Petite Noir - La Vie est Belle
W pierwszym momencie byłem przekonany, że to jakiś nowy solowy projekt Dave’a Gahana.
Wokalista i songwriter Yannick Ilunga może się poszczycić nie tylko prawie identyczną barwą głosu, ale także podobnym sposobem frazowania. Czasem zbliża się też do maniery Davida Bowie (Best), a czasem ociera się o Antony’ego Hegarty’ego (Chess). Ale to tylko luźne skojarzenia, bo muzyka południowoafrykańskiego artysty jest bardzo trudna do zdefiniowania. Na La Vie est Belle znajdziecie bowiem zarówno echa nowoczesnego soulu, jak i rocka, rapu, a nawet muzyki dance. Wszystko bardzo stylowe i wykręcone pewną ręką. Podoba mi się ten wrzeszczany kontrapunkt w Best, niespodziewany niczym hiszpańska inkwizycja. A co powiecie na odrobinę afrobeatu w MDR (z genialną frazą: "I love you to the fucking very end"). Ta muzyka jest jednocześnie skomplikowana i prosta. Posłuchajcie tylko Chess, który w tle pulsuje afrobeatowym szaleństwem, ale w ryzach trzymany jest przez pykający rimshot i transowe gitary. Ależ to jedzie wszystko pięknie do przodu. Cieszą proste, acz sprawdzone patenty w rodzaju potężnego pogłosu założonego na słowo "freedom" w utworze o tym samym tytule. To są małe rzeczy, ale to właśnie one sprawiają, że dobra produkcja staję się bardzo dobrą produkcją.