Acustica Audio Ruby - korektor
Trudno w to uwierzyć, ale inżynierowie z Acustica Audio niemal co miesiąc wprowadzają na rynek kolejny rewolucyjny produkt. Jeszcze nie ochłonąłem dobrze po niedawnym Crimsonie a premierę ma kolejny potwór – Ruby.
Tym razem na warsztacie mamy wirtualny klon słynnego „czerwonego diabła” VT-5 amerykańskiej firmy D.W. Fearn. To ta sama konstrukcja, dzięki której szef firmy Doug Fearn zdobył kilkanaście lat temu szacunek całego świata pro-audio (VT-4), ale tym razem w wersji stereo.
Co jest tak wyjątkowego w tym urządzeniu? Przede wszystkim to, że jest to jeden z najbardziej muzykalnych korektorów, jakie kiedykolwiek będziecie mogli usłyszeć. Doug Fearn często powtarza, że tworzy studyjne narzędzia z myślą o ludzkich uszach, a nie o aparaturze pomiarowej. Konstruując VT-5 przez ponad rok słuchał muzyki na prototypowej maszynie zmieniając rodzaj komponentów oraz ich konfigurację. Dobór częstotliwości filtrów oraz ich strojenie odbywało się na słuch. Za wzorzec Doug miał wczesne korektory pasywne z rodziny Pulteca oraz korekcję ze stołów firmy Neve z lat 70. „Jeśli mam być szczery, to korekcja Neve 1073 oraz Trident CB 9066 były jedynymi jakie mogłem wtedy zaakceptować. Wszystko inne wydawało mi się zbyt agresywne i nieprzyjemne dla ucha” – wyznaje główny konstruktor D.W. Fearn.
VT-5
I tu wracamy do VT-5. Jest to korektor, który można określić jednym słowem – jedwab. I to ten najwyższej jakości. To urządzenie nigdy nie zabrzmi źle, nawet w ekstremalnych ustawieniach. Może zabrzmieć niewłaściwie w danym kontekście muzycznym, ale nigdy nie zabrzmi „nieprzyjemnie”. W dodatku ta korekcja splata się ze źródłem w taki sposób, że nie ma wrażenia dokonywania zmian w sygnale – wszystko brzmi tak, jakby zawsze tak właśnie miało brzmieć. Żadnej sztuczności, utraty detalu czy ziarnistości. To oczywiście nie powinno dziwić, bo większość tego typu konstrukcji charakteryzuje się taką właśnie muzykalnością (to skutek m.in. pasywnej konstrukcji i braku jakichkolwiek sprzężeń zwrotnych w torach filtrów), tyle że w przypadku VT-5 wszystko jest jeszcze bardziej łagodne i naturalne.
Interfejs graficzny wtyczki jest niemal dokładnym odwzorowaniem panelu oryginalnego urządzenia D.W. Fearn, z tą różnicą, że regulacji wzmocnienia/tłumienia dokonuje się płynnie, a nie skokowo co 2 dB, jak w sprzętowym korektorze.
Inżynierom z Acustica Audio udało się zachować tę jakość w formie wtyczki. Nawiasem pisząc, już kilka razy usiłowano sklonować VT-5, ale próby te nie zostały zaakceptowane przez Douga Fearna, ponieważ jego zdaniem nie brzmiały wystarczająco dobrze. Dopiero współpraca z włoskimi inżynierami przyniosła oczekiwany rezultat.
Ruby jest dokładnym odwzorowaniem VT-5 – stereofonicznego korektora pasywnego zaopatrzonego w lampy oraz wykonywane na zamówienie transformatory firmy Jensen, te same, które znajdują się w innym flagowym produkcie D.W. Fear – przedwzmacniaczu VT-1.
Dół i środek w Acustica Audio Ruby
Ogólnie rzecz ujmując Ruby oferuje trzy zakresy pasm regulacji, ale skonfigurowane w specyficzny sposób. Dla niskich częstotliwości przeznaczono dwa filtry półkowe: Low Cut i Low Boost. Dość umowne częstotliwości odcięcia to 30, 40, 100 i 400 Hz dla filtru tłumiącego oraz 20, 40, 60, 100 i 140 Hz dla filtru podbijającego. Poziom tłumienia i podbicia zmieniamy płynnie do -18 dB dla Low Cut i do +16 dB dla Low Boost. Podobnie jak w Pultecach, również i tu można (a nawet trzeba) zastosować klasyczny trick z jednoczesnym wzmacnianiem i osłabianiem tych samych częstotliwości, choć moją ulubioną kombinacją w przypadku Ruby, jest pobicie 20 Hz z jednoczesną redukcją 100 Hz. Pamiętajmy, że pracujemy z bardzo szeroko działającymi filtrami, więc powyższe ustawienie skutkuje wzbogaceniem basu w okolicach od mniej więcej 150 Hz w dół oraz wyczyszczeniem ewentualnego „mułu” z okolic 300 Hz.
30-dniowa, w pełni działająca wersja demonstracyjna wtyczki dostępna jest na stronie producenta, zatem polecam przejrzenie wykresów w instrukcji obsługi. Uzmysławiają one wyjątkowy charakter tego korektora oraz relacje pomiędzy konkretnymi zakresami. Od kilku tygodni używam Ruby w miksach klasycznego rockowego zespołu, który obecnie produkuję i to jedyny korektor, który może stawać w szranki z moim faworytem, innym produktem firmy Acustica, Purple P-1, będącym kopią klasycznego Pulteca. Warto wspomnieć, że kilka lat temu wznowiono produkcję EQP-1A, więc fani sprzętowych rozwiązań nie są już skazani na kryminalnie drogie oryginały z lat 50. Choć i tak trzeba zapłacić za niego ponad 4.000 dolarów.
Podobnie jak w przypadku innych filtrów w różnego typu tzw. korektorach pasywnych, działanie filtru tłumiącego najwyższe częstotliwości nie jest tak oczywiste. Dla 1,7 kHz funkcjonuje on jako filtr półkowy, ale już dla wyższych zaczyna przechodzić w tryb LPF.
Cherlawa stopa? Wystarczy odrobina 40 albo 60 Hz i dzieją się rzeczy, o jakich filozofom się nie śniło – potężne acz łagodne brzmienie. Podobnie z gitarą basową – kilka decybeli wzmocnienia 60 albo 100 Hz nagle pozwala uzyskać pełny, nasycony dźwięk. Szczególnie jeśli aktywujemy sekcję przedwzmacniacza (dioda w górnym prawym rogu interfejsu).
Tutaj muszę wspomnieć o mankamencie, który może się ujawnić w rzadkich sytuacjach. Przy ekstremalnych nastawach wzmocnienia najniższych częstotliwości w obrabianym sygnale (szczególnie jeśli ma on sam w sobie dużo energii i mocne transjenty) może pojawić się niemiły artefakt w postaci echa, brzmiącego jak bardzo krótki „slapback”. Osobiście nie miałem tego problemu, ale kilku użytkowników na forach donosi o tym błędzie, który został potwierdzony przez przedstawicieli firmy Acustica. Dobra wiadomość jest taka, że rozwiązanie jest już ponoć gotowe i zostanie zaimplementowane przy najbliższej okazji.
Kolejna sekcja oferuje redukcję środka. Tu z kolei wybieramy 200, 300, 400, 500, 600 lub 700 Hz. Przy mniejszych poziomach tłumienia, do około 5 dB, mamy do czynienia z dość szerokimi „pociągnięciami pędzla”. Zakres oddziaływania filtru zawęża się proporcjonalnie do zastosowanej redukcji, czyli im głębsze cięcie, tym większy parametr Q. Ta sekcja służy bardziej do usuwania nadmiernego „mułu” z nagrania niż do chirurgicznych interwencji, przez co świetnie sprawdza się na sumie miksu.
konkurenci
Ruby to zawodnik wagi ciężkiej, co nie oznacza, że w tym segmencie nie ma innych pretendentów do miana mistrza, którzy w konkretnych zadaniach mogą sprawdzić się równie dobrze, albo nawet lepiej.
Ruby brzmi bardzo „hi-endowo” i miękko, ale czasami ta delikatność może nie być pożądana. Tak jest np. w przypadku dołu w muzyce rockowej i popowej. Bas we wtyczce Purple P-1 (emulacja legendarnego EQP-1A) jest bardziej autorytatywny i charakterny, choć to też pewnie kwestia osłuchania. W końcu wychowaliśmy się na nagraniach, które w lwiej części były kształtowane właśnie za pomocą tego korektora, więc wzorzec tego basu mamy w genach. Ruby brzmi genialnie, ale jeśli o bas idzie, to bardziej słyszę go w nagraniach akustycznych – jazz, klasyka, folk. Ruby wygrywa za to górą, szczególnie jeśli chodzi o pracę z wokalami śpiewanymi w języku polskim. To jedyny korektor jaki znam, który pozwala na znaczące rozjaśnienie głosu, bez jednoczesnego akcentowania przykrych esek. Szczególnie jeśli użyjemy jednocześnie sekcji podbicia i górnego filtra półkowego.
Acustica M-5 ma to, czego nie ma Ruby, czyli podbicie średnicy. M-5 potrafi zdziałać cuda na gitarach, wokalu, werblu i każdym niemal instrumencie, dodając mu ciężaru. Ruby „jedynie” podcina ten zakres, choć czyni to bardzo elegancko, nie pozbawiając obrabianego sygnału definicji. Moim ulubionym zastosowaniem M-5 jest poprawa brzmienia werbla. Z reguły zaczynam od dodania trochę bardziej agresywnego brzmienia na 3 kHz oraz dodania ciała na 200 Hz i przycięciu 300 Hz. Rezultatem jest solidny werbel pozbawiony grama nadmiernego tłuszczu.
Kolejnym zawodnikiem charakteryzującym się tym samym rodowodem co Ruby, jest Acustica Audio White2. Choć White2 jest klonem urządzenia opartego na topologii solid state (mowa konkretnie o PEQ 2.0, mało znanej acz szanowanej w środowisku masteringowym firmy WSM Labs), to jego brzmienie bezpośrednio nawiązuje do Pulteca. White2 jest urządzeniem wybitnie masteringowym. Podobnie jak Ruby oferuje osobne sekcje wzmocnienia i redukcji zarówno dla niskich, jak i wysokich częstotliwości, co czyni go o wiele bardziej elastycznym od typowego klonu Pulteca. Wszystkie pokrętła są skokowe a obydwa kanały mogą być kontrolowane z poziomu jednej sekcji lub całkiem niezależnie (dual mono). Podobnie jak w Ruby mamy też sekcję preampu dodającą sygnałowi źródłowemu charakteru. Ponadto wtyczka ta może pracować w trybie L/R oraz M/S. Brzmieniowo mówimy o tej samej klasie co Purple, tyle że topologia solid state czyni zeń bardziej wszechstronne narzędzie (np. doskonale reaguje na transjenty).
Na rynku znajdziemy też sporo różnego typu emulacji EQP-1A, zaś jeśli ktoś poszukuje czegoś bezpłatnego, to najlepszą dostępną opcją jest obecnie Ignite Amps PTEq-X, do pobrania ze strony http://bit.ly/PTEq-X.
Konfitury
W sekcji wysokich częstotliwości znajdziemy najsłodsze konfitury, bowiem nic co jest mi znane, nie brzmi tak łagodnie i naturalnie jak Ruby. Gdy zacząłem zabawę z tym korektorem, sądziłem wręcz, że coś nie działa. Wydawało mi się, że podbijanie wysokiego pasma jest mało efektywne. Dopiero gdy zdjąłem wtyczkę z obrabianego wokalu, poczułem ogromną różnicę i zrozumiałem, jak niewiarygodnie przejrzyste i naturalne brzmienie oferuje to narzędzie. W żadnym innym przypadku nie odważyłbym się podbijać 8 lub 10 kHz na sumie miksu o 6 a nawet 8 dB. Nawet przy tak drastycznym wzmocnieniu wszystko brzmi przyjemnie – bez cienia ziarnistości czy przejaskrawienia. Cały miks nagle się otwiera i zyskuje na klarowności.
To jedyna sekcja wyposażona w parametr Q. W większości przypadków i tak najlepiej pozostawić go w pozycji Broad, szczególnie jeśli pracujemy na całym miksie. Zmiana dobroci przydaje się jednak, gdy chcemy np. rozjaśnić werbel, gitary albo wokal. Obróbka tego ostatniego pozwala na uzyskanie charakterystycznego „drogiego” brzmienia. W tej roli Ruby wygrywa nawet z Purplem (patrz ramka „Konkurenci”). Wystarczy podbić 12 albo 16 kHz i poczuć powiew świeżego powietrza wypełniającego ścieżkę wokalu.
Sekcją zamykającą temat jest przepięknie brzmiący filtr zaporowo-półkowy, który oprócz typowych częstotliwości (1,7, 4, 10 kHz) oferuje również dość egzotyczne 28 kHz. W tym momencie może się pojawić pytanie – na co komu filtrowanie częstotliwości osiągalnych tylko dla nietoperzy? Cóż, gdyby nietoperze mogły mówić, to być może powiedziałyby, że w domenie cyfrowej, szczególnie przy niższych częstotliwościach próbkowania (44,1 i 48 kHz), mogą występować różne nieprzyjemne artefakty związane z usuwaniem aliasingu w konwerterach. I właśnie tu przydaje się odfiltrowanie tej teoretycznie niesłyszalnej przez nas góry. Jeśli nagranie brzmi zbyt sterylnie/cyfrowo, ingerencja w tym rejonie może okazać się bardzo pomocna.
Podsumowanie
Nasze spostrzeżenia
+ doskonałe odwzorowanie oryginalnego D.W. Fearn VT-5+ perfekcyjnie brzmiąca góra pasma, nadająca brzmieniu niepowtarzalną jakość
+ wyjątkowo kreatywne działanie filtrów niskich częstotliwości, głęboko oddziałujących także na zakres niskiej średnicy
+ możliwość precyzyjnej regulacji podbicia/tłumienia (w kontekście skokowej w oryginalnym korektorze)
- niedociągnięcia w zakresie GUI i sporadyczne problemy z przetwarzaniem niskich tonów
- mimo wszystko, dość wysoka cena
Zakres zastosowań
- najwyższej klasy korektor do działań w zakresie kształtowania ogólnej charakterystyki brzmieniowej na grupach miksu, sumie i do pracy w torze masteringowymOpinia alternatywna
Tzw. korektory pasywne były pierwszymi narzędziami stosowanymi w przetwarzaniu sygnału pod kątem jego charakterystyki brzmieniowej. Początkowo były to proste filtry, ale z czasem zaczęto wprowadzać, głównie w telefonii i stacjach radiowych, urządzenia, które nie tylko tłumiły, ale i wzmacniały wybrane pasma sygnału. Każde rozwiązanie pasywne z natury rzeczy działa wyłącznie tłumiąco, zatem podbijanie realizowano poprzez włączenie wzmacniacza za blokiem filtrów, który odpowiednio kompensując tłumienie pozwalał też uzyskać podbicie zakresów. Jednym z najbardziej wszechstronnych i najchętniej wykorzystywanych urządzeń tego typu okazał się Pulse Techniques (Pultec) EQP-1A. I to od niego właśnie zaczęła się długa linia analogowych, cyfrowych i wirtualnych potomków, którego przedstawicielem jest opisywany tu Acustica Audio Ruby.
Instalując tę wtyczkę trzeba liczyć się z tym, że technologia serwerowa, na której bazuje, potrzebuje sporo przestrzeni na dysku, rzędu 800 MB. Do instalacji i autoryzacji wymagana jest też obecność aplikacji Aquarius, która zarządza całym anturażem związanym z wtyczkami z rodziny Aqua. Wykorzystywana jest tu bardzo zaawansowana technika splotu (convolution), w której Acustica Audio jest mistrzem świata. Pozwala ona w sposób niesłychanie precyzyjny odwzorowywać niemal wszystkie cechy oryginalnych urządzeń w domenie cyfrowej, przy jednoczesnej wstrzemięźliwości w gospodarowaniu zasobami obliczeniowymi procesora komputera.
W swojej recenzji Marcin trafnie wypunktował wszystkie pozytywne cechy procesora Ruby, wśród których na szczególną uwagę zasługuje właśnie przetwarzanie wysokiego pasma, o wysoce uzależniających właściwościach. O tej funkcjonalności wtyczki przekonamy się wtedy, gdy ją wyłączymy, choć wcześniej, podbijając wysokie pasmo nawet o 10 dB mamy wrażenie, że zmieniło się niewiele. Ale to jest ta cecha brzmieniowa, która sprawia, że nagranie zyskuje profesjonalny szlif. I prawdą jest też, że wyjątkowo trudno jest znaleźć wtyczkę pracującą w ten właśnie sposób. Jedynym znanym mi procesorem, który może spróbować stanąć w szranki z Ruby jest Eiosis AirEQ.
Dokonując analizy pracy wtyczki z wykorzystaniem programu PluginDoctor zauważyłem, że jest ona wyjątkowo wyrównana fazowo. Wprawdzie cała zasada pracy filtrów opiera się przetwarzaniu fazy, ale to właśnie w tej domenie można doszukiwać się wszystkich elementów odpowiedzialnych za to, że różne filtry brzmią dla nas inaczej, choć technicznie zdają się mieć te same parametry.
Po stronie wad Ruby należy wpisać przeciętną stabilność GUI, objawiającą się wyczuwalną niedoskonałością przy regulacji częstotliwości. Kontrolki niby działają skokowo, ale jest to działanie niepewne. Ponadto wtyczka powoduje natychmiastowe zawieszenie programu Reaper (przynajmniej na platformie OS X), co w przypadku tego DAW jest ewenementem na miarę uczciwego polityka. Poza tym ta cena... Rozumiem, że sprzętowy oryginał kosztuje znacząco więcej, ale za tę kwotę można kupić kompletny program DAW z dziesiątkami pokładowych wtyczek. Jedynym usprawiedliwieniem tej kwoty może być fakt, że w podobnych cenach dostępne są najdroższe wtyczki Universal Audio, więc Acustica Audio nie jest tu wyjątkiem. Gdy chodzi o emulację procesorów sprzętowych sygnowanych przez działającego na rynku producenta oryginału trzeba się bowiem liczyć z tym, że znacząca część tej kwoty trafia właśnie do niego. Jest to swego rodzaju licencja i rekompensata za to, że właściciel wtyczki raczej nie kupi już jej sprzętowego wzorca.
Tomasz Wróblewski
Informacje
Funkcja | wtyczka emulująca pracę korektora D.W. Fearn VT-5, bazująca na technologii Core 11 (klient/serwer). Algorytm saturacji HE SASM (High Efficiency Symmetric & Asymmetric Saturation Modeling) |
Kompatybilność | PC/Mac; VST2/AAX 32/64 bity; VST2/AU/AAX 32/64 bity |
Rekomendowane wymagania systemowe | Windows10, OS X 10.13, procesor wielordzeniowy, co najmniej 16 GB RAM, ekran 1920×1080 |
cena | 235 EUR |
producent | Acustica Audio |