Novation Summit - syntezator polifoniczny

Sprzęt studyjny | 06.11.2022  | Syntezaur
Marka:  Novation

Summit to flagowy instrument firmy Novation stanowiący rozszerzoną wersję modułu Peak. Słowa „summit” i „peak” to niemalże stuprocentowe synonimy, nie dziwi więc, że oba syntezatory współdzielą identyczny silnik. Jedyną różnicą jest rzecz jasna wielkość, obecność klawiatury, łatwiejszy dostęp do niektórych funkcji, a także większa polifonia. Tor sygnału można z jednej strony opisać jako klasyczny, z drugiej, pojawia się w nim kilka wyjątkowo interesujących i innowacyjnych rozwiązań. Dlatego mimo powierzchownej prostoty instrument ten okazał się zbyt skomplikowany, bym na łamach zwięzłej recenzji opisał wszystkie jego funkcje i sztuczki; Summit to jeden ze sprzętów, który znajduje idealny balans pomiędzy wizją konstruktora a wolnością użytkownika, to też ciężko powiedzieć czym stanie się w innych rękach.

Postanowiłem więc nakreślić relację, jaką udało mi się z instrumentem zbudować przez 3 tygodnie testów, wybrać subiektywnie najciekawsze funkcje i pochylić się nad dość śmiałym stwierdzeniem tak często spotykanym w internecie: czy Summit to rzeczywiście jeden z najlepszych i najbardziej uniwersalnych syntezatorów polifonicznych na rynku?

Novation Summit a konkurencja

Gdy po raz pierwszy usłyszałem o Peaku, a później o jego rozbudowanej, klawiaturowej wersji natychmiast zaczęły nasuwać się skojarzenia do dwóch instrumentów, które na dobre zagościły w moim arsenale: Propheta REV2 i Hydry od ASM. Ten pierwszy skojarzył mi się z Summitem głównie przez przydatne, scenicznie opcje warstwowości lub podziału klawiatury na dwie różne warstwy, oba sprzęty są także w podobnej półce cenowej i mają 61 klawiszy, a oferowana przez nie paleta brzmień rozpina się od sytuacji klasycznych dla syntezatorów polifonicznych aż po rejony mocno współczesne, obfite w zaawansowane źródła modulacyjne.

Z kolei Hydrasynth to syntezator dający użytkownikowi podobny (ale nieco wyższy) do Summita poziom pedantyzmu w kwestiach takich jak resetowanie okresu fali oscylatorów, synchronizacja i mono/polifoniczność LFO, zapętlanie obwiedni, czy lekki flirt z terytoriami FM. Summit i chińska Hydra to chyba najczęściej porównywany zestaw i mimo, że Hydrasynth na dobre zagrzała miejsce w moim setupie nie umiałbym wśród nich wskazać ewidentnego zwycięzcy. Hydra, mimo, że po stokroć bardziej zaawansowana, nie może równać się z Summitem w kwestii prędkości programowania czy „fun factoru” użytkownika (o rażącej różnicy w efektach pokładowych nie wspominając).

Trudne początki Novation Summit i update 2.0

Niestety, ani Peak, ani Summit nigdy nie pojawiły się w moim instrumentarium ze względu na alarmująco dużą ilość bugów zgłaszanych przez użytkowników. Śledząc fora można było ulec wrażeniu, że silnik zwyczajnie nie został dokończony a firma niechętnie udzielała informacji na temat terminów planowanych poprawek. Do czasu. Na szczęście w marcu 2022 Novation ogłosiło nowy firmware „2.0”, który  – mogłoby się wydawać – położył kres bugom poprzedniego firmware’u. Co więcej, we wspomnianej wersji 2.0 i kolejnej 2.1 wypuszczonej w sierpniu Peak i Summit zyskały zawrotną ilość nowych funkcji, takich jak dodatkowe opcje ustawień panoramy głosów, nowe możliwości 3 i 4 LFO, a także moja ulubiona funkcja arpeggiatora, o której napiszę poniżej.

Z dnia na dzień Peak i Summit przeistoczyły się w rewelacyjne instrumenty na których można polegać pod kątem stabilności jak i możliwości brzmieniowych. I po trzech tygodniach obcowania z flagowcem od Novation doszedłem do wniosku, że to jeden z najznakomitszych „scyzoryków” na syntezatorowym rynku; Summit ma w sobie coś z woła roboczego, nie tracąc przy tym prostoty i lekkości klasycznego polysyntha. Z jego architekturą powinni poradzić sobie nawet najbardziej początkujący elektronicy, jednak mimo typowości subtraktywnego syntezatora nie brak na pokładzie funkcji, których próżno szukać u konkurencji.

Architektura Novation Summit

Nie wchodząc zbyt głęboko w szczegóły i pomijając przydługi wywód na temat wyższości zastosowania procesora FPGA nad wykorzystaniem klasycznej technologii DSP wiedzieć trzeba, że cyfrowe oscylatory Peaka i Summita to wysokorozdzielczościowe moduły pozwalające na stworzenie wyjątkowo szczegółowych kształtów. Mamy dwa rodzaje sinusoidy (jedną „czystą matematycznie” i jedną bardziej muzyczną - przypominającą sfiltrowany trójkąt), trójkąt, puls (rzecz jasna z PWM), piłę (którą można powielić do wymiaru potrójnej „triple-saw”), a także mniej klasyczne, niezwykle gładkie wavetable. Oscylatory zaopatrzone są w interesującą sekcję FM (której parametry można wygodnie kontrolować z panelu głównego Summita) a także w możliwość synchronizacji do wirtualnych przebiegów. Użytkownik decyduje o wszystkich niezbędnych szczegółach, takich jak resetowanie przebiegu fali lub strojenie: w zależności od potrzeb oscylatory mogą być precyzyjne lub lekko rozchwiane w „analogowy” sposób, dzięki funkcjom DRIFT i DIVERGENCE.

Sekcja oscylatorów, mimo, że zachwycająca, nie brzmiałaby tak dobrze bez pomocy analogowej sekcji filtra, a w zasadzie filtrów, bo mamy ich do wyboru dość sporo: LPF, HPF i BPF, każdy z możliwością wyboru pochyłej 12dB lub 24dB na oktawę. Panel sekcji filtra oferuje bezpośrednią modulację za pomocą LFO 1 i oscylatora 3. Do dyspozycji mamy również 2 punkty przesterowania sygnału: przed filtrem (potencjometr) i za filtrem (menu).

W departamencie źródeł modulacji nie brak Summitowi niczego. 4 LFO z bogatym zestawem ustawień okresu fali, łagodzenia jej kształtu, synchronizacji bądź desynchronizacji względem naciśniętego klawisza a także fade-in i fade-out. Na pokładzie znajduje się też zestaw 3 obwiedni: jedna na stałe przypisana do amplitudy, dwie do dowolnej dyspozycji użytkownika. Źródła modulacji przekierowuje się w sekcji MOD, gdzie znaleźć można 16 slotów modulacyjnych. Ponadto, sekcja efektów dostała swoją osobną kartę w menu, FX MOD (nie wiedzieć czemu).

Wspomniana sekcja efektów to: distortion, chorus, delay i reverb. Ich obsługa z pozycji panelu głównego jest dość uboga i ogranicza się do najbardziej prymitywnych funkcji. Jednak pod powłoką ukryte są ustawienia zaawansowane, dzięki którym wybrać można różne modele opóźnienia i jego różne zachowania stereofoniczne, zmienić typ pogłosu i dowolnie go filtrować, zamienić chorus w flanger bądź phlanger. Jedną z najbardziej przydatnych funkcji jest możliwość dowolnej zmiany kolejności efektów (pogłos może znaleźć się na samym początku lub na końcu toru, flanger ma opcje działania po delayu itd.).

Moje highlightsy nt. Novation Summit

Summit od razu przypadł mi do gustu jako instrument uniwersalny i wygodny w użytkowaniu. Jego brzmienie opisał bym jako wyjątkowo plastyczne – bez najmniejszych problemów skakałem między estetyką „retro” a współczesnymi, cyfrowymi płaszczyznami. Miałem wrażenie, że uzyskanie analogowej nieprzewidywalności i brudu jest w zasięgu ręki w każdym momencie sounddesignu, podobnie jak zaawansowane modulacje i wyjątkowa przestrzenność brzmienia. I ta właśnie przestrzenność najbardziej przypadła mi do gustu.

Reverb i delay w Novation Summit

Pogłos Summita to chyba najlepszy pokładowy reverb, jaki słyszałem. Oczywiście, w porównaniu do VST od Valhalli czy hardware’owego Strymona wypadnie jak cienki Bolek i nie sądzę, by sprawdził się doskonale z sygnałem zewnętrznym. Pogłos został jednak tak idealnie dopasowany do brzmienia syntezatora, w którym jest osadzony, że trudno wyobrazić sobie pracę z Summitem bez choćby szczypty najkrótszego roomu. Kilkukrotnie robiłem porównania suchego sygnału przepuszczonego przez pogłosy VST typu Eos czy Vintage Verb od wspomnianej Valhalli i okraszonego oryginalnym, summitowym reverbem – ten drugi zawsze miał w sobie „to coś” i bez najmniejszego wstydu mógłbym dumnie zostawiać go w miksie.

