Świeża porcja wtyczek - maj 2016
W tym cyklu prezentujemy najnowsze narzędzia oraz pakiety brzmieniowe dla Ableton Live, omawiając ich przydatność i wskazując zakres potencjalnych zastosowań.
Isotonik Studios PolyPin (14 GBP)
sekwencer - Max for Live
"Panie doktorze, od jakiegoś czasu zupełnie nie podniecają mnie zwykłe sekwencery. Cały czas tylko osiem albo szesnaście, w te i z powrotem" - każdy producent muzyki elektronicznej prędzej czy później ląduje z podobnym problemem na kozetce u psychoanalityka.
Rozwiązanie jest wtedy tylko jedno - polirytmiczne maszyny do zabijania nudy. Sęk w tym, że w środowisku Live nie ma zbyt wielu sensownych, intuicyjnych rozwiązań. Do głowy przychodzi mi obecnie jedynie opisywany wcześniej na tych łamach Polyrhythmus. Teraz dołącza do niego PolyPin, który śmiało może pretendować do miana króla polirytmicznych odlotów.
Siłą Polypina jest jego prostota, mimo że za jego pomocą można stworzyć ekstremalnie skomplikowane sekwencje. Do dyspozycji mamy osiem linii sekwencyjnych, z których każda może być obsługiwana przez jeden z trzech rodzajów sekwencera - klasyczny (forma linearna - zaznaczamy wysokość dźwięku, intensywność velocity i jazda), euklidiański (w formie koła o różnej liczbie kroków) oraz probabilistyczny (oparty na przebiegach tworzonych przez cztery generatory przypadkowych zdarzeń). Wszystkie sekwencery mogą mieć dowolną liczbę kroków, różne nastawy parametrów randomizacji i velocity. Każda z linii może być też niezależna, albo zsynchronizowana do reszty sekwencji. Mamy także dość rześki algorytm swingu.
Na pierwszy rzut oka wygląda to wszystko bardzo skomplikowanie, ale - jak wspominałem wcześniej - obsługa PolyPina jest wyjątkowo intuicyjna, w czym przypomina mi inną genialną aplikację o podobnym przeznaczeniu - sekwencer Patterning, działający na platformie iOS (nawiasem pisząc można go bez najmniejszego problemu zsynchronizować z Abletonem za pomocą nowego protokołu LINK - działa jak marzenie). Tu też mamy do czynienia z prostym, czytelnym interfejsem zachęcającym do zabawy. Wtyczka podzielona jest na trzy części. W lewej wybieramy rodzaj kontrolera, którego będziemy używali z wtyczką (Launchpad albo Push) oraz aktywujemy poszczególne ścieżki sekwencji (można je również uruchamiać z poziomu Pusha za pomocą przycisków odpalania scen). Po środku mamy interfejs wybranego sekwencera, a z prawej strony znajdują się ustawienia globalne, podziałka zegara rytmu oraz zakładka Accelelators, która jest szczególnie ciekawa. Oto bowiem możemy z poziomu naszego kontrolera dowolnie przyspieszać/spowalniać daną ścieżkę, naciskając po prostu jeden z padów - im wyższy pad, tym szybsza sekwencja. Pady można zablokować lub wciskać w trybie chwilowym (parametr Lock). Co ciekawe, sekwencje można odpalać w synchronizacji do początku taktu, bądź w trybie Free, co daje nieskończoną ilość wariacji i pole do improwizacyjnych popisów. Mamy nawet opcję uzależniania szybkość sekwencji od siły nacisku padu (parametr Velocity). Oznacza to, że PolyPin jest nie tylko zaawansowanym narzędziem do tworzenia skomplikowanych przebiegów rytmicznych, ale również rewelacyjnym sekwencerem do improwizowania na żywo. Fani Philipa Glassa, powinni zdecydowanie przyjrzeć się tej wtyczce. Dawno nie miałem do czynienia z tak inspirującym narzędziem.
Ableton Connection Kit (bezpłatna)
wtyczki narzędziowe - Max for Live
Prezentowany zestaw 11 wtyczek powinien znaleźć się raczej w dziale "zrób to sam", gdyby Estrada i Studio takowy miała.
Oto bowiem dostajemy wtyczki przeznaczone dla osób o zacięciu majsterkowicza i programisty. Connection Kit pozwala wyjść daleko poza środowisko Live, budując pomost pomiędzy wszelkimi zewnętrznymi protokołami, na bazie których działają aplikacje generujące wizualizacje, systemami czujników, mechanicznymi konstrukcjami a nawet zestawami klocków Lego... Dostajemy więc możliwość wyjścia poza środowisko muzyczne, do świata multimedialnych performance’ów i instalacji. Dzięki Connection Kit możemy się połączyć się m.in. z interfejsem Lego Mindstorms EV3, zbudować własny kontroler Abletona bazujący na platformie Arduino Uno, połączyć się ze środowiskiem littleBits albo kontrolować program za pomocą aplikacji Touch OSC. Skoro o komunikatach OSC mowa - w zestawie znajdziecie też bardzo przydatną wtyczkę służącą do monitorowania transferu tychże komunikatów oraz wtyczkę umożliwiającą wysyłanie komunikatów OSC z poziomu dowolnego parametru w programie Live. A co powiecie na wtyczkę Camera, która przechwytuje obraz z podłączonej do komputera kamery i zamienia go na dynamiczny kontroler Live, który można przypisać do dowolnych parametrów wewnątrz programu? Wątpię, żebyście za pomocą tego zestawu skończyli produkować nowy numer, ale z pewnością z zabijecie ocean czasu.
