Soniczna destrukcja
Od przesterowania ścieżki sygnałowej po rytmiczne zakłócenia, istnieje wiele sposobów na kreatywne popsucie brzmienia.
Od przesterowania ścieżki sygnałowej po rytmiczne zakłócenia, istnieje wiele sposobów na kreatywne popsucie brzmienia.
Od zarania przemysłu nagraniowego muzycy i producenci w kreatywny sposób stosują zabiegi, które z technicznego punktu widzenia są „złe”. Zwróćmy uwagę choćby na odważne techniki stosowane przez The Beatles w Abbey Road czy dokonania BBC Radiophonic Workshop. W XXI wieku spotykamy się z wieloma technikami i rozwiązaniami produkcyjnymi, wykorzystywanymi głównie przez twórców muzyki elektronicznej, które pierwotnie postrzegane były jako „technicznie niewłaściwe” – błędy, niesprawność urządzeń czy też ich niewłaściwie użycie - a okazało się, że pozwalają uzyskać muzycznie interesujące rezultaty. Najbardziej oczywistym przykładem są zniekształcenia, o których będzie mowa poniżej, czyli uboczne efekty mocniejszego niż nominalne wysterowania urządzenia nagrywającego. Istnieje wiele innych „złych” technik, które także warto wprowadzić do swojego arsenału produkcyjnego; od glitchowych pseudo-awarii cyfrowych, po celowo zastosowane techniki nagrywania w jakości lo-fi.
W naszym artykule omówimy te właśnie podejścia. Zapoznamy Cię ze sposobami „psucia” brzmienia muzyki i pokażemy Ci, jak nadać nagrywanym utworom charakter i niepowtarzalność poprzez ekstremalne wykorzystanie niektórych technik.
Zniekształcenia (ang. distortion), w kontekście produkcji muzycznej, pojawiają się jako wynik nieliniowego działania analogowego sprzętu nagraniowego – zachowanie analogowych obwodów jest zróżnicowane i zależy od amplitudy przechodzącego przez nie sygnału. Jakkolwiek sprzęt ten projektuje się w taki sposób, aby w nominalnym zakresie operacyjnym pracował możliwie jak najbardziej liniowo, to wysterowanie dowolnego układu analogowego ponad ów poziom nominalny powoduje, że układ ów zaczyna wpływać na kształt sygnału. Najbardziej skrajnym przykładem takiego zachowania jest obcinanie szczytów (ang. hard clipping), gdy urządzenie z twardym ograniczaniem amplitudy – na przykład przetwornik analogowo-cyfrowy – dosłownie obcina wierzchołki przetwarzanego przebiegu, przekształcając sinusoidę w falę kwadratową.
Takie twarde obcinanie szczytów może dawać drażniące brzmienie, jednak większość urządzeń analogowych – a także emulujących je wtyczek – zachowuje się bardziej miękko i subtelnie. W efekcie stopniowo, w miarę zwiększania poziomu sygnału wejściowego, zaczynają pojawiać się zniekształcenia harmoniczne, co z kolei skutkuje wygenerowaniem nowych, miłych dla ucha częstotliwości harmonicznych i wytłumieniem wysokich tonów. To ten właśnie efekt, zastosowany w umiarkowanym stopniu, pozwala uzyskać coś, co określa się mianem „analogowego ciepła”. W początkach rozwoju technologii nagraniowej zniekształcenia traktowano zwykle jako niepożądany efekt niewłaściwego użycia sprzętu lub dokonania zapisu z niewłaściwym poziomem. Jednak wraz z upływem czasu podejście to zaczęło się stopniowo zmieniać i dziś stały się one istotnym elementem kreatywnym. Jeśli zaś chodzi o zapis cyfrowy, to z uwagi na fakt, że nowoczesne programy DAW bazują na obliczeniach zmiennoprzecinkowych – czemu zawdzięczają ogromny zapas dynamiki – nagrania takie mogą brzmieć chłodno i sterylnie, co wynika z braku jakichkolwiek naturalnych zniekształceń.
Od strony kreatywnej zniekształcenia mogą dawać bardzo interesujące rezultaty, co zależy od rodzaju przetwarzanego materiału źródłowego. Efekt distortion nie brzmi bowiem identycznie w każdym przypadku; ze względu na sposób, w jaki tworzy on przebiegi harmoniczne, na wynik wpływa nie tylko poziom sygnału audio, ale też jego wysokość i złożoność. Gitarzyści korzystają z tego efektu, zwanego przesterem, od dawna. Trójdźwięk – złożony z nuty podstawowej, wielkiej kwinty i oktawy – zagrany „na czysto” nie brzmi szczególnie potężnie, ale kiedy okrasi się go odpowiednią dawką distortiona, pojawia się doskonale wszystkim znane brzmienie „power chord”.
Jest to pochodna intermodulacji, która zachodzi, kiedy zniekształcane są dwa lub więcej przebiegów jednocześnie. W przypadku prostego zniekształcenia harmonicznego – czyli zaaplikowanego w stosunku do pojedynczego przebiegu – pojawiają się jedynie harmoniczne o częstotliwościach wyższych od oryginalnej. Kiedy jednak wspólnemu zniekształceniu ulegnie kilka przebiegów, powstałe w ten sposób częstotliwości harmoniczne będą stanowiły sumy i różnice częstotliwości przebiegów wejściowych. Oznacza to, że brzmienie może stać się bardziej zgrzytliwe i mniej muzyczne – w zależności od tego, jaką częstotliwość miały przebiegi wejściowe – zaś cały proces prowadzi do wytworzenia nowej zawartości częstotliwościowej, niższej od tej oryginalnej. Może to być efekt pożądany, gdy chodzi np. o dodanie mocy akordom gitarowym, ale może też powodować problemy z miksem podczas postprodukcji; dlatego aplikując distortion na grupie dźwięków czy złożonych akordach warto włączyć za nim filtr, który pozwoli usunąć potencjalnie problematyczne częstotliwości.
Klasyczne rozwiązania analogowe mogą wywierać również innego rodzaju wpływ na brzmienie. Dla przykładu, urządzenia lampowe mają tendencję do modyfikowania nie tylko zawartości częstotliwościowej sygnału, ale i jego dynamiki; wykazują przy tym swoisty „efekt pamięci”, polegający na tym, że dany układ reaguje adekwatnie do tego, co wydarzyło się wcześniej. Rezultatem tego zachowania jest subtelna kompresja i przytemperowanie transjentów.
Urządzenia lampowe – w tym głównie wzmacniacze gitarowe – generują zniekształcenia niesymetryczne. Asymetria w tym przypadku polega na tym, że dodatnia faza przebiegu nie jest przetwarzana w taki sam sposób, jak ujemna. Niektóre rodzaje przebiegów, takie jak fale kwadratowe i trójkątne, są symetryczne. Wytwarzają one jedynie nieparzyste harmoniczne, w rezultacie czego generują dźwięk, który bywa określany jako „głuchy”. Poddanie przebiegu symetrycznego działaniu asymetrycznego przesteru sprawia, że powstaje przebieg niesymetryczny i harmoniczne parzyste, takie jak w przypadku fali piłokształtnej czy impulsowej. W rezultacie brzmienie jest „cieplejsze” i bogatsze w porównaniu ze zniekształceniem symetrycznym.
Wiele nowoczesnych wtyczek wyposażonych jest w kontrolki pozwalające regulować te charakterystyki i uzyskać przesterowanie mniej lub bardziej symetryczne. Inną, powszechnie spotykaną kontrolką jest regulator „barwy”, przypisany do zintegrowanego korektora, za pomocą którego można kształtować odpowiedź częstotliwościową efektu, podbijając bądź tłumiąc wysokie albo niskie tony.
Distorion w analogowym stylu to nie jedyne dostępne narzędzie. Przyjrzymy się teraz pewnym wariacjom i alternatywom dla standardowego zniekształcenia.
Efekt distortion występuje w rozmaitych odmianach. W przypadku efektów podłogowych i urządzeń analogowych spotykamy takie określenia jak saturacja, overdrive czy fuzz, ale wszystkie mają wspólny mianownik. Saturacja to efekt subtelnego zniekształcenia, zaaplikowanego w niewielkim stopniu dla uzyskania przyjemnego brzmienia. Overdrive z kolei to brzmienie, jakie uzyskuje się poprzez wysterowanie układu lampowego ponad nominalny poziom operacyjny, natomiast fuzz jest efektem tranzystorowym, cechującym się jaśniejszym brzmieniem. Nowoczesny sprzęt produkcyjny oferuje ponadto szereg innych form efektu distortion, stanowiących odejście od klasycznego przetwarzania analogowego. Pomówmy o niektórych z nich…
1.
BITCRUSHING
Jest to czysto cyfrowa forma degradacji brzmienia. Polega na zmniejszeniu rozdzielczości bitowej (i/lub częstotliwości próbkowania) pliku audio. W ten sposób powstaje brzmienie zgrzytliwe, niskiej jakości, zniekształcone w wyraźnie cyfrowy sposób.
2.
WAVEFOLDING
Technika ta polega na odwróceniu wierzchołków przebiegu. Podobnie jak w przypadku ich twardego obcinania, fala zostaje spłaszczona powyżej zadanego poziomu progowego, ale ponieważ wierzchołki są zaginane do wewnątrz, w rezultacie powstają nowe, bardziej złożone przebiegi.
3.
MODULACJA CZĘSTOTLIWOŚCI
Generalnie jest to forma syntezy, ale w zależności od rodzaju przebiegu i jego częstotliwości może pojawić się brzmienie podobne do uzyskanego przy użyciu efektu distortion. Z najbardziej oczywistą formą mamy do czynienia wówczas, gdy użyjemy oscylatora szumu jako źródła modulacji stroju innego oscylatora albo częstotliwości odcięcia filtru.
?
PORADY
- Zniekształcanie pełnych akordów może dawać nieprzyjemne brzmienie, co wynika z intermodulacji. Warto spróbować poddać zniekształceniu każdy z dźwięków składowych z osobna – powiel partię tak, aby każdy z nich znalazł się na oddzielnej ścieżce, włączając na niej efekt distortion. Wynikowe brzmienie będzie znacząco odmienne – i potencjalnie bardziej muzyczne – niż w przypadku całościowego zastosowania efektu.
- Brzmienie efektu distortion można w znacznym stopniu zmodyfikować, umieszczając inne procesory przed lub za nim w łańcuchu przetwarzania. Włączając distortion za pogłosem, na przykład, można uzyskać interesujący, ziarniście brzmiący ogon pogłosowy. Z kolei modulowany filtr wpięty przed distortionem może w ciekawy sposób oddziaływać na jego pracę, szczególnie przy odpowiedniej dawce rezonansu. Kompresor przed przesterem pozwala uzyskać bardziej zwarte brzmienie; umieszczony po przeciwnej stronie ułatwia kształtowanie finalnego brzmienia.
- Warto spróbować zautomatyzować parametry distortiona, dzięki czemu zagrana partia zachowa świeżość na całej długości utworu. Płynne zmiany barwy, symetrii czy też poziomu efektu pozwalają w bardzo efektywny sposób wprowadzić ciekawą ruchliwość brzmienia.
1.
Efekty podłogowe
Distortion to prawdopodobnie najczęściej używany przez gitarzystów rockowych efekt, a wśród modeli podłogowych znajdziemy wiele naprawdę potężnie brzmiących. Wykorzystanie tych procesorów w studiu ma swoje dobre i złe strony. Jako przeznaczone dla gitarzystów, zwykle są monofoniczne i generują sygnał o poziomie znacznie niższym, niż standardowe syntezatory/maszyny perkusyjne. Zazwyczaj wymaga to więc zwiększenia głośności, co z kolei może być przyczyną pojawienia się szumów (niekoniecznie niepożądanych). Zaletą pedałów podłogowych jest natomiast to, że są łatwe w obsłudze i tanie, z cenami zaczynającymi się od około 250 złotych.
2.
Elektron Analog Heat
Biurkowy procesor Elektrona wyróżnia się pośród efektów sprzętowych tym, że łączy to, co najlepsze w analogu, z wygodą sterowania cyfrowego. Układy przetwarzania sygnału są tu w pełni analogowe i oferują osiem typów przesterowania, z możliwością kształtowania brzmienia przy użyciu dwupasmowego korektora i filtru rezonansowego. Mamy tu ponadto pokładową modulację z użyciem LFO i funkcji kształtowania obwiedni. Od strony cyfrowej Heat może pracować jako wtyczka, do czego potrzebna jest aplikacja Overbridge, a nawet pełnić rolę interfejsu audio USB.
3.
FabFilter Saturn 2
Zdecydowany faworyt, jeśli chodzi o wtyczki typu distortion. Jest to jeden z najlepiej wyposażonych i najbardziej elastycznych efektów na rynku. W wersji 2 oferuje oszałamiające 28 typów zniekształceń, jakie można aplikować niezależnie dla sześciu oddzielnych pasm częstotliwości. Narzędzia modulacyjne to konfigurowalne LFO, generatory obwiedni, wejścia MIDI oraz pady XY. Krótko mówiąc, niewiele jest rzeczy, jakich w zakresie kreatywnego użycia i manipulacji efektem distortion Saturn 2 nie potrafiłby dokonać.
4.
CableGuys CrushShaper/DriveShaper
CrushShaper i DriveShaper to elementy świetnego multiefektu CableGuys ShaperBox 2. Sam ShaperBox to bazujący na LFO wielopasmowy procesor, pozwalający użytkownikowi zaaplikować wysoce konfigurowalną modulację do szeregu parametrów w poszczególnych efektach. CrushShaper i DriveShaper dostępne są jako oddzielne wtyczki, a także w ramach pakietu, i oferują dwa zupełnie odmienne rodzaje efektu distortion, z wieloma odmianami, odpowiednio, cyfrowego bitcrushingu oraz efektów nasycenia w stylu analogowym. Najlepiej sprawują się w towarzystwie innych procesorów ShaperBox – warto spróbować połączenia z modulowanymi filtrami, a także efektami glitchowymi i stereo.
5.
Output Thermal
Jakkolwiek głównym polem działania Thermala są efekty typu distortion, to bez żadnej przesady można go określić mianem wtyczki multiefektowej. Jest to wielopasmowy procesor, dzielący sygnał na trzy pasma, dla których można zaaplikować różne typy zniekształceń lub waveshapingu, z możliwością ustalenia głębokości działania. Ponadto każde pasmo ma dodatkowe sloty, pozwalające na użycie efektów takich jak pogłos czy delay, a także regulatory szerokości i indywidualne modulatory wprawiające poszczególne pasma w ruch. Bardzo rozbudowany, ale z uwagi na sporą bibliotekę presetów i przejrzysty interfejs można polecić go każdemu.
Z technicznego punktu widzenia „glitch” to wynik błędu lub awarii, ale w kontekście muzycznym zazwyczaj stosujemy to określenie do efektów przypominających nieprawidłowe działanie urządzenia nagrywającego, jakkolwiek stosuje się je w pełni celowo i z rozmysłem. Na rynku dostępnych jest wiele wtyczek „psujących” zapis audio, jednakże samo pojęcie „glitch” nie odnosi się do jednego konkretnego efektu. Zamiast tego mamy do czynienia z wieloma różnymi procesami, takimi jak powtarzanie czy zapętlanie fragmentów zapisu audio, bramkowanie, manipulacja wysokością dźwięku i randomizacja – najczęściej stosuje się kilka połączonych technik.
Glitch Mob z LA korzystają z tych technik bardzo intensywnie
W znaczeniu muzycznym termin „glitch” jest zwykle kojarzony z takimi wykonawcami IDM jak Autechre i Aphex Twin, dubstepem w wydaniu Skrillexa, ikoną transu BT – który jest współtwórcą glitchowego procesora iZotope Stutter Edit – czy wreszcie „glitch-hopem”, w którym specjalizują się Glitch Mob i KOAN Sound. Techniki glitchowe, jakkolwiek w bardziej subtelnej formie, szeroko stosuje się w wielu nowoczesnych gatunkach muzycznych, od popu, przez techno, po neoklasykę. Przyjrzyjmy się kilku podstawowym technikom…
Choć do wyboru mamy wiele wtyczek, które zrobiłyby całą robotę za nas, to najprostszą metodą tworzenia efektów glitchowych jest „mikroedycja”. Polega ona na wycinaniu i manipulowaniu niewielkimi, odrębnymi fragmentami pliku audio – często zawierającymi pojedyncze akcenty czy transjenty. Spróbuj uzyskać efekt jąkania, powielając indywidualne uderzenia perkusyjne. Zmniejszając czas kolejnych powtórzeń uzyskasz efekt narastania. Użyj fragmentu ciszy w mocno pogłosowym nagraniu, tworząc nienaturalnie brzmiące efekty „bramkowania”. Możesz też spróbować poddać pojedyncze wyrazy w partii wokalnej ekstremalnej manipulacji wysokością dźwięku. Eksperymentuj – wprowadzaj małe zmiany i uważnie słuchaj. To czasochłonny proces, ale jest doskonałym sposobem na uzyskanie wpadających w ucho efektów.
Resampling polega po prostu na ponownym nagraniu dźwięków z istniejącego projektu i manipulowaniu nimi. Nagraj dźwięki z dużą dozą efektów – doskonale sprawdzą się efekty czasoprzestrzenne, takie jak delay, ekstremalny pogłos czy rytmiczna modulacja filtrów. Spróbuj zarejestrować pętle i, korzystając z samplera, odtworzyć je z mocnym odstrojeniem, tak aby powstały efekt stworzył nowy rytm. Moduluj lub randomizuj wysokość dźwięku, timing i długość pętli albo odtwórz ją od tyłu. Jednak nie nie musi to być proces jednorazowy – przetwórz nagranie, zapisz je, odsłuchaj i przetwórz ponownie. Zobacz, jak daleko możesz się oddalić z brzmieniem od pierwotnego kontekstu.
Niemal wszystkie nowoczesne programy DAW oferują funkcje zmiany wysokości dźwięku i rozciągania czasowego. Generalnie rzecz biorąc, narzędzia te są projektowane tak, aby dźwięk po przetworzeniu brzmiał jak najbardziej naturalnie – dzięki nim użytkownik może przestrajać i zmieniać długość partii audio bez utraty naturalnego brzmienia. Jednak przy ekstremalnych ustawieniach mogą powstać dziwaczne artefakty, co sprawia, że narzędzia te świetnie nadają się do tworzenia efektów „zepsutego” dźwięku. Edytory audio, takie jak Clips w Ableton Live, dają do dyspozycji po kilka typów algorytmów; ich zmiana może wywrzeć znaczący wpływ na charakter uzyskanego brzmienia. Świetne rezultaty można uzyskać też w przypadku edytorów umożliwiających manipulowanie formantami. Ekstremalnie działające narzędzia do rozciągania, takie jak „Paulstretch” – można je znaleźć w najnowszej wersji bezpłatnego programu Audacity – doskonale dają sobie radę z przekształcaniem prostych dźwięków w dźwiękowe pejzaże.
Świetnym sposobem na swoiste „popsucie” nagrania może się okazać użycie białego szumu. Jakkolwiek w przypadku pełnych pętli szum taki, lub szum taśmy, pozwala uzyskać brzmienie lo-fi, o tyle aby uzyskać efekt glitchowy, lepiej będzie zaaplikować krótkie szumowe impulsy. Spróbuj posłużyć się pętlą perkusyjną, podmieniając pojedyncze uderzenia – werbla bądź stopy – nagłymi wybuchami białego szumu. Inny pomysł to poddanie dłuższego nagrania szumu rytmicznemu bramkowaniu, w rezultacie czego powstaną indywidualne „wycinki”. Sprawy możesz pchnąć jeszcze dalej, aplikując delay albo modulując i randomizując timing bramkowania. Tym sposobem stworzysz nieprzewidywalne paterny rytmiczne.
1.
Warstwowe nakładanie distortiona
Jak wspominaliśmy wcześniej, efekt distortion występuje w rozmaitych odmianach, które mogą mieć całkowicie różny wpływ na brzmienie. Dlatego powinieneś nie tylko badać rozmaite sposoby wykorzystania tego efektu, ale też nie ograniczać się tylko do jednego rodzaju. Połączenie kilku różnych procesorów distortion w łańcuch może stanowić unikalną metodę uzyskania charakterystycznego brzmienia – spróbuj np. połączyć efekt typu bitcrushing z analogowym nasyceniem. Następnie poddaj parametry obu efektów modulacji i przysłuchaj się, jak wzajemnie na siebie oddziałują wraz z upływem czasu.
2.
Przetworzone pogłosy
Ponieważ efekt pogłosu ma za zadanie emulować przestrzeń, w której dany dźwięk jest osadzony, naturalnym wydaje się, że powinien on zajmować jedno z ostatnich miejsc w łańcuchu przetwarzania. Tymczasem kreatywne umiejscowienie wybranych efektów za pogłosem może dać cudownie dziwaczne rezultaty. Distortion doskonale nadaje się do tworzenia sprasowanych, zgrzytliwych ogonów pogłosowych, świetnie sprawdzi się też ekstremalna, pompująca kompresja. Jeszcze dziwaczniejsze brzmienia można wygenerować, umieszczając za pogłosem efekt phasera, flangera bądź chorusa, szczególnie gdy użyje się głębokich ustawień.
3.
Efekty splotowe
Efekty splotowe wykorzystują odpowiedź impulsową (IR), nagraną w rzeczywistym otoczeniu, tworząc niesamowicie realistycznie brzmiące pogłosy. Większość wtyczek splotowych pozwala użytkownikowi zaimportować własne dźwięki i użyć ich w roli IR, a łącząc z „niewłaściwymi” dźwiękami uzyskać wyjątkowo kreatywne rezultaty. Zaimportuj więc próbkę szumu albo innego dźwięku, np. odgłos deszczu bądź śpiew ptaków, i sprawdź, jak z użyciem tych dziwnych IR efekt splotowy przekształci przetwarzany materiał. Nie za każdym razem wynik eksperymentu będzie zadowalający i użyteczny, ale mogą pojawić się prawdziwe klejnoty.
4.
Uszkodzone połączenia
Jeśli zamierzasz uzyskać brzmienie uszkodzonego sprzętu albo stworzyć glitchowy efekt o takowym brzmieniu, jedną z dostępnych – i najbardziej oczywistą – opcji jest użycie faktycznie niedomagającego urządzenia. Doskonale sprawdzić się tu mogą kable z poluzowanymi połączeniami. Z kolei syntezator wielogłosowy, do którego załadujesz taką „popsutą” barwę, może dać przyjemny sound w stylu Boards Of Canada. Innym sposobem jest nagranie starego, zdezelowanego instrumentu akustycznego: rozstrojone pianino, wypaczona gitara czy popękane bębny mogą stać się świetnym źródłem sampli.
5.
Zsyntetyzuj to!
W naszym artykule omówiliśmy już różne podejścia do kwestii transformowania brzmienia, ale wciąż można pójść jeszcze dalej. Jedną z ciekawszych opcji jest wykorzystanie mocno zniekształconych, zmanipulowanych i przetworzonych dźwięków jako budulca dla barw syntezatorowych. Nowoczesne wtyczki, takie jak Arturria Pigments czy Kilohearts Phase Plant, dysponują pokładowymi samplerami, do których można ładować własne dźwięki. Wybierz więc jakiś mocno przemaglowany sampel i zobacz, jak sprawdzi się w charakterze oscylatora czy bazy dziwacznego brzmienia FX.
6.
Pętle sprzężenia
Pętle sprzężenia zwrotnego to typowy element wtyczek opóźnieniowych, ale aby uzyskać ekstremalny efekt, utwórz taką pętlę w DAW. Po prostu skieruj ścieżkę audio na wysyłkę efektową, powrót z efektu na nową ścieżkę, a tę z kolei na tę samą wysyłkę. Włączenie efektów, takich jak distortion czy modulowane filtry, sprawi, że na wyjściu pojawi się kompletnie nieprzewidywalne, szybko narastające brzmienie. Na sumie włącz limiter, który zapobiegnie zniszczeniu głośników, a kontrolkę wysyłki przypisz do makra lub regulatora w kontrolerze, co pozwoli Ci regulować głębokość sprzężenia.
Jeśli chodzi o muzykę, dla każdego termin lo-fi może oznaczać coś innego, ale bez względu na to, pod jakim kątem spojrzymy na zagadnienie, jest to powiązanie środków wyrazu, terminologii i techniki. Większości z nas pojęcie lo-fi kojarzy się z wolniejszymi rytmami, brzmieniami w stylu retro i, w wielu przypadkach, mniejszą przestrzenią w miksie. Jednakże czy to arpeggia i leniwe akordy gitarowe, aksamitnie brzmiący Rhodes, czy syntezatorowe pady z lat 80., instrumenty zwykle zajmowały szerszy zakres częstotliwości, dodając bujności efektowi końcowemu. Nie oznacza to wcale, że nikt nie zajmował się produkcją tych utworów, tyle że cele i podejście były wówczas inne, niż w przypadku współczesnych piosenek pop.
Na następnych kilku stronach przyjrzymy się niektórym podstawowym brzmieniom, narzędziom i technikom, na których oprzeć można całą sesję lo-fi, z użyciem DAW, wtyczek i analogowego sprzętu, od klasycznych syntezatorów po magnetofony, a nawet syntezatory modularne. Nie ma tu ani dobrej, ani złej metody, mamy więc nadzieję, że nauczysz się kilku sztuczek, które pozwolą Ci wzbogacić swoje projekty o elementy lo-fi. W większości przypadków wystarczą nam cyfrowe emulacje i narzędzia na pokładzie komputera (my używamy Logica, ale równie dobrze sprawdzi się każdy program DAW), więc brak dostępu do rzeczywistego sprzętu nie powinien być przeszkodą. W niektórych sytuacjach będzie można też zrobić kreatywny użytek z automatyki, samodzielnie kreśląc jej przebiegi, zatem obejdzie się nawet bez wtyczek… ale o tym później.
Uchwycenie klimatu „lo-fi” to proces, który nie ogranicza się wyłącznie do kwestii sprzętowej. Jakkolwiek bywa, że zgranie materiału na taśmę, przemaglowanie go i zapisanie z powrotem w DAW przynosi naprawdę imponujące rezultaty, równie dobrze może się skończyć rozczarowaniem. I niekoniecznie musi to być spowodowane brakiem umiejętności, a raczej elementami takimi jak progresje akordowe. Natura poszczególnych gatunków wciąż się krystalizuje, wyrabiając w nas pewne oczekiwania kompozycyjne. Lo-fi często wykazuje silne związki z jazzem, hip-hopem i trip-hopem, a zatem na początku trzymaj się progresji z użyciem mollowych akordów septymowych czy też add9.
