T-RackS FAME Studio Reverb - witamy w Alabamie

06.12.2021  | Marcin Staniszewski
T-RackS FAME Studio Reverb - witamy w Alabamie

Od kiedy dwa lata temu na rynku zadebiutował pogłos Sunset Sound Studio firmy IK Multimedia, stał się on jednym z moich podstawowych narzędzi do sklejania miksów i dodawania do nich naturalnych przestrzeni. Kiedy więc dowiedziałem się o nadchodzącej premierze wtyczki FAME Studio Reverb, wiedziałem że muszę ją jak najszybciej przetestować.

Gdy piszę te słowa, testowanie trwa już tydzień. Wniosek jest jeden - włoscy programiści przeszli sami siebie. Nie mam wątpliwości, że w dziedzinie hiper realistycznych emulacji istniejących przestrzeni studyjnych IK Multimedia wytycza nowe standardy. Jest to piękne i dobre z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, brzmi to po prostu kozacko - szczególnie małe przestrzenie, które są wyjątkowo trudne do wymodelowania, potrafią tchnąć życie w nieciekawe, sterylne sygnały. Jak każdy dobry reverb,  bez wysiłku splatają się z sygnałem oryginalnym i brzmią bardzo naturalnie. Po drugie, te legendarne studia powoli wymierają i jak tak dalej pójdzie, to za kilkanaście lat pozostanie po nich jedynie wspomnienie, wszak budżety na nagrania wciąż się kurczą, a artyści zarabiają coraz mniej… A w tym przypadku nie mówimy o byle jakim studiu, tylko o legendarny FAME Studios i tzw. "Muscle Shoals sound", znanym z nagrań takich gigantów, jak choćby: WIlson Pickett, Aretha Franklin, Etta James czy Alicia Keys (zainteresowani tematem znajdą całą masę detali i dykteryjek w filmie dokumentalnym "Muscle Shoals" z 2013 roku).

FAME Studio Reverb oferuje dziewięć podstawowych emulacji, w skład których wchodzą: dwa live roomy, pięć kabin wokalowych, klasyczny plate EMT 140 oraz świeżo odrestaurowana komora echa z lat 60. Filozofia działania oraz interfejs przypominają ten z SSSR, ale w przypadku pogłosów FAME, programiści poszli o krok dalej i jest to bardzo znaczący krok. Nie tylko bowiem zadbano o perfekcyjne odwzorowanie przestrzeni, ale też lokalizację mikrofonów i źródła dźwięku w wybranym studiu. Wystarczy wybrać rodzaj instrumentu, który chcemy przetwarzać za pomocą pogłosu, a wtyczka sama "przestawia" pozycję mikrofonów i źródła. Mamy więc pewność, że akustyczna mandala jest tak blisko realnego ustawienia, jak to tylko możliwe. Oczywiście brzmienia studia to nie tylko pomieszczenie i mikrofony, ale też konsole. Do wyboru mamy więc stół Neve 8232 ze Studia A, albo SSL 6056 E ze studia B. Zwolennicy wintydżowego brzmienia nie wzgardzą zapewne opcją umieszczenia konsoli Universal Audio 610 w dowolnym z wyżej wymienionych pomieszczeń (przełącznik "Modern" i "Vintage").


Zaprzyjaźnianie się z legendarnym studiem najlepiej zacząć od surfowania po presetach, wszak są one tak dobrane, by dokładnie odwzorować brzmienie oryginalnych pomieszczeń. Podobnie jak w przypadku SSSR do wyboru mamy opcję "Insert" oraz "Send" w zależności od tego czy chcemy umieszczać efekt na wysyłkach czy bezpośrednio na ścieżkach. Pomieszczenia oferowaną są w dwóch smakach (parametr "Spread"): bardziej monofoniczny "Focused" oraz bardzo stereofoniczny "Broad" (tę charakterystykę można też zmieniać manualnie z poziomu finezyjnych ikon w centralnej części interfejsu). Szczególnie przypadł mi do gustu "Studio B Booths Focused". z pomocą którego na jasnym wokalu żeńskim w utworze który właśnie miksuję udało mi się osiągnąć brzmienie głosu Elisabeth Fraser z płyt Cocteau Twins - bardzo żywy, krótki pogłos, nadający oldskulowej patyny lat 80.

Nie mniej spektakularne są główne pomieszczenia studyjne. Bez przesady mogę stwierdzić, że marketingowa "magia" w rzeczy samej ujawnia się w tych odpowiedziach akustycznych. Niewiele jest innych wtyczek, którymi tak szybko można skleić źródła o różnym DNA brzmieniowym. Wystarczy wysłać kapkę do Studia A i wszystko zaczyna brzmieć żywo i koherentnie (jednym z moich ulubionych narzędzi jest też Nimbus, którego można kupić ostatnimi czasy w cenie dobrej pizzy)..

Ciekawy jest "Chamber", dostępny również w dwóch kolorystykach: pojemnościowej i dynamicznej - łatwo się domyślić dlaczego. Tego asa z kolei warto spróbować na werblu i na męskich wokalach, choć pewnie z czasem znajdę dla niego znacznie więcej zastosowań. Bardzoj seksowny jest też plate, ale tutaj już nie byłem tak zachwycony. Nie dlatego, że brzmi on źle - wręcz przeciwnie - brzmi przepięknie. Po prostu plate z SSSR jest już tak dobry, że naprawdę trudno go przeskoczyć. Ten w omawianej wtyczce brzmi trochę inaczej, tak jak egzemplarze EMT 140 brzmiały inaczej względem siebie, ale to po prostu ten sam pogłos i ta sama liga. Plate z SSSR jest łagodniejszy, trochę ciemniejszy no i do wyboru mamy aż dwa różne Plate’y.


Poza brzmieniem podoba mi się prostota obsługi tych pogłosów. Wybieramy przestrzeń, potem rodzaj instrumentu (do wyboru: "Bass", "Drums", "Keys", "Vocal", "Piano") i ewentualnie dostrajamy wartość "Decay", "Predelay" albo wycinamy niepotrzebne pasmo za pomocą prostego korektora na dole interfejsu i jazda. Na uwagę zasługują również takie drobiazgi jak skalowalny interfejs (choć czcionka rozmazuje się przy znaczniejszym powiększaniu) oraz zdjęcia studia, które po kliknięciu można obracać w trzech wymiarach, co jeszcze bardziej potęguję wrażenie obcowania z legendami z Muscle Shoals. Kolejny klasyk ocalony i na kliknięcie myszki.

Więcej informacji TUTAJ

Star icon
Produkty miesiąca
Electro-Voice ZLX G2 - głośniki pro audio
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó