patten - Ψ
"Album przynosi dźwięki będące dekonstrukcją muzyki klubowej, połączone z muzyką pop, industrialnym pop-punkiem i elektroniką hi-tech" - głosi notka dziennikarska dołączona do trzeciego albumu brytyjskiego duetu patten.
Słowem-kluczem jest tu "dekonstrukcja". Na Ψ nic nie jest proste i oczywiste, a wszystkie przyzwyczajenia słuchacza w kontekście zwyczajowego EDM-u i muzyki klubowej zostają poddane próbie. Poszarpane frazy beznamiętnego, gotyckiego wokalu, zaopatrzone w psychodeliczne delaye, nerwowo cięte bity z okazyjnymi mikrosekundami ciszy przywodzą na myśli Jimmy’ego Edgara (szczególnie utwór Scene oparty na charakterystycznym brzmieniu Rolanda Juno 106). Podoba mi się ta gonitwa pozornie nieprzystających do siebie sampli (kolaż w Dialler) i wyobraźnia brzmieniowa, dorównująca niedawnym poczynaniom Oneohtrix Point Never. Posłuchajcie jak umiejętnie Brytyjczycy dozują subbas w swoich utworach - w większości przypadków pojawia się on tylko na chwilę, podkreślając konkretne elementy aranżu albo bitu. "Inspirowały nas dźwięki miasta mające wpływ na muzykę industrialną, ciężar basu mający wpływ na brytyjską muzykę taneczną, emocje napędzające gotyk z lat 80., techniczne dziwności współczesnej muzyki popowej spod znaku Rihanny oraz dźwięki współczesnej muzyki klubowej" - tłumaczą londyńczycy.