Panda Bear – artysta, który nie przejmuje się „polerowaniem” brzmienia
Będziemy tu szukać poczucia rozluźnienia i łagodnością często kojarzonej ze sprzętem analogowym, bez bąbelków i blasku, jakie zwykle kojarzymy z innymi gatunkami muzycznymi. Oznacza to, że będziemy ciąć górę pasma, dodając brzmieniu szerokości i przestrzeni, ale także ruchliwości, dążąc do uzyskania charakterystycznego, nieco sennego brzmienia, często spotykanego w stylistyce chillwave i innych podgatunkach lo-fi.
Mając powyższe na uwadze, przygotuj magnetofon, pianino elektryczne (lub fortepian), i zaczynajmy.
1.
Będziemy tu korzystać z wtyczki Abbey Road, ale możesz użyć innego emulatora winylu, np. iZotope. Efekt można nałożyć na dowolną ścieżkę, ale w tym przypadku sugerujemy, aby zastosować go w odniesieniu do całości nagrania i, dla bardziej subtelnego rezultatu, umieścić go za dowolnym kompresorem.
2.
Uruchamiamy samą wtyczkę, nie włączając odtwarzania nagrania, co pozwoli nam ustawić sposób jej pracy. Zaczynamy od wyboru rodzaju płyty lacquer, gramofonu DJ z wkładką MM, co da nam pożądany charakter trzasków. Za pomocą pokręteł ustalamy poziom szumu, trzasków i klików. Sprawdzamy rezultat. Chodzi nam o uzyskanie charakterystycznego „klimatu”, który nie zagłuszy zapisu audio.
3.
Parametry Wow i Flutter regulują kołysanie i zmiany wysokości dźwięku w czasie. Efekt może być bardzo intensywny, ale ustaw jego poziom tak, aby był ledwie zauważalny. Możesz tego dokonać obracając pokrętłami albo wpisując precyzyjną wartość w okienku, które się otworzy po dwukrotnym kliknięciu regulatora.
4.
Teraz zajmiemy się pokrętłem Tone Arm, które odpowiada za swego rodzaju regulację poziomu wysokich częstotliwości. Za pomocą tej kontrolki można je wytłumić, jednocześnie wprowadzając nieco zniekształceń. W opisywanym przykładzie efekt ten działa bardzo subtelnie, a mimo to wywiera wyraźny wpływ na brzmienie.
5.
Do przytemperowania zbyt szorstkiego brzmienia przyda się dodatkowa korekcja, dlatego włączyliśmy korektor liniowy, redukując za jego pomocą natarczywe kliki w górnej części pasma, w okolicach znacznika 6k. Oczywiście jeśli chcesz uzyskać brzmienie bardziej archaiczne (w odróżnieniu od miękkiego, do jakiego tu dążymy), możesz pozostawić je takim, jakim jest, ewentualnie podbijając wybrane częstotliwości.
6.
Często kluczem do uzyskania interesującego brzmienia jest modulacja, dlatego zdecydowaliśmy się poddać niektóre kontrolki działaniu automatyki. Zmieniając położenie regulatora Tone Arm w czasie i kreśląc krzywą zmian Drive zaaplikowaliśmy powolne zmiany nasycenia. W ten sposób tchnęliśmy nieco więcej życia w całe nagranie.
Szereg mniej kreatywnych zadań, z jakimi się mierzymy, dotyczy oczyszczania nagrań z niepożądanych artefaktów i szumu. Jednakże w lo-fi, trip-hop, chillwave, techno i podobnych im gatunkach często w jakimś stopniu ów szum się wykorzystuje. Pozwala on bowiem nadać specyficzny klimat, a ponadto w efektywny sposób skleja ścieżki nagrania. Gdzie jednak najlepiej jest umieścić ten cudowny eliksir? Choć nie ma żadnej twardej odpowiedzi na to pytanie, my zawsze dodajemy go, w taki czy inny sposób, na etapie gotowego zgrania. Może się to odbywać poprzez zapisanie nagrania na kasecie bądź taśmie magnetofonowej, użycie emulacji winylu albo też wygenerowanie ścieżki z szumem za pomocą syntezatora bądź urządzenia modularnego. Wtyczki czynią ten proces bardzo prostym, ale łatwo jest stracić kontrolę. Można zamiast tego dodać odrobinę bitcrushingu albo distortiona, lecz brzmienie może stać się nieco zbyt kliniczne. Bez względu na Twój wybór metody, zachowaj umiar i pilnuj się, by nie wprowadzać szumu i kołysania w kilku miejscach – może się to skończyć całkowitym bałaganem brzmieniowym. Oznacza to, że owego wyboru należy dokonać odpowiednio wcześnie. Oczywiście nic nie stoi też na przeszkodzie, by do trzasków i klików z winylu dołożyć artefakty mechaniczne, pochodzące z magnetofonu.
1.
Niezależnie od sposobu, jakim nagrywałeś bębny, nawet w przypadku stylistyki lo-fi najlepiej jest dokonać korekcji ich brzmienia w oddzieleniu od pozostałych instrumentów. W przykładzie tym użyliśmy wirtualnego perkusisty z Logica, a po zarejestrowaniu jego partii zgrali ją na jedną ścieżkę. Alternatywnie (i jest to zalecane dla większości projektów) można skierować ścieżkę perkusyjną na wysyłkę do korektora. My stosujemy tu jak najprostsze podejście, aby zachować przejrzystość.
