Festiwal Soundedit – Szczęśliwa trzynastka
Począwszy od występu projektu L.A. Woman gra The Doors (21.X), a na ostatnich słowach i autografach rozdawanych przez Lydię Lunch (24.X) skończywszy, przez imprezę przewinęło się ponad 4 tys. fanów muzyki. Przyciągnęła ich gatunkowa rozpiętość koncertów, bogaty program warsztatów oraz zapewne – marka imprezy.
Jeśli jest październik i ktoś wybiera się do Łodzi, i ten ktoś również kocha muzykę, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że przyjedzie na Soundedit. Różnorodność muzyczna, świetna jakościowo produkcja, znakomita organizacja, wyjątkowi goście, przyjacielska atmosfera – to wszystko sprawia, że na łódzki festiwal miejsca można rezerwować w ciemno. Jeszcze przed podaniem line-up’u.
Festiwalowy czwartek był niczym trzęsienie ziemi. Potem napięcie tylko wzrastało. Projekt L.A. Woman gra The Doors miał za zadania uhonorować 50. rocznicę wydania ostatniej płyty The Doors, jaką zespół zrealizował z Jim’em Morrisonem. Doborowy skład instrumentalistów i wokalistów musiał się zmierzyć z legendą. Marcin Zabrocki, Tomasz Organek, Waluś, Jakub Stankiewicz i Elżbieta Mielczarek wykonali utwory w taki sposób, że owacja na stojąco była długa i żarliwa. Po niej na bis, nie mniej porywające: „Alabama Song (Whisky Bar)”. A potem? Potem łódzki zespół – Jezabel Jazz, który nie koncertował przez 15 lat. „W takie dłonie jak twoje, mogę schować swoje skronie. I nie będę się bał!” To tekst tak dobry, że gdyby napisał go nobliwy poeta, zapewne otrzymałby kilka prestiżowych nagród literackich. Koncert – co tu kryć – porwał publiczność niekiełznaną energią. Oby zespół wyruszył w trasę. Słowa pochwały należą się dla wytwórni GAD – Jezabel Jazz nigdy nie wydał płyty, jedynie dwie kasety. GAD wydał ten materiał w tym roku na jednym kompakcie, pt. „Euforia”.
(fot. Gosia Wojna/Festiwal Soundedit)
Piątek – 22.X – rozpoczął się od cyklu warsztatów. Słowa uznania należą się dla Łukasza Błasińskiego, który koordynuje od kliku lat całość wątku edukacyjnego Soundedit. W tym roku ponownie dopisała frekwencja oraz prelegenci. W piątek i sobotę odbyło się łącznie ponad 40 spotkań, prelekcji, dyskusji i warsztatów. Festiwal Soundedit od początku swego istnienia dbał, by jak najwięcej osób mogło zapoznać się z realiami pracy w studiu nagrań, realizacji koncertów i innymi aspektami działalności producentów muzycznych. Program spotkań teoretycznych i praktycznych jest tak ułożony, by mogli się w nim odnaleźć zarówno zawodowcy, jak i osoby stawiające pierwsze kroki w branży.
By ustalić, kto wystąpi jako pierwszy rzucali monetą. Wynik był taki, że Marc Almond najpierw, a Midge Ure potem. Na Almonda fani czekali kilka lat, a potem jeszcze rok z powodów wiadomych. Pięknie im się odwdzięczył za cierpliwość. Doskonale dobrana lista utworów – te najnowsze przeplatały się ze starszymi, w tym z piosenkami z uwielbianej w Polsce płyty „Enchanted”. Atmosfera wśród publiczności szybko przełożyła się na scenę. Wzruszony i rozbawiony artysta nie krył emocji. A kiedy zdarzyły mu się jakieś mikrowpadki z łatwością i – co ważniejsze – szczerością ogrywał je na swoją korzyść. Ten koncert mógłby trwać do rana. Midge Ure jednak już szykował się do występu… I znów, dla wielu osób był to koncert marzeń. Chóralne śpiewy, wspaniała forma lidera, zmienione i wzbogacone aranże i oczywiście ponadczasowe przeboje z „Dancing With Tears In My Eyes” oraz „Vienna” na czele. To nie były zwykłe koncerty...
(fot. Gosia Wojna/Festiwal Soundedit)
Sobotnie spotkania rozpoczęła Akademia Muzycznych Menedżerów. Poszukiwano odpowiedzi na pytanie: jak w wydawcy, organizatorzy i artyści wykorzystali czas lockdownów? Następnie przyszedł czas na ZAiKS. Pod jego kuratelą o przyszłości polskiej muzyki wypowiadali się: Agnieszka Szydłowska z radio Newonce (obecna wirtualnie), Jędrzej Słodkowski z „Gazety Wyborczej”, Piotr Stelmach z Radia 357, Jarek Szubrycht z „Gazety Wyborczej” i „GaMy” oraz Rafał Bryndal z ZAiKS’u. Rozmowa dotyczyła zespołów, które wydały albumy w 2020 roku, ale i problemów, z którymi przyszło się całej branży borykać. ZPAV na swój panel zaprosił: Jacka Jagłowskiego z wytwórni QL CITY, debiutującą w tym roku artystkę – Wolską oraz dyrektora OZZ ZPAV Bogusława Plutę. Troje rozmówców, z zupełnie innych punktów widzenia opowiedziało o tym jak debiutować i jak to zrobić, by zadebiutować dobrze. Czym jest wyobraźnia? Jak o nią dbać? Czy można usprawniać jej działanie? Na takie i inne, z pozoru abstrakcyjne pytania, próbowano znaleźć odpowiedzi podczas panelu ZAiKS. Zawzięcie i atrakcyjnie dyskutowali: Leszek Biolik (Republika, producent muzyczny), Igor Pudło (Skalpel, producent muzyczny), Marcin Sendecki (poeta, dziennikarz, krytyk literacki), Maciej Werk (Hedone, dyrektor Festiwalu Soundedit, producent muzyczny). Dyskusję moderował Rafał Bryndal (dziennikarz, tekściarz, satyryk, współtwórca pism literackich i kulturalnych, członek Zarządu Stowarzyszenia Autorów ZAiKS). Czy uzyskano jakiś konsensus? Trudno to jednoznacznie określić, wyobraźnia twórcza w swej naturze wymyka się jakimkolwiek klasyfikacjom.
Festiwal Soundedit bez nagrody „Człowieka ze Złotym Uchem”, byłby festiwalem niepełnym. Podczas swojego występu Midge Ure (Ultravox, Visage, Band Aid) otrzymał statuetkę w uznaniu za: „pionierskie dokonania w dziedzinie produkcji muzycznej”. Następnie, już w sobotę, podczas gali nagrody powędrowały do: duetu Skalpel, (Marcin Cichy i Igor Pudło) - w uznaniu za: „pionierskie dokonania w dziedzinie produkcji muzycznej” oraz Tomka Lipińskiego (Brygada Kryzys, Tilt, Fotoness) za: „szczególną wrażliwość muzyczną i kunszt słowa”.
W tym roku sobota, to był prawdziwy muzyczny maraton. W ramach Soundedit Spotlight – Special na dwóch scenach, naprzemiennie zaprezentowali się młodzi, zdolni i głodni sukcesu: Bluszcz, Blokowisko, Oxford Drama, Morświn oraz Wolska. Każdy zespół inny, każdy miał odmienny pomysł na siebie i swoją muzykę. Wielki plus za organizację – kiedy jeden zespół kończył na jednej sali, publiczność przechodziła na drugą i bezzwłocznie rozpoczynał się występ. W finale na dużej scenie pojawił się Tomek Lipiński z zespołem. Lipiński wcześniej zapowiedział zakończenie swojej kariery artystycznej. Cóż można powiedzieć o tak poruszającym koncercie? Jeśli są w Polsce artyści – legendy, to z pewnością jednym z nich jest Tomek Lipiński, który zaczarował widownię, nie schylił się po tani chwyt – the best of, przeciwnie – zaproponował premierowy utwór. Niezwykły, poruszający, wzbogacający koncert. Po Lipińskim, na festiwalowym afterparty wystąpił Baasch. Jego propozycja jak zwykle spodobała się bardzo.
(fot. Gosia Wojna/Festiwal Soundedit)
Czterodniowy Festiwal kończył się w niedzielę (24.X). Odbyły się dwa – ponownie – wyjątkowe i unikatowe – wydarzenia. Duet Skalpel przygotował koncert inspirowany setną rocznicą urodzin Stanisława Lema. Wraz z gośćmi: Kubą Więckiem, Piotrem Orzechowskim (Pianohooligan) oraz Pawłem Romańczukiem (Małe Instrumenty) zabrali publiczność w Kosmos. Suita, jaką zaprezentowano, była muzycznym hołdem dla literackiej kreacji wielkiego pisarza. Nie można tu pominąć Narodowego Centrum Kultury, bez wsparcia którego tak wyrafinowana i skomplikowana produkcja nie mogłaby się odbyć. NCK również transmitowało koncert w internecie.
Kobiety rządzą światem, więc ostatnie słowo należało do amerykańskiej artystki-performerki Lydii Lunch. Po mocnym – w formie i przekazie – filmie, pt.: „Lydia Lunch: The War Is Never Over”, artystka wystąpiła z krótkim „spoken words”. I tu również wykazała się charakterem, któremu słowo „kompromis” jest obce. Odpowiedzi na pytania publiczności trwały nad podziw krótko, mało kto odważył się „zaczepić” artystkę. Na szczęście jednak, każdy już indywidualnie mógł zdobyć autograf, zamienić kilka słów, zrobić zdjęcie, ponieważ Lydia bez skrępowania wyszła do swoich fanów. Takie rzeczy tylko na Soundedit.
(fot. Gosia Wojna/Festiwal Soundedit)
13. edycja Międzynarodowego Festiwalu Producentów Muzycznych Soundedit… Jak zostanie zapamiętana? Czy przez wyjątkowe koncerty? Czy poprzez walor edukacyjny? Czy przez formalne oraz nieformalne spotkania? Trudno to ocenić, tkwiąc w oku tego artystycznego cyklonu. Na pewno jednak było bardzo dobrze. Można więc przypuszczać, że będzie jeszcze lepiej.
polecane