Co gorsza, nawet gdy/jeśli (niepotrzebne skreślić) pandemia ustanie, trudno jest przewidzieć jak szybko widzowie zechcą, a raczej... odważą się, wrócić do sal widowiskowych i koncertowych. Jak w takiej sytuacji zatem żyć? I wbrew pozorom, to pytanie niejedno ma znaczenie. Odkładając na chwilę na bok medyczne aspekty, skupimy się na drugim znaczeniu: jak żyć, będąc artystą czy osobą pracującą dotychczas w tej branży w święcie, w którym z dnia na dzień skończyły się wszystkie wydarzenia publiczne i związane z nimi, dla wielu osób często jedyne, przychody?
SZTUKA W RZECZYWISTOŚCI PANDEMICZNEJ APOKALIPSY
Streaming. To słowo elektryzuje branżę, jak nigdy dotąd, od tygodni. Jak zrobić? Jak to sprzedać? Czy w ogóle da się na tym zarobić? Jaki sprzęt jest do tego potrzebny? Tych pytań jest wiele więcej i każdy zadaje je sobie na swój sposób. Skupmy się na podstawowym i najważniejszym: czy i jak na tym zarobić? Słowo streaming oznacza strumieniowanie w internecie. To w zasadzie może zrobić dziś każdy i to sam. Wystarczy smartfon i konto w mediach społecznościowych czy YouTube. Tylko czy to jest droga do zarabiania pieniędzy? Nikt chyba nie ma złudzeń, że o ile jest to przydatne narzędzie do marketingu czy budowania społeczności fanów, to za taki rodzaj „show” klienci raczej nie zapłacą.
Za co zatem klienci zapłacą? Za co płacili dotąd? Za kontakt na żywo. OK – tego nie zrobimy w streamingu. Za co jeszcze? W przypadku muzyki rozrywkowej oraz niektórych spektakli czy eventów klienci płacili z pewnością za rozbudowane wizualnie „szoł”. No właśnie! Za zjawisko, często bardzo multimedialne, które budowało wielu ludzi i najczęściej duży zestaw drogiej aparatury. Oprócz nagłośnienia główną rolę odgrywały światła, ale często też multimedia. Skoro klienci za to płacili, to nasuwa się oczywiste pytanie: czy możemy to wszystko zrobić w streamingu? I na dodatek JAK to zrobić?
Kamera PTZ, komputer i system Reality – nowa definicja scenografii dla widowisk w Internecie.
W zasadzie dotarliśmy do esencji zagadnienia. Żeby sprzedać koncert czy innego rodzaju występ w internetowym streamingu, trzeba dać widzowi atrakcyjną formę i treść. W dobie serwisów online, oferujących niezliczoną ilość rozrywki na życzenie, najczęściej przygotowanej w czasach przed pandemią, zatem zrealizowanych za naprawdę wysokie budżety, zwykły „streaming z salonu” czy nawet studia po prostu nie przejdzie. Owszem, można tak zrobić coś miłego dla fanów, siedzących znudzonych na kwarantannie, ale trudno liczyć na to, że zapłacą za to jakieś pieniądze. Tym bardziej takie, które pozwolą artystom i instytucjom kultury czy innym firmom branżowym przeżyć okres trudnego do przewidzenia czasowo kryzysu. Co zatem można zrobić?
„CONTENT IS THE KING”
Jakość. Jakość zawsze była w cenie. Netflix wygrał z wieloma innymi portalami VOD, które przecież pojawiły się dużo przed nim, właśnie JAKOŚCIĄ. Zarówno techniczną, jak i tą artystyczną. Jeśli chcemy przetrwać ten kryzys, musimy znaleźć sposób na przeniesienie JAKOŚCI do streamingu. To zupełnie nowe wyzwanie, szczególnie wobec ograniczeń dotyczących kwarantanny, poruszania się, nie wspominając o „zgromadzeniach publicznych”. Ale nagranie produkcji: koncertu, spektaklu, czy innej formy występu, zrealizowane z zachowaniem zasad bezpieczeństwa i rozsądku, nie jest „zgromadzeniem publicznym”. Tak więc pierwszą furtką do JAKOŚCI już jest sam powrót na sceny. Owszem, zamknięte dla publiczności, ale... chyba możliwe do otwarcia (przy zachowaniu wspomnianych zasad) na potrzeby nagrania czy streamingu live. Skoro TVP może organizować takie „zamknięte” koncerty w swojej siedzibie, to przecież może je zrobić KAŻDY inny obiekt. Teatr, dom kultury, sala koncertowa. Tak więc może warto spróbować zacząć działać rozsądnie i „nie dać się zwariować”? Pandemii i politykom. Przepisy są dla ludzi, a nie odwrotnie.
W takim razie organizujemy w postaci streamingu nasz koncert lub spektakl bez widowni w obiekcie. Co potrzebne jest, aby to zrealizować? Z pewnością zachowanie wszystkich niezbędnych zasad bezpieczeństwa. Do tego nie zaszkodzi mieć jakieś kamery i sprzęt wizyjny. No właśnie, jaki sprzęt? Przyjmując, że każdy obiekt posiada jakieś przynajmniej podstawowe wyposażenie w postaci oświetlenia i sprzętu dźwiękowego (mikrofony bezprzewodowe, konsoleta foniczna), a ewentualne braki w tym zakresie z pewnością chętnie uzupełni lokalna firma rentalowa, potrzebujemy oczywiście kamer. Im bardziej profesjonalnych, tym lepiej.
Produkcje internetowych seriali, jak Mandalorian, od 2019 zaczęły korzystać z wirutalnej grafiki wyświetlanej w czasie rzeczywistym na dużym ekranie LED. Nie do odróżnienia od prawdziwych ujęć w plenerze.
Tu jedną z podstawowych zasad, które odgrywają znaczenie, jest wielkość przetwornika w kamerze. Trudno jest oczekiwać, by kamera konsumencka, najczęściej z sensorem 1/3” (a tak, czy inaczej, poniżej 1”), była w stanie zapewnić nam dobrą jakość obrazu. Wszystko, co nieoświetlone lub nie doświetlone, kamera o małym sensorze przekaże w sposób niedoskonały, a często wręcz dodając szum do obrazu. Dlatego warto jest poszukać rozwiązań profesjonalnych ze świata filmu lub telewizji. Kamera jednak to nie wszystko, zwłaszcza jedna. Idealna produkcja koncertu czy spektaklu wymaga wielu, często 8, 12 a nawet i więcej takich kamer, podłączonych na dodatek do miksera wizji, serwerów grafiki, itp. A to generuje już nie tylko koszty, ale jeden zasadniczy problem: liczbę osób potrzebnych do obsługi. W zasadzie w obecnej sytuacji trwającej pandemii nie sposób jest nawet wyobrazić sobie, aby oprócz aktorów czy muzyków na scenie na sali znajdował się jeszcze tłum operatorów kamer i reszta obsługi. Czy to oznacza porzucenie szans na monetyzację sztuki online?
JAK ZROBIĆ „SHOW ONLINE”?
Z pomocą może przyjść nam znów technologia. Streaming w epoce pandemii to rozkwit kamer typu PTZ, czyli kamer zdalnie sterowanych, wyposażonych w zintegrowaną „głowę” robotyczną i możliwość pełnej kontroli kamery za pomocą oddalonego urządzenia sterującego. Co więcej, jeden operator, umieszczony np. w odizolowanym od sceny pomieszczeniu, może sterować nawet wieloma kamerami jednocześnie, za pomocą pulpitu z joystickiem. Trzeba jednak pamiętać o tym, co zostało już napisane wcześniej. Wielkość ma znaczenie. Jak zostało to już napisane, przetworniki kamer poniżej 1” dają małe szanse na uzyskanie naprawdę dobrej „emisyjnej” jakości produkcji, szczególnie tak wrażliwej i tak wymagającej technicznie, jak koncert czy spektakl. Dlatego, niestety, większość kamer PTZ dostępnych na rynku, szczególnie tych tańszych, odpada z tego powodu. Na szczęście już kilku producentów znanych z urządzeń profesjonalnych, takich jak Sony i Panasonic wprowadziło na rynek kamery PTZ z 1-calowym przetwornikiem, a nawet z rozdzielczością UHD/4K.
Ile kamer nam potrzeba do realizacji koncertu lub innego widowiska online w profesjonalny sposób? Tutaj też z pomocą przychodzi rozwiązanie jakim jest PTZ. Otóż dzięki temu, że kamera jest w pełni „zrobotyzowana”, możemy nie tylko operować nią zdalnie w dowolny sposób obracając w obu osiach, ale może także kontrolować jej zoom oraz programować jej ruchy, a następnie wyzwalać je za dotknięciem jednego przycisku, uruchamiając całą sekwencję zachowań kamery w danym momencie. Pozwala to dynamizować obraz, który pokazujemy widzowi. Dzięki temu, realizację takiego widowiska jesteśmy w stanie przeprowadzić już nawet przy 3 kamerach PTZ, a w przypadku bardziej rozbudowanych artystycznych form, za pomocą 4 czy 5 takich urządzeń.
Sztuka teatralna przed statkiem czy na statku – takie rzeczy tylko w Unreal 3D.
Kiedy mamy już odpowiednią liczbę właściwych kamer PTZ, światło i dźwięk, potrzebujemy jeszcze jednego elementu, aby móc zrealizować wydarzenie online. Jest nim tzw. „switcher”, popularnie nazywany mikserem wizyjnym. To urządzenie, do którego podłączamy kilka lub więcej kamer i możemy na żywo decydować, z której obraz w danej chwili jest pokazywany widzowi. Rozwiązań tego typu jest wiele, ale i tutaj trzeba uważać na szereg technicznych niuansów, które muszą być spełnione, aby taki mikser zapewnił nam profesjonalną jakość realizacji widowiska. Oprócz liderów rynkowych w zakresie tego typu rozwiązań, zaczynając od wspomnianych firm Sony i Panasonic, przez typowo broadcastowych producentów, wśród których są m.in. Grassvalley i Ross Video, bardzo ciekawą a przede wszystkim przystępną cenowo ofertę mają firmy Roland i BlackMagicDesign. Szczególnie ta ostatnia, która niedawno zaprezentowała prawdopodobnie najmniejszy na świecie profesjonalny mikser wizyjny ATEM MiniPro, na dodatek wyposażony od razu w funkcję streamingu, czyli wbudowany encoder wideo, pozwalający na wysyłanie obrazu i dźwięku w odpowiednim strumieniowym formacie do wskazanego punktu odbioru w internecie. To bardzo ważne, gdyż ogranicza nam nie tylko wydatki, ale i ilość urządzeń, które w trakcie realizacji ktoś musi obsługiwać. Owszem, urządzenie ATEN MiniPro jest ograniczone funkcjonalnie tylko do obsługi 4 kamer oraz formatu wejść w postaci HDMI, ale... można z tym sobie poradzić. W przypadku niskobudżetowych produkcji ograniczonych do nie więcej niż 4 kamer jest to naprawdę ekonomicznie racjonalna propozycja. Alternatywą jest mikser wirtualny w komputerze, który może realizować większość funkcji tradycyjnego miksera za naprawdę symboliczne pieniądze, a w połączeniu z kartą wejść wizyjnych, może zapewnić profesjonalną jakość produkcji na żywo. Przykładem jest np. oprogramowanie VMix, który ma także inną ciekawą cechę. Otóż obsługuje on m.in. protokół NDI, pozwalający na przesyłanie bezstratne (chociaż z kompresją) obrazu i dźwięku przez protokół IP. Taki protokół od niedawna obsługiwany jest przez niektóre kamery PTZ. Tym samym, korzystając z takiego wirtualnego miksera na komputerze PC oraz switcha ethernetowego i kilku kamer PTZ wspierających protokół NDI, jesteśmy w stanie zrealizować w bardzo prosty sposób produkcję wideo i zrobić jej streaming. Jeśli podłączymy do komputera z VMix drugą sieć IP, w postaci cyfrowego audio przesyłanego przez popularny protokół DANTE lub Waves SoundGrid, jesteśmy w stanie zapewnić w pełni cyfrowe środowisko pracy i na dodatek... w pełni sieciowe.
PANDEMIA NIE LUBI KLASYKI
A co z muzykami klasycznymi? Jak zrealizować w czasie pandemii koncert muzyki poważnej? Trudno jest na razie wyobrazić sobie występ rozbudowanej kilkudziesięcioosobowej orkiestry, nawet przy pustej widowni, w której muzycy siedzą bardzo blisko siebie. Pandemia to z pewnością czas mniejszych form. Mniejszych, to wcale nie znaczy, że gorszych lub mniej ciekawych. O ile dla strony muzycznej pandemia narzuca pewne ograniczenia, o tyle w zakresie realizacyjnym znów przychodzą nam z pomocą rozwiązania technologiczne.
Scenograf na planie z ekranem LED i wirtualną grafiką 3D zamiast scenografii może edytować każdy parametr w dowolnym momencie.
