Bisz/Radex - Duch oporu

03.11.2019 
Nasza ocena:
5 /6

Jak miło posłuchać płyty hip-hopowej wykraczającej poza zatęchłe gatunkowe ramy. Jak miło słyszeć słowa, które mają jakieś znaczenie i niosą jakieś konkretne przesłanie. Dawno nie miałem do czynienia z tak dopracowaną płytą, zarówno pod względem kompozycyjnym, jak producenckim i tekstowym.

Bisz i Radex udowodnili na poprzedniej płycie, że potrafią robić nietuzinkowe numery, ale tym razem postawili poprzeczkę jeszcze wyżej. Duch oporu to płyta-manifest mówiąca o bolączkach współczesności rozgrywającej się gdzieś na styku mediów społecznościowych, nieustającego lansu i taniego blichtru. Niewesołym tekstom często wtóruje mroczna produkcja, choć nie brak też lżejszych numerów, w których dominuje gitara albo piano. Dobrym pomysłem było radykalne zmniejszenie liczby słów na sekundę, wypluwanych przez Bisza. To świetny tekściarz, ale wcześniej było tego zbyt wiele, co w połączeniu z wyrafinowanymi figurami poetyckimi, mogło na dłuższą metę męczyć słuchacza. Tutaj słów jest mniej, ale każde z nich do mnie trafia. Fajnie też, że Radek Łukasiewicz śpiewa niektóre partie; to daje dodatkowego oddechu od wciąż intensywnego rapu Bisza.

„Chcieliśmy, żeby to była zaangażowana płyta, o świecie tu i teraz, bez eskapizmu. Do każdej piosenki bardzo starannie dobieraliśmy bity, aby podbić ten przekaz. Wyjściowo było ich około 40, bo jednak miałem więcej swobody niż wcześniej i pewniej czułem się w roli producenta” – tłumaczy Radek Łukasiewicz. Imponuje mi brzmienie tej płyty – bardzo mocne i szerokie, wręcz amerykańskie. To godne podziwu, bo Radex wcześniej wyprodukował tylko jedną płytę, a tu brzmi jakby robił to od 30 lat. Szczególnie podobają mi się rozbujane bity i mroczne basy.

„Często posiłkowałem się samplami wyciętymi z nagrań żywych bębniarzy. Nie powiem których [śmiech]. Jakość brzmienia nie była najważniejsza. Bardziej zwracałem uwagę na feeling i groove. Ustawiałem potem taką pętlę w aranżu i obudowywałem dodatkowymi samplami: stopą, werblem i hi-hatem z bitmaszyny. Czasem robiłem to ręcznie, a czasem za pomocą wtyczki Trigger firmy Slate Digital. Zainwestowałem też w całym pakiet firmy Soundtoys i to bardzo wpłynęło na brzmienie tej płyty. Najczęściej używałem oczywiście Echoboya, ale też Crystallizera (np. na stopie w utworze Lascaux czy chórkach w Oflajn) i Tremolatora. Ten ostatni szczególnie przypadł mi do gustu. Używałem go często do animacji niemrawych barw – od gitar po syntezatory. Odrobina Tremolatora i świat od razu robi się piękniejszy [śmiech]. Używałem też kilku darmowych wtyczek rekomendowanych przez Estradę i Studio: Freakshow Backmaster, dwóch darmówek Valhalla Audio oraz Izotope Vinyl” – wylicza Radex.

Punktem centralnym jest tu oczywiście zaangażowany rap Bisza, pełen pasji i życzliwej szydery. „Wokal nagrywaliśmy zawsze na dwa mikrofony: Shure SM7B i Telefunken AR51, wpięte w preamp Universal Audio 6167 i The Brick firmy Groove Tubes. Pod koniec nagrań pojawiła się też wstęga RS-2 firmy HUM Audio. To nie jest mikrofon do każdego wokalu, ale akurat na Biszu brzmiał fenomenalnie i gdybym kupił go wcześniej, to pewnie nagralibyśmy na nim wszystko. W zależności od utworu dobieraliśmy odpowiednią wersję. Pomagał mi w tym Adam Toczko, bo on ma w studiu lepsze warunki odsłuchowe, których częścią są np. high-endowe monitory PMC. Po usłyszeniu na nich moich aranżacji, w paru miejscach musieliśmy wymienić np. stopę. Do Adama przychodziłem już z bardzo zaawansowanymi miksami i pracowaliśmy u niego nad detalami. Na końcu przepuszczaliśmy stemy przez jego analogowy stół, żeby elegancko skleić całość” – podsumowuje Radex.

Artykuł pochodzi z numeru:
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada
i Studio
październik 2019
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Sennheiser MD 421 Kompakt
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó