The Avalanches - Wildflower

01.08.2016 
Nasza ocena:
5 /6

Zaiste, bardzo dziki to kwiat, który w dodatku dojrzewał przez ponad dekadę. Australijskie trio kazało nam czekać aż 16 lat na swoją drugą płytę! Praca nad Wildflower trwała od 2005 roku, lecz o dziwo, w przeciwieństwie do większości tak długo inkubowanych albumów, wszystkie piosenki są tu spójne, oscylując gdzieś wokół halucynogennego hip-hopu, stylowego disco i elektroniki.

Szczególnie podobają mi się hip-hopowe odjazdy oparte na bardzo odważnych samplach, jak w singlowym Frankie Sinatra, w którym główną rolę odgrywa tuba, a całość brzmi, jakby orkiestra z Chmielnej zabrała się za ogrywanie hip-hopowych klasyków, albo Noisey Eater z udziałem dziecięcego chóru i odgłosami bardzo głośnego szamania. Zwróćcie uwagę na częste i radykalne używanie filtrów dolno- i górnoprzepustowych w Subways, pozwalające na nieustanne manipulowanie dramatyzmem utworu. Niby banalny trick, ale użyty na odpowiednich ścieżkach i we właściwych momentach, wznosi tę produkcję na wyższy poziom. Również dzięki filtrom i korekcji, trudno odróżnić na Wildflower żywe instrumenty (theremin, perkusja, bas) od baterii sampli. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że na trzeci album The Avalanches nie będziemy musieli czekać kolejnych 16 lat.

Artykuł pochodzi z numeru:
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada
i Studio
sierpień 2016
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Electro-Voice ZLX G2 - głośniki pro audio
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó