Krystian Musiał GPD Sound Studio

Krystian Musiał GPD Sound Studio

Obok autostrady za Poznaniem, przy wylocie na Berlin, funkcjonuje kompleks, który już teraz obsługuje pod względem multimedialnym największe podmioty handlowe, produkcyjne i finansowe w naszym kraju, i nie tylko. Od podstaw powstaje tutaj wiele reklam takich firm jak Lidl, Dr. Oetker, Eurobank, Raiffesen Polbank, Hasco, Lisner, Sokołów, BP czy Nivea.

Rozmowa
Krystian Musiał
2016-10-03

Teraz GPD poszerza zakres swoich usług o studio nagraniowe. Bartłomiej A. Frank i koordynator studia Krystian Musiał rozmawiają o jego tworzeniu, wyposażeniu i planach rozwojowych.

Nadeszły w końcu czasy, kiedy faceci z kierunkowym wykształceniem lądują w zawodowych studiach nagrań.

Jeszcze w liceum zastanawiałem się, co robić w życiu poza graniem na bębnach. Okazało się, że jest w Poznaniu Akustyka, a na niej Reżyseria Dźwięku, więc się tam wybrałem. Zacząłem na akustyce i chciałem się przenieść na reżyserię, ale wtedy to było niemożliwe. Więc trzy lata przechodziłem fizykę ogólną, potem dwa lata magisterium z akustyki oraz przedmioty z reżyserii dźwięku, na które postanowiłem się wepchnąć... Tam poznałem się z Sebastianem Włodarczykiem-potem Seba współpracował z moim kumplem w Lombardzie. Kiedy kolega wyjeżdżał do Warszawy, zadzwonił, więc się przeniosłem. Dwa lata jeździliśmy z zespołem na koncerty, pracowałem jako technik, monitorowiec.

To dobra szkoła, uczy szybkiej pracy, podejmowania decyzji.

Pewnie-i przydaje się tam wiedza ze studiów, chociaż najbardziej przydała mi się kiedy zajęliśmy się projektowaniem studia GPD. Opracowałem całą koncepcję układu pomieszczeń, w jaką reżyserkę wchodzimy. Oczywiście pewne elementy specjalistyczne, jak wibroizolatory, były poza moim zasięgiem i to robili czynni akustycy. To jest zbyt odpowiedzialna praca, ktoś naprawdę najlepszy musi się pod tym podpisać. Mieliśmy różne oferty, znalazłem firmę Sound and Space, która brała udział m.in. w wykonawstwie Sali Pendereckiego w Katowicach. Znalazł się tam też człowiek, który był po moim kierunku, po akustyce poznańskiej i wkręcił się w temat na tyle, że z nimi właśnie zrobiliśmy newralgiczne elementy konstrukcji studia. Tym niemniej po latach wiedza ze studiów się przydała.

Wykształcony akustyk wie, że wiele z oferowanych na rynku ustrojów na niektóre problemy nie działa. Trudno na przykład oczekiwać od "piramidek", że zlikwidują nam problemy z basem w studiu.

Dokładnie-w tej materii wciąż funkcjonuje więcej mitologii i nieświadomości niż nam się wydaje. Wszystkie te bajki o złotych kablach itd. mają się dobrze, a brak jest podstawowych wiadomości o zasadach konstruowania pomieszczeń studyjnych. Tutaj co chwilę ktoś się nas pyta-a dlaczego zbudowaliście podwójne ściany, dlaczego to jest takie grube? I musisz tłumaczyć, że liczą się proporcje dla pewnego pasma, że musimy użyć pewnych zabiegów, jeśli chcesz uzyskać konkretną izolacyjność. Ten ostatni problem trzeba było solidnie opracować, skoro jesteśmy teoretycznie studiem będącym budynkiem w budynku. Ale mamy też nie tak daleko port lotniczy, na którym potrafią się pojawiać F16. Mierzyliśmy poziom tła podczas wyczynów wojskowych pilotów, i o ile na halach zdjęciowych musimy czasami przerywać zdjęcia, to w studiach nagraniowych nie mamy problemu. Ale musieliśmy postawić budynek w budynku-hala na to pozwala, jest wysoka, na dodatek wszystkie ściany mają wibroizolatory, podłoga jest na wibroizolacji.

To duża inwestycja. Skąd pomysł, aby agencja reklamowa posiadała własne, duże studio nagraniowe?

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

Po pracy przy koncertach trafiłem do telewizji, robiłem dźwięk do obrazu, między innymi ponad 10 filmów dokumentalnych, na rynek poznański, dla Warszawy, m.in. dla Discovery. A potem przedzierałem się dalej-od prostych nagrań na planach zdjęciowych po prace na wozach transmisyjnych. Robiłem chociażby zakończenie Festiwalu Transatlantyk, gdzie miałem całą orkiestrę 70 sygnałów do zmiksowania. Dwa lata temu trafiłem tutaj, czyli do agencji reklamowej specjalizującej się w produkcji filmów reklamowych-i jak się okazuje teraz, już nie tylko. Pojawiłem się z propozycją budowy w firmie działu dźwiękowego, bo wcześniej wszystkie takie prace robili na zewnątrz-podwykonawcami były podmioty z Poznania i Warszawy. Przedstawiłem pomysł, jak to powinno wyglądać od strony sprzętowej i systemu pracy, bo skala firmy jest potężna. Tu jest sporo hal zdjęciowych i dużo rzeczy się równolegle dzieje-do stu dzieł reklamowych i nie tylko miesięcznie. Trzeba pomyśleć, jak to obsłużyć. Propozycja padła na podatny grunt, ale pojawił się od razu problem, gdzie to niby mielibyśmy realizować. Pokoje w halach są budowane typowo pod działalność biurową, przy tej skali prac, jakie tutaj mamy, zamęczylibyśmy się grzebiąc przy dźwięku w niezaadaptowanych albo słabo zaadaptowanych pokojach.

Trzeba też sporego doświadczenia, żeby pracować w takich miejscach tak, by produkt finalny zabrzmiał dobrze na zewnątrz.

Oczywiście, trzeba by mieć wysokiej klasy zawodowców do tego, ale i tak by to trwało dłużej. Człowiek nigdy nie jest do końca pewien rezultatów pracy, weryfikujesz miksy po czasie, a dźwięk do telewizji w ogóle jest specyficzny.

Kwestia czasu w reklamie to kwestia kluczowa.

Tak, bo nie ma czasu... Mamy do tego skalę firmy, udźwiękowień jest mnóstwo więc wszystko musi odbywać się możliwie sprawnie, szybko i bezbłędnie. Na dodatek mamy tutaj z jednej strony proste sytuacje studyjne, typu lektor plus gotowa muzyka, a czasami bardzo skomplikowane, np. potężne udźwiękowienia. Pojawia się czynnik skali-prace się nakładają i mamy potężny problem logistyczny. Tutaj nie można rzeźbić sobie miksów przez trzy dni... Błędy nie wchodzą w grę. Pracujemy dla różnych telewizji, także europejskich, więc wiedziałem, że zbudowanie sensownego studia, a raczej studiów, to jest wyzwanie. I ta idea mnie pociągała.

Ile jest tych reżyserek?

Zaplanowaliśmy przynajmniej jedno pomieszczenie edycyjne, z trzema stanowiskami do prostej pracy przy edycjach na Pro Tools, monitorach desktopowych i słuchawkach. Aby obrobić szybko lektora nie potrzebujemy wielkiej reżyserki, najczęściej wystarczą dobre słuchawki oraz dwie reżyserki. Skoro już budujemy, warto od razu pomyśleć do przodu, niewiele zmienia wtedy przecież decyzja, że zrobimy wszystko w nieco większej skali. I tak postanowiliśmy zrobić trochę wyższe pomieszczenie niż planowaliśmy początkowo, większą reżyserkę główną i uzbroiliśmy reżyserki w systemy dookolne. Okazuje się, że te ostatnie nawet w branży reklamowej są już dzisiaj niezbędne, bo wersje kinowe reklam lecą w 5.1 i europejskie kina już nie chcą przyjmować stereo. Te ostatnie poprawki przed budową powodują, że możemy studio otworzyć na zewnątrz, wykorzystywać komercyjnie, dokonywać skomplikowanych nagrań na potrzeby własne ale i na zamówienie.

Instalację według mojej koncepcji wykonał Krzysztof Białobrzewski-jeden z najlepszych fachowców w tym kraju. Cała instalacja oparta jest na kablach Moogami, najlepszych jakie były dostępne.

Duża reżyserka A o powierzchni 30 m2 połączona jest z live roomem 62 m2 i wysokości 5,3-5,6 m i lektorką o powierzchni 12 m2. Reżyserka B (18 m2) połączona jest z drugą lektorką 11 m2. Pomieszczenia są spięte analogowo i cyfrowo tak, że w każdym momencie możemy pracować z każdej reżyserki z każdym pomieszczeniem nagraniowym.

Tam gdzie nie mamy okien, ustanowiliśmy połączenia wideo, więc wszystkie pomieszczenia mogą komunikować się poprzez router wideo. Realizator może sobie włączyć kamerkę w dowolnym pomieszczeniu, wysłać do roomu podgląd z Pro Tools, albo obraz, aby ktoś mógł np. w lektorce czytać synchronicznie. Zrobiliśmy tak, że moim zdaniem budowanie i profilowanie studia stricte pod muzykę albo postprodukcję jest dzisiaj ekonomicznie strzałem w kolano.

Tym bardziej, że nie wiadomo co się będzie na rynku działo za trzy lata.

Prawda – dzisiaj pracujemy od prostych reklam poprzez proste fabuły. Za chwilę będziemy nagrywać większe projekty. Trzeba było więc studia tak spiąć, żeby całość była jak najbardziej elastyczna. Oczywiście, diabeł tkwi w szczegółach i niektóre rzeczy nigdy nie będą idealne w każdym zakresie. Na przykład jeśli robisz reżyserkę stereo i 5.1, to ona nigdy nie będzie super stereo jeśli jest super do 5.1 i odwrotnie. Zawsze trzeba znaleźć pewien kompromis. Inna sprawa, że nie zrobimy tu wszystkiego, przykładem zgranie kinowe.

Bo do tego są sale kinowe.

Tak, takie zawodowe zgranie robi się w kinie. Można jednak w 5.1 zrobić pełen sound design, dialogi i wstępny miks do poprawienia w kinowej sali. Można się przygotować tak, że zabierasz gotową sesję do kina i tam oszczędzasz sporo forsy, bo każda godzina kosztuje krocie.

Jakie przetworniki stanowią serce studia?

W obu reżyserkach mamy zestawy przetworników Avid I/O plus Focusrite RedNet. Dlaczego Focusrite? To są przetworniki, które z jednej strony-odnosząc się do porównań uwielbianych na forach-dobrze "brzmią", a z drugiej bezproblemowo działają z Pro Tools, pozwalając stworzyć wspólny system działający w sieci. Przewidujemy przyszłości dołożenie kilku kanałów In/Out opartych o inne przetworniki, tak by zapewnić użytkownikom szeroki wybór. Moje osobiste zdanie jest takie, że na pewnym poziomie przetworników, czyli Apogee, Focusrite, Avid itd., występują już bardzo małe różnice brzmieniowe. Normalnie pracujący na tym człowiek nie zastanawia się już nad nimi, tylko używa narzędzi do pracy. W każdym przypadku znajdziemy zwolenników i przeciwników danego modelu. Nie jestem zwolennikiem wojen i udowadniania, który jest lepszy. Różnice są, ale w całym łańcuchu ta różnica nie jest kluczowa. Więcej energii poświęciłem akustyce, systemom odsłuchowym, żeby to brzmiało u źródła. I już w reżyserkach jest nieźle, a wciąż pracujemy nad nimi.

Spodobało mi się, że obie reżyserki dają kontrolę, ale jednocześnie są dosyć żywe.

W małej reżyserce jest może troszeczkę za żywo, ale to jest korygowane w prosty sposób. Dół za to jest idealny, a to podstawa.

Przygłuszona reżyserka jest problemem – nie tylko niekomfortowo się w niej pracuje, ale przeważnie też realizując dodaje za dużo pogłosów.

