PJ Harvey The Hope Six Demolition Project
Pierwsza rzecz jaka rzuca się w uszy, to pięknie brzmiący środek i elegancko zbalansowane pasma-nic nie wystaje i nie dominuje, jednocześnie nagranie wydaje się bardzo ciepłe i bliskie.
W pracy nad takim środkiem bardzo pomagają małe monitory studyjne pokroju legendarnego modelu Yamaha NS10. Nie warto jednak przepłacać. Równie dobrze sprawdzą się kiepskie głośniki komputerowe za 50 zł-byleby były wyprodukowane w latach 90.-bez żadnych wspomagaczy psychoakustycznych. Jeśli na nich nagranie zabrzmi dobrze, to zabrzmi świetne na każdym innym systemie. W przypadku tego pięknego środka nie wymyślono do tej pory nic lepszego niż korekcja SSL, choć w takiej muzyce świetnie sprawdzą się też korektory API albo Neve (jak zawsze polecam ich software’owe odpowiedniki firmy Acustica Audio-Pink oraz Navy). Cały album jest siarczysty i mroczny, ale mnie najbardziej podoba się The Ministry Of Defence oparty na pojedynczych uderzeniach ścianą dźwięku, skonstruowaną z nawarstwionych ścieżek gitar, basu (również tego syntetycznego pod postacią pedału Moog Taurus) i dęciaków. Kapitalnie sprawdza się patent z głównym wokalem, który w drugiej zwrotce ucieka ekstremalnie w lewo, a w prawym kanale odzywa się głos "polityka". Zwróćcie też uwagę na kontrapunkt, jaki tym uderzeniom dają oddechy pojawiające się pod koniec utworu.