W przypadku realizacji nagrań czy transmisji online w obiektach przygotowanych akustycznie, jak filharmonie, sale koncertowe, teatry czy wybrane domy kultury można skorzystać z dostępnych dotychczas narzędzi, takich jak mikrofony pojemnościowe używane dotychczas do nagrań lub nagłaśniania koncertów na żywo. Co zrobić jednak, gdy nie dysponujemy obiektem o odpowiednik parametrach akustycznych? Jeśli nie dysponujemy odpowiednią salą, która przecież – oprócz akustyki – musi posiadać też jakieś walory wizualne, jeśli chcemy, aby nasze nagranie wideo czy streaming miały szansę znaleźć wielu odbiorców, ciekawym rozwiązaniem mogą okazać się nowej generacji mikrofony, jakie zaproponowała duńska firma REMIC. To bodajże jedyne takie rozwiązanie na rynku, w którym mikrofon instalowany jest (w przypadku instrumentów smyczkowych) w specjalnej dedykowanej dla danego instrumentu wkładce piankowej, zapewniającej nie tylko wygodny montaż, ale także perfekcyjną wibroizolację i przede wszystkim możliwość pracy w pomieszczeniach bez adaptacji akustycznej. Dźwięk zbierany jest bezpośrednio u źródła, a charakterystyka kierunkowa (dotyczy wybranych modeli) ogranicza zbieranie odbić dźwięku od ścian. A przy okazji mikrofon jest niewidoczny dla widza. W podobny sposób działa zestaw mikrofonowy dla fortepianów i pianin, czyli coraz popularniejszy też w Polsce system PianoMic firmy Earthworks Audio. Oczywiście nie można zapomnieć o „klasyce” w realizacji nagrań i transmisji muzyki poważnej, czyli mikrofonach Schoeps. W tych trudnych czasach odkryciem dla klasyki może stać się także, oprócz ich znanych modeli z serii CMC i MK, także mikrofon przeznaczony dotąd dla filmowców i produkcji telewizyjnych, czyli shotgun CMIT 5u i jego mniejszy brat MiniCMIT. Mikrofony te, dzięki super kierunkowej charakterystyce, oraz niezwykłej wręcz jakości dźwięku, doskonale nadają się do nagrań w trudnych akustycznie warunkach, szczególnie dla wokalistów. Zresztą na rynku operowym w Niemczech są one wykorzystywane w tym celu od lat. Mikrofon ustawiony na statywie przy podłodze i ukierunkowany na twarz wokalisty, zapewnia doskonałą jakość i zrozumiałość głosu, pozostając kompletnie niewidocznym dla widza.
W pozostałym, wizualnym zakresie, realizacja nagrania czy koncertu muzyki klasycznej nie odbiega pod względem technicznym od realizacji spektaklu wyżej opisanej. Może z tą różnicą, że kameralny występ muzyczny można z powodzeniem zrealizować, przy wykorzystaniu właśnie takich mikrofonów minimalizującymi odbiór odbić dźwięku od pozbawionych adaptacji akustycznych ścian, w innym niż teatr czy sala koncertowa obiekcie, np. lokalnym pałacyku, czy muzeum. Większość z tych obiektów stoi teraz pusta, więc realizacja tego typu nagrań to dla nich pewna forma powrotu do „życia”, choćby w takiej formie online.
GDY STREAMING TO ZA MAŁO
Zastanówmy się przez chwilę, czy opisane wyżej metody realizacji widowisk na żywo mogą wystarczyć, aby... przyciągnąć widza i zapewnić sprzedaż biletów na oczekiwanym poziomie. Jeśli takich widowisk, czy to koncertowych, czy teatralnych, pojawi się w sieci kilka, kilkanaście, z pewnością może to być atrakcją dla wielu uwięzionych w powszechnej „kwarantannie” osób. Kto wie, być może nawet wystarczy zaoferować ludziom w ten sposób streaming głosów leśnych ptaków, żeby pozyskać widzów, których politycy nie wpuścili do lasu i parków. Tylko... na jak długo dotychczas omówione formy prezentacji widowisk w internecie będą atrakcyjne dla widzów?
Backstage pierwszej na świecie produkcji w czasie rzeczywistym z wykorzystaniem ekranu LED i Unreal+Engine jako wirtualnej scenografii.
Nie możemy zapominać o tysiącach godzin seriali i filmów, dostępnych w serwisach OTT. Jak walczyć z nimi o widza? Tak, WALCZYĆ. Musimy zdać sobie z tego sprawę, że dotychczasowe modele „monetyzacji” koncertów i spektakli na jakiś czas zniknęły zupełnie. Nawet gdy ustąpi pandemia i zniesione zostaną ograniczenia, powrót widzów na wydarzenia realne może zająć trochę czasu. Jesteśmy tak naprawdę świadkami i uczestnikami upadku dotychczasowych modeli – tak ekonomicznych, jak i upowszechniania kultury w interesującym nas zakresie. Z chwilą, gdy państwo musi przejąć utrzymywanie znaczącej części społeczeństwa (z powodu zamknięcia wydarzeń publicznych oraz masowych zwolnień w firmach), tradycyjny kapitalizm, jakiego posmakowaliśmy w ostatnich 30 latach, staje się – być może czasowo – przeszłością. Z chwilą, gdy niemożliwym jest wykonywanie sztuki na żywo, na scenach sal widowiskowych i w plenerach, ukształtowany od wieków system prezentacji i „konsumpcji” sztuki przestał istnieć z dnia na dzień. W tej sytuacji konieczne są do zbudowania nowe modele, w tym formy prezentacji dzieł audiowizuwalnych online. Nigdy dotąd artyści występujący na scenie nie musieli nawet zadawać sobie pytania o „konkurowanie” z telewizją, a co dopiero z jakimś tam „Netflixem”. Występ na żywo, to występ na żywo i nic tego nie zastąpi. Tymczasem teraz... trzeba szukać tego, co go zastąpi i uratuje budżety setek instytucji kultury i tysięcy artystów. Aby wygrać walkę o widza z platformami internetowymi OTT, potrzeba zapewnić jemu atrakcyjną formę, szczególnie wizualną. Oglądanie nawet najbardziej znanego i ulubionego artysty na statycznym tle szybko staje się nudne. Jak zatem uatrakcyjnić koncert lub spektakl, by skutecznie konkurować z „netflixami” i zdobyć jak najwięcej widzów online?
WITAMY W ŚWIECIE WIRTUALNEJ GRAFIKI
Okazuje się, że remedium na problem stworzenia atrakcyjnego wizualnie show w internecie przynoszą technologie gier komputerowych. Tak, to nie pomyłka. Gry komputerowe od kilku lat rządzą wręcz światem produkcji telewizyjnych, dając ogromne możliwości do tworzenia fotorealistycznej grafiki wirtualnych studiów telewizyjnych. Od ubiegłego roku technologie gier komputerowych wkroczyły w radykalny sposób do świata produkcji filmowej. W sierpniu 2019r, podczas targów 3D grafiki SIGRAPH w Los Angeles, zaprezentowano po raz pierwszy na świecie system produkcji w czasie rzeczywistym, wykorzystujący elementy prawdziwej scenografii (piasek na podłodze, motocykl, kilka kamieni ustawionych na pokrytej piaskiem scenie) z wirtualną grafiką 3D opartą o najpopularniejszy bodajże silnik gier komputerowych zwany UNREAL. Co ciekawe, silnik bezpłatny dla wszystkich użytkowników, chcących przygotowywać w nim grafikę czy rozbudowane scenografie 3D. Tak, scenografie! Już od jakiegoś czasu było możliwe tworzenie na żywo takich realizacji, w oparciu o tradycyjny sposób pracy z tzw. „greenbox”. W połączeniu z odpowiednim systemem komputerowym opartym o silnik UNREAL, zielonym tłem oraz kamerą (lub kilkoma) i systemem śledzenia ruchu (motion tracking), niezbędnym do prawidłowej korelacji grafiki wirtualnej z ruchem aktorów w kadrze kamery, można swobodnie zrealizować i to na żywo, zarówno produkcję telewizyjną, filmową jak i... koncert lub spektakl. I to na żywo, bez konieczności dalszej post-produkcji. To, co jest niezbędne w tym wypadku, to preprodukcja. Czyli przygotowanie odpowiedniej grafiki (wirtualnej scenografii), ćwiczenia aktorów z zielonym tłem, itp. Gdy wszystko jest dopracowane, można rozpoczynać „show” w czasie rzeczywistym. Tymczasem podczas targów SIGRAPH 2019 pokazano coś więcej. Otóż zielone tło zastąpiono... ścianą LED, na której na żywo wyświetlono grafikę z systemu pracującego w technologii UNREAL, a grafika ta – w pełni trójwymiarowa – stała się wirtualną scenografią. Tak realistyczną, że niemożliwą do odróżnienia od prawdziwych zdjęć wykonanych kamerą w plenerze. Tym samym obalono ostatnią barierę, jaką był zielony ekran. Aktorzy mogą swobodnie poruszać się na planie, widząc rzeczywistą scenografię tak, jakby była prawdziwa. Operatorzy oświetlenia mogą swobodnie kontrolować światło, które jest immanentną częścią grafiki wyświetlanej na ledowym video wall, otaczającym scenę z 4 stron: trzech ścian oraz stanowiącym sufit nad głową aktorów. Rzeczywistość rodem z Matrixa staje się nową drogą dla widowisk muzycznych i teatralnych.
POST SCRIPTUM
Takich czasów doczekaliśmy, że świat stanął na głowie... Jak w Matrixie... Te i inne komentarze zdają się dziś nabierać nowego, bardzo realnego znaczenia. Świat uprawiania sztuki, jaki znaliśmy od pokoleń, właśnie runął i przynajmniej na jakiś czas upadł. Im jednak szybciej zaadaptujemy się do nowych warunków i dostosujemy do nowej rzeczywistości, tym szybciej zaczniemy „stawać na nogi”. Ze zmianą sposobu prezentacji treści muzycznych i teatralnych na sposoby tutaj omówione wiąże się jeszcze jedna kwestia.
System Reality ma tak precyzyjne kluczowanie zielonego, że nawet przezroczysta butelka z woda nie zawiera żadnych zielonych artefaktów.
Musimy zmienić zatem nasze myślenie o sposobach zarabiania przez artystów i instytucje kultury. Musimy zmienić myślenie radykalnie, gdyż za bilet online na streaming, nawet na żywo, koncertu lub spektaklu, nie da się już uzyskać kwoty 100 zł czy nawet kilkaset zł, jak bywało w niektórych przypadkach. Raz, że streamingowy widz tyle nie zapłaci, szczególnie że jest już przyzwyczajony, że „w internecie to wszystko jest za darmo”, a co najwyżej w abonamencie za kilkadziesiąt zł, dwa, że nawet gdybyśmy bardzo chcieli tego, to widz online po prostu takich pieniędzy teraz nie ma. I w obliczu globalnego kryzysu długo ich mieć nie będzie. Dlatego musimy zmienić model myślenia o monetyzacji sztuki i widowisk. Teraz zamiast kilkuset osób w teatrze czy tysiąca widzą na koncercie, możemy powalczyć o uwagę (i fragment ich płatności online) u dziesiątek a nawet setek tysięcy. Jeśli dostosujemy nasze oczekiwania i ... metody realizacji do tej rzeczywistości, mamy szansę obronić się, tak indywidualnie jako artyści, jak i podmiotowo jako instytucje kultury i niektóre przedsiębiorstwa.
POST SCRIPTUM – EPITAFIUM DLA TECHNIKI
Gdy na horyzoncie pandemicznej apokalipsy pojawiło się światełko w tunelu dla artystów, którzy przygotowując i realizując coraz lepsze streamingi, być może właśnie dzięki wykorzystaniu wirtualnej scenografii i realizacji widowisk w systemie REALITY, pomroczność ogarnia świat techniki. Obsługa techniczna estrad znalazła się na marginesie świata streamingu. Chociaż niektóre z osób mogą przekwalifikować się do obsługi takich realizacji online, nie ma sensu oszukiwać się, że da to pracę wszystkim. Wręcz przeciwnie, szczególnie wobec obostrzeń „spłaszczających krzywą zachorowań”, dla wielu osób z obsługi po prostu nie ma dziś miejsca nawet w internetowych realizacjach. Być może dla części osób znajdą się miejsca pracy przy różnego rodzaju instalacjach, ale i te są pod znakiem zapytania wobec deklaracji niektórych samorządów o ograniczaniu lub anulowaniu zamówień publicznych w tej dziedzinie. Co zatem zrobić mają tysiące osób, dzięki którym i ich niewidzialnej dla przeciętnego widza pracy odbywały się wszystkie imprezy? To jest pytanie, które pozostaje na razie otwarte. Ale którego nie można tak pozostawić bez odpowiedzi. Być może nowa rzeczywistość i wymuszone na nas przez koronawirusa nowe modele działań artystycznych powinny skłonić tych, „którym się uda”, do solidarności i współdzielenia z tymi, którzy z dnia na dzień zostali bez perspektyw pracy na długo. Czy ktoś wspominał tutaj o nowym modelu ekonomii? Chyba musimy zacząć się z tym mierzyć i to w wielu aspektach.
Koncert albo spektakl w takim wnętrzu – teraz jest to możliwe.