Novation Circuit Rhythm - sampler
Sampler to urządzenie, z którym trudno nie obcować trudniąc się produkcją, kompozycją, czy nawet wykonawstwem współczesnej muzyki. Samplery pozwalają osiągać niewiarygodny realizm orkiestrowych faktur, korzystać z monstrualnych bibliotek brzmień fortepianów, modyfikować fieldrecordingowe znaleziska, odtwarzać proste pętle czy wreszcie wyzwalać kilkukilobajtowe one-shoty klasycznych maszyn perkusyjnych.
Mnie, sampler zawsze wydawał się papierkiem lakmusowym ludzkiej kreatywności, jednocześnie ostatecznym sprawdzianem ergonomii i logistyki pracy przy korzystaniu z często ograniczonej pamięci urządzenia. Na pierwszym w historii urządzeniu z serii MPC powstał przecież szereg bitów do dziś wzbudzających niemały podziw, przy czym MPC 60 zaopatrzone było w absurdalne dziś 768 kilobajtów pamięci RAM. Rzecz jasna, od czasów sprzętów o niespełna megabajtowej pojemności samplery przeszły długą drogę. Nawet darmowe, iOS-owe aplikacje wydają się wyprzedzać o lata świetlne klasyczne modele E-MU, akaiowskie MPC czy serję „S”. Nie mówiąc już o kombajnach pokroju Kontakta i jego – wydawać by się mogło – nieograniczonych wręcz możliwościach. Mimo to wspominam o początkach samplingu nie bez przyczyny. Nie tylko dlatego, że jako młody szczyl uczyłem się sztuki próbkowania na kupionych za grosze przedpotopowych gratach. Sentyment wzbudził u mnie mały, niepozorny sampler Novation Circuit Rhythm, który swą prostotą i filozofią ewidentnie składa hołd korzeniom.
Circuit Rhythm pojawił się na moim biurku dokładnie tego samego dnia, co inny, skrajnie odmienny sampler – Elektron Octatrack mk II. Oba sprzęty są smutnymi acz eleganckimi, szarymi prostokątami, dają do dyspozycji 8 ścieżek audio, potrafią zarejestrować zewnętrzny sygnał a później poukładać próbki za pomocą dobrodziejstw wewnętrznego sekwencera. Na tym natomiast kończą się między nimi podobieństwa; koncepcja obu sprzętów wydaje się byś drastycznie inna. Oczywiście szczegółowe porównanie Novation i Octatracka mija się z jakimkolwiek celem i byłoby dość niesprawiedliwe dla obu sprzętów i nie będę tego robił… nie mniej kontrast między nimi pozwolił mi wyostrzyć optykę na ich ewidentne wady i zalety. Szybko okazało się, że tam gdzie nie mógł jeden sampler, zabłysnął drugi – i na odwrót. To, co na Octatracku robiłem w pół godziny, czasem na Novation udało mi się ogarnąć kilkoma ruchami. Z kolei rzeczy niemożliwe w Circuit-cie Elektron wykonywał bez problemu w ramach podstawowej funkcjonalności. Zarysować można więc tezę, według której tak zaawansowane urządzenie jak Elektron Octatrack służyć będzie do niemalże wszystkiego - niczym studyjny scyzoryk, który i zsampluje, i zmiksuje, i stworzy najbardziej zaawansowane sekwencje świata, jednocześnie dając możliwość płynnego poruszania się po parametrach, scenach i partiach - jednak jego tzw. „learning curve” będzie dla niektórych stanowczo zbyt stromy; z kolei Novation Circuit Rhythm to proste, bateryjnie zasilane, w wielu miejscach mocno ograniczone narzędzie, które daje się stuprocentowo poznać w przeciągu jednego, dłuższego posiedzenia. I, zdaje się wydawać, powyższą tezę przyłożyć można właściwie do większości urządzeń z jakimi może pracować człowiek bez względu na branżę: im więcej możliwości, tym większe skomplikowanie i dłuższy czas opanowania urządzenia. Z kolei mniejsza ilość opcji sprzyja natychmiastowemu wykorzystaniu, prostocie interfejsu i – co szczególnie lubię w przypadku uboższych w funkcje sprzętów – kreatywnemu rozwiązywaniu problemów i obchodzeniu ograniczeń. Możliwe, że nie odkrywam tu ameryki i operuję truizmem, jednak z powyższą oczywistą oczywistością należy podejść do Circuit Rhythm. Bo jego największy atut to właśnie ograniczenia.
Poznawanie Novation Circuit Rhythm
Pierwsze wrażenie, jeszcze przed uruchomieniem Circuita, nie było szczególnie entuzjastyczne z tego prostego względu, że od zawsze sceptycznie podchodziłem do koncepcji samplera pozbawionego wyświetlacza, czy choćby małego, numerycznego ekranu. Bo nawet w przypadku prymitywnego Akai S2000, który był moim pierwszym samplerem, miał miejsce jakiegoś rodzaju czytelny, wizualny feedback wybieranych ustawień. Ponadto, charakterystyczny dla Novation (a przede wszystkim serii Circuit) system komunikacji z użytkownikiem za pomocą kolorowych kwadratów zawsze mnie lekko odstraszał, choć jak szybko się przekonałem, niesłusznie. Wystarczyło jednak kilka minut bym zrozumiał jak poruszać się po urządzeniu, mniej więcej pojął system wizualnej komunikacji i colorcoding padów oraz podstawowe funkcje sequencera.
Po mniej więcej godzinie było dla mnie jasne czym jest Novation Circuit: to rewelacyjny notatnik muzyczny – szkicownik pomysłów, kompozytorska pomoc, prosty sposób na ułożenie podstawowego patternu rytmicznego, sprytny groovebox, który w zaskakująco zgrabny i kompaktowy sposób łączą funkcje samplera, sequencera i procesora efektów. Doszedłem do wniosku, że Novation stworzyło instrument łączący współczesną prostotę interfejsu z dość tradycyjnym podejściem, które zapamiętałem z obcowania z wspomnianymi wcześniej samplerami poprzedniej epoki, bądź Atari STe 1040, a mianowicie: edycja jest na tyle ograniczona, że zamiast manipulować wprowadzonym do sprzętu nagraniem o wątpliwej jakości zwyczajnie należy je skasować i zarejestrować jeszcze raz. Proste i logiczne, przypominające pracę z akustycznym instrumentem.
Specyfikacja Novation Circuit Rhythm
Zanim jednak wypomnę Circuitowi wszystkie ograniczenia, które można lubić lub nie lubić, warto wymienić podstawowe funkcje urządzenia. Kwestia najważniejsza w samplerze, czyli nagrywanie bądź wgrywanie sampli rozwiązana jest dwojako: można zarejestrować próbki bezpośrednio do urządzenia dzięki stereofonicznemu wejściu, lub zaimportować je z karty micro SD w postaci przygotowanych wcześniej paczek (co jest dziecinnie proste dzięki aplikacji Components). Niestety, mimo stereofonicznego wejścia Circuit Rhythm sampluje wyłącznie w mono ich parametry to 48KHz/16 bit, zaimportowane pliki WAV lub MP3 również odtwarzane będą monofonicznie. Maksymalna długość sampli w „packu” to 228 sekund, przy czym maksymalna ilość sampli w wspomnianej paczce to 128. Ponadto, próbka przypisana do pojedynczego pada może mieć maksymalnie 32 sekundy długości. Można więc śmiało zapomnieć o graniu długich, ambientowych płaszczyzn czy używania Circuit Rhythm’a jako odtwarzacza podkładów – to sprzęt do skrajnie odmiennych zastosowań. Sampli używać można jako „slice”, w sposób chromatyczny, jako pojedyncze strzały „one shot”, w sposób bramkowany, w pętli lub odwrócony. Na próżno szukać funkcji time strech i innych, bardziej zaawansowanych narzędzi.
Maksymalna polifonia urządzenia to 8 głosów, co w praktyce równa się jednemu głosowi na ścieżkę. Każda ze ścieżek jest zupełnie identyczna i oferuje odtwarzanie sampli, sekwencer o maksymalnie 32 krokach (z możliwością łańcuchowego łączenia patternów i osiągania maksymalnie 256 kroków na ścieżkę), prostą edycję sampli, HP Filter i LP Filter z rezonansem. Instrument zaopatrzony jest w dobrze brzmiącą sekcję efektów typu „master”, która umożliwia manipulację beatem w iście DJ-ski sposób. Wśród efektów „grid” jest standardowy repeater, phaser, symulacja płyty winylowej, reverse, filtr, gater, digitizer. Ponadto delay z szesnastoma presetami oraz reverb z ośmioma. Sumę wzbogacić można master compresorem ze stylowym side-chainem. Całości dopełnia performatywny i nad wyraz plastyczny „Master Filter” – potencjometr, dzięki któremu sygnał płynnie przechodzi z filtra LPF, przez ustawienie „dry” po środku, aż po HPF po prawej stronie.
Sekwencer jest prosty, ale wyjątkowo skuteczny. Kroki mogą być odtwarzane do przodu, do tyłu, w ustawieniu ping-pong i losowo. Ponadto do dyspozycji są mikro-kroki, ustawienia prawdopodobieństwa i charakterystyczna dla Novation funkcja „Mutate”, znana mi doskonale z testowanej niegdyś serii Novation Launchkey. W przeciwieństwie do Circuit Tracks na pokładzie Circuit Rhythm nie ma dedykowanych ścieżek MIDI. Nic jednak straconego – jeśli poświęcimy ścieżkę i umieścimy na niej, dajmy na to, próbkę całkowitej ciszy, sequencer będzie przekazywał informację MIDI na zewnątrz. Dzięki temu Circuit Rhythm może być doskonałym kontrolerem i operatorem wszelkiego rodzaju urządzeń peryferyjnych. Sekwencje mogą być kwantyzowane, podswingowane, lub rejestrowane w sposób całkowicie niewyrównany, przy czym maksymalna rozdzielczość odchyleń od siadki to zdaje się 24 ppqn.
Zalety Novation Circuit Rhythm
Największą zaletą była dla mnie prostota samplowania. Do urządzenia podłączyłem zwyczajnie wyjście z interfejsu, przez który przelatywał z kolei sygnał miksera i wszystkich podłączonych urządzeń. Nie mam rutyny działania z samplami, często lubię się zwyczajnie zaskakiwać, eksperymentować lub każdorazowo zmieniać koncepcję i rolę sampla w utworze. Circuita używałem więc jak szkicownika, bądź folderu z zarejestrowanymi pomysłami; czasem był to przetworzony bęben 808, czasem seria losowych dziwactw randomowo znajdywanych na Hydrasynth’cie, melodyczna fraza, fragment dialogu z Deep Space Nine, skomplikowany one-shot wykręcony na tonie VST-ków, czy wreszcie płaszczyzna znajdywana przez dłuższą chwilę na Lyrze-8. Jeszcze przed rozpoczęciem jakichkolwiek działań kompozytorskich mogłem stworzyć paletę brzmień-skojarzeń, chwytać w locie chwilowe zainteresowania dźwiękowe, a prędkość i łatwość pracy sprzyjała spójności rejestrowanych próbek. Dzięki synchronizacji MIDI mogłem łatwo wgrywać skomplikowane sekwencje stworzone w Abletonie nie obawiając się o wahnięcia tempa. Szybko polubiłem też efekty, które jak na urządzenie typu „all-in-one” brzmią naprawdę dobrze i kuszą do potraktowania instrumentu jako efektora w stylu Rolanda SP-404, a wtedy przydatna staje się funkcja resamplingu wewnętrznego.
Po pobraniu próbek przychodzi czas na stworzenie sekwencji. Poruszanie się po kolorowych kwadratach jest dość intuicyjne, czuć lata doświadczeń firmy Novation w rozwijaniu koncepcji bezekranowego manipulowania systemem krokowym. Colorcoding jest logiczny, barwy przyjemnych w dotyku padów są doskonale dobrane. Instrukcja i inne internetowe materiały pomocnicze stworzone przez Novation są zwięzłe, czytelne i nie pozostawiają żadnych wątpliwości.
Przesadziłbym zachwalając wyjątkowość sekwencera, nie ma w nim bowiem niczego zaskakującego. Doceniam za to prostotę i minimalistyczny styl, w jakim oferuje on użytkownikowi najbardziej podstawowe funkcje. Szczególnie spodobała mi się funkcja prawdopodobieństwa i „Mutate”, dzięki którym nawet szesnastokrokowe sekwencje wydają się czasem niemal nieskończończenie złożone.
Wady Novation Circuit Rhythm
Jak każdy sprzęt i ten nie jest pozbawiony wad. Głównym problemem – choć wiem, że całkowicie subiektywnym – jest mimo wszystko brak wyświetlacza i związana z nim konieczność nieustannego obcowania z urządzeniem, by nie zapomnieć wszystkich skrótów, colorcodingowych znaczeń i funkcji. Z jednej strony jasnym jest, że z instrumentem powinno się spędzać mnóstwo czasu, w końcu stanowi on niejako przedłużenie ciała muzyka i wysiłek (nawet minimalny) jest konieczny. Z drugiej strony pojawia się pytanie, czy sampler pozbawiony szczegółowej edycji, nieoferujący stereofonicznego próbkowania i jakiejkolwiek polifonii może być elementem tak istotnym w całym elektronicznym setupie, że, co za tym idzie, poświęcimy mu na tyle sporo uwagi by dostosować mindset do jego ograniczeń. A ograniczenia te, poza wspomnianym wcześniej aspektem gimnastykowania kreatywności, mogą okazać się dla niektórych dyskwalifikujące. Circuit Rhythm nie pozwoli nam zagrać akordu, w precyzyjny sposób monitorować poziomów poszczególnych ścieżek, czy nawet rozpocząć nagrywania sampla po tzw „count-in”, czyli takcie metronomu poprzedzającym odtworzenie sekwencji. Według wielu muzyków będzie więc jedynie zabawką w kontekście sprzętów takich jak seria współczesnych MPC, Machine czy bezpośredniego (choć o wiele droższego) konkurenta – Elektrona Digitakta.
Mimo kilku niedogodności uważam Circuit Rhythm’a za bardzo ciekawe, szkicowe narzędzie, które idealnie sprawdzi się jako serce małych setupów, w dodatku za małe pieniądze. Jest w tym urządzeniu coś niewytłumaczalnie zachęcającego, obcowanie z nim przypomina oldschoolową grę lub geometryczną łamigłówkę a brzmienie wcale nie ustępuje znacznie poważniejszym maszynom. Nie jest to prawdopodobnie sprzęt w stylu „one and only”, jednak w połączeniu z wszechstronnym syntezatorem czy którymś z circuitowych braci może stać się tajną bronią w studiu, na scenie, czy nawet w podróży.