Muszę wspomnieć także o delayu i jego fantastycznych trybach lo-fi, które doskonale dopełniają dwa współpracujące ze sobą w Summicie światy. Delaye potrafią być rozchwiane, szumiące i dryfujące na granicy stroju, jednocześnie wykazując ciekawy wczesnocyfrowy i aliasingowy charakter. Całości dopełnia olbrzymia paleta możliwości stereofonicznych a także interesująca opcja CROSFED. Warto zaznaczyć, że zdecydowana większość parametrów może być dowolnie modulowana w matrycy modulacji.

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

Funkcja Animate w Novation Summit

Funkcja ANIMATE znana jest użytkownikom Novation z modeli MiniNova i UltraNova. Ponieważ wybitnie nie trawię brzmienia jednego i drugiego syntezatora nigdy nie doświadczyłem dobrodziejstw animacji i system ten niesamowicie mnie zaskoczył w połączeniu z potężnym silnikiem Summita.

Dla niewtajemniczonych: ANIMATE to możliwość przypisania zmian maksymalnie 16 parametrów do przycisku. Zakres modulacji rzecz jasna jest dowolny, przycisk może działać w trybie MOMENTARY lub LATCH. Przycisk ma swoją własną, prostą obwiednię (attack i release). Do dyspozycji są dwa animacyjne przyciski, oczywiście programowane osobno. Do wyzwalania animacji można użyć także pedałów.

ANIMATE to tajna broń sceniczna i niesamowicie ekspresyjne narzędzie, dzięki którym każde, nawet najprostsze brzmienie zyska szansę na indywidualną alterację podczas zmiany części utworu. Moją ulubioną sztuczką było jednak traktowanie jednej z animacji jako spontanicznego akcentu w sekwencjach, drugiego zaś jako losowego rozstrajania parametrów instrumentu. Szczerze: życzyłbym sobie podobnej funkcji w absolutnie wszystkich syntezatorach. Dla mnie funkcja-gamechanger szczególnie dla tych, którzy traktują syntezator nie tylko jako instrument klawiszowy.

Hybrydowość Novation Summit

Nie rozwodziłem się zbytnio nad brzmieniem Summita i ewidentnie muszę ten błąd naprawić: silnik stworzony przez Novation to perfekcyjnie naoliwiona maszyna uchwytująca wszystkie zalety hybrydowej konstrukcji syntezatora. Jako fan hybrydowego trybu pracy z audio, hybrydowych silników (na przykład Korgów z serii DW) i wszystkiego, co daje mi możliwość zniszczenia cyfrowego sygnału analogowym filtrem muszę przyzna
, że Summit zaspokaja moje najskrytsze marzenia. Producent mądrze wybrał wavetable, stworzył doskonale brzmiące fale „proste”, daje do rąk charakterystyczny filtr i bardzo plastyczny rezonans. Czego chcieć więcej?

Wrócę na chwilę do sekcji efektów, nad którą przecież się już rozwodziłem. Jednak podczas omawiania zalet hybrydowości instrumentu muszę pochwalić Summita za to, że jego chorusy, delaye i pogłosy nie psują toru sygnału. W przypadku analogowego REV2 unikam cyfrowych efektów jak ognia – cały czar analogowego toru sygnału pryska, pojawiają się problemy fazowe a dramatycznie ubogi arsenał funkcji sprawia, że i tak nigdy nie dostaję tego, czego potrzebuję. Procesor efektów Summita uszlachetnia brzmienie, jest doskonałym narzędziem do finalnych szlifów i w niczym nie uszczupla analogowych walorów dźwięku.

Arpeggiator w Novation Summit

Pokładowy arpeggiator jest jednym z najlepiej przemyślanych arpeggiatorów z jakimi pracowałem. Ma wszystko, czego od arpeggiatora można oczekiwać: pakiet standardowy, czyli podstawowy zestaw przebiegów, oktawy, kierunki, losowość, synchronizacja do zegara wewnętrznego lub zewnętrznego. Ponadto swing, kontrola nad długością wypluwanych z arpeggiatora nut, nietypowe rytmy.

Jednak moją ulubioną funkcją – ulubioną chyba wśród wszystkich możliwości instrumentu – jest CHANCE. Dzięki niej ustalić można prawdopodobieństwo zagrania nuty przez arpeggiator: przy wartościach niewielkich arpeggio będzie rozrzedzone, punktualistyczne – idealne jako źródło ambientowych dronów. Przy wartościach większych, arpeggio zagęści się, by wreszcie zachowywać się jak standardowy arpeggiator przy 100% ustawieniu. Może wydawać się dziwne, że zachwycam się tak banalnym elementem silnika, nie mniej arpeggiator wyposażony w tę funkcję dał mi niewiarygodne pokłady interesujących przebiegów.

Tym bardziej rozczarował mnie brak możliwości przypisania jakiejkolwiek funkcji arpeggiatora w matrycy modulacji. Gdybym mógł za pomocą kółka modulacji bądź jednego z przycisków ANIMATE zagęszczać ilość dźwięków pojawiających się w arpeggio, bądź zmieniać jego podstawową wartość rytmiczną – Summit wzbiłby się dla mnie na wyżyny zajebistości. Niestety, między innymi tego typu ograniczenia są pożywką następnego akapitu…

Rozczarowania

Summit nie jest instrumentem idealnym, z resztą, nie sądzę by taki kiedykolwiek istniał. Nie chciałbym jednak, by moje utyskiwanie było dla kogoś „dealbreakerem” – jest to zbiór całkowicie subiektywnych zażaleń, które jednym wydadzą się zasadne, innym całkowicie absurdalne.

Wspomniana sekcja matrycy modulacji jest z jednej strony zgrabna i przydatna (umożliwia w ramach jednego slotu przypisać dwa źródła modulacji: jedno właściwe i jedno „warunkowe”, co trzeba pochwalić), zdrugiej zaś nie każdy parametr może być źródłem, nie każdy może być celem modulacji. Przykro mi, lecz jako użytkownik Hydrasyntha przyzwyczaiłem się do sytuacji, gdzie (w granicach rozsądku i z góry ustalonych limitów) nie istnieje sformułowanie „nie da się”. Aż strach pomyśleć, że przed ostatnim updatem Summita NOISE nie występował jako źródło modulacji (!). Mam jednak nadzieję, że w miarę rozwoju softu matryca zostanie urozmaicona o nowe, przydatne z punktu widzenia sounddesignu funkcje. Przy okazji matrycy… nie do końca zgadzam się z rozdzieleniem MOD i FX MOD. Nie mam pojęcia dlaczego akurat sekcja efektów miałaby mieć oddzielną matrycę modulacji. Nigdy się do tego nie przyzwyczaiłem i zwyczajnie nie popieram takiego rozwiązania.

Kolejną rzeczą jest layout instrumentu, który moim skromnym zdaniem, nie został wystarczająco dobrze przemyślany. Gdybym obcował z instrumentem Behringera wykonanym i zaprojektowanym „po taniości” – nie pisnąłbym nawet słowem. Ale gdy mam w rękach instrument za niemal 10 tysięcy złotych chciałbym czuć jakość premium nie tylko w dźwięku, ale i w designie. Niestety, rozmieszczenie pokręteł, zbyt szeroko rozpięty panel i nie do końca logiczne rozstawienie funkcji pozostawia sporo do życzenia. Na przykład: sekcja modulacji nie posiada fizycznego miejsca w instrumencie, wszystkie operacje odbywają się na małym ekranie. Z kolei LFO (jedno z najistotniejszych źródeł modulacji, chyba mam rację…) znajduje się po skrajnie przeciwnej stronie instrumentu. A, że projektanci najwidoczniej poprzysięgli sobie zagospodarowanie każdego centymetra instrumentu potencjometrami, często znajdywałem się rozpięty między lewą a prawą krawędzią instrumentu niczym Chrystus Boleściwy, co nie było zbyt wygodne. Albo: Sekcja filtra zaopatrzona jest w potencjometr OVERDRIVE, odpowiadający przesterowaniu sygnału przed filtracją. Potencjometr umieszczony jest jednak ze skrajnie prawej strony sekcji, co zwyczajnie myli użytkownika sugerując końcowy fragment toru. Layout silnika wydaje mi się o niebo lepszy w siostrzanym, bardziej kompaktowym Peak’u.

Nie byłem także zadowolony z jakości wykonania niektórych elementów, na przykład klawiatury. Nie należy ona do najlepszych klawiatur na jakich grałem, jest zwyczajnie „okej”. A w instrumencie kosztującym tak dużo spodziewałbym się czegoś więcej niż „okej”. Aftertouch nie działa zbyt fortunnie, raczej na zasadzie włącz/wyłącz, o niuansach niestety raczej należy zapomnieć. Suwaki obwiedni, mimo, że precyzyjne, chwieją się na boki niczym w budżetowym kontrolerze i nie obdarzyłbym ich zaufaniem w kwestii długowieczności. Na wszelki wypadek podkreślę tylko, że cała reszta zaprojektowana jest wyjątkowo solidnie i sprawia wrażenie konstrukcji pancernej.

Mimo kilku grzeszków nie ulega wątpliwości, że Summit to rewelacyjny instrument o ogromnej wręcz palecie brzmień. Aż ciężko wyobrazić sobie zadanie, z którym by sobie nie poradził. To poważny konkurent wszystkich polifonicznych instrumentów na rynku, także tych ze znacznie wyższej półki cenowej i bez dwóch zdań poleciłbym go wszystkim szukającym rozwiązania uniwersalnego i bezkompromisowego w kwestii brzmieniowej, bo mam wrażenie, że w kategorii syntezatora hybrydowego został osiągnięty pewien szczyt, no pun intended.

Producent
Novation
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó