Nieznośna lekkość miksu: MIXROOM i BASSROOM
Nie jestem fanem kupowania wtyczek i staram się zniechęcać nowych adeptów sztuki miksowania, do kupowania tychże. Prawda jest taka, że jeśli ktoś nie potrafi zmiksować dobrze utworu przy pomocy pokładowych wtyczek, dowolnego DAW-a, to problem nie tkwi w tych ostatnich…
Jednak jest kilka wtyczek, które polecam każdemu kto próbuje sklecić sensownie brzmiący miks. Jedną z nich jest wtyczka Mastering The Mix REFERENCE, pozwalająca na szybkie i bezbolesne porównywanie efektów swojej pracy z utworami referencyjnymi. Ta wtyczka dosłownie zmieniła moje życie. Z wielką ciekawością powitałem więc najnowsze dziecko Toma Framptona stojącego za firmą Mastering The Mix. Mowa o wtyczce MIXROOM. Plan był taki, żeby ją rzecz jasna opisać, ale szybko okazało się, że warto opisać także wcześniejszą wtyczkę BASSROOM, którą przegapiłem, ponieważ działają one na tej samej zasadzie i niejako tworzą kompletny system do półautomatycznego balansowania miksów.
Czym więc są więc te cuda? Mowa o półautomatycznych korektorach opartych o algorytmy karmione tysiącami wzorców brzmieniowych odpowiednich dla danego gatunku. Inicjujemy wtyczką na szynie Master (głównie, bo MIXROOM z powodzeniem można też odpalać na indywidualnych ścieżkach), wybieramy preset a resztą zajmują się cyfrowe elfy. To oczywiście brzmi podejrzanie gdyż dla każdego, kto choć odrobinę orientuje się w temacie, jasne jest, że każdy miks to nowe wyzwanie, i że kontekst decyduje o wszystkim, więc maszyna musi być skazana na porażkę. To prawda, co nie znaczy, że omawiane wtyczki nie mogę być wielce przydatne w dążeniu do dźwiękowego ideału.
Zacznijmy jednak od początku. Obie wtyczki różnią się tym, że jedna z nich dedykowana jest do pasma basowego (zgadnijcie która…), a druga służy do ogarniania średnicy i góry. Ma to sens, bo balansowanie basu samo w sobie bywa koszmarem (szczególnie jeśli nie dysponujecie pomieszczeniem odpowiednio dostosowanym do miksowania lub masteringu) i próba upchnięcia wszystkich krytycznych pasm w jednej wtyczce, skończyła by się nie przejrzystym interfejsem i chaosem. Tymczasem mamy przeciwieństwo tego stanu - czysty, innowacyjny GUI zapraszający do współpracy. Działa to tak - zakładamy wtyczkę na sumę, wybieramy gatunek muzyczny, albo importujemy własną referencję (ikona w lewym, dolnym rogu). Teraz wystarczy odpalić gęstą część aranżu. Do tego celu najlepiej nadaje się napakowany refren, drop albo finał utworu. W tym momencie dzieje się kilka rzeczy naraz. Przede wszystkim belki pasm zaczynają się ruszać i dopasowywać balans pasmowy naszego miksu, do balansu referencji/presetu. Co ciekawe algorytmy analizują całe pasmo, tak by dopasować zawartość basu, do reszty, co w większości przypadków gwarantuje co najmniej zadowalające rezultaty. Wtyczka analizuje również wszelkie różnice głośności wynikłe w rezultacie tego procesu, więc gdy przekroczą one margines 2 dB, poinformuje nas o tym pomarańczowa ikonka głośnika. Kompensacji możemy dokonać za pomocą suwaka gainu tuż obok (wyposażono go też w kropkę pokazującą pierwotną głośność). Pojawi się on w momencie, gdy zawiesimy kursor nad ikoną "Bypass". To wygodne rozwiązanie, choć mile widziana byłaby też opcja w pełni automatycznej kompensacji, tak jak ma to miejsce we wspomnianej wtyczce REFERENCE.
Teraz wystarczy tylko porównać "przed" i "po" klikając ikonkę "Bypass". BASSROM oferuje pięć statycznych zakresów: 0-20 Hz, 20-40 Hz, 40-80 Hz, 80-160 Hz i 160-320 Hz. Każdy z nich jest reprezentowany przez poziomą "belkę". W odróżnieniu od klasycznych korektorów parametrycznych, pasma są tu ułożone od dołu do góry (dół to bas, góra to wysokie pasma). Ich poziom można regulować "wpychając" bądź "przybliżając" dane pasmo do wirtualnego, trójwymiarowego pokoju, będącego obrazem naszego miksu. Wydaje się to dość pokraczne na początku, ale szybko staje się bardzo naturalne i pomaga zwizualizować sobie sytuację w miksie. Użytkownik może również dostrajać dobroć indywidualnych pasm (wciskając CTRL i przeciągając myszką w prawo, bądź lewo) oraz solować je, co pomaga skupić się na wybranym zakresie. MIXROOM dodatkowo oferuje też przetwarzanie dźwięku w domenie Mid lub Side. Jakby tego było mało po bokach wirtualnego pokoju tańczą niepozorne mierniku sugerujące właściwe ustawienie i rozkład energii.
Trzeba bowiem pamiętać, że sugerowanie przez algorytm rozwiązania nie są prostą receptą na kiepski miks i brak doświadczenia. Przecież przed głośnikami wciąż siedzi osoba, która musi ocenić, czy zaaplikowane zmiany mają sens i czy bronią się w kontekście danej piosenki i gatunku. Dla mnie obie wtyczki są świetnymi asystentami w końcowej fazie miksowania, szczególnie wtedy, gdy jestem już zmęczony i zbyt oswojony z materiałem. Tak czy siak, na pierwszej linii frontu zawsze jest wspomniany REFERENCE, ale bywa że tak dla sportu odpalam BASSROOM, bądź MIXROOM by sprawdzić jak zrobiłaby to maszyna karmiona nawykami topowych inżynierów, bo tak właśnie były tworzone te algorytmy.
Czy warto inwestować 50 funtów w każdą z tych wtyczek? No cóż - dla mnie zmiana perspektywy po całym dniu siedzeniu w studiu, jest bezcenna, więc nie mam najmniejszych wątpliwości, że tak. A już na pewno wolałbym kupić je zamiast kolejnej emulacji "legendarnego kompresora, bez której nie zostaniesz światowej sławy inżynierem dźwięku".
Więcej informacji znajdziecie TUTAJ.
polecane