Unity Audio Ltd. AR-1

Sprzęt studyjny | 01.03.2016  | Tomasz Wróblewski
Marka:  Unity Audio Ltd.

Jeśli ktoś interesował się tematem kompresorów, to doskonale wie, że jednym z tych urządzeń, które można nazwać „pierwszym spośród pierwszych” jest Altec Lansing 436c. AR-1 jest do niego pod wieloma względami podobny.

Kalifornijska firma Altec Lansing produkowała kompresory już od wczesnych lat 50. XX wieku, głównie z myślą o ich zastosowaniu w telefonii, systemach nadawczych i instalacjach nagłośnieniowych. Nie weszłyby może one do historii muzyki gdyby nie to, że EMI zakupiło kilka sztuk modelu 436c do studia Abbey Road, gdzie po odpowiedniej modyfikacji układowej, polegającej na dodaniu regulatora czasu powrotu i poziomu wyjściowego stały się słynnym modelem RS124. Używano tych kompresorów w torach instrumentalnych, a także na sumie, a ich charakterystyczne brzmienie można usłyszeć m.in. na pierwszych płytach The Beatles. Później w Abbey Road stosowano już dużo bardziej zaawansowane technologicznie Fairchild 660 i 670, co nie zmienia faktu, że bas Paula McCartneya niemal zawsze był kompresowany, i to często wielokrotnie, przez RS124 - jest to szczególnie dobrze słyszalne na płytach Revolver oraz Sgt. Pepper Lonely Hearts Club Band. I jeśli zastanawiacie się, skąd wziął się dość nietypowy symbol kompresora Lisson Grove, to przeczytawszy powyższe zapewne szybko się domyślicie. Kolejna podpowiedź to sama nazwa firmy. Lisson Grove jest dzielnicą, ale też nazwą ulicy w północnym Londynie, która za skrzyżowaniem Garden/Grove End zmienia swą nazwę. Rzut oka na Google Maps wszystko wyjaśnia.

Nawet jak na przełom lat 50. i 60. minionego wieku, kompresory 435c/RS124 były stosunkowo prostymi konstrukcjami. Był to czas, że większość tego typu urządzeń, nazywanych wtedy wzmacniaczami ograniczającymi, konstruowano w oparciu o rozwiązanie, które dziś, dla wprowadzenia pewnej aury tajemniczości i dodania powagi nazywa się wzmacniaczami o zmiennej transkonduktancji, lub - po angielsku - vari-mu albo variable-mu. To urządzenia całkowicie lampowe, oparte na trzech lampach (dwóch podwójnych triodach i jednej podwójnej diodzie) oraz dwóch transformatorach sygnałowych i jednym zasilającym. Nawet niektóre domowe odbiorniki radiowe z tamtych lat bywały dużo bardziej skomplikowane.

Nie chodzi tu jednak o stopień złożoności urządzenia, ale o jego wpływ na dźwięk, a ten był, i jest, wyjątkowo interesujący. AR-1 w dużym stopniu bazuje na RS124, ale dokonano w nim kilku ciekawych modyfikacji. Kompresor budowany jest w oparciu o najwyższej klasy podzespoły i od początku do końca montowany ręcznie.

Sama firma Lisson Grove powstała w USA w 2010 roku, a jej założycielem był Brytyjczyk z pochodzenia, producent i realizator Hugo Nicolson. Od samego początku budował on kompresory bazujące na koncepcji Alteca, których zadaniem było oddanie charakteru brzmieniowego brytyjskich studiów nagrań z lat 60. I choć jego konstrukcje cieszyły się sporym powodzeniem, to wolał się skupić na projektowaniu niż produkcji. Licencję na AR-1 kupiła od niego firma Unity Audio (której monitory The Rock II opisywałem w ubiegłym miesiącu) i obecnie wytwarza je w Wielkiej Brytanii.

Od strony technicznej, kompresor pozwala regulować czas ataku od 15 ms do 130 ms, zatem w porównaniu do współczesnych rozwiązań jest dość wolny, pozwalając swobodnie przechodzić transjentom. Czasy powrotu są przełączane w pięciu pozycjach, od 320 ms do 2,3 s, a opcja nieskończoności daje efekt tłumika/levelera, który można włączać i wyłączać przyciskiem nożnym i może być wykorzystany jako swoisty stan spoczynkowy urządzenia. Regulator O/P Load, interesująca nowość jeśli chodzi o kompresory typu Altec, pozwala na zmianę impedancji wyjściowej od 200 do 600 Ω. Ma to swoje odzwierciedlenie w finalnym dźwięku, który przy wyższej impedancji staje się jaśniejszy, bardziej nowoczesny. Bypass w AR-1, realizowany poprzez ustawienie potencjometru Attack na minimum, co wyłącza jedynie działanie ogranicznika poziomu, ale sygnał cały czas przechodzi przez układ transformatorów i lamp (włącznie z regulacją O/P Load), co w sposób oczywisty wpływa na dźwięk. Balance to wyprowadzony na zewnątrz trymer zmiany punktu pracy dla pracujących przeciwsobnie triod wyjściowych realizujących funkcję tłumienia. Wciśnięcie przycisku aktywuje generowanie cichego sygnału testowego, na podstawie którego można dokonać odpowiedniej symetryzacji (w pozycji nominalnej sygnał ten powinien być jak najmniej słyszalny), by wyeliminować efekt niesymetrycznych zniekształceń, lub, wręcz przeciwnie, celowo wprowadzić go do dźwięku.

W praktyce

Po włączeniu zasilania trzeba odczekać ok. pół godziny, aż wszystkie elementy kompresora osiągną odpowiednią temperaturę i ustabilizują się napięcia spoczynkowe lamp. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ sprzęt studyjny w latach 50. i 60. konstruowany był zazwyczaj do pracy ciągłej i nie zawsze brano pod uwagę takie drobiazgi jak natychmiastowa gotowość do działania. W AR-1 jest jeszcze o tyle lepiej, że zastosowano tu nowoczesny układ zasilania ze stabilizacją napięcia, czego próżno szukać w oryginalnych urządzeniach. Cechą charakterystyczną kompresorów vari-mu jest zależność głębokości tłumienia, czyli Ratio, od poziomu sygnału wejściowego - czym jest on większy, tym sygnał wyjściowy jest bardziej tłumiony.

Działanie AR-1 nie do końca jest oczywiste, i nawet doświadczeni realizatorzy, którzy pracowali już z wieloma kompresorami, mogą mieć z nim pewien problem. Ktoś, kto oczekuje natychmiastowego "brzmienia Abbey Road" może się poczuć rozczarowany, bo tak naprawdę jest ono wynikiem działania wielu urządzeń, a nie tylko jednego kompresora. To dlatego właśnie Geoff Emerick nagrywając bas McCartneya włączał dwa lub więcej kompresorów RS124 szeregowo, ponieważ dawało to lepszy efekt niż zastosowanie Fairchilda 660. Pewną komplikacją może być też to, że w AR-1 nie ma ominięcia toru sygnałowego, a dźwięk cały czas przechodzi przez wszystkie układy kompresji, która w ustawieniu Attack na minimum ma wyłączony tor sterowania tłumieniem.

Gdy jednak popracujemy dłużej z Lisson Grove, przetwarzając ścieżki dwu-, albo trzykrotnie, to zaczynamy widzieć głębszy sens w zastosowaniu tego narzędzia. Kompresor praktycznie nie wpływa na transjenty w żadnym ustawieniu jego manipulatorów, ale to, co dzieje się "pod spodem", jest wyjątkowo interesujące. Pojawiają się harmoniczne, a dźwięk zaczyna być w ciekawy sposób deformowany. I nie ulegałbym pokusie ustawienia gałki O/P Load na maksimum, bo wtedy "lepiej słychać". Konstruktor dodał tę funkcję, żeby przyzwyczajeni do współczesnych, bardzo precyzyjnych brzmień użytkownicy nie poczuli się zniechęceni przy pierwszym kontakcie z kompresorem. Dla tych, którzy chcą rzeczywiście usłyszeć kompresję Lisson Grove, zamieściłem wśród materiałów na serwisie http://media.avt.pl, towarzyszących temu wydaniu naszego magazynu plik z materiałem prezentacyjnym, w którym zwykła pętla perkusyjna została trzykrotnie przetworzona przez AR-1, za każdym razem z nieco innymi ustawieniami. Jeśli kogoś to nie przekona do tego kompresora, to już chyba nic tego nie zrobi...

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

Zakres zastosowań

- kompresor przeznaczony dla osób poszukujących narzędzi do nadawania brzmieniu nowego charakteru, bardzo przypominającego to, co można usłyszeć na nagraniach z lat 60.

 

Nasze spostrzeżenia

+ fantastycznie brzmiący kompresor o charakterystyce oryginalnych narzędzi tego typu
+ zastosowanie najwyższej klasy podzespołów
+ interesująca funkcja Balance
+ specyficzne podbarwianie dźwięku przy nieaktywnej kompresji
+ O/P Load dla tych, którzy poszukują nowocześniejszego brzmienia

- dosyć kosztowny
- wymaga ok. pół godziny czasu na ustabilizowanie punktów pracy

 

Podsumowanie

Lisson Grove to kompresor dla smakoszy. Warto pamiętać o tym, że w torze sygnałowym Abbey Road działały przynajmniej dwa jednocześnie - jeden lub dwa na wejściu, i kolejny na stałe włączony na sumie. Po drodze też było szereg różnych na ogół lampowych ciekawostek, i wszystko to tworzyło dość niepowtarzalny dźwiękowy ekosystem. Nie ma więc czegoś takiego jak brzmienie tego klasycznego obiektu studyjnego w proszku - dolać dźwięku, i gotowe.

Przy dość wysokiej cenie AR-1 można się zastanawiać nad sensem zakupu kilku takich urządzeń, ale ja polecam po prostu dwu- lub trzykrotne zgranie materiału na ścieżkach. Trochę to czasochłonne, ale efekt - bezcenny. Manipulując ustawieniami przy każdym zgraniu (także z uwzględnieniem regulacji Balance) możemy osiągnąć każde brzmienie, przy czym kompresja nawet na moment nie zniszczy oryginalnej dynamiki, pomagając jedynie wyciągnąć szczegóły w sposób nieosiągalny dla żadnego wtyczkowego limitera. Osoby zainteresowane zakupem AR-1 mogą umówić się z dystrybutorem na wypożyczenie sprzętu do testów. Jeśli przyłożymy do tego kompresora odpowiednią miarkę, i poświęcimy trochę czasu na eksperymenty, to efekty mogą się okazać zaskakujące nawet dla tych, co już wszystko słyszeli. Pamiętajmy jednocześnie, że nie od razu Abbey Road Studios zbudowano.

 

Informacje

Funkcja: jednokanałowy kompresor lampowy typu vari-mu.
Konstrukcja: trzy lampy i dwa transformatory w torze sygnałowym; brak funkcji sprzętowego ominięcia kompresji.
Czas ataku: 15-130 ms.
Czasy powrotu: 320, 500, 800 ms, 1,25, 2,3 s.
Impedancja wyjściowa: płynnie regulowana, od 200 do 600 Ω.
Inne: Balance - regulacja punktu pracy lamp końcowych.
Zasilanie: sieciowe, 230 V.
Wymiary: rack 2U.
Waga: 3,5 kg.

 

Cena
14990,00 zł
Producent
Unity Audio Ltd.
Artykuł pochodzi z
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada
i Studio
marzec 2016
Kup teraz
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó