Bisz/Kosa - Brzmienie to dla nas ważna płaszczyzna kreatywności
Trochę czasu upłynęło od momentu, kiedy rozpoczęliśmy prace nad cyklem „Wszystko gra”. Najważniejsze jednak, że wreszcie dowieźliśmy temat! Kolejne odcinki znajdziecie na naszym kanale YouTube, a w pierwszym z nich pokażemy jak wyglądały prace nad miksem utworu „Tracić” duetu Bisz/Kosa z ich płyty „Blady Król” wydanej w 2021 roku. Suplementem do wideo jest wywiad z rzeczonymi artystami. Rozmowa miała miejsce spory kawałek czasu temu, stąd należy wziąć na poprawkę tę kwestię. Zapraszamy do oglądania i czytania.
Minęło sporo czasu od premiery „Bladego Króla”. Ciekawi mnie jak teraz odbieracie ten album?
BISZ: Dla mnie ta płyta była zwieńczeniem pewnego cięższego okresu i muszę przyznać, że po premierze - to też związane jest z natłokiem wydarzeń, które wiążą się z premierą – nie miałem okazji przez dłuższy czas do niej wrócić. Druga sprawa – chyba czekałem czekałem na jesienny klimat, który sprzyja tej refleksyjności „Bladego Króla”. Kiedy dziś patrzę na klip do „Tracić”, to mam poczucie, że czerń i biel doskonale odwzorowuje istotę tej muzyki.
KOSA: Skoro mowa o teledysku do ,,Tracić’’, to te kadry nieustannie robią na mnie duże wrażenie. Jednak nie chciałbym zamykać ,,Bladego Króla’’ w surowości czerni i bieli, gdyż znajduję na tym albumie momenty istotnie ciepłe, w szczególności w takich utworach jak ,,Zapadam się w pamięć’’, ,,Poświęcić wszystko’’ czy ,,Jak dziecko’’. A co do odbioru ,,Bladego Króla’’ dziś... To jest duży projekt, który nie skończył się po premierze albumu studyjnego. Kolejnym etapem był album w edycji reżyserskiej, czyli wersja poszerzona o swoiście słuchowiskowe elementy między utworami. Skomponowany przeze mnie motyw pianina w połączeniu z tekstami przeczytanymi przez Bisza pozwala na nieco inny, bardziej intymny odbiór albumu. Trzecią, i myślę też, że najbardziej dojrzałą fazą projektu, jest wersja koncertowa, którą przygotowaliśmy i gramy z gitarzystką i wokalistką Moniką Fortuniak oraz perkusistą Marcelem Witkowskim.
Czasem ciężko się odkleić od płyty, przechodząc do grania na żywo. Bo nagle masz poczucie, że tracisz niuans, precyzję. Z drugiej strony zyskujesz szereg innych rzeczy... Czy zatem przełożenie albumu studyjnego na scenę było trudne? Pytam szczególnie w kontekście pojawienia się żywych instrumentów?
KOSA: Przełożenie materiału studyjnego na scenę było wyzwaniem. Z jednej strony, za cel postawiliśmy sobie zachowanie estetyki albumu, z drugiej, chcieliśmy wzbogacić formę o rytmy i melodie uzupełniające. Urzekło nas, jak ślady po miksie znakomicie komponują się z żywymi instrumentami i dają się kształtować w ramach żywego grania. Moim zdaniem album w wersji koncertowej zyskał na przebojowości, nie tracąc przy tym swoich walorów estetycznych na gruncie koncepcji. Myślę, że sceniczna inkarnacja „Bladego Króla” przypadnie do gustu tym, którzy wymagają od muzyki nieco więcej niż tylko rozrywki. A może to też kwestia tego, że „Blady Król” w rozwiązaniach muzycznych nie jest szczególnie hiphopowy? Utwory bazują na wyrazistych melodiach. Ponadto mało tu sampli, które zwykle trudno jest przearanżować na zespół.
KOSA: Tak, jest to celowy zabieg, który zastosowałem: tempa, rytmy i brzmienia perkusji są w gruncie rzeczy rapowe, ale bazę dla utworów stanowi nietypowa dla gatunku harmonia, melodie i struktura aranżu. Nie ukrywam, że w tej przestrzeni łatwiej było mi panować nad klimatem. W połączeniu z wokalem Bisza muzyka i słowo wzajemnie się napędzają, mocniej oddziałując na emocje. Poza tym, zwrot w stronę muzykalności zaprocentował powodzeniem albumu w sytuacji scenicznej i zdeterminował formę spektaklu.
BISZ: To, co cenię we współpracy z Kosą, i na co miał też wpływ twój miks, to nieoczywiste brzmienie. Brzmienie, które nie wpasowuje się w trend. A my chcemy robić rzeczy ponadczasowe, które nie zdewaluują się szybko.
Czy potraficie cofnąć się do momentu, gdy oddajecie mi pierwszy numer do miksu? Jakie wtedy były Wasze oczekiwania i wyobrażenia na temat tego, co trzeba zrobić?
BISZ: Przede wszystkim ja jestem wielkim zwolennikiem tezy, że sfera brzmienia to jest coś, co może nadać charakter i odróżnić. To bardzo ważna płaszczyzna kreatywności, która przekłada się na odbiór. Sam czerpię wielką przyjemność z wyłapywania smaczków brzmieniowych w utworach i na płytach. Pracując nad „Bladym Królem” miałem dużo referencji do rzeczy, którymi się jarałem. Przy tym, nie mogłem złapać do tego dystansu,, ponieważ pracowaliśmy nad płytą bardzo intensywnie, pod presją czasu. Szkice od Kosy traktowałem jako świetną muzykę, ale muszę przyznać, że w wyobraźni – mimo że składała mi się ona w treściowy koncept – to traktowałem je jako osobne rzeczy. Taki zbiór perełek czy też pudełko czekoladek. Kiedy wysłaliśmy je do miksu, to twoje propozycje bardzo różniły się od tego, do czego pisałem teksty i do czego zwyczajnie się przyzwyczaiłem. Stąd to pierwsze wrażenie było zwykle szokujące. Jednak z perspektywy czasu, gdy słucham „Bladego Króla” to uważam, że dzięki miksowi udało osiągnąć się to, o co mi chodziło – brzmienie oddaje klimat, a przy tym uspójnia ten koncept-album. W każdym kawałku czuję chłód i przestrzeń, które zawsze gdzieś oscylują wokół naszych emocji.
Przy koncept albumie to jest prawdziwa sztuka, żeby pomyśleć globalnie i scalić go brzmieniowo. Nie wiem, czy ty to robisz na czuja, czy myślisz od razu o całości płyty, ale to się na tej płycie udało. Te moje uprzedzenia, ten szok przy pierwszych odsłuchach kolejnych miksów kompletnie uleciał. Teraz właściwie nie jestem w stanie przypomnieć sobie, o co mogło mi chodzić. Wszystko wydaje mi się mega na miejscu, a co najważniejsze, brzmienie ma swój osobny charakter i oddaje tematykę oraz intencje.
KOSA: Rzeczywiście, uczymy się pierwotnego brzmienia, przyzwyczajamy do niego, do relacji instrumentów. Jednak trzeba zdać sobie sprawę, że miks to również proces twórczy i to jest część artystyczna, którą ty wnosisz. Artystyczna i techniczna jednocześnie. Dodam jeszcze, że po czasie chętniej słucham „Bladego Króla” i czuję, że on we mnie dojrzewa.
Zgadzam się, że miks to proces twórczy, że miksując coś dodaję od siebie. Różnica jest taka, że ja skupiam się na odczycie płyty tak, jakby chcieli tego jej autorzy. Skupiam się na Waszych intencjach. Nie mogę tego zabazgrać swoim ego. Zresztą zawsze staram się wejść w płytę jako słuchacz, a nie tylko inżynier dźwięku. Przez to na „Bladym Królu” szczególną uwagę przykładałem do wokali, bo od początku zauważyłem ich wagę. Bardzo mi zależało, żeby tego nie spłaszczyć, nie sprasować. Twoja świadoma ekspresja Jarek, sposób potęgowania emocji, rozmaite niuanse – chciałem, żeby to pozostało, a jednocześnie scaliło się muzycznie. Chciałem zachować balans między muzyką i opowieścią.
BISZ: To jest super. Słyszałem już kilkukrotnie od słuchaczy, że słuchając „Bladego Króla” mają wrażenie obcowania z kimś, kto opowiada im historię. Udało się stworzyć atmosferę intymności, szczególnie to słuchać na słuchawkach. Wokal jest zrobiony na ludzki sposób, a nie wybity w górę. To ważne, bo gdy piszę do muzyki Kosy, to muzyka ma wielki wpływ na teksty, więc wokal powinien być zanurzony w muzyce, a nie iść obok niej. Na „Bladym Królu” to działa na zasadzie synergii. Masz uczucie, że muzyka i słowo idą razem. Zwracam też uwagę na oszczędność we wtórach, zostawienie ich w tle i postawienie na główny wokal. Dzięki temu ma to naturalną dynamikę i nie czuć preparowania.
Przechodząc do "Tracić". Od pierwszej chwili bardziej mi się on kojarzył ze skandynawskimi produkcjami elektronicznymi niż hiphopem...
KOSA: Nostalgiczna melodia, porozciągane sample wokalne, charakterystyczna linia basu, która idzie jakby falami… przyznam, że to wszystko w połączeniu z tekstem Jarka bardzo na mnie oddziałuje. Za każdym razem gdy słyszę: „Sztywność w karku, w nogach wata...”, a potem: „płytki oddech, mrowienie w wargach”, to czuję, że moje ciało autentycznie poddaje się tym emocjom. Myślę, że to doświadczenie to też zasługa miksu, co dowodzi jego sprawczości.
BISZ: Pamiętam, że sugerowałem ci Paweł na etapie miksu, żebyś może pokombinował z delikatnymi autotune'ami, ale z perspektywy czasu widzę, że to by odebrało klimat temu numerowi.
Ja mam wrażenie, że wyście się tam świetnie zgrali, budując swoiste wznoszenie i powolne opadanie, takie podmuchy wiatru...
BISZ: Na mnie wciąż duże wrażenie robi jak wchodzi ten końcowy, instrumentalny motyw. Zwiększone natężenie dźwięku, ale nic nie jest na siłę. Jest selektywność, bez przeładowania. Tak to wygląda w najlepszych brzmieniowo nagraniach – jest moc, ale świadomie przeprowadzona.
Dzięki. To ja odbiję piłeczkę i powiem Wam, że tak naprawdę nie sposób dobrze zmiksować utworu źle zaaranżowanego i bez dobrej instrumentacji. Miks tego nie naprawi...
KOSA: W ,,Tracić’’ mamy: charakterystyczne kroczenie bitu, dawkowany rozwój linii melodycznej i wyrafinowane fragmenty pozbawione perkusji. Te elementy miały za zadanie niejako stopniować napięcie przy jednoczesnym oddaniu miejsca na rzecz artykulacji wokalu. Chwilę przed instrumentalną kulminacją utworu jest wyciszenie, które sprawia, że wspomniana przez Jarka końcówka, jak i cały utwór wybrzmiewa jeszcze mocniej. Dodam jeszcze jako ciekawostkę, że muzykę do utworu w całości stworzyłem podczas stażu naukowego w Stanach Zjednoczonych, mając do dyspozycji zaledwie pokładowe instrumentarium FL Studio.