John Maus - Screen Memories
Coś dla fanów klasycznej elektroniki spod znaku Gary’ego Numana czy Johna Carpentera, tyle że bardziej monumentalnej i posępnej.
Krótkie frazy niskiego głosu Mausa osnute sążnistym pogłosem, wieszczą rychły koniec na tle syntezatorowych riffów rodem z lat 80. Brzmi to jak zombie-pop – brzmienia dobrze znane z muzyki pop, ale całość niepokojąca i poszarpana. Do nagrania podobnego albumu wystarczą cztery rzeczy: talent, poczucie smaku, zestaw syntezatorów Syntronik firmy IK Multimedia oraz zestaw klasycznych automatów perkusyjnych Revolution firmy Wave Alchemy. Przyda się też niski, chropowaty głos przesiąknięty nihilizmem. Zwróćcie uwagę na zrównoważone miksy poszczególnych utworów. Dominują syntezatory, ale każdy z nich pełni określoną rolę i brak partii duplikujących się w tym samym paśmie, co jest jedną z najczęstszych pomyłek początkujących producentów. Wbrew pozorom miks muzyki elektronicznej niewiele różni się od muzyki klasycznej. W obu przypadkach każdy instrument powinien mieć bardzo konkretną rolę do wypełnienia i okupować tylko część pasma. Różne są tylko barwy i dynamika.