Roland FR-3x V-Accordion
Gdy przed czterema laty pisałem o modelu FR-3s (EiS 10/2006), nie sądziłem, iż można będzie jeszcze coś innowacyjnego w nim dodać. Już wtedy stanowił dla mnie model absolutnie przemyślany, zarówno pod względem swej konstrukcji, jak i brzmienia. Okazuje się, iż mocno nie doceniłem inwencji jego konstruktorów.
Co się zmieniło?
Przede wszystkim mocno zmieniła się szata graficzna instrumentu. Zrezygnowano z ostrych, kontrastowych wręcz kolorów w przypadku registrów funkcyjnych, zaś jego testura basowa jest obecnie w inwersji (jasne guziki na czarnym tle), z bardzo pomysłowo i ze smakiem wkomponowanym znakiem "V" nawiązującym do nazwy serii (V-Accordion). Zrezygnowano też z wątpliwej "atrakcji", jaką wcześniej było podświetlane na rożne kolory logo na galeryjce instrumentu. Wszystko to sprawiło, że obecnie model FR-3x wyglądem mocno zbliżył się do swych akustycznych braci – praktycznie nie wyróżnia się już na ich tle. Jak widać, firma Roland mocno bierze sobie do serca opinie użytkowników, bo to właśnie głównie design poprzedniej serii budził u nich najwięcej zastrzeżeń. Generalnie, jeśli chodzi o ilość, rodzaj i typ zastosowanych elementów regulacyjnych i sterujących, nie zmieniło się praktycznie wiele. Największa jednak niespodzianka czeka na nas z tyłu instrumentu. Znajdziemy tam specjalną, zabezpieczoną klapką komorę z gniazdem USB, o którym w dalszej części testu.
Nowy model jest szerszy o 5 cm. Przybyło mu także mocy w głośnikach, obecnie 11 W (wcześniej 10 W). Zwiększono też dwukrotnie czas pracy na bateriach, co świadczy o przeprojektowaniu układów zasilania i wzmacniacza. Co ciekawe, po tych innowacjach waga instrumentu wcale się nie zmieniła. Warto też wiedzieć, iż model FR-3x jest produkowany także w wersji jasnoperłowej, z dekorowanym miechem i skórzanymi paskami, moim zdaniem bardzo atrakcyjnej scenicznie. A co oznacza litera "x" w nazwie? Otóż stąd, że do chwili wprowadzenia nowego modelu ("x") Roland sprzedał już ponad 10.000 akordeonów cyfrowych (rzymskie X = 10).
Nie wygląd świadczy o instrumencie
Jak już wspomniałem, zmiany w systemie modeli FR-3 są wręcz rewolucyjne i sprawiają, że pod względem funkcjonalności zbliżył się on do znacznie droższego, topowego modelu FR-7. Mamy obecnie możliwość szerokiej edycji zarówno samego brzmienia, jak i ustawień dla całego instrumentu. Wszelkie ustawienia możemy zapisać w 10 komórkach dla użytkownika (User Program). W sekcji registrów zmieniono brzmienia na bardziej przydatne, zaś w sekcji Orchestra zmieniono instrumenty (mamy wreszcie barwę Strings i El. Piano) oraz dorzucono cały bank znakomitych brzmień organowych wraz z programowanym efektem Rotary. W jakikolwiek zakamarek systemu zajrzymy, wszędzie znajdziemy coś nowego, dzięki czemu bardziej zaawansowani użytkownicy zawsze znajdą coś dla siebie.
Player audio – gadżet czy wybawienie?
Wyobraźmy sobie taką sytuację: mamy kilka utworów do opanowania, w których trzeba dograć w odpowiednim miejscu kilka zagrywek akordeonowych. Nie mamy przy tym za wiele czasu, za to posiadamy pliki dźwiękowe z podkładami. Tutaj w sukurs przychodzi nam wspomniane wcześniej gniazdo USB, do którego możemy podłączyć pamięć flash z podkładami w formacie WAV lub MP3 i ćwiczyć do woli. Utwory odtwarzane z pamięci USB można w łatwy sposób wystartować i zatrzymać, wybierać (na wyświetlaczu LCD pokazują się pierwsze 3 znaki z nazwy utworu) oraz zmiksować co do głośności z barwami samego akordeonu.
Oczywiście, mój przykład był z gatunku tych bardziej edukacyjnych, jestem jednak absolutnie przekonany, iż użytkownicy wybiorą sobie inne, bardziej praktyczne zastosowania dla tego patentu. Warto przy tym mieć na uwadze wymiary pendrive’a – chodzi tu głównie o to, aby mógł się on zmieścić w komorze.
W praktyce
O nowym systemie w przypadku modelu FR-3x można by pisać w nieskończoność, tu zainteresowanych odsyłam do naszego krążka DVD, na którym, wraz testami poprzednich modeli akordeonów Rolanda, znajdziecie instrukcję obsługi. Mnie jednak najbardziej zainteresowała jedna sprawa – jak z tego typu instrumentem da sobie radę ktoś, kto amatorsko gra na klasycznym akordeonie i nigdy nie miał styczności z jakąkolwiek jego wersją elektroniczną. W tym celu przejechałem się z instrumentem na rogatki Warszawy i oddałem go w ręce kolegi jak najbardziej spełniającego moje założenia. Już po niespełna godzinnym teście instrumentu (bez mojego udziału) kolega wiedział o nim praktycznie wszystko to, co niezbędne, aby w miarę sprawnie poruszać się po systemie. Mało tego, odnalazł też funkcję odgrywania basów wraz z perkusją, a która wielce mu przypadła do gustu.
Co lepsze?
Ile razy bym nie opowiadał znajomym akordeonistom o cyfrowych akordeonach Rolanda, to wciąż słyszę tę samą kwestę: stary, przecież to nigdy nie zagra jak prawdziwy akordeon. I mają absolutną rację! Bo rzeczywiście, dźwięki wypływające z tych instrumentów są akustycznie bardziej zbliżone do tych, jakie słyszymy słuchając akordeonu przy wykorzystaniu nagłośnienia. I nie może być inaczej, wszak dźwięk wydobywa się u nich z głośników, a nie z akustycznej głośni, jak to się dzieje w standardowym akordeonie. Obecnie jednak temat ten można już przyrównać do podobnego – co lepsze: gitara akustyczna czy elektryczna? I to instrument, i to instrument. Podobnie jest z akordeonami cyfrowymi, a stało się tak tylko dzięki najwyższej jakości wykonania tych instrumentów oraz bardzo przytomnej polityce marketingowej firmy Roland, dzięki której tuzy świata akordeonistyki uznały jej akordeon cyfrowy za pełnosprawny instrument, dając mu przy tym pełnoprawne miejsce w szkołach muzycznych. Mało tego, w bardzo poważnych konkursach akordeonowych już są i wciąż powstają nowe klasy dla akordeonu cyfrowego.
Warto wspomnieć o tym, że wersja FR-3x dysponuje 37 klawiszami, czyli ma ich o 4 mniej niż w standardowym, 120-basowym modelu klasycznym. Niby nic, ale czasem jest z tym problem. Nie ma go natomiast wersja z guzikami, w której znajdziemy komplet klawiszy. Może więc warto pomyśleć o przesiadce na instrument guzikowy? Podobno sprawny instrumentalista jest w stanie dokonać tego już po roku ćwiczeń.
Nasze spostrzeżenia
+ jeszcze lepsza konstrukcja mechaniczna+ satysfakcjonujące brzmienie z głośników
+ zaawansowany, a przy tym prosty w obsłudze system operacyjny
+ player audio
– oprócz swej ceny (na naszą kieszeń) absolutny brak innych minusów
Podsumowanie
Budowa: 37 dynamicznych klawiszy, 120 dynamicznych guzików, standardowy miech z detektorem ciśnieniowym o wysokiej rozdzielczości
Wyświetlacz: LED (3×7 segmentów) – czerwony.
Polifonia: 128 głosów.
Tryby pracy: Standard, Free Bass, Orch. Bass, Orch. Chord, Orch. Free Bass.
Maksymalna ilość chórów: 4 (prawa ręka), 10 (lewa ręka).
Registry: 10 (prawa ręka), 7 (lewa ręka).
Programy użytkownika: 10.
Efekty: Reverb, Chorus, Rotary (Slow/Fast), Sordina (Mellow/Bright).
Moc wzmacniacza: 2×11 W RMS.
Zasilanie: zasilacz lub akumulatory (10×AA 1,5 V NiMH).
Wymiary: 481×430×270 mm.
Waga: 8,3 kg
Cena: 10.100 zł
Inne testy marki