Thom Yorke - Anima
Pisanie muzyki na potrzeby filmu zdecydowanie Thomowi służy. Jego najnowsza solowa płyta jest najlepszą w dorobku lidera Radiohead, zaś Anima może robić za wzorzec nowoczesnej płyty elektronicznej.
Fundamentem są tu plemienne, hipnotyczne bity (tu niezmiennie polecam dobry sekwencer euklidesowy w rodzaju XenBeat LDM Design), miękkie brzmienia syntezatora, i oczywiście opętany głos samego Thoma. Ten głos czasem rozpływa się w sążnistych pogłosach, ale częściej jest suchy jak pieprz, by nie zapaść się pod nawałnicą syntezatorowych plam (najlepszym tego przykładem może być Not The News). Pogłosy często odgrywają tu rolę instrumentów – zapętlane, podbijane i snujące się na wzór padów. Może nie dałbym sobie odciąć ręki, ale mogę się założyć o browar, że w co najmniej kilku miejscach na wokalach (końcówka Twist), pojedynczych instrumentach perkusyjnych i gitarach użyto Eventide H3000. Tych „kryształków” (Dawn Chorus) i matowych delayów nie da się pomylić z niczym innym. W kwestii syntezatorów stawiałbym na coś w rodzaju Elektrona Analog Four, ale nowy V Collection 7 firmy Arturia też sprawdziłby się świetnie. Zwróćcie uwagę na strukturę miksów na tej płycie, które w większości są zbudowane na podobnym, bardzo skutecznym schemacie: bardzo gruby bas i stopa w dole, miękki pad/smyki w dolnym środku, wokal w środku i w górze perkusjonalia albo arpeggia.