Warm Audio WA76
Jak długo można robić kolejne wersje lub klony legendarnego kompresora UREI 1176? Tak długo, jak istnieje na nie zapotrzebowanie, czyli do ostatnich dni istnienia przemysłu pro-audio.
Wszystko dlatego, że wzmacniacz ograniczający typu 1176, jeden ze stosunkowo nielicznych i relatywnie niedrogich urządzeń do kontroli dynamiki dostępnych pod koniec lat 60. i na początku lat 70. minionego wieku, przy wszystkich swoich wadach ma również wyjątkowe brzmienie, trudne do uzyskania innymi metodami. Ponadto był w swoim czasie rozwiązaniem na wskroś nowoczesnym - pozbawionym lamp, zbudowanym w całości na tranzystorach i z wykorzystaniem najnowszego wynalazku techniki półprzewodnikowej tamtych czasów, jakim był tranzystor z efektem polowym (FET). Ponadto miał wyjątkowo krótki czas reakcji na sygnał (poniżej 20 mikrosekund) i pozwalał uzyskać głębokość tłumienia dochodzącą do 20 dB. W odróżnieniu zatem od innych, dość nielicznych kompresorów dostępnych na rynku, pozwalał zaaplikować naprawdę mocną kompresję i umożliwiał realną kontrolę szczytów sygnału. A że trochę szumiał i zniekształcał - no cóż, nikt nie jest doskonały.
Konstrukcja
Firma Warm Audio ma opinię producenta niedrogich, ale dobrze wykonanych i brzmiących urządzeń analogowych - przedwzmacniaczy, procesorów dynamiki i korektorów. Na ogół są one wzorowane na klasycznych rozwiązaniach takich firm jak API, UREI czy Pultec, ale oferta jest rozwojowa, więc osoby poszukujące relatywnie tanich odpowiedników "kultowych" urządzeń powinny uważnie obserwować poczynania tej firmy z siedzibą w Teksasie, której założycielem i głównym konstruktorem jest Bryce Young.
WA76 nie jest klonem 1176, choć w ogólnym zarysie opiera się na jego konstrukcji. Ma transformatorowe wejście, wzmacniacz wyjściowy w klasie A, także z transformatorem na wyjściu, jak też układ tłumienia bazujący na tranzystorze FET. Niemal identyczny jak w oryginalnym 1176 Black Face jest też rozkład elementów na płycie czołowej. Mamy zatem regulatory poziomu wejściowego i wyjściowego (oba to potencjometry z 42 punktami spoczynkowymi), tradycyjnie działające wspak regulatory czasów ataku i powrotu, monostabilny przełącznik Ratio (4:1, 8:1, 12:1 i 20:1, ze słynną opcją wciśnięcia wszystkich przycisków jednocześnie), duży wskaźnik wychyłowy, towarzyszące mu przyciski trybu wskazań (głębokość tłumienia, dwa zakresy wskazań poziomu wyjściowego) oraz wyłączający urządzenie przycisk Off.
Tajemniczy otwór na przednim panelu znajdujący się między wyrazami Warm i Audio to mechaniczny kalibrator położenia spoczynkowego wskazówki, obecny tu raczej jako ozdoba niż rzeczywisty manipulator, z jakimi mamy do czynienia w wysokiej klasy ustrojach wskazówkowych, gdzie służy do kompensacji efektu paralaksy.
Z tyłu mamy trymer kalibracji wskaźnika (Meter), z którego co jakiś czas trzeba będzie skorzystać. Włączamy wówczas kompresor w trybie wskazań GR i bez żadnego sygnału, a następnie ustawiamy trymer tak, by wskazówka miernika pokazywała dokładnie 0. Obok znajduje się przycisk Pad, którego wciśnięcie zmniejsza czułość o 23 dB. Jest on przydatny, gdy posiadany przedwzmacniacz ma na wyjściu napięcie i prąd zdolne zasilić głośniki (są takowe...), ale za to nie ma regulacji poziomu wyjściowego. Domyślnie wejście kompresora przystosowane jest do współpracy z przedwzmacniaczem Warm Audio WA12, który takowej regulacji nie ma, charakteryzując się jednocześnie wysokim poziomem sygnału wyjściowego.