2.
Załaduj korektor. Ten w Logicu jest świetny, ale do tego zadania wybraliśmy wtyczkę Focusrite Red EQ, prostą w użyciu, ale efektywną i doskonale brzmiącą. Zacznij od zapięcia filtru górnoprzepustowego 100 Hz i dolnoprzepustowego na 12 kHz. W ten sposób zredukujesz nieco dynamikę, nadając brzmieniu posmak retro.
3.
Aby przywrócić nagraniu nieco życia, nie wzmacniając jednak perlistej góry, odrobinę podbij średnie pasmo w okolicach 400 Hz i 6 kHz. Obwiednię filtrów dostosuj do zamierzonego efektu. My wybraliśmy charakterystykę wykładniczą.
4.
Bębny schowały się nieco w miksie i utraciły klarowność. Aby temu przeciwdziałać zaaplikuj filtr górnoprzepustowy 9 kHz, podbijając to pasmo o 4 dB, zaś sumaryczne wzmocnienie zwiększ o 5 dB, co pozwoli bębnom wrócić na swoje miejsce pośród pozostałych instrumentów.
1.
Na początek należy dokonać zgrania, czy to całego utworu, czy wybranej ścieżki instrumentalnej, i przesłać je poprzez interfejs na magnetofon. Pamiętaj, by użyć właśnie zgrania, a nie odtwarzać ścieżkę wprost z DAW, co pozwoli zapobiec problemom z latencją, które mogłyby wpłynąć na całość nagrania.
2.
Po podłączeniu magnetofonu do interfejsu ustaw poziom wejściowy, tak aby nie pojawiły się żadne zniekształcenia sygnału, wyłącz układy redukcji szumów, a następnie naciśnij przycisk Record. Po odsłuchaniu nagrania dostrzeżesz, że poziom szumu zwiększył się, zatem wykonaj je jeszcze raz, ale z włączona redukcją. Nasz magnetofon był niedawno serwisowany, zatem kołysanie jest minimalne, ale nie zniknęło całkowicie, i o to nam chodzi.
3.
Następnie podłącz magnetofon do wejścia interfejsu i z powrotem nagraj materiał w Logic, upewniając się, że jest on wyrównany względem projektu. Jeśli okaże się, że magnetofon ma problemy z dokładnością przesuwu taśmy, konieczne może być użycie funkcji timestrechingu. W ten sposób nagranie zostanie wzbogacone o szum i nasycenie taśmowe. Nowo zapisaną ścieżkę poddaj korekcji, dopasowując jej brzmienie do pozostałych elementów nagrania.
Lo-fi to jeden z tych terminów, które nie opisują gatunku muzycznego samego w sobie, a raczej odnoszą się do ogólnego brzmienia i klimatu. Oznacza to, że opisane tu zabiegi mogą nie sprawdzić się w przypadku całych nagrań, ale wykonają dobrą robotę w odniesieniu do pojedynczych instrumentów. W większości nagrań hip-hopowych stosuje się elementy stylistyki lo-fi na ścieżkach fortepianu czy syntezatorów, ale często towarzyszą temu zwarte, dynamiczne bębny. Należy mieć to na względzie, podejmując decyzje aranżacyjne. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w jednym utworze użyć dudniącej stopy i przestrzennie brzmiącego pianina elektrycznego. Wielu odbiorcom z pewnością się to spodoba. Pokusić się też można o zredukowanie separacji pomiędzy partiami, co można uzyskać poprzez zastosowanie opisanych tu technik do całościowego miksu albo skierowanie wybranych ścieżek na szynę z intensywnym przetwarzaniem.
1.
Nasze nagranie wymaga elektrycznego piana o zrelaksowanym brzmieniu retro, dlatego zdecydowaliśmy się ukształtować je samodzielnie. W tym celu wybraliśmy wtyczkową emulację Rhodesa, bez żadnego efektu, a do uformowania soundu użyli CableGuys Shpaerboxa 2.
2.
Pierwszą rzeczą po włączeniu wtyczki jest dodanie efektu tremolo. W tym celu klikamy VolumeShaper, umieszczając go w łańcuchu efektów. Charakterystykę działania można wyznaczyć samodzielnie albo użyć presetu. Dobrze sprawdzi się przebieg piłowy, z timingiem ustawionym na 1/16 i LFO w trybie Beat. Dzięki temu tremolo zostanie zsynchronizowane z tempem projektu.
3.
Ta prosta konfiguracja brzmi nieźle, ale zbyt mocno. Można to zniwelować w miksie, ale decydujemy się użyć innego rozwiązania, zmieniając timing na 1/8 i wprowadzając pewne modyfikacje kształtu poprzez ręczną edycję charakterystyki. W ten sposób uzyskujemy analogowy posmak, nie wprowadzając zamętu brzmieniowego.
4.
Aby nadać brzmieniu więcej ruchliwości, włączamy PanShaper i wybieramy falę sinusoidalną, timing ustawiając na 1 takt, dzięki czemu dźwięk będzie przemieszczał się w panoramie na przestrzeni kolejnych taktów. Wierzchołki sinusoidy nieco spłaszczamy, by efekt był bardziej subtelny, ale w niektórych kompozycjach sprawdzić się może szersze panoramowanie. Eksperymentuj.
5.
Pomocna może być też animacja filtrowania, zatem dodajemy FilterShaper, wybierając preset 12dB Warm. Filtr powinien działać bardzo subtelnie. W przeciwnym razie brzmienie może stać się ciężkie.
6.
Krzywa zawarta w presecie nie do końca nam odpowiada, dlatego rysujemy własną, która pozwoli nam kontrolować górną granicę odcięcia filtru w zakresie od 600 Hz do 10,5 kHz. Timing ustalamy na 1,5 taktu, tak aby nie filtr synchronizował się zbyt ściśle z innymi shaperami – zyskujemy przy tym randomizację w stylu retro, o jaką nam tu chodziło.
7.
Ostatnim shaperem, jakiego użyjemy jest CrushShaper. Wyznaczamy kształty charakterystyk parametrów Crush i Bits, które dla dodatkowego efektu można poddać indywidualnej modulacji. To świetny shaper lo-fi, ale działa zbyt intensywnie, zatem należy użyć regulatora proporcji w procesorze albo zmniejszyć jego poziom w miksie docelowym, tak aby był tylko ledwie słyszalny.
8.
Jakkolwiek poszczególne shapery dają spore możliwości kształtowania brzmienia, nadając mu charakter lo-fi, przydatna może być dodatkowa warstwa, dlatego dokładamy ścieżkę automatyki dla głównego kanału miksu ShaperBox. Rysujemy wierzchołki i doliny krzywej tak, aby działanie efektu w każdym momencie było zauważalne. W przeciwnym razie zanik tremolo może stać się zbyt oczywisty.
1.
W roli downsamplera sprzętowego dla naszej ścieżki perkusyjnej użyjemy modułu Mutable Instruments Beads. Potrafi on wiele rzeczy i zasadniczo jest modułem granularnym, ale wyposażono go w funkcję downsamplingu, której algorytmy o stosownych nazwach emulują różne poziomy brzmieniowego ciepła.
2.
Dokonujemy zgrania ścieżki bębnów i łączymy wyjście interfejsu z systemem modularnym, wprowadzając sygnał do Beads za pośrednictwem Expert Sleepers ES-9. Wykorzystujemy oba wejścia Beads, by zachować format stereo, a także stereofoniczne wyjście.
3.
Ponieważ mamy do czynienia z modułem granularnym, większość jego regulatorów możemy zignorować. W praktyce oznacza to ustawienie wszystkich na zero, za wyjątkiem pokrętła proporcji, które obracamy do maksimum. Musimy jeszcze upewnić się co do poprawności wyboru trybu samplingu, by uniknąć niechcianych artefaktów w przetworzonym materiale.
4.
Ustawienie downsamplingu jest bardzo proste. Wystarczy nacisnąć jeden przycisk, wybierając odpowiedni preset. My wybraliśmy czerwony „Scorched Tape”, pracujący z próbkowaniem 24 kHz i w 8-bitowej rozdzielczości, ale jeśli uznasz, że to zbyt głęboka ingerencja, wybierz „Sunny Tape”, który pracuje w 12 bitach.
5.
Technika ta polega na przetwarzaniu sygnału odtwarzanego w czasie rzeczywistym i ponownym zapisaniu go w DAW, ze stereofonicznego wyjścia Beads, ponieważ wbudowany bufor modułu ma pojemność maksymalnie 32 sekund, i to przy najniższej częstotliwości próbkowania, w mono.
1.
Abbey Road Vinyl
Cudownie szczegółowa, precyzyjnie brzmiąca emulacja winylu, dzięki której łatwo i szybko nadamy naszej muzyce analogowego posmaku. (36 funtów)
2.
Cableguys ShaperBox 2
ShaperBoxa 2 można użyć w rozmaitych projektach i do uzyskania rozmaitych efektów. To fantastyczne narzędzie, dostarczane z zestawem świetnych presetów, od których możesz zacząć. (99 funtów)
Większość technik, które tu opisaliśmy, opiera się na użyciu komputera, DAW i/lub wtyczek. Jednak wiele osób wciąż, w takiej czy innej skali, korzysta z fizycznego sprzętu. Choć świetne brzmienie da się wygenerować za pomocą emulacji, to nic nie sprawdzi się lepiej, niż uchwycenie prawdziwego dźwięku. Jeśli dysponujesz gramofonem, ustaw igłę na końcu płyty i nagraj jej szumy i trzaski. Możesz też skierować ścieżkę instrumentu do zewnętrznej, taśmowej kamery pogłosowej. Dodatkową korzyścią z takiego sposobu pracy jest to, że znacznie zmniejsza się obciążenie komputera, więc jeśli pracujesz na starszym laptopie lub zauważasz wyraźne opóźnienia, szczególnie na kanale master lub szynach z intensywnym przetwarzaniem, możesz wygodnie kontynuować pracę bez przeciążania systemu. Szczególnie dobre rezultaty daje użycie echa taśmowego, i wcale nie trzeba wydawać worka pieniędzy, by wejść w posiadanie takiego urządzenia. 8-ścieżkowy model kasetowy z lat 70-tych można kupić w cenie kilku pluginów i świetnie wykona on swoją pracę, wprowadzając autentyczne zakłócenia mechaniczne, efekty tarcia taśmy itd., bez konieczności grzebania w oprogramowaniu, co sprawia, że praca stanie się przyjemniejsza, przyczyniając się do wzrostu popularności stylistyki lo-fi.