Jazz Band Młynarski-Masecki - Noc w wielkim mieście
Było niemal pewne, że owoc współpracy tego duetu będzie niebanalny i egzotyczny, ale "Noc w wielkim mieście" przeszła moje najśmielsze oczekiwania.
Jazz Band dowodzony przez Maseckiego i Młynarskiego wziął na tapetę przedwojenne szlagiery. Mamy więc m.in. "Czy ty wiesz Mała Miss", tytułową "Noc w wielkim mieście" oraz brawurowego i absurdalnego "Abduł Beya". Już od pierwszych sekund zachwyca naturalne i zbalansowane brzmienie płyty. Na pierwszy plan wysuwa się aksamitne brzmienie saksofonów, ciemny wokal Młynarskiego i elegancko brzmiące pomieszczenie, które na "Nocy w wielkim mieście" pełni właściwie rolę osobnego instrumentu.
- Cenię brzmienie nagrań BBC z lat 40. i 50. – klasyczne, ciepłe, dobrze nasycone. Bardzo lubię np. powojenne nagrania śpiewaczki Zofii Terne, która sporo nagrywała po polsku mieszkając w Londynie. W tych nagraniach doskonałe są proporcje między głosem a fortepianem. Jednak nie chciałem niczego kopiować. Jeszcze przed nagraniami miałem w głowie konkretne brzmienie tej płyty – wyjaśnia Jan Młynarski, który pełnił tu nie tylko rolę wokalisty, ale też producenta.
Płyta wydana przez Lado ABC, nagrywana była w łódzkim Tonn Studio. - Lubię tam pracować, bo tam jest fantastycznie brzmiące pomieszczenie i bardzo zgrana ekipa – Krzysztof Tonn i Maciej Staniecki. Nagrywałem u nich m.in. Nervy, Baabę, J=J, Oszibarack oraz Warszawskie Combo Taneczne, więc dobrze znam warunki tam panujące. Wiedziałem czego mogę się spodziewać – tłumaczy Jan Młynarski.
Wszystkie utwory nagrywano na setkę w jednej sali. Dlatego też do minimum ograniczono liczbę mikrofonów. - Podstawą rejestracji był 16-kanałowy Studer. Ja stałem z boczku, bez przepierzenia i śpiewałem do mikrofonu wstęgowego RCA Varacoustic. Reszta zespołu ustawiona była w taki sposób, żeby najgłośniejsze instrumenty znajdowały się najdalej od kluczowego mikrofonu, który miał zbierać cały zespół. Tak właśnie ustawiano zespoły w studiu w dawnych czasach, czego dowiedziałem się m.in. od nestora radiowców pana Jana Zagozdy, który lata przepracował w radiu i był przy niezliczonej ilości sesji nagraniowych. To był stereofoniczny mikrofon wstęgowy z wbudowanymi preampami konstrukcji Krzysztofa Tonna – HUM Audio Devices RS-2 – zawieszony mniej więcej dwa metry nad naszymi głowami. Były jeszcze trzy mikrofony do perkusji: AKG D112 (stopa), AKG C451 (werbel) oraz Neumann CMV563 (overhead mono) i kolejna wstęga prototypowa Krzysztofa, do której grało trzech saksofonistów. Suzafon grał do prototypowej wstęgi HUM, pianino do wstęgi Cascade Fat Head 2. Daleki ambience stereo nagrywaliśmy na Shure SM94 – wylicza perkusista.
Na osobny akapit zasługują saksofony, które na Nocy w wielkim mieście brzmią jak przysłowiowy milion dolarów. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem słyszałem tak naturalną i jedwabistą sekcję saksofonów. - One brzmią tak ciekawie, ponieważ każdy z saksofonistów jest trochę z innej bajki. Jarek Bothur i Tomasz Duda siedzą bardziej w jazzie a Michałowi Fetlerowi bliżej do klasyki. Jarek specjalnie do sesji kupił saksofon z lat 20. w stroju C, dość nietypowy, na którym dziś się raczej nie gra. Ten instrument brzmi inaczej i też dokłada cegiełkę do barwy saksofonowego tria – tłumaczy Młynarski.
A jak miksuje się tak nietypowe nagranie? - Płytę miksowaliśmy zespołowo – ja z Marcinem Maseckim kreowaliśmy barwę i dobieraliśmy proporcje, a Maciej z Krzysztofem obsługiwali urządzenia i służyli fachową poradą. Miks był właściwie zabiegiem kosmetycznym – mówimy głównie o drobnej korekcji, bo w przypadku takich nagrań im mniej się grzebie, tym lepiej. Raz tylko użyliśmy płyty pogłosowej AKG w jednym numerze, żeby bardziej skleić saksofony. W Tonn Studio używany jest MCI JH636, doskonały stół z lat 70., i stereofoniczny magnetofon Fostex na etapie masteringu – podsumowuje muzyk.