Focusrite Clarett+ 4Pre - interfejs audio

Sprzęt studyjny | 28.04.2022  | Synthezaur
Marka:  Focusrite

Przedziwnym zbiegiem okoliczności dostąpiłem zaszczytu testowania interfejsów Clarett+ dokładnie w momencie, gdy sam zacząłem zastanawiać się nad odświeżeniem serca pracownianego i scenicznego setupu. I tak się składa, że seria Clarett chodziła mi po głowie od dłuższego czasu nie tylko ze względu na robiące wrażenie parametry. Jako, że należę do ludzi sentymentalnych naturalnym krokiem było zerknięcie do oferty producenta, którego wyroby są mi od dawna dobrze znane.

A to dlatego, że w domowym studio do dziś używam starego, poczciwego interfejsu Saffire Pro 40, na scenę zaś taszczę jego mniejszego brata, Saffire Pro 24. I tak, wiem, jest to sprzęt niemal prehistoryczny, biorąc biorąc pod uwagę zarówno jego osiągi, software, jak i sam sposób łączenia się z komputerem: warkocz przejściówek do dla mnie codzienność podczas pracy stacjonarnej na nowoczesnym iMacu, na scenie wykorzystuję zaś tzw. FatBooka wyposażonego jeszcze w port FireWire 800 - jednym słowem komputer “z epoki”. Szykując setupową rewolucję postaram się spojrzeć na serię Clarett+ zarówno pod kątem przeskoku generacji Focusrite’owych “flagowców” jak i odpowiedzi na moje dość wybredne oczekiwania wobec mobilnego interfejsu. Zaznaczam od razu, że fakt otrzymania skrzynki interfejsów na potrzeby testu nie miało wpływu na ich ocenę; moja opinia jest w stu procentach niezależna i subiektywna.

Co to znaczy Clarett+

Clarett+ to udoskonalony następca entuzjastycznie przyjętej serii Clarett (no shit). Jeśli ktoś śledzi rynek interfejsów audio wie doskonale, że poprzednia edycja pojawiła się nie aż tak dawno temu, bo w 2018 i już wtedy nad Clarettami rozpływał się cały homerecordingowy i studyjny śwatek. Jako wysokojakościowe i niewiarygodnie niskolatencyjne interfejsy w nie aż tak strasznej cenie wydawały się produktem niemal doskonałym. Po co więc reedycja? Po pierwsze, pierwotny Clarett miał kilka niewielkich mankamentów niezauważalnych przez 99% użytkowników, spośród których jedynym wartym uwagi był dość przykry poziom zniekształceń wyjścia słuchawkowego podczas pracy z modelami o niskiej impedancji. Po drugie, na świecie pojawił się problem z chipami. W październiku 2020 roku fabryka kluczowego dla branży producenta przetworników AKM (Asahi Kasei Microdevices) uległa zniszczeniu w wyniku pożaru. Tuż po pożarze pojawiła się pandemia COViD-19, a wraz z nią tragiczny kryzys chipów, którego skutki w mniejszym lub większym stopniu odczuli chyba wszyscy mieszkańcy planety Ziemia. Z dostępnych w sieci informacji wynika, że firma Focusrite, tak jak wielu producentów branży audio, stanęła przed zadaniem modyfikacji projektu i użycia kilku innych komponentów. I była to świetna okazja do odkupienia grzeszków pierwszej, i tak wyjątkowo udanej serii.

Jak wyglądają Claretty i ich osiągi po poprawkach? Przede wszystkim urządzenia przeszły drobny face lifting: odrobinę zmieniona grafika panelu głównego, ciemniejsze potencjometry głównego monitoringu i wyjść słuchawkowych. Mamy lepsze osiągi w THD+N (całkowite zniekształcenia harmoniczne plus szum): -110dB zamiast -107dB, zakres dynamiki wyjścia zwiększył się z 118dB do 124dB, przy czym zniekształcenia na wyjściu również nieznacznie zmalały. Problemy wyjścia słuchawkowego również zostały zażegnane. Niestety, z sieci dochodzą słuchy, że latencja (czyli parametr wydawać by się mogło priorytetowy dla całej serii) zwiększyła się mikroskopijnie względem wcześniejszego modelu, co może być oczywiście kwestią software’u i jego ewentualnych poprawek w przyszłości. Nie mam niestety możliwości potwierdzenia latencyjnych doniesień osobiście, jednak dla wielu osób przesiadających się z interfejsów starszej generacji Clarett+ i tak będzie co najmniej satysfakcjonującym wyborem (okolice 6 milisekund latencji przy buforze 128 i 48kHz w Abletonie ciągniętym przez pięcioletniego iMaca? I’d buy that for a dollar!).

Do wyboru mamy 3 wersje:

-    2Pre, czyli 2 combo-wejścia z preampami Clarett, dodatkowe 8 wejść po cyfrze, wejście optyczne, 4 wyjścia analogowe, MIDI in, MIDI out (i jest to cudowne, że najmniejszy, okrojony model nie został tych portów pozbawiony), wyjście słuchawkowe, USB-C, zewnętrzne zasilanie i przycisk ON/OFF
-    4Pre, czyli 4 przednie wejścia z preampami Clarett, dodatkowe 4 wejścia liniowe z tyłu i jeszcze 10 cyfrowych, wejście optyczne, 4 wyjścia liniowe plus 4 cyfrowe, S/PDIF in i out, MIDI in i out, 2 wyjścia słuchawkowe, USB-C, zewnętrzne zasilanie i przycisk ON/OFF
-    8Pre, czyli studyjny wół roboczy z 8 wejściami mic/line, 10 wyjściami analogowymi, optycznym wejściem i wyjściem (w sumie 18 wejść i 20 wyjść), wyjściem Word Clock, MIDI in i out, S/PDIF in i out, dwoma wyjściami słuchawkowymi, USB-C, wewnętrznym zasilaczem, wyłącznikiem i imponującym zestawem metrów dla każdego z analogowych wejść

Każdy znajdzie więc coś dla siebie w zależności od potrzeb i seria bez problemu zagrzeje miejsce na biurku sypialnianego producenta, w racku profesjonalnego studia czy w koncertowej torbie. I tu, kończąc przytaczać istotne, acz nudne technikalia spróbuję odpowiedzieć na pytanie: czy za parę tygodni Clarett+ znajdzie się i w moim plecaku?

Clarett+ 4Pre w moim setupie

Zaznaczę po raz kolejny, że naprawdę szukam interfejsu i nie jest to anegdotka wyssana z palca na potrzeby koloryzacji artykułu. Clarett+ 4Pre (bo na tym modelu mam zamiar się skupić) jest na moim celowniku od dawna i przez ostatni tydzień miałem okazję ostro przetestować go w boju: byłem z nim w trasie koncertowej, pracowałem na nim w domu, w pracowni, używałem go w swoim teatrze przy okazji prób do nowo powstającego spektaklu. Nagrywałem, odtwarzałem, kontrolowałem nim sprzęt zewnętrzny, używałem MIDI, komunikatów SysEx, ogarniałem dziwne routingi, po czym wieczorem słuchałem na nim pisku koszykarskich butów podczas rekreacyjnych seansów NBA w internecie. Wystawiałem biedaka na najcięższe próby, harował bez odpoczynku przez ponad 6 dni spełniając najrozmaitsze zadania, współpracując z kilkoma zaopatrzonymi w różne systemy operacyjne komputerami, sprzętem vintage jak i najbardziej współczesnymi syntezatorami i softem. Czy się sprawdził? Bez zarzutu. Czy jest to mój interface marzeń? Nie do końca. Ale jest bardzo, bardzo blisko.

Zalety Focusrite Clarett+ 4Pre

Bezsprzecznie i ponad wszystko muszę przyznać, że ten interface brzmi znakomicie i bez dwóch zdań jest to najważniejsze kryterium jakie należy przyjąć przy ocenie interfejsu. I nie mówię tu o promilowej różnicy zauważalnej jedynie przez najbardziej snobistycznych cork-snifferów - mamy do czynienia z wyrazistym, szczegółowym dźwiękiem i doskonałą dynamiką, dzięki której usłyszałem od lat posiadane sprzęty w zupełnie innej rozdzielczości. Początkowo nie mogłem przyzwyczaić się do ilości headroomu, który otrzymywałem i byłem - niczym skończony frajer - zawiedziony, że obcuję ze sprzętem cichszym niż bym chciał. Ciężko opisać słowami ogólne wrażenie profesjonalizmu i kunsztu. Wejścia są niesamowicie dynamiczne a poziom szumu niewiarygodnie niski, co ratuje mi skórę w sytuacjach korzystania z i tak niemiłosiernie szumiących analogów.

Oprócz tego AIR, czyli 100% analogowa opcja koloryzacyjna emulująca klasyczny focusrite’owski preamp ISA 110. Początkowo uważałem tę funkcję za zabawkowy buzer, którego prawdopodobnie nigdy nie użyję i ku memu ogromnemu zdziwieniu bardzo się myliłem. AIR, podnosząc górne częstotliwości, wspaniale ożywia ciemne syntezatory, wspaniale współpracuje z elektronicznymi bębnami czy taśmą. Sygnał nabiera witalności, robi się delikatnie chrupki… Wielkie zaskoczenie i wspaniały dodatek do i tak doskonale brzmiących preampów.

Ponadto jakość wykonania. 4Pre to ciężki, masywny klocek, który przetrwa niejedną tułaczkę. Potencjometry wyjść słuchawkowych są nieprzeciętnie solidne, główne pokrętło “Monitor” również. Gainy preampów lekko się chwieją, ale i tak nie można się do niczego przyczepić. Interface nie jest mały, mimo to sprawia wrażenie zgrabnego, zaprojektowanego ergonomicznie i niemarnującego cennego miejsca. Położenie wejść i wyjść jest wygodne, nic się nie telepie, nie wygina. Ewidentnie trwały i pancerny przedmiot, co niezmiernie cieszy w dobie lichej, plastikowej tandety dominującej na rynku. Podczas zmian parametrów w software’owym edytorze, z wnętrza interfejsu wydobywa się przyjemne, acz dość głośne mechaniczne klikanie, które w abstrakcyjny sposób sprawiło mi ogromną radość, dając poczucie obcowania ze sprzętem profesjonalnym i precyzyjnym.

Kolejną zaletą jest software, którego interface jest dziecinnie prosty, przejrzysty i instynktowny. Pomijając niektóre rozwiązania (o których poniżej) uważam Focusrite Control (bo tak nazywa się aplikacja) za narzędzie wyjątkowo udane. Bez ekscesów, bez komplikacji, bez graficznych wodotrysków, czysto i schludnie. Tak jak powinno być.

I jeszcze jedna rzecz na koniec, często nieistotna i przez samych producentów traktowana po macoszemu: MIDI. MIDI zwyczajnie działa. Testowałem wszystko: SysEx, clock, synchronizacje w lewo, prawo i na odwrót. Seria Saffire ma z MIDI ogromne problemy - zegar się sypie, System Exclusive wielokrotnie zawiódł mnie paskudnie, stąd testując 4Pre miałem lekkie obawy. Niepotrzebnie, wszystko działa jak Pan Bóg przykazał.

Wady Focusrite Clarett+ 4Pre

Po objętości tekstu dotyczącego zalet mogłoby wydawać się, że nie jest ich wiele. Nic bardziej mylnego - Clarett+ jest zwyczajnie wspaniały wszędzie tam, gdzie powinien być i nie ma sensu powtarzać tego w kółko. I obojętne jak bardzo będę w kolejnej części tekstu na ten interface psioczył, pragnę podkreślić dobitnie - jest to urządzenie o zjawiskowym brzmieniu, doskonałych preampach, ponadprzeciętnie solidnej konstrukcji, niewiarygodnie małej latencji i absolutnie bezproblemowym działaniu. Wszelkie wady, jak zresztą łatwo zauważyć, wynikają z moich całkowicie subiektywnych oczekiwań, których interface nie spełnił - i wcale nie musiał. Możliwe, że rozgoryczenie drobnostkami było tym większe, im bardziej uświadamiałem sobie, że cudownie brzmiący Clarett+ może okazać się nieodpowiedni do mojego setupu.

Co mnie zawiodło? Jako wieloletni użytkownik Saffire Pro 24 jestem przyzwyczajony do skrajnie odmiennych proporcji w ilości wejść i wyjść. Oczywiście miałem świadomość, że 4Pre ma liniowych outputów tylko 4, a to o 2 mniej niż staruszek Saffire. Nie mniej sądziłem, że ilość ta wystarczy mi w zupełności i jakoś przeżyję deficyt dodatkowej pary wylotów. Tu się niestety przeliczyłem. I oczywiście, nie jest to niby wina interfejsu - ma on wyjść tyle, ile ma… Ale pomyślmy: mobilny interfejs za 3 tysiące złotych. Idealne rozwiązanie dla profesjonalisty szukającego niskolatencyjnego interfejsu o bezkonkurencyjnym brzmieniu. Gabarytowo doskonały i na biurko, i na scenę. A mimo to biorąc pod uwagę hipotetyczne wykorzystanie Claretta w setupie napotkamy problemy, których - przynajmniej moim zdaniem - moglibyśmy uniknąć. O jakich scenariuszach mówię? O takich, w których, wydawałoby się, bezkompromisowy interfejs zmusza nas jednak do kompromisów:

Znajdujemy się w sytuacji biurkowej. Jedna para wyjść to suma stereo, wpinamy monitory, jasna sprawa. Zostają dwa wyjścia mono lub jedno stereo. Co możemy tam wpiąć? Stereo do Octatracka? Wyprowadzić dwa biedne sygnały do pętli efektów czy zewnętrznych sprzętów? Serio, mój osiemnastoletni Saffire Pro 24 potrafi w dźwięk 5.1, a 4Pre nie?

Opcja sceniczna: wyjścia 1 i 2 to główna para stereo, dajmy na to sesja DAW (loopy, sample, pady, drony, etc.). Dodatkowo realizator dostaje monofoniczny metronom po wyjściu 3. Zostaje mi jedno mono. Seriously? Dlaczego 4Pre ma tyle samo wyjść, co 2Pre, a 8Pre aż o 6 więcej? 4Pre to w końcu środkowy model, jedna dodatkowa para i byłoby w sam raz! W poprzednim, niemal dwie dekady starszym interfejsie jestem w stanie wydobyć z sesji Abletona: sumę stereo loopów i dodatków, metronom, monofoniczny kick i sygnał stereo instrumentów VST, którymi gram na żywo “z ręki”, lub po dodatkowej parze wyjść wypuścić chórki, czy przepuszczone przez efekty analogowe syntezatory wpięte do inputów. Z Clarettem musiałem dostosować całą sesję do jego ograniczeń, a nie tego oczekuję od interfejsu klasy premium. Ewentualnie, mogłem wozić najwyższy, o połowę droższy model, a to nie wchodzi w grę ze względu na mobilność. W ostateczności mógłbym też kombinować i partyzancko wychodzić sygnałem stereo z wyjścia słuchawkowego tworząc urządzenie zespolone, ale ani to wygodne, ani profesjonalne.

A propos wyjścia na słuchawki: mamy sprzężenie pierwszego wyjścia słuchawkowego z liniowym wyjściem 3 i 4. I chciałbym w tym miejscu zwyczajnie zakomunikować, że nie znoszę tego rozwiązania. Rozumiem: CUE, przesłuchiwanie sampli, metronom i tak dalej, ale powiedzmy sobie szczerze: nie mając wyboru tego, co z wyjściem słuchawkowym jest nierozerwalnie połączone jesteśmy skazani na koncepcję producenta, często sprzeczną z koncepcją naszego setupu. Po prostu: przymus jest zawsze gorszy niż wybór.

Przy okazji zalet sprzętu wspomniałem o fantastycznej funkcji AIR, do której zadziwiająco ochoczo sięgałem. AIR wprowadza mimo wszystko dość znaczące zmiany, o subtelności nie ma żadnej mowy. Irytuje mnie więc brak dedykowanego włącznika na panelu głównym - AIR jest bowiem uruchamiany wyłącznie za pomocą aplikacji Focusrite Control. Nie jest to wygodne zwłaszcza dla kogoś, kto jak ja nieustannie eksperymentuje z sygnałem, wpina i wypina instrumenty 700 razy na godzinę i dość srogo eksploatuje metodę prób i błędów zanim ostatecznie podejmie finalną decyzję w kwestii brzmienia. Jednak mimo niedogodności muszę przyznać, że z Clarett’em pracowało mi się szybko i nigdy nie brałem powyższego braku dedykowanych przełączników za jakikolwiek hamulec przy pracy.

Chciałbym też pofantazjować o rozwiązaniach, które Clarett mógłby mieć, a nie ma i podkreślić, że ogromnie boli mnie brak wyjść DC Coupled. Wiem, że postulat może wydawać się niszowy… ale do diaska, żyjemy w czasach elektroniki i modularów. W epoce renesansu syntezatorów analogowych. W erze majsterkowiczów i domorosłych amatorów berlińskiego techno. Śmiem twierdzić, że jeśli gdzieś we współczesnym instrumentarium tli się nieznane, nowe życie, to ma ono format eurorack, a Ableton (z CV Tools na pokładzie) od dawna jest współczesną gitarą akustyczną. Dzieciaki naparzają w analogi, bo da się dziś kupić klona Minimooga za 600 złotych na rynku wtórnym! Nawet nowa seria MPC-tek sfokusowana na młodocianych beatmakerów ma na pokładzie wyjścia CV. Wszyscy patchują, modulują, oscylują. Interfejsy Focusrite mogłyby być upragnionym portalem do do nowego wymiaru modularnych eksperymentów, a nie są. Szkoda, bo biorąc pod uwagę fenomenalne brzmienie Clarett+ zarówno muzycy, jak i słuchacze skorzystaliby na częstszym występowaniu czerwonych pudełek w syntezatorowych jaskiniach.

Podsumowanie

Umówmy się: wymienione przeze mnie wady są całkowicie uznaniowe i lekko niesprawiedliwe; wynikają z wyjątkowo specyficznych oczekiwań, z którymi interfejs zwyczajnie się rozminął. Ponadto, mając świadomość zbyt konkretnych i być może lekko wygórowanych wymogów wobec Claretta czuję wyrzuty sumienia… że przez moje malkontenctwo ktoś nie da Focusrite’om szansy i nie usłyszy swej muzyki przez doskonałe, czerwone preampy. A to niewątpliwa przyjemność, której nikomu nie chciałbym odbierać!  

Dlatego jeśli skromna ilość wyjść i ewentualny brak opcji outputów DC Coupled nie stanowi problemu (a podejrzewam, że w 90% przypadków nikt nie zwróci na to uwagi) to Clarett+ bez dwóch zdań należy uznać za rewelacyjny interfejs. Jest wspaniale wykonany, obsługuje się go za pomocą przejrzystego programu, jego wyniki latencyjne są absurdalnie niskie i przede wszystkim: dostarcza nieskazitelnie czysty, dynamiczny sygnał, a sam sprzęt raz potrafi zabrzmieć neutralnie, innym razem pokazać bardzo indywidualny charakter (dzięki wspaniałej funkcji AIR). Wiem, że Clarett nie jest interfejsem tanim, jednak jego właściwości soniczne i niewiarygodne wręcz brzmienie uzasadniają cenę w trakcie pierwszych minut użytkowania.

Reasumując: jeśli w danym setupie absolutnym priorytetem jest jakość dźwięku, latencja i mobilność - naprawdę trudno trafić lepiej.
Cena
3390,00 zł
Producent
Focusrite
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó