Karolina Czarnecka - Solarium 2.0
Możecie ją znać jako dziewczynę, która kilka lat temu zasłynęła wykonaniem piosenki "Hera, koka, hasz, LSD" podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej, albo jako "Etno – córkę Burdeltaty" z warszawskiego kabaretu Pożar w Burdelu. Teraz przyszedł czas po prostu na Karolinę Czarnecką.
- [...] Dziewczyński lunapark, odkopuję psychodeliczny folko-punk, opóźniona fala zawstydzonej piosenki, kryptoemocje projektuję na dźwięki, offowe serce, mainstreamowa dusza, odłamki szklanych myśli wykrztusza – definiuje swoją twórczość Czarnecka w mrocznej "Wycinance". Dawno nie słyszałem tak różnorodnej i oryginalnej twórczości. Piosenka aktorska bezkolizyjnie koegzystuje tu z trip-hopowymi bitami, free-jazzowymi riffami sekcji klarnetowej (rewelacyjny Michał Górczyński) i eksperymentalną elektroniką spod ręki Jacka Kity. Chwilami to wszystko ociera się o piękną katastrofę, ale ostatecznie zespół zawsze wychodzi obronną ręką z frywolnych wycieczek, takich jak np. w "Marszu śmieci" (ejtisowe disco, połączone z uderzeniami swingującego jazz bandu i kwaśną linią rodem z klasycznych nagrań house) czy w "Białym kucyku" rozbrzmiewającym industrialnym bębnami i mocno przetworzonym klarnetem. Na uwagę zasługują też doskonałe teksty pełne skojarzeniowej żonglerki i celnych strzałów diagnozujących nasze czasy (Biały, biały kucyk to komunijny hit, takiego prezentu nie dostał jeszcze nikt [...] czuję, że zaczyna się dla mnie czas odnowy, a więc wolny rynek, może być duchowy [...]).
W piosence "Ronja" wokalistka śpiewa: Wreszcie mówię własnym głosem i trudno się nie zgodzić z tą deklaracją. Szczególnie, że jest to głos donośny i oryginalny. Potwierdza to Andrzej Izdebski odpowiedzialny za miks płyty.
- Pomysł był taki, żeby jak najbardziej odciągnąć Karolinę od aktorstwa w stronę białego śpiewu. Ona wtedy "nie myśli" o śpiewaniu, jest bardziej sobą i w konsekwencji brzmi najpełniej. Głos nagrywałem mikrofonem Shure SM7b, z którego sygnał wędrował do ultraczystego preampu Millennia Media. Potem był kompresor Phanzen z gainem odkręconym prawie na maksa i Chandler Germanium. Na końcu łańcucha znajdował się korektor Amtec PEQ-10. Chodzi o to, że SM7b potrzebuje ogromnego wzmocnienia, żeby zabrzmieć naprawdę dobrze. Stąd dwa preampy i kompresor, które w dodatku nadają wokalowi charakteru. Z kolei Amtec na końcu ścina trochę nadwyżki dołu i rozjaśnia głos w górze – tłumaczy Izdebski. – Wokal podczas nagrania był rozdzielony i jednocześnie nagrywany przez trzy urządzenia, które nadawały mu konkretnego charakteru: Sansamp dawał przester, Yamaha E1005 zapewniała slapback a AKG BX5 wyjątkowy pogłos. Oczywiście nie zawsze używałem wszystkich tych śladów, ale dzięki temu zabiegowi miałem już na starcie kilka podstawowych barw, które zapewniały mi spójne brzmienie na całej płycie – dodaje producent.
Na "Solarium 2.0" uwagę zwracają też rewelacyjne partie klarnetów (oprócz "zwykłego" jest też basowy i kontrabasowy) brzmiące bardzo blisko i nietypowo, często prawie jak elektroakustyczny instrument. - To zasługa przystawek Rumbergera. Działa to tak, że lutnik przewierca instrument w okolicach szyjki i wkręca specjalną tuleję, w którą wtyka się pickup. Potem już tylko kabelek do preampu z napięciem fantomowym i mamy bardzo specyficzne, "stojące" brzmienie, które w tym wypadku lepiej się kleiło z elektronicznymi aranżami, ze względu na brak odpowiedzi akustycznej pomieszczenia – tłumaczy Izdebski.