Pogodno - Sokiści pragną miłości
Taki zespół jak Pogodno pojawia się niezwykle rzadko. Oryginalne brzmienie, wielobarwne kompozycje, które na każdej kolejnej płycie mienią się kompletnie inną paletą barw. Nie wspominając o tym, że słychać w ich graniu autentyczną radość, bez pretensji i umizgów do szerokiej publiczności. Niewiele składów z takim stażem stać na podobną, bezkompromisową postawę. Na ich najnowszej płycie to się nie zmieniło. Każda kompozycja buzuje czystą energią, a zespół mimo kilkuletniej separacji brzmi, jakby w tym czasie codziennie spotykał się na próbach. Mamy więc niezwykle zgraną paczkę (dosłownie i w przenośni), rewelacyjne słowa, no i sound światowej klasy. Nic dziwnego–wszak za sterami stanął ponownie Marcin Bors.
"Nagrywaliśmy w nowej siedzibie Marcina, w domku góralskim w Suchej Beskidzkiej. Byliśmy pierwszym zespołem, który nagrywał w pełnym składzie, więc zdarzały się zabawne sytuacje. Jako że to bardzo mały domek, zespół był porozstawiany w całej jego przestrzeni. Jacek stał na schodach i patrzył na wszystkich z góry, bębny były piętro niżej, a kolumna basowa Ampega stała w reżyserce. Jednak Marcin Bors jest specjalistą światowego formatu, więc doskonale panował nad sytuacją" - wspomina Marcin Macuk.
"Miałem konkretną wizję na grania tej płyty. Pogodno jest bardzo zgranym zespołem. Chciałem więc zamknąć ich w małej przestrzeni i dać mało czasu, żeby ich wspólna energia nie mogła się nigdy i nigdzie rozejść. Słuchacz natomiast miał znaleźć się na energetycznym rockowym koncercie, o tanecznym posmaku, który odbywa się w olbrzymiej pustej hali. Dom, w którym nagrywaliśmy ten materiał, jest w dużej części drewniany, co bardzo pomogło w uzyskaniu ciepłych barw nawet przy bardzo intensywnych aranżacjach. W trakcie nagrań i miksów udało mi się również wykorzystać wiele jego zakamarków. Pod schodami stworzyłem na przykład specyficzny 'echo chamber', używając wzmacniacza Gibson Les Paul Junior imikrofonu Beyerdynamicm160"- tłumaczy swoją filozofię pracy producent Marcin Bors.
Już po kilku pierwszych minutach SCM uwagę zwraca niezwykle bliski i nasycony wokal Jacka "Budynia" Szymkiewicza. Zdaje się on wręcz "wychodzić" z głośników, jest bardzo suchy i naturalnie kontrolowany, co zapewne nie było łatwe do osiągnięcia, zważywszy na potężną rozpiętość dynamiczną głosu "Budynia".
"Nagrywałem go głównie rosyjskim mikrofonem lampowym Soyuz SU-017 (w tym miejscu gromkie dziękuję adresowane do Konrada Żywieckiego i firmy MusicToolz), który uważam za narzędzie wyjątkowe, a testowałem już naprawdę sporą większość zarówno klasycznych, jak i nowoczesnych rozwiązań. Doskonale oddał on wszystkie niuanse głosu Jacka, od najcichszych szeptów w Cyganie do ekstatycznych krzyków w Znienacka. Jako preampu używałem Earlybirda 2.2 firmy Thermionic Culture. Po drodze był jeszcze kompresor Retro THD. Na końcu był jeszcze genialny PE 1C firmy TubeTech, korektor pozwalający zapanować nad polskimi szelestami w bezbolesny sposób, a wręcz nadający im specyficznego, 'hi-en- dowego' brzmienia. Po wielu latach pracy nauczyłem się, że najlepsze efekty uzyskuję, gdy każde z tych urządzeń pracuje delikatnie: kilka decybeli redukcji i saturacji na każdym etapie i nagle wszystko brzmi naturalnie i pełnie" - podsumowuje Bors.
Na osobny akapit zasługują mocarne, zwarte bębny z mięsistym werblem na czele, brzmiącym tak, jakby ktoś dał perkusiście pałeczki z ołowiu. "Recepta jest prosta. Miks perkusji w mono i mała liczba mikrofonów. W przypadku Sokistów wybór padł na AKD D20 na stopie, D19 na werblu, Sennheisery MD441 na tomach, Beyerdynamic M160 na hi-hacie i jeden ambientowy RCA KU2A po środku zestawu w lekkim oddaleniu. Były też dwa Colesy 4038, ale tak naprawdę 90 procent brzmienia tych bębnów pochodzi głównie z RCA i podpórek bliskich ujęć. Sygnały z tych źródeł przetwarzałem głównie za pomocą Transient Designera firmy SPL, jednego preampu LTD-1 firmy Chandler Limited oraz jednej sztuki Urei 1176 z początku lat 70" - tłumaczy producent.