Audiomodern Glitchverb (49 Euro)
procesor efektów - Max for Live
Na rynku nie brakuje dziwacznych pogłosów, oferujących "zamrażanie" dźwięku, granulację, ingerencję w obraz spektralny itd.
Do tej samej grupy zalicza się właśnie Glitchverb, na co wskazuje sama nazwa. Jak opisują wtyczkę jej twórcy: "Glitchverb oferuje brzmienie ciężkiego, skompresowanego reverbu, ale bez aplikowania kompresji". Czym więc wyróżnia się ta wtyczka, zważając na jej niemałą cenę? Przede wszystkim cieszy prostota obsługi. Stojący za wtyczką artysta i sound designer Ernesto D'Ortona znany jest z kreowania łatwych do opanowania, acz bardzo efektywnych narzędzi. Nie inaczej jest i w tym wypadku. Do dyspozycji mamy zaledwie cztery pokrętła, jeden suwak i jeden przycisk. Najważniejsze jest pokrętło Root - to ono decyduje o zakresie dwóch pozostałych pokręteł Bass i Treble. Niełatwo jest określić efekt ich działania, bo nie chodzi tu o zwyczajną korekcję pogłosu. Bardziej mamy do czynienia z intensywnością efektu w dolnej lub górnej części spektrum, którego zakres ustala wspomniany parametr Root. Suwak Dry/Wet nie wymaga raczej objaśnienia, a przycisk Glitchy przełącza urządzenie z trybu "glitchowego" w tryb "ziarnisty". Co to znaczy? Każdy z Was będzie musiał ocenić to własnych uchem, bo efekt różni się drastycznie w zależności od materiału źródłowego. Natomiast z pewnością nie jest to pogłos, którego używa się do klasycznych mikserskich zadań. Bliżej mu do kreowania gęstych, padoidalnych warstw, nadających ciała wątłym sygnałom, podobnych do tych, których kreację oferuje m.in. wtyczka Crystallizer albo Eventide H3000.
Audiomodern Ryoji (21 Euro)
procesor efektów - Max for Live
Coś dla fanów eksperymentalnych poszukiwań Ryoji Ikedy. Za wtyczką Ryoji stoi ten sam programista, który stworzył wyżej opisywany Glitchverb.
I tu także mamy do czynienia z ekstremalnie prostym interfejsem i konceptem, który w bardzo krótkim czasie pozwala osiągnąć ciekawe i często nieprzewidywalne wyniki. Na stronie Audiomodern nie ma zbyt wielu informacji na temat tego, na jakiej zasadzie działa Ryoji, ale brzmi to tak, jakby w efekcie był wbudowany filtr i detektor obwiedni. Detektor analizuje materiał źródłowy i na jego podstawie generuje rytmiczne zdarzenia, które z kolei wyzwalają trzy oscylatory (sinusoida, piła i kwadrat) oraz szum. Każde z tych źródeł dźwięku zaopatrzono w działający poziomo regulator Mix oraz w pionowy suwak, pozwalający określić wysokość generowanego dźwięku. Jest jeszcze dość oczywisty parametr Dry/Wet, oraz 16 slotów służących do zapisywania presetów. Nie jest to jakaś szałowa wtyczka, ale spokojnie mogę ją sobie wyobrazić, jako świetne narzędzie do szybkiej rewitalizacji nudnych, bibliotecznych pętli. Odpalamy Ryoji na takim wycieruchu, podkręcamy szum i już mamy ciekawą warstwę, która koresponduje rytmicznie z oryginalnym loopem.
EarthMoments ZenPad - Mantra (59 Euro)
pakiet brzmień - Ableton Live
Oficyna EarthMoments specjalizuje się bibliotekach sampli eksplorujących brzmieniowo najdalsze zakątki świata. Znamy ich m.in. z bibliotek o wiele mówiących tytułach Bollywood oraz Oriental.
Mantra plasuje się gdzieś pomiędzy tymi dwiema, i pewnie dlatego od niedawna można kupić tę egzotyczną triadę w niższej cenie. Mantra przeznaczona jest głównie dla fanów muzyki New Age, a że wszyscy oni wymarli w latach 90. na skutek ataku wyjątkowo zjadliwego wirusa zwanego obciachem, to biblioteką tą zainteresują się głównie twórcy reklam oraz kompozytorzy podkładów puszczanych w dubajskich windach i warszawskich saunach. Jako amunicję dostajemy trochę bębnów z Indii i Afryki, gongi, flety, didgeridoo, dzwonki, dzwoneczki, zawodzących mężczyzn ze śmiesznymi wąsami oraz zawodzące kobiety bez wąsów. Ale żarty na bok. Zaletą Mantry jest bardzo dobra jakość wszystkich sampli. Wadą jest to, że trochę brak tu kontroli nad poszczególnymi instrumentami. Właściwie dostajemy tylko gołe pętle i gołe sample. Owszem, jest tu folder Construction Kits, ale zamiast zwyczajowych zestawów, za pomocą których można wyrzeźbić własne dzieło, dostajemy koleją partię gotowych pętli. Ich zaletą jest to, że zawsze działają dobrze. Mowa więc o "głupim Jasiu", który raczej nie zachwyci muzyków pragnących stworzyć coś nowego, ale który z drugiej strony może uratować życie każdemu, kto stanie niespodziewanie w obliczu stworzenia podkładu muzycznego dla SPA z deadlinem za 15 minut.