru górno i dolnoprzepustowego, suwaka "Dry/Wet", a także bardzo precyzyjnej obwiedni głośności . A skoro o niej mowa - tu pierwsze usprawnienie, które przyspiesza pracę. Zamiast ręcznie ustalać głośność próbki, możemy aktywować ikonę "Gain Match" a program sam dopasuje głośność warstwy do głośności sygnału oryginlnego. Oczywiście możemy ją później skorygować, choć wtyczka proponuje bardzo sensowne wartości i czuć że machine learning nie poszło w las…
Kolejnym usprawnieniem, za które należy się mały Nobel, to opcja detekcji wysokości dźwięku i automatycznego dostrajania próbek. Ma to ogromne znaczenie szczególnie w przypadku tomów (choć oczywiście zawsze stroimy stopę z basem i sprawdzamy, czy werbel nie zabrzmi lepiej po lekkim odstrojeniu). A to dlatego, że gdy triggerujemy tomy, każde odstępstwo od ich strojenia grozi amatorskim i niespójnym soundem śmierdzącym na kilometr "Frankensteinem", nie wspominając o potencjalnych problemach z fazą i utratą ataku. Do tej pory trzeba to było robić ręcznie i jest to jedna z tych rzeczy, którą chcecie robić jak najrzadziej. Programiści z UVI to zrozumieli i w tych ciężkich czasach zprezentowali nam funkcję "Pitch matching" (znajduje się ona tuż przy suwak strojenie "Tune" i ma postać bardzo małego ucha).
Świetnym pomysłem okazało się również wyświetlanie fantomowej, oryginalnej fali nałożonej na falę danej warstwy, co pozwala na dodatkową, wizualną inspekcję ewentualnych problemów fazowych, które nieuchronnie się pojawią przy tego typu zabawach. Opcję tę można aktywować za pomocą ikonki oka, znajdującej się tuż nad oknem wyświetlania próbek. Tuż obok jest też przycisk "Normalize" normalizujący widok fali pierwotnej oraz ikona odwrócenia fazy sampla. Po prawej stronie jest też przydatny suwak "Trigger Delay" pozwalający na opóźnienie, bądź przyspieszenie triggerowania sampli, jeśli zajdzie taka potrzeba. W tym samym rejonie znajdziemy bardzo ważny parametr "Polyphony". Jeśli zostawimy go a standardowym "1" to ryzykujemy, że kolejne wyzwalane próbki, będą odcinały ogony wcześniejszych. Jeśli więc zależy wam na naturalnym brzmieniu, najlepiej ustawić ten parametr na co najmniej trzy.
Większość z tych funkcji dostępna jest w produktach konkurencji, choć trzeba przyznać, że Drum Replacer jest wyjątkowo prosty w obsłudze. Jednak to co sprawia, że wart jest każdego Euro swojej ceny, to moduł "Separation", który znajdziemy po prawej stronie. Rzecz w tym, że tradycyjne wtyczki tego typu sprawdzają się świetnie, ale tylko w przypadku stabilnej dynamiki. Gdy kolejne części piosenki mają większą dynamikę, wykrywanie transientów staje się nieprecyzyjne i zaczyna się gubienie uderzeń, co brzmi fatalnie. Moduł "Separation" ma temu zaradzić. Wystarczy wcisnąć ikonę "Learn" by program rozpocząć analizę materiału. Po jej zakończeniu sygnał oryginalny zostaje rozbity na sześć sygnałów oznaczonych cyframi od jednego do pięciu i literką "R" znajdującą się w centrum. Każdy z nich to osobny składnik spektralny sygnału a owo "R" z reguły oznacza przesłuchy. Komponenty możemy odsłuchiwać z osobna za pomocą ikony "Monitor" oraz aktywować dowolną ich kombinację. W praktyce dezaktywacja "R" załatwia sprawę czystego sygnału gotowego do dalszej obróbki. Może on oczywiście służyć nie tylko jako baza to triggerowania próbek, ale wręcz jako skuteczne narzędzie do usuwania przesłuchów!
Warto też zwrócić uwagę na parametr "Retrigger", który może się przydać przy szybszych partiach - decyduje on o "wrażliwości" analizatora na krótkie, szybkie uderzenia, co działa szczególnie dobrze w połączeniu z parametrem "Inhibition", którym ustalamy minimalny czas pomiędzy triggerami. Prawdziwie rewolucyjna jest też możliwość odpalania… instrumentów VST zamiast sampli. Wystarczy kliknąć ikonę wtyczki, znajdującą się tuż obok folderu wyszukiwania sampli i załadować ją jako kolejną warstwę i wybrać odpowiednią nutę MIDI (każdy program ma trochę inny mapping więc trzeba sprawdzić w manualu) i voila! Nie muszę chyba tłumaczyć, że możemy tu ładować nie tylko instrumenty perkusyjne, ale choćby syntezatory, co otwiera niewiarygodne wręcz możliwości eksperymentowania.
Biorąc pod uwagę powyższe, nie mam wątpliwości, że w kategorii "Pimp my drums" nie ma dziś ciekawszego zawodnika niż Drum Replacer. Polecam jak wariat wszystkim kolegom i koleżankom w niedoli.
Więcej informacji TUTAJ.
polecane