Moog Werkstatt-01 - syntezator analogowy

Sprzęt studyjny | 29.04.2015  | Dariusz Mazurowski
Marka:  Moog

Marka Moog raczej nie kojarzy się z instrumentami budżetowymi. Produkty z takim logiem cieszą oko i ucho, ale robią też spore spustoszenie na koncie bankowym nabywcy. Zwłaszcza gdy ma ochotę na mocno limitowaną serię syntezatorów modularnych z cenami od 10.000 USD (Model 15), przez 35.000 USD (model 55), aż po absurdalne 150.000 USD za replikę systemu używanego przez Keitha Emersona. Okazuje się jednak, że można kupić sobie prawdziwego Mooga z gniazdami napięciowymi, wydając na to raczej niewielką kwotę.

Werkstatt powstał początkowo z myślą o Moogfest 2014 i był zestawem do samodzielnego montażu, który miał uświetnić tę imprezę. Okazało się jednak, że zainteresowanie instrumentem przerosło oczekiwania samych pomysłodawców i postanowiono uczynić zeń produkt komercyjny, oferowany także jako zestaw do montażu, ale już w postaci gotowych prefabrykatów. Nie trzeba zatem niczego lutować, wystarczy po prostu wstawić płytkę z elektroniką do obudowy, skalibrować oscylatory, skręcić parę śrub i gotowe. Ta procedura poniekąd uzasadnia nazwę instrumentu, ale dlaczego wybrano jej niemiecką wersję, tego nie wiem (werkstatt to po prostu warsztat). Nawet w takim produkcie zadbano o jakość elementów i nikt nie może posądzić producenta o wypuszczenie na rynek tandety. Solidna, metalowa obudowa, całkiem przyzwoite potencjometry i przełączniki. Elektronika opiera się o elementy montowane powierzchniowo. Werkstatt oferuje bardzo prosty tor syntezy: oscylator, filtr i wzmacniacz. Do tego pojedyncza obwiednia i LFO. Z historii wiemy, że nawet bardzo proste urządzenia potrafią zrobić zawrotną karierę, jeśli tylko mają to „coś” i odrobinę szczęścia.

Wyjście audio jest monofoniczne, brak MIDI, zatem aż chciałoby się zapytać - no i jak tu grać? Producent wymyślił coś zaiste cudacznego i niewygodnego, w postaci 13 przycisków, które odpowiadają oktawie na klawiaturze (plus jeden klawisz ekstra). Nie będę się pastwił nad pomysłowością projektanta - na czymś takim może sobie pograć dziecko, ale nie poważny (w domyśle „dorosły”) muzyk. Nie bardzo rozumiem dlaczego nie zastosowano np. wstęgi sterującej z nadrukiem klawiatury (choćby wzorem Korga), co bez wątpienia byłoby bardziej poręcznym rozwiązaniem. Zwłaszcza, że syntezator w ogóle nie ma wejścia na impuls bramkujący (gate) i trudno wyobrazić sobie grę za pomocą zewnętrznej klawiatury. Werkstatt były zapewne jedynie czymś w rodzaju muzycznej zabawki, gdyby nie wyposażenie go w szereg gniazd napięciowych - zarówno wejść, jak i wyjść. W podstawowej wersji instrumentu mają one postać długiego wielozłącza z otworkami, w które wtyka się druty łączące poszczególne wyjścia z wejściami. Producent oferuje opcjonalny zestaw specjalnie przygotowanych kabli, ale nie jest to szczególnie wygodne rozwiązanie. Warto także podkreślić, że w zasadzie nie jest ono przystosowane do współpracy z innymi urządzeniami, a jedynie do tworzenia wewnętrznych komutacji (w takich połączeniach brak uziemienia). Oczywiście to ograniczenie da się stosunkowo łatwo obejść, ale należy zachować ostrożność także z innego powodu. Werkstatt niekoniecznie zaakceptuje wyższe wartości napięć sterujących, które np. mogą pochodzić z zewnętrznych modułów. Liniowe wejście napięciowe VCO (do sterowania częstotliwością) akceptuje sygnały w zakresie ±2,5 V, podczas gdy podobne wejście eksponencjalne (przystosowane do standardu V/oktawę) już ±5 V. Jeśli będziemy mieli na uwadze te ograniczenia, można bez przeszkód wykorzystać zewnętrzne źródła do modulacji parametrów omawianego syntezatora, ale także jego własne do sterowania innymi instrumentami.

Modyfikacje Moog Werkstatt-01

Producent świadomie adresuje ten produkt do osób, które nie tylko lubią analogowe syntezatory, ale także chętnie budują własne urządzenia, albo modyfikują istniejące. Dostępna jest kompletna dokumentacja i schemat, zatem można je przestudiować i zaplanować własne zmiany techniczne. Ponadto na płytce drukowanej przewidziano miejsce na dodawanie elementów/połączeń (w postaci czystej matrycy 16x16 otworów). Internet już dziś oferuje nam strony z propozycjami modyfikacji, pomysłami itp. Na przykład na portalu www.werkstattworkshop.com (prowadzonym przez samego producenta) znajdziemy szereg projektów, jak arpeggiator, generator szumu, potencjometr głośności, kwantyzację LFO i inne. Wykorzystują one m.in. popularną platformę Arduino do budowy interesujących dodatków, które wzbogacają potencjał syntezatora. Na wspomnianej stronie znajdziemy także odnośniki do specjalnych zestawów dodatkowych, które dedykowano omawianemu instrumentowi, a zostały przygotowane przez zewnętrznych dostawców. Widać także przejawy inwencji samych użytkowników, którzy na swoich stronach dzielą się własnymi doświadczeniami. Wszystko to sprawia, że Werkstatt ma w sobie także ogromny potencjał edukacyjny. Pozwala cieszyć się nie tylko samą grą, ale także odkrywaniem nowych możliwości, eksperymentami. Zachęca do spróbowania własnych sił na tym polu i nawet jeśli ktoś wcześniej nie myślał nawet o budowie instrumentów elektronicznych, czy ich modyfikacji, dzięki testowanemu modelowi ma szansę otworzyć nowy rozdział w swoim życiu. Z własnego doświadczenia wiem, że warto przynajmniej spróbować. Dla jednych będzie to tylko epizod, inni odkryją nową pasję. O jednym trzeba pamiętać, co zresztą wyraźnie zastrzega producent. Wszelkie modyfikacje automatycznie pozbawiają nas gwarancji. Ale coś za coś. Tak już w życiu bywa.

Z uwagi na złącza napięciowe na pewno warto dokupić opcjonalne rozszerzenie, które dodaje „normalne” gniazda (TR 3,5 mm) i zapewnia komfortową pracę z użyciem typowych kabli. Rozszerzenie wykonano w postaci niewielkiej płytki drukowanej z tuzinem gniazd, przy czym każde zostało wyraźnie opisane. Montaż jest niezwykle prosty - odkręca się dwie śruby, wciska specjalną szynę w wielozłącze, a następnie całość mocuje tymi samymi śrubami. Łatwa instalacja jest niewątpliwie dużą zaletą tego rozwiązania, ale w sumie uważam je z niezbyt udane. Werkstatt może nie jest faworytem konkursu piękności, ale wygląda w miarę elegancko - dostawiona z boku goła płytka z gniazdami nie prezentuje się estetycznie. Nie chodzi zresztą o względy stricte wizualne. Niczym nie osłonięte gniazda są podatne na uszkodzenia, zwłaszcza gdy zamierzamy zabrać syntezator w podróż. Z pewnością lepiej byłoby schować rozszerzenie gdzieś wewnątrz obudowy (ale wówczas musiałaby mieć otwory na 12 gniazd). Ewentualnie rozwiązać całość nieco inaczej, w postaci płytki zamkniętej w obudowie. A tak naprawdę - po co w ogóle traktować rzecz jak rozszerzenie? Nie lepiej standardowo montować je w instrumencie? Argument przeciwko jest tylko jeden - tak byłoby drożej. Poza tym zastosowanie wielozłącza daje możliwość tworzenia dodatkowych komutacji także tym użytkownikom, którzy nigdy nie pracowali z napięciami sterującymi i np. w ogóle nie posiadają stosownych kabli (wystarczy kawałek drutu o odpowiedniej grubości).

Synteza w Moog Werkstatt-01

Instrument charakteryzuje się wyjątkowo prostym torem syntezy, na który składa się pojedynczy oscylator, filtr oraz wzmacniacz. Do modyfikacji parametrów służą LFO i pojedyncza obwiednia. Wszystkie elementy są w 100% analogowe. Nie byłoby w tym nic godnego uwagi, gdyby nie obecność gniazd napięciowych i wynikająca z tego możliwość łączenia kablami, także z innymi modułami/urządzeniami. Przy całej swojej prostocie Werkstatt oferuje zatem zaskakująco dużo - wszystko zależy od inwencji samego użytkownika. Oscylator bazuje - tak w każdym razie twierdzi producent - na tych samych rozwiązaniach, co Minimoog Voyager, czy seria Phatty. Naturalnie tu mamy do czynienia z bardzo uproszczonym wariantem. VCO generuje przebiegi impulsowe z regulacją szerokości oraz piłowe (wyboru dokonujemy za pomocą przełącznika). Częstotliwość ustawia się za pomocą potencjometru i można ją modyfikować LFO, albo obwiednią. Intensywność modulacji, źródło, a także docelowy parametr ustawiamy w sekcji znajdującej się na panelu poniżej samego VCO. Warto podkreślić, że jeśli przełączymy się w tryb modulacji częstotliwości, wówczas możemy ręcznie ustawić szerokość impulsu. Jeśli zaś modulujemy PWM, ten potencjometr nie ma już wpływu na przebieg impulsowy. I jeszcze istotny drobiazg - instrument oferuje funkcję portamento.

Filtr jest tym, czego należałoby się spodziewać po instrumencie z logo Moog - dolnoprzepustowym, o tłumieniu 24 dB/oktawę. W instrukcji nie ma słowa o tym, jak się jego układ ma do tego, który znajdziemy w topowych modelach (Voyager itp.). Biorąc pod uwagę cenę testowanego modelu raczej wątpię, by był taki sam - a już na pewno nie oparty na identycznych komponentach. Nie chciałbym jednak napisać czegokolwiek, co sugerowałoby, że to Moog dla ubogich. Filtr brzmi zaskakująco dobrze jak na tę klasę urządzeń i na pewno jest głównym atutem instrumentu. Częstotliwość odcięcia można modulować za pomocą LFO, albo obwiedni - ciekawostką jest opcja odwracania polaryzacji modulacji. Ma to szczególnie znaczenie, gdy za pomocą tego samego modulatora chcemy modyfikować częstotliwości VCO i VCF. Możemy zatem sprawić, by wzrostowi jednej z nich towarzyszył spadek drugiej. Werkstatt ma też wejście audio do VCF, co pozwala na przetwarzanie zewnętrznego materiału. Niestety poziom takiego sygnału jest wyjątkowo słaby i w ogóle brzmi on jakoś dziwnie. Teoretycznie zatem można przetwarzać dowolny materiał, ale rezultat dźwiękowy nie zachwyca. Tor syntezy kończy wzmacniacz, przy czym możemy go przełączyć w tryb ON, gdy cały czas słyszymy dźwięk dochodzący z filtru. W przeciwnym razie, w ustawieniu EG, poziom wyjścia sterowany jest obwiednią. Rzecz miałaby zastosowanie np. podczas przetwarzania materiału zewnętrznego, z tym że i tak stale słychać oscylator. Rada jest jedna - wybrać przebieg impulsowy, ustawić maksymalną częstotliwość i maksymalną wartość PWM. Majsterkowicze mogą zastosować jeszcze inne rozwiązanie, polegające na bardzo prostej przeróbce. Wystarczy jedno połączenie na PCB zastąpić innym, co zajmie jakieś 2 minuty. Po takiej modyfikacji doprowadzenie sygnału zewnętrznego odetnie VCO.

Do modulacji parametrów służą dwa elementy: LFO, który generuje przebiegi trójkątne albo prostokątne, oraz pojedyncza obwiednia. Ta z kolei oferuje czasy ataku i opadania, ew. może zostać przełączona w tryb sustain, w którym dźwięk będzie słychać tak długo, jak będziemy naciskać klawisz (względnie przycisk). Moog Werkstatt jest zatem niezwykle prostym syntezatorem i jego potencjał brzmieniowy wydaje się poniekąd ograniczony, ale... Elementem o dużej wartości są wspomniane wcześniej gniazda napięciowe. Mamy zatem wejście do sterowania amplitudą dźwięku (VCA), częstotliwością oscylatora (dwa gniazda: liniowe i eksponencjalne), częstotliwością LFO i filtru. I, jak wspomniałem wcześniej, wejście audio do sekcji VCF. Wśród wyjść znajdziemy napięcia z obwiedni i LFO, a także z owej namiastki klawiatury (napięcie i impuls wyzwalający), uzupełnione wyjściami z filtru i samego VCO - oba możemy także wykorzystać w roli sygnałów sterujących. Brakuje wejścia na impuls bramkujący (gate). Jak w tej sytuacji mówić o poważnym wykorzystaniu instrumentu? Przecież na tych przyciskach nie da się grać, i aż prosi się o podłączenie zewnętrznej klawiatury (np. poprzez konwerter MIDI/CV), czy sekwencera.
Moja rada? Cóż, zapewne da się instrument zmodyfikować i dodać jakże potrzebny element, ale nie każdy urodził się z lutownicą w dłoni, nie mówiąc o tym, że płacąc za coś oczekujemy, że od razu spełni swoją funkcję. Jest na to rada, choć trzeba wykorzystać inne urządzenie z gniazdami napięciowymi, ew. wtyczki w rodzaju (opisanego przeze mnie na łamach EiS) Silent Way. Z linią basową w trybie glide problemu nie będzie - przełączamy VCA w tryb ON i do eksponencjalnego wejścia CV doprowadzamy napięcie sterujące z sekwencera (interfejsu itp.). Nieco więcej zachodu wymagają inne partie. W takim wypadku musimy do sterowania wzmacniacza wykorzystać inną obwiednię, którą już bez problemu będziemy wyzwalać z klawiatury czy sekwencera (jeden z przykładów audio na DVD został zrealizowany w taki sposób).

Podsumowanie

Wyciągając testowany model z pudełka nie spodziewałem się cudu i raczej przypuszczałem, że będzie to skrzyżowanie prostego instrumentu elektronicznego z zabawką. To drugie słowo może mieć wiele znaczeń, bo są ludzie dla których zabawkami są drogie samochody, jachty, czy inne dobra luksusowe, ale chyba wszyscy rozumiemy co mam na myśli. Moog nie jest pierwszym producentem, który dostrzegł jak ogromny potencjał (handlowy, nie bójmy się tego słowa) tkwi w małych, tanich instrumentach analogowych. By nie szukać daleko, widać to choćby na przykładzie Korga. Każdy jednak ma własny pomysł i proponuje nieco inne podejście. Moog stworzył może i trochę zabawkę, ale w naprawdę bezkompromisowy sposób. Byłem zaskoczony brzmieniem instrumentu. Nie jest aż tak mocne i dynamiczne jak Voyagera czy Phatty, ale jak na takie maleństwo, Werkstatt brzmi naprawdę solidnie. Jakość dźwięku odpowiada temu, czego oczekiwalibyśmy od profesjonalnego instrumentu i bez przeszkód znajdzie on swoje miejsce w nagraniach. Jedynym minusem na tym polu jest słaby poziom sygnału zewnętrznego. Do tego dodajmy brak wejścia gate i niewygodne przyciski w roli klawiatury. No i dyskusyjne rozwiązanie opcjonalnego rozszerzenia. Poza tym same zalety. Przede wszystkim dla tych, którzy chcieliby jedynie wejść w posiadanie prostego analoga oraz tych, którzy lubią modyfikować firmowe urządzenia, rozbudowywać je i szukać nowych dźwięków.

 

Nasze spostrzeżenia

+ typowo analogowe brzmienie
+ łatwo poddaje się modyfikacjom
+ jak na produkt budżetowy bardzo solidnie wykonany
+ dużo gniazd napięciowych

- brak wejścia gate
- dyskusyjne rozwiązanie rozszerzenia
- niewygodne przyciski zastępujące klawiaturę

 

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

Zakres zastosowań

- bardzo prosty, ale zaskakująco solidnie brzmiący syntezator analogowy
- doskonały do budowy klasycznych linii basowych, „kosmicznych” efektów itp.
- zainteresuje także mniej i bardziej zaawansowanych miłośników DIY

 

Informacje

Funkcja prosty syntezator analogowy, będący także platformą do dalszej rozbudowy i modyfikacji
Składniki VCO, VCF (24 dB/oktawę), VCA, obwiednia i LFO
cena 1.370 zł (199 zł - rozszerzenie z gniazdami napięciowymi)
Cena
1370,00 zł
Producent
Moog
Artykuł pochodzi z
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada
i Studio
kwiecień 2015
Kup teraz
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó