Nagrobki - Stan Prac/BDTA

01.06.2016 
Nasza ocena:
5 /6

Dawno nie słyszałem tak surowej i nieokiełznanej muzyki. Nie dziwi mnie zupełnie błyskawiczna kariera Nagrobków.

W dobie elektroniki nudnej i martwej, jak sojowe latte, takie punkowe granie wydaje się naturalną reakcją obronną każdej zdrowej głowy. Posłuchajcie choćby utworu Martwi. Zero gry wstępnej i miziania się do słuchacza. Od razu na początek refren wbijający w fotel i gitarowy zgiełk godny najlepszych punkowych tradycji. Wszytko brzmi tu mocno i surowo, bez zbędnych ozdobników rozpraszających uwagę. Łatwo jednak nie było, bo trójmiejski duet podchodził do nagrania Stanu Prac aż trzy razy.

"Kiedy założyliśmy ten zespół pod koniec 2013 roku, znaleźliśmy się w dość dziwnej sytuacji, bo chcieliśmy nagrać płytę, ale nie potrafiliśmy grać. Z tym kompletnym brakiem umiejętności zmierzyliśmy się na naszym debiucie – płycie-dowcipie Pańskie Wersety. Aby nagrać drugą płytę, czyli Stan Prac, musieliśmy nauczyć się grać. Pierwszy raz spróbowaliśmy jesienią 2014 roku. Pojechaliśmy nagrywać na wieś, ale okazało się, że ‘miejscowy prąd’ nie nadawał się do użytku. Skasowaliśmy całą sesję. I dobrze się stało, bo nie byliśmy jeszcze gotowi. Później były jeszcze jakieś nieśmiałe próby, ale dopiero jesienią 2015 wszystko zagrało jak trzeba" – tłumaczy Adam Witkowski odpowiedzialny za bębny, wokale oraz produkcję płyty.

Już od pierwszych minut uwagę zwracają rewelacyjnie brzmiące bębny z miażdżącym werblem i ciekawie brzmiącą stopą. "Zestaw perkusyjny był bardzo skromny – Grestch Catalina Club Jazz z 18­calową centralą. Rejestrowałem ją w specyficzny sposób, bo... głośnikiem, który wpinałem w DI-box. To był jakiś gówniany 8­omowy głośnik konsumencki, ale stopa zabrzmiała jak trzeba. Do tego na overheadach zastosowaliśmy dwie klasyczne Oktavy MK012 z kapsułą dookolną oraz Sennheisery MD 421 na pojedyncze elementy zestawu, w zależności od potrzeb. Na floortomie czasami stał Rode NT1A. Dodatkowo z przodu zestawu znajdował się pojemnościowy mikrofon Mojave, który miał za zadanie zbierać ambient pomieszczenia. Ten ostatni zresztą pełnił bardzo ważną rolę w brzmieniu bębnów. Często w miksie zostawał tylko ten mikrofon plus mikrofon ambientowy z ubikacji. Tuż obok pomieszczenie nagraniowego mamy bowiem mały kibelek, który charakteryzuje się gęstym, łazienkowym pogłosem. Ustawiałem tam mikrofon Rode NT2A i zbierałem odpowiedź pomieszczenia, która dodawała całości wyjątkowego brzmienia. A skoro przy mikrofonach jesteśmy ­ wokale rejestrowaliśmy lampowym Avantonem, a gitary były nagrywane z dwóch pieców (Fender Blues Jr. i Hot Rod) za pomocą Shure’a SM57, Rode NT1A, Sennheisera 606 i Electro Voice’a CO4. To wszystko szło na różne preampy, m.in. robione przez naszych znajomych. Używaliśmy też przedwzmacniaczy firmy IGS, TL Audio oraz czterech preampów z Mackie 1604 VZL Pro" – tłumaczy Witkowski.

Ciekawie zrealizowano też sekcję dęciaków, które dodają Stanowi Prac psychodelicznego posmaku. Zamiast nagrywać je w tradycyjny sposób, bliskimi mikrofonami, postanowiono, że lepiej spróbować z dalszym ustawieniem, w którym mikrofony zbiorą też więcej brzmienia pomieszczenia. "Jestem zwolennikiem prostych rozwiązań. Wiedziałem, że dęciaki będą w miksie oddalone, więc po co nagrywać z bliska? Lepiej nagrać naturalny pogłos i naturalną odległość. Mniej ścieżek, mniej dłubania w miksie" – tłumaczy trójmiejski muzyk.

Co ciekawe, bębniarz Nagrobków miksował płytę w domowych warunkach. Za odsłuchy posłużyły mu stare kolumny JVC SK77, ale i tak głównie posługiwał się słuchawkami Beyerdynamic DT660 i kartą VRM Box. "Stwierdziłem, że skoro nie mam do dyspozycji właściwego pomieszczenia, to niewłaściwe odsłuchy nie zrobią większej różnicy" – śmieje się producent. "Sporo w tej materii pomógł mi też Piotr Pawlak, który masterował płytę. Pierwsze miksy nie brzmiały zbyt dobrze, więc spotkałem się z Piotrem i on mi puścił kilka fajnych płyt w rodzaju Queens Of The Stone Age albo Kaszebe II, gdzie bębny brzmią genialnie i przekonałem się nagle, że nie ma co się bać kręcenia gałkami. Wcześniej tylko ciąłem, bo tak uczą fachowcy, ale teraz kręcę jak mi się podoba, aż zabrzmi dobrze. Dół w bębnach jest u nas ważny, bo gramy bez basisty. Bas pojawia się na płycie tylko w dwóch utworach. Dół często podbijałem korektorami PSP NobleQ, a czasem dopalałem Vintage Warmerem. Wszystko miksowałem na Abletonie" – tłumaczy Witkowski.
Warto też zwrócić uwagę na nietypowe panoramowanie wokali. W większości numerów są one rozmieszczone w prawym i lewym kanale, zamiast tradycyjnego centrum.


"To kwestia tego, że na koncertach śpiewamy razem i z mojej perspektywy tak to właśnie brzmi. Maciek jest z boku trochę. Poza tym, to pozwala uniknąć zbędnego chaosu, bo my raczej nie tworzymy idealnych harmonii i często frazy są lekko obok, więc gdyby to było wszystko w tym samym miejscu w centrum, mógłby się zrobić bałagan. A tak jest ciekawiej. Mamy świadomość, że to nasze wspólne śpiewanie daje zespołowi coś charakterystycznego. W ogóle to my raczej pielęgnujemy swoje dziwactwa niż równamy do jakiegoś wzorca" – podsumowuje Witkowski.

Artykuł pochodzi z numeru:
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada
i Studio
czerwiec 2016
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Electro-Voice ZLX G2 - głośniki pro audio
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó