PSP Impressor - dynamiczny kameleon
Kompresorów na rynku nie brak. W przeciwieństwie do wszechstronnych kompresorów, łatwych w obsłudze, z sensownie działającą kompensacją głośności… Na szczęście do tej nielicznej, elitarnej grupy trafił właśnie kolejny kompresor.
Jako stary człowiek nie mam czasu na pierdoły. Irytują mnie skomplikowane narzędzia ze zbyt dużą ilością parametrów, których prawie nigdy nie użyję. Innymi słowy lubię komórki z DUŻYMI GUZIKAMI. Dlatego od lat używam właściwie jednego kompresora: MJUC firmy Klanghelm. Spełnia on wszystkie moje wymagania. Brzmi rewelacyjnie, jest super prosty, ma duże gałki, czytelne, responsywne mierniki i fenomenalną sekcję AGC (Automatic Gain Compensation), która drastycznie przyspiesza pracę, pozwalając oceniać efekty pracy, bez wahań głośności, co jest kluczowe przy obróbce dźwięku każdym właściwie procesorem, ale w przypadku kompresora, chyba nawet bardziej. Czasami posiłkuję się emulacją FET-owego, ultraszybkiego MC77 Purple Audio (1176 na sterydach) i to by było na tyle. Nie twierdzę, że to najlepsze kompresory, bo coś takiego nie istnieje. Po prostu szybko i łatwo pracuję przy ich asyście.
Kilka tygodni temu trafił do mnie nowy kompresor naszej rodzimej firmy PSP. Do testów podszedłem entuzjastycznie, gdyż niedawny saturator firmy z Piaseczna bardzo przypadł mi do gustu i regularnie go używam od tamtej pory. Impressor, wygląda bardzo podobnie. Uwagę zwraca atrakcyjna stylistyka retro i bardzo przejrzysty układ parametrów. W centrum mamy dwa najważniejsze pokrętła. "Compress" odpowiada za głębokość kompresji, zaś znajdujące się pod nim pokrętło "Shape" służy do wyboru topologii. Bo Impressor to prawdziwy kameleon, emulujący różne klasyczne typy kompresji, od lampowej i optycznej po FET, co czyni z niego doskonałego konia roboczego. Gdy "Shape" znajduje się maksymalnie w lewo ("None"), sekcja kompresji jest nieaktywna. Działa wtedy jedynie znajdujący się poniżej prosty limiter oraz sekcja saturacji, która (czego można się bylo spodziewać) brzmi wyśmienicie. Podczas testów regularnie łapałem się na tym, że omijałem kompresję, używając tylko saturację, która w elegancki i nieinwazyjny sposób rozjaśnia górę, np. w wokalach albo spulchnia bas. Mamy sześć modeli kompresji, które są uporządkowane z grubsza od najłagodniejszego do najbardziej agresywnego. Jest więc "Soft". "Wide", "Medium", "Short", "Sharp" i "Hard". Każde z tych ustawień brzmi bardzo muzykalnie i działa tak, jak się po nim spodziewałem, a to jest dla mnie znak dobrej, intuicyjnej wtyczki. Gdy chciałem skompresować szynę master, wybrałem "Soft" by delikatnie skleić miks - czysta elegancka kompresja. Gdy do czynienia miałem z wokalem rockowym "Medium", albo "Short" sprawdzały się w tej roli lepiej niż dobrze, a gdy chciałem zmasakrować bębny by nadać im agresji opcja "Hard" okazała się strzałem w dziesiątkę. To prostu brzmi bardzo muzykalnie i jest łatwe w obsłudze.
Najlepsze, że jak chcemy to możemy pobawić się w koronkowe ustawienia. Jest co prawda tradycyjny "Attack" i "Release", ale jest też opcja x10 dla obu parametrów oraz "Hold" pozwalający dodatkowo rzeźbić obwiednię. Uwagę zwraca również rozbudowana sekcja side chain. Po prawej stronie możemy wybrać różnej rodzaje filtra, ich stromiznę oraz konkretne odcięcie filtra. Co więcej na samym dole mamy też niezwykle przydatny tryb monitoringu toru side chain oraz regulację stosunku side chainu zewnętrznego do wewnętrznego. To wszystko czyni z Impressora bardzo finezyjne narzędzie do obróbki dynamicznej. Świetnie sprawdza się on choćby jako De-esser.
Wisienką na torcie jest sekcją auto gainu. Po pierwsze działa ona bez zarzutu. Ani razu nie musiałem sięgać po dodatkową kalibrację tego parametru ("AutoStr"), znajdującą się w opcjach zaawansowanych otwieranych za pomocą ikony "Open" w dolnym, prawym rogu. Ale fakt. że ona istnieje, dodatkowo mnie cieszy, bo przy nietypowych sygnałach, z pewnością może się ona przydać, wszak auto gain, to temat dość skomplikowany i często wymykający się nawet najsprytniejszym algorytmom. W tej samej sekcji znajdziemy opcję oversamplingu oraz linkowanie kanałów w torze side chain.
Na koniec rozwiejmy wątpliwości - to nie jest, klasyczny już dziś, Mixpressor w nowym opakowaniu, bo takie głosy pojawiały się w sieci. Lista zmian sprawia, że mamy do czynienia praktycznie z całkiem nową wtyczką świetnej jakości. Z najważniejszych zmian: format VST3, GUI jest skalowalne, mamy poczwórny oversampling (FAT), tryby "Feedback" i "Feedback+Feedforward"), znacznie ulepszona sekcja side chain, dwa razy więcej trybów Auto Attack i Auto Release, zaawansowana sekcja Auto Makeup i Channel Link, nowy limiter na wyjściu, ulepszone algorytmy kompresji.
Kompresor na bezludną wyspę? Na pewno jeden z najlepszych kandydatów.
Więcej informacji TUTAJ
polecane