Penera - Komfort pracy z VST jest niezastąpiony

15.08.2021 
Penera - Komfort pracy z VST jest niezastąpiony

Michał Piwowar i Piotr Łada tworzą duet Penera i ze swoim ostatnim wydawnictwem HEAT95 doskonale wpasowali się w trend powrotu do lat 90. Nie ma w tym jednak kalkulacji, a jedynie słyszalna w ich kolejnych nagraniach konsekwencja.

Wiele osób twierdzi, że aktualnie w muzyce obserwujemy mocny zwrot w stronę lat 90. Zgodzicie się z tym?

Piotr Łada: Trend jest zauważalny, chociaż jego skala nie jest przesadnie duża. Myślę, że pewien udział ma w tym aktualna moda na hardware, w tym analogowe syntezatory i maszyny perkusyjne. Dziś są one powszechnie dostępne i jednocześnie atrakcyjne cenowo. Sami producenci sprzętu biorą udział w tym trendzie, a narzędzia, które tworzą, w pewien sposób definiują popularne dzisiaj brzmienia. Przykładem takiej sytuacji może być chociażby Korg Wavestate, będący odświeżoną odsłoną bardzo popularnego w latach 90. Korga Wavestation.

Michał Piwowar: Dodam tylko, że często w setach łączymy najnowsze wydawnictwa z oldschoolowymi trackami i nie znając daty ich premiery, nie sposób byłoby powiedzieć, który to „świeżak”, a który klasyk.

W dłuższej perspektywie czasu to może być problem takich gatunków?

MP: Niekoniecznie. Stylizowanie brzmienia na ubiegłe dekady obecne jest przecież w wielu gatunkach. To ostatnio bardzo popularny zabieg w post punku, new wave czy nawet popie. Nikt nie wyrzuca też „truskulowym” raperom, że nie katują swoich słuchaczy trapowymi bitami i Auto-Tunem. Po co więc słuchać tych nowych tworów, skoro wcześniej już ktoś to zrobił? Chociażby dlatego, że z nowymi artystami czy artystkami łatwiej identyfikują się współcześni słuchacze. Są oni w wieku, kiedy ciekawość muzyczna jest na najwyższym poziomie. W najbliższych nam produkcjach słychać przede wszystkim inny poziom miksu i masteringu, ale też dużo większą swobodę w łączeniu pozornie odległych od siebie gatunków. I choć jeden numer na danej EP-ce do złudzenia może przypominać rave’owy hymn z początku lat 90., to dwa inne będą hybrydą współczesnego electro, acid techno, a nawet post-clubu czy dubstepu. Coraz rzadziej też możemy spotkać wydawnictwa stricte techno, a B-side’y opanowują najprawdziwsze junglowe numery. W muzyce dzieje się wiele. I choć ciężko mówić o nowych gatunkach, tak obserwowanie przenikania się gatunków i upadających barier stylistycznych to jedna z najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły się naszemu pokoleniu.

Muzyka elektroniczna to Wasze korzenie?

PŁ: W moich korzeniach kompletnie nie było muzyki elektronicznej. Wychowałem się na muzyce legend gitarowego rocka jak Hendrix, Black Sabbath, czy Led Zeppelin oraz popularnych w tamtym okresie zespołach jak Deftones. Klimatami, które gramy zainteresowałem się zaledwie kilka lat temu, więc wolny czas poza produkcją spędzam również na nadrabianiu zaległości.

MP: Ja z kolei w podstawówce i gimnazjum cisnąłem vocal-trance na szkolnych dyskotekach, ale szybko przyszedł czas na odstawienie żelu i zakup koszulek z nazwami mainstreamowych zespołów metalowych. Obaj próbowaliśmy swoich sił w grze na gitarze, ale nie przyniosło to żadnych efektów w postaci projektów muzycznych. I choć Piotrek zdążył współtworzyć kilka zespołów, to finalnie żadnego z nas nie wywiało nawet poza własne piwnice. Przeskoczyliśmy później w stronę prymitywnych, przynajmniej wówczas, programów do produkcji muzyki. I dopiero wtedy wszystko tak naprawdę się zaczęło.

Jakie to były programy?

PŁ: Moje pierwsze kroki w produkcji muzycznej to 2009 rok, kiedy po rozpadzie ostatniego projektu w roli gitarzysty zacząłem tworzyć proste kompozycje przy użyciu programu Cubase. Pomysł na zabicie nudy szybko przerodził się w „katowanie” tutoriali na YouTube i z czasem miejsce Cubase zajął Ableton. Wówczas mocno inspirowały mnie brzmienia nikomu nieznanych producentów z SoundClouda oraz zyskujący na popularności artyści jak np. Mr. Carmack. Pod ich wpływem zacząłem robić bity oparte głównie na brzmieniach elektronicznych.

MP: Ja z kolei eksplorację elektroniki zacząłem w wieku 15-16 lat od bristolskiej sceny trip-hopowej, pierwszych dwóch płyt Buriala, a także legend IDM i breakcore, jak Aphex Twin czy Venetian Snares. Później przyszedł jazz, electro, 2step i jungle. Potem doszedł klasyczny house, release’y R&S Records z początku lat 90. i dużo muzyki klasycznej. Fascynacja breakbeatem oraz techno to wypadkowa tych wszystkich gatunków. Właśnie wtedy po raz pierwszy odpaliłem Fruity Loops, z którym do momentu przerzucenia się na Abletona pozostałem przez blisko 10 lat.

Wasz pierwszy wspólny projekt to Sportsitze z 2019 roku wydany przez Maćka Sienkiewicza w Father And Son Records And Tapes. Ile czasu zajęła Wam praca nad tym materiałem?

MP: Najpierw namówiłem Piotrka na wspólny projekt, potem na zakup BMW i wyszedł na ludzi. A mówiąc poważnie to Sportsitze było pewnego rodzaju testem, czy dogadamy się w kwestii produkcji i czy w ogóle będziemy w stanie pracować razem. Wynik eksperymentu był pozytywny – zrobiliśmy 3 poprawne utwory, które wytyczyły drogę dla naszych kolejnych sesji. I choć acid oraz breakowe loopy pozostały kluczowymi elementami naszych utworów to wydaje mi się, że przy okazji ostatniej EP-ki HEAT95 napompowaliśmy ich brzmienie, tworząc dużo bardziej agresywne i dynamiczne tracki.

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

Jak zmieniał się zestaw narzędzi, z których korzystacie w studiu?

PŁ: Dzisiaj naszym podstawowym narzędziem pracy jest Ableton wraz z kontrolerem Push. Tworzymy głównie przy użyciu wtyczek VST, a najchętniej sięgamy po takie instrumenty jak Xfer Serum, u-he Diva, AudioRealism Bass Line 3 (bardzo dobra emulacja Rolanda TB-303), zestaw Arturia V Collection oraz dużo stockowego saturatora, ampa oraz drum busa. Ostatnio hitem jest również pakiet wtyczek z serii Mastering The Mix, które znakomicie sprawdzają się na etapie tworzenia miksu. Korzystamy też ze znanych produktów firm FabFilter i iZotope. Co do hardware, to wyprodukowaliśmy niewydaną jeszcze EP-kę, na której 3/4 brzmień nagranych zostało przy użyciu Behringera K-2 i Behringera Crave, jednak nie zapowiada się żebyśmy całkowicie przenieśli się na hardware. Kultura pracy z instrumentami fizycznymi daje dużo frajdy i często uzyskuje się w ten sposób dosyć ciekawe rezultaty, jednak komfort i ergonomia pracy z VST są cały czas niezastąpione.

Wasze utwory powstają podczas wspólnych sesji, czy działacie raczej na odległość?

MP: Jak wielu producentów, zanim zaczęliśmy działać razem, cierpieliśmy na przypadłość, która charakteryzuje się tysiącem nieukończonych projektów. Dlatego 100% materiału tworzymy podczas wspólnych sesji, gdzie na zmianę przejmujemy inicjatywę nad dalszym rozwojem kompozycji, aranżu czy brzmienia poszczególnych ścieżek.

Jak krok po kroku wygląda Wasza praca nad wspólnym utworem?

PŁ: Na początku staramy się zdefiniować cel, jaki chcemy uzyskać podczas sesji. Następnie zabieramy się do produkcji, starając trzymać się wstępnych założeń. Budujemy podstawowy bit, po czym dodajemy kolejne ścieżki – linię basu, melodie, FX-y, wokale z sample packów i znalezionych w czeluściach internetu acapellach. Jeżeli mamy już solidną bazę pomysłów, z których jesteśmy zadowoleni i które zachowują spójność, przechodzimy do aranżu. Na tym etapie powstają już wszystkie detale, poprawiane jest brzmienie i rozwijane wcześniejsze pomysły. Nasze projekty mają średnio 25-30 ścieżek. Zdarza się, że utkniemy w martwym punkcie i doświadczenie mówi, że często w takich momentach lepszym wyjściem jest po prostu otwarcie nowego projektu. W przeciwnym wypadku może to skutkować godzinami bezproduktywnej pracy. Taki porzucony projekt potrzebuje „lepszych dni”. Za skończony kawałek można uznać moment, kiedy nasze założenia zostały zrealizowane, mamy pełen aranż, a wszystkie próby poprawy kawałka działają tylko na jego niekorzyść.

MP: Niejednokrotnie wyrzucaliśmy połowę projektu do kosza. Zdarzało się, że utwór, który miał być przyjemnym, melancholijnym electro, kończył jako parkietowy banger z ciężką stopą na cztery. Staramy się działać według schematu, ale czasem to chaos i przypadkowość przejmują kontrolę nad naszymi kolejnymi krokami.

Celem naszego labelu jest promocja niezależnych, klubowych tracków, swoistych parkietowych narzędzi oraz muzyki elektronicznej w ogóle (fot. @plawskiphoto)

Rozumiem, że sami miksujecie swoje numery, a co z masteringiem?

PŁ: Finalizacją naszych kawałków zajmuje się Adam Brocki (), współtwórca projektu Private Press. Adam dostaje od nas paczki ze wszystkim ścieżkami, więc na etapie masteringu ma jeszcze możliwość zrobienia poprawek w miksie, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Współpraca jest zdalna – dostajemy próbki masteru, odsyłamy komentarze i powtarzamy ten proces do momentu aż uznamy, że mamy gotowy utwór. W przypadku luźnych numerów, które zdarza nam się wrzucić na nasz SoundCloud, całą postprodukcję robimy samodzielnie. Wszystko odbywa się przy użyciu aktywnych monitorów KRK Rokit 6 RPG2, których charakter brzmieniowy jest nam już dobrze znany. Priorytetem w kwestii odsłuchów jest obycie z ich brzmieniem i zrozumienie, w jaki sposób zniekształcają czy koloryzują brzmienie. Jako że Michał prowadzi klub P23, oraz od ponad roku stara się uruchomić, wraz z naszymi wspólnymi znajomymi, kolejne miejsce na mapie katowickiego clubbingu, czyli klub Cel, mamy możliwość przetestowania kawałków na klubowym nagłośnieniu, które niestety w obecnej sytuacji zbiera tylko kurz. Taki odsłuch jest niezastąpiony, ponieważ miejscem docelowym dla naszego materiału jest właśnie przestrzeń klubowa. W obu tych miejscach znajdują się soundsystemy marki KV2 oraz mniejszy system VOID.

Jako osoba odpowiedzialna za działalność klubów najlepiej wiesz, jak naprawdę wygląda sytuacja całej branży. Jest bardzo źle?

MP: Od pół roku nie mamy żadnych przychodów, poza kilkoma drobnymi kwotami z tarczy antykryzysowej i mocno obniżonymi grantami za umowy z producentami towarów sprzedawanych na barze. Wcześniejsze pół roku działaliśmy w kratkę. Choć wakacje były udane, nie udało nam się otworzyć wspomnianego wyżej Celu. Największym problemem są opłaty za czynsz i utrzymanie pracowników oraz sprzętu. Ale nie poddamy się. Jest źle, ale tkwimy w tym od ponad roku. Za bardzo kochamy kulturę klubową, żeby tak po prostu odpuścić.

Mamy możliwość przetestowania naszych kawałków na klubowym nagłośnieniu. Taki odsłuch jest niezastąpiony (fot. @plawskiphoto)

Jakiś czas temu wystartowaliście z nowym labelem POTOP. Jaki macie pomysł na to wydawnictwo?

PŁ: POTOP współtworzymy z Grzegorzem Sołowińskim, DJ-em przebijającym swoim doświadczeniem 99% polskiej sceny, który jest również odpowiedzialny za naszą identyfikację wizualną. Brakowało nam takiego labelu na rodzimej scenie, więc postanowiliśmy sami spróbować sił w jego rozkręceniu. Chcielibyśmy skupić wokół niego producentów, którzy podobnie jak my mieli problem w odnalezieniu miejsca dla siebie. Na ten rok zaplanowanych mamy jeszcze 6 wydawnictw. Wśród potwierdzonych artystów i artystek, które pojawią się, choćby tylko w ramach remiksu, będą między innymi Olivia, MRTN., Naked Relaxing, Kuba Sojka i Wulkan. Są to wyłącznie wersje digital, jednak w przyszłości istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że rozszerzymy naszą działalność również o wydania fizyczne.

MP: Celem naszego labelu jest nie tylko promocja niezależnych, klubowych tracków i swoistych parkietowych narzędzi, ale muzyki elektronicznej w ogóle. Muzyki elektronicznej wysokiej próby. Materiału od artystów naszej rodzimej sceny, na których powinny zwrócić się oczy większej grupy odbiorców. Mamy to szczęście, że naszymi dobrymi znajomymi są didżeje, didżejki, promotorzy i promotorki z całego kraju, co pozwala narobić większego szumu w związku z kolejnymi numerami w naszym katalogu. A jak wszystko wróci do normy, łatwiej będzie nam ruszyć z autorskimi wydarzeniami promocyjnymi. Nie chcemy skupiać się na smutnym techno-łupaniu, licząc na to, że w ten sposób łatwiej zdobędziemy słuchaczy. Jest mnóstwo genialnych producentów, o których niewiele się mówi, więc długa i ciekawa droga przed nami.

Artykuł pochodzi z numeru:
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada i Studio
maj 2021
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Sennheiser MD 421 Kompakt
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó