Dead Can Dance - Dionysus
Dead Can Dance to jeden z najważniejszych dla mnie zespołów, ale od pewnego czasu słucham dokonań Brendana Perry’ego i Lisy Gerrard bardziej z sentymentu niż z potrzeby.
Bo o ile kiedyś zachwycała unikalna stylistyka i brzmienia, dziś jawią się one jako powielane patenty, które znam aż za dobrze. Niespecjalnie więc ekscytowałem się nową płytą Australijczyków. Zgodnie z oczekiwaniami dostałem niestety dokładnie to, czego się spodziewałem.
Przejdźmy więc do brzmienia, bo to jest oczywiście doskonałe. Zwróćcie uwagę jak szeroko brzmią miksy tych utworów. Jeśli chcecie uzyskać podobny efekt, to nie ma co się bawić w subtelności. Spróbujcie umieszczać instrumenty w centrum i w ekstremach, ale tak żeby instrumenty w skrajach panoramy się uzupełniały – miały podobny balans pasmowy. Chodzi o to, żeby było szeroko, ale żeby miks nie sprawiał wrażenia niesymetrycznego. Pamiętajcie też, że najlepiej w stereo rozkładają się dźwięki z większą zawartością góry. Można oczywiście spróbować używać poszerzaczy bazy stereo w rodzaju bx_control albo Dr. MS Matthew Lane, ale trzeba to robić bardzo ostrożnie, bo łatwo przesadzić i zamiast szerokiego miksu skończyć z miksem wywiniętym na lewą stronę.