Noble Audio FoKus Mystique - bezprzewodowe słuchawki
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałem przewodowe słuchawki na głowie przeciętnego, przechadzającego się po ulicy warszawiaka. Bezprzewodowe odtwarzanie muzyki, podcastów i video jest od lat całkowitą normą a funkcje takie jak noise cancelling uważane są przez niektórych za największe osiągnięcie cywilizacyjne. Ale: czy tak ogromnej popularności powyższych technologii towarzyszy progres w jakości bezprzewodowego dźwięku?
Niestety, wielokrotnie przekonywałem się, że nie do końca. Nieprecyzyjna jakość dźwięku, nieczytelne bagno w niskich rejonach pasma i nieciekawy obraz stereo to problemy, dzięki którym traktowałem posiadane do tej pory bezprzewody w sposób wyłącznie techniczny a przy słuchaniu – takim przez duże „S” – wciąż ufałem wyłącznie rozwiązaniom na kablu. Pogląd ten zachwiał się jednak w posadach z chwilą rozpoczęcia testów FoKus Mystique – propozycją firmy Noble Audio dla osób poszukujących bezkompromisowego brzmienia w opcji całkowicie mobilnej.
Wygląd i pierwsze wrażenie Noble Audio FoKus Mystique
FoKus Mystique to udoskonalona wersja modelu FoKus Pro, nie dziwi więc fakt nawiązania designem do pierwowzoru. Słuchawki wykonane są z akrylu i przypominają budową customowe, odlewy IEM, niż słuchawki Bluetooth. Ich wygląd zdecydowanie wyróżnia się na tle plastikowych propozycji o „masowej” estetyce w stylu AirPodsów. FoKusy są dostojne, ich kolor jest głęboki i szlachetny, przypominają drogocenny kamień. Zdjęcia znalezione w internecie kompletnie nie oddają powagi i wrażenia profesjonalizmu, którego doświadcza się na żywo. Martwić mogą spore gabaryty słuchawek – są długie i na tyle masywne, że wystają poza ucho. Co jednak zadziwiające – ich waga jest na tyle niewielka, że w niczym to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie: słuchawki są wyjątkowo wygodne, bardzo dobrze osadzają się w uchu a ich wielkość nigdy nie sprawiła mi żadnej trudności. Szybko okazało się, że długość profilu pomaga w konkretniejszym osadzeniu słuchawki w moich małżowinach, co do złudzenia przypominało mi KZ ZS-10 (bardzo tanie IEM-y, których od lat używam do tzw. ciorania po scenie).
W komplecie znalazły się wymienne końcówki w eleganckim opakowaniu, kabel USB, instrukcja, luksusowy woreczek na etui. Niestety, wspomniane etui było i jest do dziś moim największym rozczarowaniem: wykonane jest z metalu i (przynajmniej w moim egzemplarzu) wyprofilowane zostało na tyle niefortunnie, że przy każdym otwarciu wydaje niepokojący zgrzyt. W połączeniu z chybotliwością pokrywy pozostawia kiepskie wrażenie i za każdym razem miałem nieodparte wrażenie, że element nie przetrwa zbyt długiej próby czasu. W kwestii solidności typowe pudełko AirPodsów 2 z budżetowych okolic 400 PLN nokautuje to FoKusowe na dzień dobry. Ponadto, materiał z którego wykonane są słuchawki jest dość śliski i nie należy do najbardziej przyczepnych. Szkoda, że etui nie pomaga w pewnym chwycie słuchawek podczas ich wyjmowania. Nie uważam się za szczególnego fajtłapę, a słuchawki wypadły mi podczas wyjmowania ze stacji dwukrotnie. No cóż, pozostaje szczególnie uważać.
Brzmienie Noble Audio FoKus Mystique
Istnieją sprzęty, których wady wybacza się natychmiast po skosztowaniu ich jakości. Tak jest w przypadku FoKusów Mystique. Ich brzmienie zawiera wszystko to, o czym wspomniane wyżej AirPodsy nie mają nawet pojęcia. Pierwsze piorunujące wrażenie zrobiła na mnie stereofonia i doskonała separacja. Szerokość panoramy robi wrażenie i, co rzecz jasna musiałem przetestować, pomaga w decyzjach dotyczących miksu audio. Instynkt podpowiedział mi natychmiastowe włączenie „Intro” z całkiem ciekawego pod kątem miksu samozwańczego albumu grupy Weval. Muszę przyznać, że utwór, jak z resztą całą płytę odkryłem zupełnie na nowo. Panorama, zwłaszcza w niskich częstotliwościach okazała się zjawiskowo klarowna i pozbawiona jakichkolwiek znamion mułowatości.
Nad wyraz przyjemny wydał mi się również kształt całości pasma. Słuchawki rewelacyjnie oddają basy, lekko je podbijając przy zachowaniu należytej subtelności. Nie dzieje się to kosztem czytelności w dolnych częstotliwościach i słuchanie niebanalnych, gęstych dołów to niemalże poezja. Przypominam jednocześnie, że mowa o dousznych słuchawkach bluetooth (!). Najbardziej newralgiczny w małych słuchawkach punkt, przynajmniej według mnie, to styk w rejonach górny bas/niski środek. FoKus Mystiqe radzą sobie w tym rejonie zaskakująco dobrze. Jest klarownie, zrozumiale pod kątem stereofonii i nie ma wrażenia nieprzyjemnego dołka kompensującego uniesienie w niższych sferach. Powyżej jest dość neutralnie, najwyższe częstotliwości nie są natarczywe, jednak potrafią oddać odpowiednią chrupkość hihatów, czy rozbłysk cyfrowych pogłosów. Ogólny charakter brzmienia jest ciepły, czyli lekko zaznaczony w dolnych i dolnośrodkowych strefach. Tym, którzy obawiają się zbyt ciemnych wrażeń podpowiem, że absolutnie nie jest to jednak zabieg wulgarny. Bez dwóch zdań są to najlepsze słuchawki bezprzewodowe, jakie kiedykolwiek słyszałem. Porównywałem je z AirPodsami 2, 3, Pro gen. 2, Sennheiserami Momentum 3 i Jabra Evolve2, które miałem zazwyczaj pod ręką i w kwestii brzmienia zwyciężyły ze wszystkimi.
Jedynym aspektem brzmieniowym pozostawiającym do życzenia był dla mnie tryb „Ambient”, wpuszczający do uszu sygnał z mikrofonów znajdujących się w każdej ze słuchawek. Jakość samych mikrofonów jest satysfakcjonująca do rozmów, jednak daleko im do brzmieniowej neutralności, przez co ambient otoczenia wydawał się nie do końca przyjemny, sztuczny i – co najgorsze – zdecydowanie zbyt głośny.
Parametry Noble Audio FoKus Mystique
Po poetyckim uniesieniu nad brzmieniem słuchawek pora na kilka suchych faktów. FoKus Mystique to hybrydowa konstrukcja posiadająca trzy przetworniki: jeden dynamiczny 8,2 mm oraz dwa zbalansowane przetworniki armaturowe Knowles. Żywotność baterii to około 7,5 godziny przy pracy na 50% głośności. Etui z baterią 500 mAh i portem ładowania USB C zapewnia słuchawkom 4 ładowania. W kwestii komunikacji na pokładzie znajduje się Bluetooth 5.2 oraz wsparcie dla kodeków SBC, AAC, APTX, i APTX adaptive. Darmowa aplikacja pozwoli ustawić dodatkowe EQ lub dopasować brzmienie do słuchu użytkownika, z czego nigdy jednak nie skorzystałem. Kilka chwil ze zmianą korekcji wystarczyło, bym postanowił powrócić do doskonale sprawdzających się w moim przypadku ustawień fabrycznych. Słuchawki oferują szeroką gamę wszystkich potrzebnych gestów a dobrze skonstruowana i zwięzła instrukcja wyjaśnia je wszystkie w kilka chwil.
Noble Audio FoKus Mystique a rzeczywistość
Słuchawki, mimo, że wyposażone w dobrze brzmiący mikrofon i szeroką gamę gestów mogą odrobinę rozczarować, jeśli mamy zamiar używać ich jako bezpośrednich odpowiedników systemu w stylu AirPods. Mimo, że biją każdy model AirPodsów na głowę, to jednak zatęsknimy za wieloma rozwiązaniami znanymi z innych prostszych i mniej ekskluzywnych słuchawek: odtwarzanie nie zatrzyma się, gdy wyjmiemy słuchawkę z ucha. Jeśli nosimy wełnianą czapkę i stukniemy przez nią w słuchawkę, gest nie zadziała. Czas reakcji na podgłaśnianie różni się w lewej i prawej słuchawce. Słuchawki nie są również polecane do użytku podczas deszczu czy konkretniejszego uprawiania sportu. Powód wydaje mi się być prosty: FoKus Mystique to nie do końca produkt codziennego użytkowania w stylu prymitywniejszych dousznych pchełek. Producent ewidentnie postawił ciężar tam, gdzie w przypadku słuchawek trzeba: na brzmieniu, wykończeniu i żywotności baterii. Używałem ich jako alternatywy dla zwykłej pary AirPodsów, gdy chciałem posłuchać muzyki, do której mam szacunek i przy której miałem zamiar się skupić. Można powiedzieć, że był to słuchowy ekwiwalent eleganckiej pary butów po całym dniu biegania w sneakersach. Rzecz jasna zdarzało mi się wykonać kilka telefonów, obejrzeć mecz koszykówki, czy nawet pójść na siłownię. Użyłem ich kilka razy jako referencyjnego odsłuchu podczas produkcji czy miksu. Oczywiście sprawdziły się doskonale, nie mogę się do niczego przyczepić. Jest w nich po prostu pewna doza oporności i elitarności, przez którą ciężko byłoby mi zostawić je jako jedyną parę bezprzewodów.
Zanim jednak ktokolwiek uzna moją opinią za absolut chciałbym nakreślić nieco bliżej swój profil jako użytkownika i słuchacza. Jest to o tyle istotne, że w przypadku recenzji urządzeń studyjnych, syntezatorów czy pluginów (które są nieodłącznymi narzędziami mojej pracy i, przynajmniej mam nadzieję, znam się na nich w przynajmniej zadowalający sposób), które to zazwyczaj recenzuję, posłużyć mogę się wymierną wiedzą i doświadczeniem zawodowym; natomiast w kwestii słuchania muzyki i subiektywnej oceny jej brzmienia czuję się nieco zakłopotany. Po pierwsze podkreślić należy, że muzycy i osoby zajmujące się dźwiękiem zawodowo nie są słuchaczami. Przynajmniej nie w identycznym tego słowa rozumieniu, co w przypadku typowo rekreacyjnych odbiorców. Zawodowe wyczulenie na parametry brzmienia, zagadnienia produkcyjne, niepohamowaną konieczność analizy harmonii, kontrapunktów czy polimetrycznych zawiłości bezpowrotnie odebrało mi dziecięcą radość błogiego kontaktu z muzyką. Po drugie, do bycia audiofilem jest mi (delikatnie mówiąc) dość daleko i wpływu pozłacanych zatyczek do nieużywanych portów LAN ani poszerzenia sceny dzięki bezpiecznikom z pszczelego wosku zwyczajnie nie słyszę. Nie tylko dlatego, że uważam audiofilski sprzęt za wyjątkowo perwersyjny rodzaj biżuterii, ale zwyczajnie nie tego typu ekscytacji i wrażeń poszukuję podczas kontaktu z muzyką. Przyzwyczajony do IEM-ów i monitorów odsłuchowych w sprzęcie codziennym cenię sobie względną transparentność, dzięki której w możliwie największym stopniu przybliżyć się będę mógł do wizji artysty. Ponadto, mając świadomość w jak podłych warunkach powstają czasem nagrania (a zwłaszcza te współczesne) wolę unikać w odsłuchach przesadnej szczegółowości.
Podsumowanie
W związku z powyższym polecam przetestować FoKus Mystique we własnych małżowinach. Bez względu na indywidualny werdykt mogę zapewnić, że będzie to doznanie przynajmniej niecodzienne. Bo rzadko spotyka się brzmienie tak satysfakcjonujące w słuchawkach dousznych, tym bardziej bezprzewodowych. Ciężko będzie mi rozstać się z testową parą, bo kontakt z FoKusami był dla mnie doświadczeniem zmieniającym perspektywę. Od dziś wiem na pewno, że nawet od najmniejszych słuchawek Bluetooth można wymagać wiele.