Wilhelm Bras - Visionaries & Vagabonds
Jeszcze nie opadł kurz po rewelacyjnej płycie RSS B0YS, a oficyna Mik Musik! wyprowadza kolejny cios nokautujący konkurencję w działce poszukującej elektroniki. Dawno nie słyszałem tak świeżych dźwięków i wciągających, nieustannie zmieniających się kompozycji.
Visionaries & Vagabonds przypomina mi trochę HD Atoma sprzed dwóch lat, ale muzyka Pawła Kulczyńskiego (bo tak naprawdę nazywa Wilhelm Bras) wydaje się bardziej organiczna i plemienna. Mniej tu chirurgicznych cięć i niemieckiej perfekcji, tak jak w transowym Wanderer, w którym ściana syntezatorów rozjeżdża się, pulsuje i szumi. Brud i organiczny sound to w dużej mierze wynik bezkompromisowego podejścia Kulczyńskiego do kwestii wykorzystywanych przez siebie instrumentów. Otóż artysta sam je konstruuje.
„Buduję analogowe syntezatory, moduły do modulara i standalone, jak też cyfrowe elementy do ich sterowania przez MIDI i CV. Nie są to konstrukcje od zera, bo to dosyć specjalistyczna wiedza, ale potrafię łączyć dostępne konstrukcje, wprowadzać w nich zmiany etc. Zwykle trawię sam płytki, rzadko je kupuję. No chyba, że ich plany są naprawdę nie do zdobycia, albo jeśli są to bardzo drobne, wielowarstwowe PCB. Moduły zacząłem budować w celu odseparowania się brzmieniowo na samym starcie, żeby mój wyjściowy sound był od razu z innej parafii. Poza tym stać mnie było pewnie tylko na system Doepfera, a tego chciałem uniknąć. Na butikowe zabawki nie miałem z kolei szans, poza tym szybko zrozumiałem, że od strony analogowej nie jest to temat całkowicie hermetyczny i jest dużo schematów DIY online i mogę temu zadaniu sprostać. Do tego nie celowałem w VCO strojące w punkt przez osiem oktaw, tylko w żur i błędy na start, choć moje oscylatory nr. 3 i 4 akurat już sprawnie stroją i mają kompensację temperaturową. Cała ta zabawa została jednak okupiona wielomiesięcznymi pracami - dwie zimy pod rząd prawie na to zeszły. Trochę się uzależniłem od ciepła i smrodu lutownicy. Ogólnie nie polecam tej drogi, są łatwiejsze metody komponowania muzyki” - tłumaczy swoją filozofię Wilhelm Bras.
Choć jego nowa płyta skrzy się od nietypowych, surowych dźwięków, całość brzmi bardzo spójnie i elegancko, co jest o tyle ciekawe, że Bras nie wykorzystywał baterii wtyczek i efektów. Do sterowania modularem posłużył sampler i sekwencer Elektron Octatrack, który był też używany jako wieloślad. „Wszystko zostało bazowo zagrane i nagrane na modularze spiętym z Octatrackiem w stereo, potem miks i master w Live, żadnych sampli czy dodatkowych wtyczek, na koniec tylko Ozone 5. Nie korzystam z komputera do generowania dźwięku, a jedynie do miksu i postprodukcji” - podsumowuje gliwicki artysta. Tytuł płyty jest bardzo adekwatny do jej zawartości. Kulczyńskiego spokojnie można określić mianem wizjonera i włóczęgi sonorystycznego. Na jego nowej płycie nie ma praktycznie dźwięku wolnego od modulacji, jakiejś drobnej modyfikacji czy filtracji. Wszystko nieustannie mutuje w coraz to nowe warstwy, polirytmy, barwy, tak jak w szkatułkowym Smoke & Mirrors.
(fot. Joanna Rzepka-Dziedzic)
„Powstałe utwory są efektem selekcji i montażu nagrań zarejestrowanych w domowym studiu na żywo, często podczas prób do koncertów. Materiał tym sposobem powstawał przez prawie dwa lata, etapami. Na koniec wszystko poddałem przeglądowi, a część zmiksowałem od nowa, by uzyskać spójność brzmieniową i stylistyczną. Stosunek zarejestrowanego materiału do długości końcowej to ok. 1:10. Są to wariacje w ramach zaprogramowanych w sekwencerze struktur. Stosuję wielotorowe modulacje parametrów, szukam często rozwiązań quasi-algorytmicznych, nigdy nie ustalam dokładnie żadnego dźwięku na 100%, to zawsze jest chmura prawdopodobieństw” - zdradza sekrety swojego warsztatu Paweł Kulczyński.