To typowe, dlatego obie reżyserki zrobione są w koncepcji no reflection zone, czyli strefy pozbawionej odbić. Realizuje się to w ten sposób by maksymalnie opóźnić pierwsze odbicie, przednią część zrobić maksymalnie wytłumiającą, żeby słyszeć wyłącznie to, co dochodzi z głośników; rozproszenie następuje z tyłu. Przy prawidłowym zrealizowaniu tej koncepcji jesteśmy w stanie usłyszeć pierwsze odbicie pomieszczenia użytego w nagraniu, które w tym przypadku nie zostaje zamaskowane przez pierwsze odbicie reżyserki. Kluczowe było szukanie jak najlepszych proporcji na wczesnym etapie, by rozkład modalny w dole był optymalny. Wady w tym zakresie są później praktycznie nie do usunięcia. Pomiary w reżyserkach robiliśmy z Arkiem Szwedą, uruchamiając w tym celu wielki subwoofer, i byliśmy mile zaskoczeni.

Systemy nagłośnieniowe projektuje właśnie Arek Szweda (Sveda Audio-przyp. red.).

Pierwotnie planowałem różne systemy, i bliskiego i dalekiego pola, rozważając różne produkty. Natrafiliśmy w tym czasie na dzień otwarty w Custom34, gdzie Arek prezentował swoje Sveda Dapo. Głośniki zabrzmiały rewelacyjnie, zrobiły świetne wrażenie, ale wiadomo, że warto więcej popracować żeby wyrobić sobie miarodajną opinię. To się udało, bo głośniki te pojawiły się też w studiu Arka Namysłowskiego w Poznaniu, gdzie mogłem na nich więcej posłuchać. Potem zacząłem rozmawiać z Arkiem Szwedą i stwierdziłem, że facet wie co mówi. Na dodatek okazało się, że konstruuje nowe zestawy trójdrożne, i postanowiłem zaprosić go do współpracy przy tworzeniu systemów monitorowych dla naszych studiów. To jest komfortowa dla nas sytuacja, bo mamy pełną obsługę. Arek przyjeżdża i mierzy pomieszczenia, dokonuje korekt itd. Dzięki czemu myślimy o systemie odsłuchowym w pomieszczeniu, a nie o odseparowanym od środowiska akustycznego produkcie, który zazwyczaj wstawia się do studia z nadzieją, że będzie fajnie... Sveda Dapo to głośniki bardzo precyzyjne. Dla nas pewnym minusem był dosyć wąski sweet spot, więc rozmawiamy z Arkiem, żeby zmodyfikować je tak, aby pole było szersze, ze względu na gabaryty konsolety i obecność klientów. W drugiej reżyserce miejsce do pracy jest bardziej jednoosobowe, wąski sweet spot sprawdza się doskonale. Zobaczymy jeszcze jak to wypadnie w testach, tym bardziej, że chcemy te głośniki mieć w konfiguracji stereo i dookolnej, a suby są doskonałe.

Nie boicie się zaryzykować i szukać własnych rozwiązań...

Polacy zazwyczaj boją się wdrażać swoje pomysły, cały czas marzeniem Polaków jest coś skopiować. Nawet w samej muzyce mamy non stop prośby typu "a zrób mi brzmienie jak Jay-Z". To oczywiście myślenie bezpieczne-zrobimy coś, wzorując się na czymś ze świata czy z Polski, co już działa; bo wiemy, że to przynajmniej osiągnie jakiś level. Ale jeśli chcesz pójść o krok dalej, trzeba trochę zaryzykować.

Duża reżyserka połączona jest z live roomem i lektorką. Reżyserka B połączona jest z drugą lektorką. Tam gdzie nie mamy okien, ustanowiliśmy połączenia wideo

A potem pytają, dlaczego nie chcą polskiej muzyki nie tylko na Zachodzie, ale nawet w Polsce.

Tak samo jest z szufladkowaniem realizatorów. Zobacz amerykańskich realizatorów, którzy pracują od Barbry Streisand, poprzez wymienionego Jay-Z, po Red Hot Chili Peppers. To robi często ten sam człowiek.

Nie ma sensu siedzieć w getcie danego gatunku muzycznego. Nie tylko nie rozwijasz się jako realizator czy producent, ale także sam gatunek traci, degeneruje się.

Oczywiście lepiej realizować różne style, bo człowiek się uczy. Tak samo studio raczej nie powinno zajmować się jednym gatunkiem czy wąsko specjalizować-potem słyszymy, że tam się nagrywa gitary albo metal. Inna sprawa czy wykonawca pozwala realizatorowi i producentowi na swobodną pracę. Oglądałem jak nagrywa Mick Jagger. Wiadomo, ikona, siedzi z młodym realizatorem, który nagle zatrzymuje nagranie i prosi, żeby zaśpiewał coś inaczej. I nie ma tekstu :"co ty wiesz, jesteś dzieckiem", czy czegoś w tym stylu. Jest "OK". Producent mówi do Madonny: "Teraz musisz zaśpiewać to tak i siak. Jedziemy do Japonii nagrywać". Madonna na to "OK"-pełne zaufanie, praca i pokora.

Każdy obiekt, jak to studio, zmienia świadomość w otoczeniu, świadomość muzyków, producentów itd. Na to liczę, skoro zmieniają się warunki nagraniowe, odsłuchowe, to musi wpływać na muzyków, to musi się przełożyć na lepsze nagrania na lepszą muzykę. Generalnie powoli branża zmienia się na lepsze. Teraz jest cała fala powrotów do studiów nagrań, która pokazuje, że jednak jest zapotrzebowanie. Ludzie po doświadczeniach z homerecordingiem zaczynają dostrzegać różnicę.

Dotychczas wszystkie niemalże inwestycje w duże studia, zwłaszcza związane z obrazem i postprodukcją, miały miejsce w Warszawie. Jedyny wyjątek to Alwernia.

Firma, w której pracujemy, w kilka lat z małej agencji zamieniła się w jedną z większych w Polsce, jeśli już nie największą. Też mnie to zaciekawiło, dlaczego nie Warszawa, ale jak widać-można. Sam pomysł lokalizacji studia wynikał z wewnętrznego zapotrzebowania. Jest tu tyle planów filmowych, do kilku dziennie, że są ogromne potrzeby postsynchronów, nagrań lektorów itd. Cały czas dochodzą nowe prace, nowe wyzwania, filmowe itd. Alwernia była super miejscem, wielka szkoda, że przestaje funkcjonować. Przyczyn pewnie było kilka, ale nachodzi mnie refleksja, że dzisiaj trzeba myśleć o takich inwestycjach od strony ekonomicznej.

W Stanach studia rzadko bywają przebudżetowane. Kilku realizatorów z USA czy UK dziwiło się, jak dobrze zbudowane i wyposażone są studia w Polsce. Często lepiej, niż u nich.

Owszem, tymczasem w realiach polskich jest to ekonomicznie bardzo ryzykowne. W zasadzie nie ma tu też inwestycji realizowanych stricte z pieniędzy pochodzących z muzyki. To są budżety z innych źródeł. Tworzenie studia, budowanie go na kredyt z założeniem, że zwróci się i zarobi na nagraniach, jest ekonomicznie nieuzasadnione. Między innymi dlatego nie możemy się tu skupić tylko na muzyce, zamknąć na realizacjach płyt. To oczywiście spełnienie marzeń każdego realizatora-nagrywać w takim studiu i live roomie, bez ograniczeń-ale studio musi także zarabiać na siebie realizując inne prace. We wszystkich reżyserkach są Sveda Dapo.

Postawiliśmy na taki standard, żeby mieć łatwość przenoszenia się z projektami pomiędzy naszymi reżyserkami. Projekty przechodzą wielokrotnie pomiędzy reżyserkami i realizatorami. Systemy mamy tak spięte, że wszystko zgadza się i pluginowo, i przetwornikowo. W każdym momencie możesz dany projekt bezproblemowo otworzyć. Oczywiście, mamy też kilka innych głośników bliskiego pola, jak APS, Sonodyne, a w głównej reżyserce jest zestaw główny zbudowany przez Arka Szwedę specjalnie pod to pomieszczenie. Koncepcja tej reżyserki pozwala na zastosowanie takiego systemu, którego plusy znamy. Wiemy, o ile mniej problemów występuje w dole, kiedy mamy głośniki w ścianie-likwidujemy tylne odbicia itd. Wiele studiów powstaje tak, że albo nie ma żadnej koncepcji, albo przyjęta koncepcja realizowana jest w połowie.

Wiedziałem, że pomysł Arka na dalekie pole w zabudowie jest dobry, także finansowo jego konstrukcje są bardziej dostępne niż produkty takich firm jak ATC czy PMC, których rozwiązania do zabudowy są potwornie drogie. Więc to był też pewien kompromis. Najważniejsze, że mamy tu produkt budowany stricte pod nasze pomieszczenie, mierzony na każdym etapie i optymalizowany. To duży komfort. Chciałem też iść tym tropem, by nie wstydzić się tego, że to nasze produkcje. Kiedyś studia posiadały na etatach elektroników, którzy im wymyślali i modyfikowali monitory, kompresory, wszystko. Tak powstało zresztą kilka marek, które teraz mamy na rynku pro-audio. Często spotykam się z myśleniem typu-musimy postawić takie monitory, bo to jest znane, bo jest w jakimś tam studiu. A to jest droga bezpieczna, ale nierozwojowa. Mi zależy żeby ktoś wchodząc do studia nie patrzył na to, co stoi, ale żeby posłuchał i powiedział: "jest świetnie, super, rewelacyjnie brzmi; co to jest?". A ja wtedy powiem: "to jest nasza konstrukcja!". Mamy się czym chwalić, i to jest myślenie, które mocno wpłynęło na wybór konstruktora systemów odsłuchowych w naszym studiu. To był świetny pomysł. Arek modyfikuje nam teraz przetworniki, stroi wszystko i mierzy na miejscu, w pomieszczeniu. Staramy się przez to ograniczyć rolę przypadku w studiach. Podobnie było z ustrojami, jak dyfuzory. Nie wstawiliśmy tu gotowych modułów, ale mierzyliśmy pomieszczenie, liczyliśmy i produkowaliśmy dyfuzory pod to, jak mają się zachowywać w studiu. Czytałem gdzieś, że 90% powodzenia to dobry projekt akustyczny, a pozostałe 10% to wykonanie. Coś w tym jest. Myśląc o live roomie na przykład, założyłem na etapie projektu, żeby to było żywe pomieszczenie. Założyliśmy średni czas pogłosu na poziomie 0,8-0,9 s. Ktoś powie-dlaczego tak dużo? Bo to jest live room! Do powierzchni 60 m2 to wciąż kontrolowany pogłos, powyżej sekundy moglibyśmy mieć problem.

Lepiej mieć żywsze pomieszczenie, zrobić do tego trochę ustrojów mobilnych, zastawek.

Oczywiście, już takie przecież mamy. Dzięki nim możesz zmodyfikować akustykę, zmniejszyć czasy i ilość odbić-ale w drugą stronę nie da rady nic zrobić, w przygłuszonym live roomie nie dodasz powietrza na etapie rejestracji. Koncepcja głównej sali idzie trochę w stronę klasycznych studiów, czyli jest niemal w prostokącie, z lekkim załamaniem ścian, z dyfuzorami pionowymi, umiejscowionymi dosyć symetrycznie. Ustroje są ustawione w ten sposób, by połowa pomieszczenia była bardziej żywa, a połowa bardziej kontrolowana, dzięki umieszczeniu ustrojów z wełny plus tekstylia, na przemian z cegłą. Wstawiając zastawki przykrywające cegły, tworzymy np. dosyć mocno wygłuszony narożnik, mamy mały dead end. Jeśli wykorzystasz różne miejsca studia, dołożysz ruchome przegrody, zastosujesz świadomie odpowiedni mikrofon pod względem brzmienia oraz charakterystyki kierunkowej, możesz uzyskać ogromną paletę brzmień, planów, wielu perspektyw.

Potem można praktycznie nie używać w miksie efektów.

Przypomina mi się, jak zaskoczył mnie opis sesji, podczas której Al Schmitt nagrywał Boba Dylana, płytę z piosenkami Franka Sinatry. Większość materiału zrobili na osiem śladów, osiem mikrofonów. Trzy numery na płycie wylądowały w postaci raw mixes, nie użyto prawie wcale EQ, jeden kompresor na wokalu i jeden pogłos. To wszystko. Schmitt ich przestawiał-pan lekko w prawo, pan lekko w lewo. Taki mikrofon, inny mikrofon, podniósł osiem faderów, ustawił proporcje i zrobił płytę. Jeśli świadomie wykorzystasz pomieszczenie i mikrofon, już na etapie nagrania otrzymujesz pewne brzmienie, którego nie da się wykreować korektorem itd. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że samo pomieszczenie i wybór mikrofonu, jego ustawienie, daje ogromne możliwości realizatorskie. Nie musimy od razu sięgać po EQ, po kompresor i inne efekty, aby "szukać soundu".

Uzbroiliście się też w zacne mikrofony.

Mamy ich już sporo-parę Neumannów U 87, TLM 170, są i Colesy, Schoepsy, AKG, cały czas jesteśmy w fazie uzbrajania studia także pełna lista nie jest zamknięta. Mamy dużo ambitnych planów zakupowych-problem w tym, że nagrania muzyczne wymagają ogromu drogiego sprzętu, a zysk z tych nagrań jest... wiesz jaki [śmiech].

Chcecie inwestować też w instrumenty w studiu?

Myślę o tym, by kupić kilka klasycznych instrumentów. W planach jest nawet fortepian-chcemy najpierw sprawdzić, jaki instrument będzie brzmieć najlepiej i do jakiej muzyki.

Często na płytach grają inne instrumenty niż widujemy na teledyskach czy nawet koncertach. Czasami "dziwne", niedoskonałe instrumenty świetnie znajdują się w miksach.

Przypomniała mi się historia faceta, który realizował kawałki do gry Guitar Hero. Dostał ślady tych wszystkich numerów prosto z taśmy matki, a potem je miksował, starając się odwzorować oryginalny miks. I powiedział, że w wielu odsłuchiwanych śladach, kiedy słuchał solo, dziwił się, jak paskudne brzmienie ma dany instrument. Ale w miksie wszystko brzmiało świetnie. Fascynujący jest ten stary styl nagrywania, kiedy dobierało się mikrofon i brzmienie instrumentu do miksu, w jego kontekście. Oczywiście sporo zależy od estetyki nagrania-dzisiejsza muzyka elektroniczna bez pluginów w zasadzie nie istnieje. W takim środowisku wyrośli młodzi realizatorzy.

Widać u Ciebie entuzjazm i zaangażowanie, jakbyś tutaj zbudował własne studio. Może trzeba było o tym pomyśleć? [śmiech]

Też kiedyś myślałem, żeby sobie stworzyć bezpieczne warunki, że sobie zrobię studio, zamknę się w nim i rozwinę się najbardziej. Ale okazuje się, że największe postępy, największy rozwój robi się w najmniej dogodnych warunkach, pod presją czasu. Wtedy dopiero robisz skok, wchodzisz na wyższy poziom. Dlatego nie można bać się wyzwań. To studio też jest wyzwaniem. Ktoś przecież powie: kim Ty, Musiał, jesteś? Skąd przyszedłeś? No tak, przecież nie mam na swoim koncie platynowych płyt itd., ale staram się zawsze robić coś dobrze, porządnie, z głową, myśląc perspektywicznie i optymalizując co się da. Nie mówię, że wiem wszystko najlepiej, dopiero kiedy podejmuje się wyzwania otwierają się kolejne drzwi do tego, żeby coś poznać lepiej. Wiele rzeczy, o których czytałem, czy na które natrafiałem podczas analizowania sesji, mogę dopiero teraz na spokojnie zweryfikować i postarać się dodać coś od siebie na bazie pewnego doświadczenia i eksperymentów.

Oczywiście, pewnie jakieś błędy się zrobiło, spodziewam się, że to wyjdzie. Jak w live roomie, w którym w jednym miejscu pojawia się trzepoczące echo, ale już je zlokalizowaliśmy i wiemy, jak zlikwidować. Na każdym etapie musimy myśleć, sprawdzać, analizować i szukać rozwiązań, tak żeby studio jak najlepiej działało w przyszłości. To dotyczy samej koncepcji funkcjonowania ludzi, podziału pracy, przepływu materiałów, aż po szczególiki, po kable.

No i trzeba w tej machinie zlokalizować, gdzie będzie się pojawiać wąskie gardło.

Tym bardziej, że dzisiaj w takiej pracy wszystko odbywa się bardzo szybko, każdy chce mieć materiał na wczoraj, maszyneria musi działać, a to zależy od naszych wyborów-od tych w skali makro po te mikro. Wybór konsolety-że to jest akurat SSL-też miał znaczenie, bo wiedziałem, że SSL AWS948 jest konsolą analogową, która umożliwia w jakimś stopniu stare podejście do rejestracji. Będzie super, kiedy jest możliwość nagrywania w sposób in-line, miksowania itd. Jest też świetnym kontrolerem, co również ma znaczenie. Bo dzisiaj czas jest bardzo istotny, czyli ilość osób, które tutaj mogą pracować, szybkość zmiany sesji, przywoływanie. To jest bardzo ważne, to ma znaczenie. Bo można było zrobić inaczej, kupić sobie starego Neve...

...i zamykać studio na tydzień, aż się nie skończy dana sesja [śmiech].

Patrzę na to, co robią zawodowi, przede wszystkim amerykańscy mikserzy. Pracują w sposób hybrydowy, bo już nie mogą sobie pozwolić na to, aby poza pracą nad jednym projektem nie tykać miksera przez kilka dni i czekać aż band im odpowie co do poprawek, bo akurat jest na trasie. SSL ma fantastycznie działający system total recall, jest świetnym kontrolerem. Czasami trzeba pracować w oparciu o wtyczki, czasami coś zrobić w DAW, a SSL odczytuje automatykę Pro Tools, sterując swoim torem analogowym. To stwarza duże możliwości. Nota bene gdy zaczynałem tutaj pracę, Pro Toolsa znałem ledwo od roku. Pracowałem wcześniej na Samplitude i Logic, i nie jest tak, że jestem megafanem tego systemu i tej firmy. Ale widzę duże plusy Pro Tools-z punktu widzenia firmy i tego, co robimy, ważna była integracja i kompatybilność z wieloma zewnętrznymi podmiotami. Nie ma co ukrywać-Pro Tools może denerwować, ale stanowi standard. Mamy wszędzie Pro Tools i Logic Audio, staramy się być tak przygotowani, żeby ktoś mógł przyjść z sesją na pendrive i działać. Dlatego wciąż myślimy o nowych rzeczach.

Generalnie ważne dla nas też jest wsparcie ze strony firm oferujących sprzęt, na którym pracujemy. Systemy odsłuchowe to wspomniany już Arek Szweda, zawsze możemy na niego liczyć. Podobnie z konsoletą SSL-mamy w Poznaniu Krzysia z Audiotech, który też zapewnia nam wsparcie. Kiedyś Pawłowi Niegowskiemu popsuł się tor master w takim samym stole SSL AWS i w ciągu doby miał to naprawione, a był w trakcie sesji nagraniowej, artysta przyleciał zza granicy i była panika. W takich momentach musisz wiedzieć, że ktoś ci pomoże. Sprzęt też musi być łatwy w rekonfiguracji, aby wejść i pracować niezależnie od trybu pracy jaki przyjmiemy.

Ilu was pracuje w studiu?

Na razie jest nas czterech w dziale: Arek Namysłowski, Kuba Juchniewicz, Norbert Tomczak i ja. Ale jeśli to się porządnie rozwinie, nie ogarniemy tego wszystkiego, trzeba będzie kogoś przyjąć do roboty [śmiech].

To oznacza pracę nie tylko u Was, ale też dla muzyków czy realizatorów z Poznania.

Tak, chciałbym tym miejscem integrować ludzi, kompozytorów, muzyków, producentów. Już teraz przy naszych produkcjach filmowych zamawiana bywa muzyka. Często rozmawiam z kompozytorami, interesują się propozycją pracy tutaj, tworzenia na miejscu. Być może uda się wejść w rynek muzyki do gier-tam są i fajne budżety, i muzyka, która wymaga nagrywania orkiestr, ciekawych, dużych aranżacji itd. Już o tym rozmawiamy. Powodzenia!

Dziękuję za rozmowę.

Artykuł pochodzi z
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada
i Studio
październik 2016
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Electro-Voice ZLX G2 - głośniki pro audio
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó