The Chemical Brothers - Born In The Echoes
„Dzisiaj większość numerów EDM, szczególnie tych amerykańskich brzmi identycznie - jak produkcje Benny’ego Benassiego. Taneczna elektronika stała się multimilionowym interesem i przekształciła się w homogeniczny, nudny nurt dla pijanych studentów, oblegających plaże Florydy podczas przerwy semestralnej. Robienie takich numerów jest równie nudne i proste - to jak strzelanie do ryby zamkniętej w słoiku” - podsumowuje bezlitośnie obecną kondycję EDM-u Tom Rowlands w niedawnym wywiadzie udzielonym dziennikowi The Guardian z okazji wydania najnowszej płyty The Chemical Brothers Born In The Echoes.
Ta gorzka recenzja nie dziwi, bo od blisko dwóch dekad angielski duet tworzy muzykę, która ucieka od oczywistych brzmień, nieustannie balansując na pograniczu stadionowych hitów i ciężkostrawnej psychodelli. „Staramy się tworzyć rzeczy, które są trochę nie na miejscu, brzmią ‘niewłaściwie’, ale jednocześnie dobrze” - podsumowuje filozofię zespołu Rowlands. Born In the Echoes to esencja brzmienia chemicznych braci. Znajdziecie tu wszystkie elementy ich charakterystycznego stylu - od niekończących się, hipnotycznych delayów wciągających słuchacza w sam środek szaleńczego techno (początek Sometimes I Feel So Deserted), przez abstrakcyjne syntezatorowe riffy, łączące eksperymentalne brzmienia z popową przystępnością, po potężnie brzmiące breakbeaty (I’ll See You There, Born In The Echoes). Sekret tych ostatnich tkwi we właściwie zastosowanej kompresji (często wielostopniowej), sporej dawce saturacji oraz w umiejętnie dodanym pogłosie. Przeprowadźcie eksperyment - zamiast zwyczajowo wysyłać bębny na szynę powrotu z zaaplikowanym pogłosem, załóżcie go nietypowo w trybie insert, bezpośrednio na ścieżce bębnów, ale przed kompresją. Wybierzcie algorytm o średnim wybrzmieniu, ustawcie gałkę Dry/Wet w okoliach 20-30%, tak żeby tylko odrobina reverbu zrosiła sygnał, a następnie zmiażdżcie całość dobrym, agresywnym kompresorem. Jeśli nie posiadacie czegoś w rodzaju sprzętowego UA 1176 albo dbx 160A, możecie śmiało sięgnąć po rewelacyjny MJUC firmy Klanghelm, który miał niedawno premierę, albo po sprawdzone klasyki - Superchargera firmy NI, albo FET Compressor (Softube).
Drugą rzeczą którą możecie zrobić żeby uatrakcyjnić swoje brzmienia i spowodować, że nabiorą tego charakterystycznego ziarna znanego z nagrań Chemicalsów, to wyciągnąć wszystkie zakurzone kostki gitarowe, których nie używacie od lat. Nie jest tajemnicą, że Ed i Tom uwielbiają przestery gitarowe firmy Boss i praktycznie wszystko co wyprodukowała firma Electro Harmonix. Do zdecydowanych faworytów trzeba też zaliczyć Filterbank firmy Sherman, którego Anglicy używają na najróżniejszych źródłach - od syntezatorów, po bity, bas, a nawet wokale. Born In The Echoes zachwyca swoją surowością. Podoba mi się ta oszczędność, idąca na przekór obecnym trendom bogatego EDM-u, bo mimo hektolitrów pogłosów i delayów, zdecydowana większość kompozycji na nowym albumie Toma i Eda oparta jest na bardzo skromnych aranżacjach. Za to brzmienia, które się ostały, zostały podkręcone do granic możliwości. Posłuchajcie tylko tego drapieżnego basu w Sometimes I Feel So Deserted (brzmi jak filtr Korga MS-20 albo Borg firmy Malekko). Warto też zwrócić uwagę na wokal potraktowany ekstremalnie efektem typu bit reduction, dodającym mu sporo charakteru świetnie grającego z równie agresywnymi syntezatorami wchodzącymi w kolejnej części. Najlepsze są jednak te wszystkie drobne smaczki i pozornie nieistotnie dźwięki, sprawiające, że całość nie brzmi banalnie, mimo prostej budowy. To są właśnie te „niewłaściwe dźwięki”, o których wspominał w wywiadzie dla Guardiana Rowlands. O ile uboższy byłby singlowy Go, gdyby nie te wszystkie laserowe bleepy (znowu kłania się MS-20), syntezatorowe wyładowania elektryczne (jeden z ulubionych modularów duetu - Serge oraz vintage’owy EML, którego możecie też znać z nagrań Aphex Twina i Devo) oraz kwaśne arpeggia FM (Chemicalsi nie raz wspominali w wywiadach o swojej słabości do wtyczkowego syntezatora FM8).
Weterani klubowego grania zapowiadają, że w ciągu najbliższych lat zamierzają poświęcić się solowym karierom i krążą nawet plotki o zawieszeniu działalności duetu. Jeśli to miałby być ich ostatni album, to zejdą ze sceny niepokonani, bo Born In The Echoes już teraz można uznać za klasyka wysokooktanowego techno.