Z pewnym zdziwieniem przyjąłem fakt, że urządzenie ma zewnętrzny zasilacz, a w zasadzie sam transformator. Skoro jednak pozwala to obniżyć cenę i wyprowadzić potencjalne źródło zakłóceń poza obudowę, to niech już tak będzie - w studiu można z tym dość komfortowo żyć. Ponadto na tylnym panelu umiejscowiono wejście i wyjście - oba w formatach XLR i TRS 6,3 mm. Z wejść można korzystać zamiennie, zaś wyjścia mogą być użyte jednocześnie, co pozwala skierować ten sam sygnał do dwóch różnych torów audio.
Całość zbudowana jest solidnie, w oparciu o dobrej klasy elementy (w tym doskonałe transformatory CineMag i tranzystor mocy 2N3055, jak na porządną klasę A przystało), a układ prostownika i stabilizatora napięcia zasilania gwarantuje nam, że prąd będzie czysty i nic nie zakłóci pracy układów audio.
W praktyce
WA76 poza podobieństwem nazwy, charakteru i wyglądu do UREI 1176, pod względem brzmienia raczej nie jest jego klonem. Ponadto pozostaje pytanie, do jakiego modelu 1176 możemy się odnieść (producent sugeruje, że jest to wersja D), ale poszczególne egzemplarze też potrafiły się znacząco różnić. Dla uproszczenia przyjąłem, że punktem odniesienia będzie dla mnie wersja E pod postacią wtyczki Universal Audio. Producent oryginalnego urządzenia (marki UREI i Teletronix należały do Billa Putnama i jego firmy Universal Audio) zdecydowanie najlepiej je odwzorował w wersji wirtualnej, co jednym głosem potwierdzają najlepsi realizatorzy na całym świecie.
Regulator Input w 1176 jest na dobrą sprawę regulatorem progu zadziałania kompresji. I tutaj już, przy jakiejkolwiek próbie porównania napotkamy problem, bo WA76 ma zdecydowanie mniejszą czułość niż 1176. Trzeba mu podać na wejście solidne +4 dBu, żeby pojawiła się jakakolwiek kompresja, a i tak ustawienia Input będą na ogół powyżej połowy zakresu regulacji.
Czasy reakcji kompresji funkcjonują podobnie, ale o idealnym przełożeniu jeden do jednego raczej mówić nie możemy. Inaczej brzmi też klasyczne ustawienie z wszystkimi wciśniętymi przyciskami Ratio. Wskazówka w trybie GR, podobnie jak w sprzętowym oryginale, całkowicie szaleje, czego z kolei nie ma już w wirtualnym 1176.
Tak czy owak, o jakiejkolwiek próbie porównania brzmienia przy takich samych ustawieniach gałek raczej nie ma mowy i trzeba to robić na słuch. Na DVD i online zamieściłem pliki, w nazwie których znajduje się ustawiona głębokość kompresji Ratio oraz informacja, czy jest to WA76, czy 1176. Jak można usłyszeć, z całą pewnością finalne efekty nie są takie same, choć starałem się uzyskać jak najbardziej zbliżony efekt końcowy.
Ogólny charakter brzmienia jest jednak zachowany, czyli przy gałce Attack ustawionej na minimum (najdłuższym czasie ataku) uzyskujemy charakterystyczne "kląskanie" na bębnach i wyraziste podkreślanie transjentów, a przy Release na maksimum (najkrótszym czasie powrotu) pojawiają się typowe dla kompresorów FET zniekształcenia i eksponowanie cichszych elementów dźwięku.
W każdym ustawieniu WA76 brzmi ciekawie, a na pewno dobrze sprawdzi się z mocną kompresją i pracą w trybie równoległym. Nie mamy niestety możliwości szybkiego porównania dźwięku z kompresją i bez, co w późniejszych wersjach 1176 można było uzyskać wyłącznikiem w potencjometrze Attack. Można wówczas przetworzyć sygnał bez kompresji, ale za to z udziałem transformatorów i wzmacniacza liniowego pracującego w klasie A, z której to funkcji wielu realizatorów korzysta nagminnie. Szkoda, bo od strony elektronicznej jest to dość proste w realizacji.
Korzystną cechą WA76 jest natomiast to, że ma niski poziom szumów, o czym posiadacze oryginałów, zwłaszcza w ich pierwszych edycjach, mogą jedynie pomarzyć. Urządzenie ma też duży zapas dynamiki, bez problemu daje sobie radę z mocnymi sygnałami i jest w stanie wysterować nawet najbardziej toporny tor sygnałowy. Można mieć zastrzeżenia do wskazań w trybie GR, które trochę kapryszą przy różnych ustawieniach Ratio. Podejrzewam jednak, że to tylko indywidualna cecha egzemplarza, jaki dostałem do testów.
Zakres zastosowań
- jednokanałowy procesor dynamiki do obróbki pojedynczych śladów, ze szczególnym uwzględnieniem instrumentów perkusyjnych, basu i gitar- możliwość wykorzystania na etapie nagrywania oraz miksu
- świetny dodatek do wejściowych torów sygnałowych w systemach nagłośnienia, pozwalający nadać przetwarzanym sygnałom interesujący charakter brzmieniowy
Nasze spostrzeżenia
+ klasyczna konstrukcja z transformatorami CineMag, tranzystorem FET i wzmacniaczem liniowym w klasie A+ duży poziom wyjściowy sygnału
+ niski poziom szumów i szeroki zakres dynamiki
+ relatywnie atrakcyjny cenowo
+ wejścia i wyjścia symetryczne w formatach XLR i TRS
+ potencjometry Input i Output z wyraźnymi pozycjami spoczynkowymi
- nie zawsze przewidywalna praca wskaźnika GR
- wymaga dostarczenia silnego sygnału na wejście
- brak funkcji ominięcia samej kompresji
Podsumowanie
WA76 wygląda jak UREI i brzmi podobnie jak on. Tak naprawdę, to jego realnym rywalem może być tylko... UAD 1176, czyli wtyczka Universal Audio. Wcale sobie nie żartuję. Za 3.190 zł można już kupić interfejs Apollo Twin Solo, wraz z którym (będącym już wartością samą w sobie) otrzymamy nie tylko 1176, ale też szereg innych zwirtualizowanych i świetnie brzmiących klasyków - do tego stereo i z możliwością uruchomienia więcej niż jednej instancji.
Gdy jednak ktoś chce mieć w raku relatywnie niedrogiego zamiennika tego klasycznego kompresora FET, to WA76 wydaje się jednym z najciekawszych rozwiązań. Nie oczekujmy, że będzie taki sam jak 1176 - w wielu widzianych przeze mnie recenzjach spotkałem się z takimi opiniami, jednak pozwolę sobie zachować zdanie odrębne. Mimo to, jest mu do oryginału stosunkowo blisko.
Informacje
Konstrukcja: | analogowa, transformator wejściowy 600 Ω, tłumienie FET, wzmacniacz liniowy w klasie A z transformatorem wyjściowym. |
Czas ataku: | 20-800 µs. |
Czas powrotu: | 50 ms-1 s. |
Maksymalne tłumienie: | 20 dB. |
Wzmocnienie: | 50 dB. |
Pasmo przenoszenia: | 20 Hz-20 kHz (±1 dB) |
Odstęp od szumu: | 74 dB dla +25 dBm. |
Równoważny poziom szumów własnych: | -104,1 dBm. |
Zasilanie: | zewnętrzny transformator 24 V, wewnętrzny prostownik i stabilizator. |
Wymiary: | 483x151x90 mm (rak 2U). |
Waga: | 2,6 kg. |