Świeża porcja wtyczek - marzec 2020
Gdyby przyznawano nagrody Nobla w dziedzinie przydatnych rozszerzeń do programu Ableton Live, to Song:Mode Push Edition byłby solidnym kandydatem. Na taką wtyczkę czekałem bardzo długo i przypuszczam, że nie jestem osamotniony.
Isotonik Song:Mode Push Edition
Mamy bowiem do czynienia z narzędziem umożliwiającym bezbolesną nawigację po dużych setach. Live jest genialny, jeśli chodzi o tworzenie tradycyjnych szkiców piosenki, niewykraczających poza kilkanaście scen. Kiedy jednak zaczynamy tworzyć set przeznaczony do grania na żywo, bardzo szybko okazuje się, że trudno zapanować nad dużą ilością ścieżek i scen, nieraz idących w dziesiątki a nawet setki. Song:Mode Push Edition likwiduje ten problem w eleganckim stylu.
Idea jest prosta – górna połowa matrycy służy do wyzwalania konkretnych piosenek, a w dolnej części wybieramy sceny zawarte w danej piosence. Żeby daną scenę przypisać do odpowiedniej piosenki wystarczy w jej nazwie wpisać Song#, gdzie # oznacza numer piosenki, do której chcemy przypisać wybraną scenę. Jednocześnie widzimy 32 piosenki, a każda z nich może mieć 32 sceny, więc naprawdę trudno wyczerpać taki potencjał (scen i piosenek może być więcej, ale by je zobaczyć trzeba użyć przycisków strzałek w Pushu). Z asystą przycisku Select możemy wybierać sceny bez ich aktywowania. Jest też opcja wykluczania danej sceny z listy piosenki (Delete + scena).
Aby korzystać z tej fantastycznej funkcjonalności, nie trzeba rezygnować z natywnego trybu Pusha. Po zainstalowaniu skryptu Song Mode Push, wystarczy wybrać go w zakładce Control Surface w preferencjach MIDI, a w zakładkach Input i Output zaznaczyć Push User Port. Od tej pory za każdym razem, gdy w kontrolerze wciśniemy przycisk User, przejdziemy w tryb Song Mode. Powrót odbywa się w ten sam sposób. Oprócz głównej wtyczki, użytkownik dostaje dodatkowe narzędzie w formacie Max for Live do szybkiej zmiany nazw wielu scen jednocześnie. Absolutny niezbędnik dla każdego, kto chce występować na żywo w asyście Ableton Live. (cena: 20 £)
J.J Burred/Isotonik Factoid
Sztuczna inteligencja coraz śmielej wkracza w obszar muzycznej kreacji. Oto kolejna wtyczka bazująca na algorytmach uczenia maszynowego, której celem jest generowanie niekończących się wariacji na temat danego klipu audio. Algorytm rozkłada załadowaną do wtyczki pętlę na osiem warstw, które użytkownik może przesuwać w czasie i niezależnie względem siebie. Działa to trochę jak przesuwania całych rzędów nut w domenie MIDI. Nie mamy tu jednak do czynienia ze zwyczajowym plasterkowaniem materiału dźwiękowego znanym z dziesiątek innych programów, ale z zaawansowanym mechanizmem, zdolnym oddzielić poszczególne komponenty pętli, nawet jeśli grają one w tym samym czasie (np. stopa i werbel). Podobny algorytm zastosowano w doskonałym instrumencie Factorsynth, który opisywałem na tych łamach rok temu. Każda warstwa reprezentowana jest przez wykres falowy w innym kolorze. Warstwy możemy przesuwać w lewo i prawo oraz poddawać algorytmowi randomizacji. Mielenie pętli za pomocą Factoida przebiega szybko i bezboleśnie a efekty bywają naprawdę ciekawe, w szczególności, jeśli mamy do czynienia ze skomplikowanymi pętlami, albo wręcz fragmentami aranżu. Cieszy fakt, że wtyczka ma znacznie mniejszy apetyt na zasoby komputera, niż wspomniany Factorsynth, który nawet na porządnym komputerze studyjnym potrafił zużyć kilkadziesiąt procent CPU. (cena: 24 £)
Encoder Audio Lambda
Pisałem już niejednokrotnie na tych łamach o wielce inspirujących wtyczkach Gabora Kakuka, ukrywającego się pod pseudonimem Encoder Audio. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat Gabor znacznie rozmnożył gromadkę swoich wtyczek i dość radykalnie zmienił ich szatę graficzną, co ma swoje zalety, ale też i wady. Zacznijmy od tych pierwszych – wtyczki Encoder Audio wyglądają, jakby zaprojektował je ktoś z ekipy statku Predatora i same w sobie wyglądają jak małe dzieła sztuki abstrakcyjnej. Mamy tu do czynienia z filozofią zaadaptowaną również przez firmę Folktek, słynącą z instrumentów jawiących się niemal jako rzeźby. Idea jest taka, że nie ma instrukcji obsługi i opisanych parametrów, przez co użytkownik jest zmuszony do eksperymentowania na własną rękę. Pytanie więc, czy takie podejście Wam odpowiada. Podobnie jest w przypadku Lambdy i innych wtyczek Gabora. Dostajemy garść informacji, ale sam interfejs, choć piękny i egzotyczny, nie ułatwia zadania użytkownikowi.
Lambda jest podwójnym sekwencerem przedstawionym w głównym oknie za pomocą „ości” skierowanych w górę i w dół. Pierwszy sekwencer odpowiada za kontrolę wysokości nut oraz ich długości, drugi zaś pozwala zapanować nad parametrami Velocity i Note Delay. Każda linia sekwencyjna może mieć niezależną długość, kierunek i podziałkę rytmiczną. Możemy też określić najniższą i najwyższą nutę MIDI. Za pomocą abstrakcyjnych symboli złożonych z kwadratów i trójkątów (jeśli czujecie się zbyt zagubieni, kliknijcie z Shiftem w logo z nazwą wtyczki, by zobaczyć wartości parametrów), użytkownik może przesuwać sekwencje na boki oraz poddawać działaniu algorytmu przypadku każdy z wyżej wymienionych parametrów. Praca z Lambdą nie należy do intuicyjnych, z drugiej strony jednak obfituje w liczne niespodzianki, a przecież o to chodzi w czasach, kiedy nic już nas nie zaskakuje. Cieszy doskonała integracja z Pushem. Wszystkie parametry dostępne są z poziomu tego kontrolera. Co więcej, są one opisane i pogrupowane w przejrzysty i logiczny sposób w banki, więc jeśli nie jesteście fanami kryptografii, możecie odetchnąć z ulgą. (cena: 10 €)
Encoder Audio Tie
Kolejna wtyczka ze stajni Encoder Audio i kolejny sekwencer. Tie zaprojektowano „z myślą o producentach eksperymentalnego techno”, jak przeczytamy na stronie producenta. Podobnie jak w przypadku Lambdy, użytkownik określa górną i dolną granicę wysokości nut oraz wartości Velocity. Zabieg ten pozwala okiełznać algorytm zdarzeń przypadkowych, na którym opiera się wtyczka. Po wciśnięciu ikony Full random (koło umieszczone w centrum okręgu ze slotami wygenerowanych riffów) Tie wytwarza tuzin różnych sekwencji. Możemy wybrać tę, która przypadła nam do gustu i upewnić się, że nie zniknie w ferworze walki, klikając na nią z klawiszem Shift. Teraz można dalej rzucać wyzwanie losowi, aż trafimy na sekwencję, która nas zaciekawi. Dostęp do parametrów uzyskujemy klikając kwadracik w prawym górnym rogu. Interfejs jest równie egzotyczny co w przypadku Lambdy, choć pewnym ułatwieniem są nazwy parametrów pojawiające się w prawym dolnym rogu, po najechaniu kursorem na dany kwadracik lub trójkącik. Ciekawe, acz nie dla każdego. Dodatkowy plus za grafikę Tie Fightera w oknie parametrów... (cena: 10 €)
Mind Flux Dystopian Signals
Zacznijmy od liczb: 250 presetów instrumentalnych (141 na potrzeby Wavetable i 109 dla Simplera); 10 raków perkusyjnych; 250 klipów MIDI i 350 sampli typu one-shot. A wszystko to w duchu mrocznego techno i ambientowych podróży w nieznane. Sporo tu agresywnych syntezatorów i mocno saturowanych partii perkusyjnych, ale nie brak też nastrojowych padów i gęstych tekstur, które same w sobie są już właściwie mikrokompozycjami, gotowymi do użycia w szerszym kontekście. Szczególnie podobają mi się presety dla Wavetable, wyciskające z tego instrumentu wszystkie soki. Jeśli chcecie nauczyć się właściwego wykorzystania matrycy modulacyjnej tego instrumentu, to właśnie trafiliście na żyłę złota, której eksplorację gorąco polecam. Doskonała paczka, zarówno dla poszukiwaczy niebanalnych brzmień, jak i dla kompozytorów filmowych oraz fanów cięższych gatunków elektronicznych. Zainteresowani mogą ściągnąć za darmo bardzo sensowne demo dające pojęcia o zawartości wersji komercyjnej. (cena: 49 €)