Celemony Melodyne DNA Editor - edytor audio

Oprogramowanie | 29.03.2010 
Marka:  Celemony
Nasz Typ

Technologia Direct Note Access, po raz pierwszy zaprezentowana na targach we Frankfurcie w 2008 roku, wywołała nie tylko sporo zamieszania w światku produkcji muzycznej, ale też skłoniła do przemyśleń na temat przyszłości. Wygląda na to, że jest to najbardziej zaawansowane narzędzie, jakie pojawiło się od czasu pierwszych programów DAW, przez wielu uważane za największy przełom w zakresie cyfrowego audio.

Programem, który jako pierwszy zaoferował możliwość niezależnych zmian wysokości dźwięku i czasu jego trwania, był ACID. Potem na arenę wszedł Auto-Tune, który dziś już ma status ikony popkultury. Ale to pierwsza wersja Celemony Melodyne, od której pojawienia się mija właśnie dziewięć lat, uchyliła producentom muzycznym drzwi do świata, który do tej pory był niedostępny. Świata, gdzie muzyk-wykonawca sprowadzony został do poziomu "dawcy sampli", z których uzbrojeni w mocne komputery kreatorzy dźwięków tworzą właściwą muzykę. Inni producenci oprogramowania dość szybko nadrobili straty do firmy Celemony i zaimplementowali mniej lub bardziej udane algorytmy korekcji intonacji w swoich wirtualnych kombajnach studyjnych.

Wtedy jednak niemiecka firma, prowadzona przez Petera Neubaeckera, jednym ciosem powaliła wszystkich na łopatki. Podobnie jak wiele innych osób, obecnych na prezentacji technologii DNA, przecierałem z niedowierzaniem oczy, gdy umieszczony w edytorze materiał muzyczny jak za dotknięciem czarodziejskiej pałeczki rozbity został na małe elementy, będące poszczególnymi dźwiękami całej aranżacji. Takiego głośnego "aaaahhh", jakie wyrwało się z gardeł obserwujących to osób, nie słyszałem na żadnej premierze, w jakiej miałem możliwość uczestniczyć...

Celemony Melodyne DNA Editor - wspólne DNA

Linia produktów Direct Note Access obejmuje aktualnie samodzielny program Melodyne Editor i wtyczki w formatach VST, Audio Unit oraz RTAS (o DirectX już chyba nikt nie pamięta i standard ten pomału znika we mgle historii). O Melodyne DNA, czy to w postaci stand-alone, czy też jako wtyczka, należy myśleć jak o stereofonicznym edytorze audio, do którego importujemy pliki dźwiękowe w standardowych formatach, rozdzielczości i częstotliwości próbkowania. Pod tym względem program nie kaprysi i przyjmuje wszystko bez pytania. Co więcej, już w fazie importu (np. przez przeciągnięcie pliku do okna edycji) w większości przypadków rozpoznaje tonację materiału muzycznego, tempo, a także jego charakter (rytmiczny, melodyczny lub harmoniczny). Zaraz po zaimportowaniu automatycznie rozpoczyna się proces analizy pliku, którego czas pozostaje w ścisłej zależności od długości i zawartości przetwarzanego materiału. Na tym etapie dzieje się cała magia: detekcja poszczególnych dźwięków, podział na instrumenty i osadzanie ich we właściwym miejscu siatki edytora.

Siatka okna edycji określa wysokość poszczególnych dźwięków (oś rzędnych) oraz ich pozycję w czasie (oś odciętych), czym jako żywo przypomina standardowy edytor pianolowy MIDI, jaki znajdziemy w każdym programie DAW. Z tą różnicą, że tutaj zamiast zdarzeń MIDI mamy poszczególne dźwięki aranżu. Wobec każdego z nich z osobna (lub wybranych przez nas grup) możemy stosować różnego rodzaju obróbkę: wysokości dźwięku, głośności, długości trwania, umiejscowienia w czasie, zawartości harmonicznej (formantów) i głębokości modulacji. Zmian można dokonywać zgrubnie, z przyciąganiem nutek do siatki tempa i siatki skali (do wyboru jest szereg różnych skal domyślnych), lub precyzyjnie, gdy wymagane są chirurgiczne wręcz manipulacje.

Automatyzacja i prace ręczne w Celemony Melodyne DNA Editor

Melodyne DNA oferuje wyjątkowo inteligentny algorytm detekcji, ale nie oczekujmy, że tam, gdzie np. bas i gitara zagrają dźwięk C, otrzymamy dwa oddzielne zdarzenia, które możemy edytować. Owszem, w wielu przypadkach tak jest, ale dużo zależy od tego, jak bardzo dźwięki te różnią się od siebie pod względem barwy. W złożonych aranżacjach musimy się liczyć z tym, że nie zawsze będziemy mieli dostęp do materiału precyzyjnie rozbitego na pojedyncze nutki. Nawet czary mają swoją granicę...

Zdarzają się też sytuacje, że dźwięk, o którym wiemy na pewno, że jest to np. C3, wylądował po detekcji, nie wiedzieć czemu, jako C2, F, lub jeszcze gdzie indziej. Nie jesteśmy jednak całkowicie bezbronni, ponieważ producent wyposażył edytor w tryb Note Assignment, pozwalający ręcznie skorygować wysokość źle zdekodowanych dźwięków. Współpracujący z nim Monitoring Synthesizer, czyli syntezator odtwarzający dźwięk o wysokości zaznaczonej przez nas nuty, pomaga w ustawieniu dźwięków, które w wyniku analizy znalazły się nie na tych miejscach, na których powinny się znaleźć. Zmiana wysokości nut w trybie Note Assignment nie wiąże się bowiem ze zmianą wysokości ich dźwięku. W ten sposób tylko wskazujemy programowi, gdzie naszym zdaniem ta konkretna nuta powinna się znaleźć. Od tego bowiem zależy skuteczność edycji, jaką wobec niego zastosujemy. Nieprawidłowa detekcja wysokości dźwięków nie zdarza się często, ale musimy się liczyć z tym, że niekiedy czeka nas trochę prac ręcznych.

W przypadku trybu polifonicznego wśród narzędzi pojawia się jeszcze jeden manipulator. Jest to suwak, który po przełączeniu do funkcji Note Assignment pozwala nam ustawić czułość algorytmu detekcji, z jednoczesnym podglądem na to, jaki będzie efekt działania przy danym ustawieniu. Ów podgląd to nuty-duszki, które sygnalizują wykryte, ale opuszczone przez algorytm dźwięki. Przy suwaku tym znajdziemy odwróconą literę C, która swym położeniem wskazuje aktualne ustawienie narzucone przez algorytm, co daje nam orientację odnośnie głębokości jego działania. Odpowiednie ustawienie tego suwaka może nam pomóc w zaoszczędzeniu czasu, jaki ewentualnie spędzimy na ręcznej edycji, więc warto tutaj trochę poeksperymentować.

Kolejnym elementem systemu ręcznej edycji jest Venetian Blinds. Pokazuje on górną i dolną granicę odstrojenia danego dźwięku, przy których po wykryciu pozostaje nieaktywny, bez względu na czułość ustawionego algorytmu. Jest też narzędzie będące czymś w rodzaju sonaru pokazującego widmo materiału poddanego analizie. Możemy więc sprawdzić, jak algorytm "przeczytał" przetwarzany materiał i w razie potrzeby skorygować ustawienia, jeśli uznamy, że interpretacja DNA była błędna. Pamiętajmy wszak, że to tylko matematyka i choć niektórzy twierdzą, że ma ona wiele wspólnego z muzyką, to jednak ludzkie ucho i oko jest pod tym względem zdecydowanie lepsze.

Problemem związanym z użyciem narzędzia ręcznej edycji jest to, że każdorazowe jego włączenie wymazuje zawartość bufora Undo, zatem nie możemy cofnąć nietrafnie zastosowanej edycji. Co gorsza, program w żaden sposób nas o tym nie informuje, co podczas moich pierwszych testów było przyczyną notorycznego drapania się po głowie: "dlaczego nie mogę użyć Ctrl+Z?". A nie da się ukryć, że przy pracy z Melodyne będzie to jeden z najczęściej stosowanych skrótów klawiaturowych. Kraina magii nie jest bowiem miejscem idealnym, nawet tutaj niektóre nutki będą się zachowywać wyjątkowo krnąbrnie i złośliwymi piskami lub metalicznym odgłosem robota reagować na próbę ich przemieszczenia. Do dyspozycji mamy też funkcję separacji dźwięków. Melodyne automatycznie określa miejsca podziału między nimi, ale niekiedy zdarza się, że w tych regionach pojawia się delikatny trzask lub nieznaczne "obsunięcie" dźwięku. Możemy je w pewnym zakresie skorygować ręcznie, czy to zmieniając czułość algorytmu detekcji, czy używając narzędzia separacji.

Wspomnieć należy o tym, że materiał dźwiękowy w formie czystej i ten sam materiał, już po analizie dokonanej przez edytor, może się różnić brzmieniowo. Dzieje się tak, ponieważ przetworzony sygnał jest swego rodzaju wirtualną kopią pliku audio i nie jest już jednorodną strukturą, ale zbiorem zdefiniowanych cyfrowo zdarzeń, czymś w rodzaju cyfrowej fotografii przedmiotu. A skoro już jesteśmy przy tego typu porównaniach, to czym dłużej pracowałem z Melodyne, tym mocniej utwierdzałem się w przekonaniu, że praca ta bardzo przypomina pracę z programem Photoshop, czyli narzędziem do edycji grafiki bitmapowej. I tu, i tam występują podobne ograniczenia, a także podobne możliwości związane z dokonywaniem zmian. Bardzo dużo zależy od jakości materiału, nad którym pracujemy – czym jest lepszy, tym lepsze efekty możemy uzyskać. I tak jak Photoshop potrafi z przeciętnej twarzy zrobić olśniewającą piękność, zdobiącą okładki magazynów, tak Melodyne daje nam taką możliwość, jeśli chodzi o dźwięk. Ale obróbka w aplikacji Celemony jest też trochę jak rzeźbienie w materiale o nieznanej strukturze. W wielu miejscach będzie on bardzo ładnie odchodził pod ostrzem naszego dłuta, ale zdarzą się sytuacje, gdy odpadnie więcej niż chcieliśmy, albo jego twardość okaże się zbyt duża, by można było dokonać jakiejkolwiek obróbki.

Automatyzacja i prace ręczne w Celemony Melodyne DNA Editor

Melodyne DNA oferuje wyjątkowo inteligentny algorytm detekcji, ale nie oczekujmy, że tam, gdzie np. bas i gitara zagrają dźwięk C, otrzymamy dwa oddzielne zdarzenia, które możemy edytować. Owszem, w wielu przypadkach tak jest, ale dużo zależy od tego, jak bardzo dźwięki te różnią się od siebie pod względem barwy. W złożonych aranżacjach musimy się liczyć z tym, że nie zawsze będziemy mieli dostęp do materiału precyzyjnie rozbitego na pojedyncze nutki. Nawet czary mają swoją granicę...

Zdarzają się też sytuacje, że dźwięk, o którym wiemy na pewno, że jest to np. C3, wylądował po detekcji, nie wiedzieć czemu, jako C2, F, lub jeszcze gdzie indziej. Nie jesteśmy jednak całkowicie bezbronni, ponieważ producent wyposażył edytor w tryb Note Assignment, pozwalający ręcznie skorygować wysokość źle zdekodowanych dźwięków. Współpracujący z nim Monitoring Synthesizer, czyli syntezator odtwarzający dźwięk o wysokości zaznaczonej przez nas nuty, pomaga w ustawieniu dźwięków, które w wyniku analizy znalazły się nie na tych miejscach, na których powinny się znaleźć. Zmiana wysokości nut w trybie Note Assignment nie wiąże się bowiem ze zmianą wysokości ich dźwięku. W ten sposób tylko wskazujemy programowi, gdzie naszym zdaniem ta konkretna nuta powinna się znaleźć. Od tego bowiem zależy skuteczność edycji, jaką wobec niego zastosujemy. Nieprawidłowa detekcja wysokości dźwięków nie zdarza się często, ale musimy się liczyć z tym, że niekiedy czeka nas trochę prac ręcznych.

W przypadku trybu polifonicznego wśród narzędzi pojawia się jeszcze jeden manipulator. Jest to suwak, który po przełączeniu do funkcji Note Assignment pozwala nam ustawić czułość algorytmu detekcji, z jednoczesnym podglądem na to, jaki będzie efekt działania przy danym ustawieniu. Ów podgląd to nuty-duszki, które sygnalizują wykryte, ale opuszczone przez algorytm dźwięki. Przy suwaku tym znajdziemy odwróconą literę C, która swym położeniem wskazuje aktualne ustawienie narzucone przez algorytm, co daje nam orientację odnośnie głębokości jego działania. Odpowiednie ustawienie tego suwaka może nam pomóc w zaoszczędzeniu czasu, jaki ewentualnie spędzimy na ręcznej edycji, więc warto tutaj trochę poeksperymentować.

Kolejnym elementem systemu ręcznej edycji jest Venetian Blinds. Pokazuje on górną i dolną granicę odstrojenia danego dźwięku, przy których po wykryciu pozostaje nieaktywny, bez względu na czułość ustawionego algorytmu. Jest też narzędzie będące czymś w rodzaju sonaru pokazującego widmo materiału poddanego analizie. Możemy więc sprawdzić, jak algorytm "przeczytał" przetwarzany materiał i w razie potrzeby skorygować ustawienia, jeśli uznamy, że interpretacja DNA była błędna. Pamiętajmy wszak, że to tylko matematyka i choć niektórzy twierdzą, że ma ona wiele wspólnego z muzyką, to jednak ludzkie ucho i oko jest pod tym względem zdecydowanie lepsze.

Problemem związanym z użyciem narzędzia ręcznej edycji jest to, że każdorazowe jego włączenie wymazuje zawartość bufora Undo, zatem nie możemy cofnąć nietrafnie zastosowanej edycji. Co gorsza, program w żaden sposób nas o tym nie informuje, co podczas moich pierwszych testów było przyczyną notorycznego drapania się po głowie: "dlaczego nie mogę użyć Ctrl+Z?". A nie da się ukryć, że przy pracy z Melodyne będzie to jeden z najczęściej stosowanych skrótów klawiaturowych. Kraina magii nie jest bowiem miejscem idealnym, nawet tutaj niektóre nutki będą się zachowywać wyjątkowo krnąbrnie i złośliwymi piskami lub metalicznym odgłosem robota reagować na próbę ich przemieszczenia.

Do dyspozycji mamy też funkcję separacji dźwięków. Melodyne automatycznie określa miejsca podziału między nimi, ale niekiedy zdarza się, że w tych regionach pojawia się delikatny trzask lub nieznaczne "obsunięcie" dźwięku. Możemy je w pewnym zakresie skorygować ręcznie, czy to zmieniając czułość algorytmu detekcji, czy używając narzędzia separacji.

Wspomnieć należy o tym, że materiał dźwiękowy w formie czystej i ten sam materiał, już po analizie dokonanej przez edytor, może się różnić brzmieniowo. Dzieje się tak, ponieważ przetworzony sygnał jest swego rodzaju wirtualną kopią pliku audio i nie jest już jednorodną strukturą, ale zbiorem zdefiniowanych cyfrowo zdarzeń, czymś w rodzaju cyfrowej fotografii przedmiotu. A skoro już jesteśmy przy tego typu porównaniach, to czym dłużej pracowałem z Melodyne, tym mocniej utwierdzałem się w przekonaniu, że praca ta bardzo przypomina pracę z programem Photoshop, czyli narzędziem do edycji grafiki bitmapowej. I tu, i tam występują podobne ograniczenia, a także podobne możliwości związane z dokonywaniem zmian. Bardzo dużo zależy od jakości materiału, nad którym pracujemy – czym jest lepszy, tym lepsze efekty możemy uzyskać. I tak jak Photoshop potrafi z przeciętnej twarzy zrobić olśniewającą piękność, zdobiącą okładki magazynów, tak Melodyne daje nam taką możliwość, jeśli chodzi o dźwięk. Ale obróbka w aplikacji Celemony jest też trochę jak rzeźbienie w materiale o nieznanej strukturze. W wielu miejscach będzie on bardzo ładnie odchodził pod ostrzem naszego dłuta, ale zdarzą się sytuacje, gdy odpadnie więcej niż chcieliśmy, albo jego twardość okaże się zbyt duża, by można było dokonać jakiejkolwiek obróbki.

Celemony Melodyne DNA Editor - do dzieła!

W ośmiu przypadkach na dziesięć Melodyne w trybie automatycznym jest w stanie prawidłowo rozpoznać materiał muzyczny i praktycznie nie wymaga większych korekt. Czasem jednak, gdy klip audio jest rozbudowany harmonicznie albo występują tam większe fluktuacje wysokości dźwięków, modulacji czy czasu ich trwania, będziemy potrzebować omówionej wyżej dodatkowej obróbki. Gdy już się z nią uporamy, pora przejść do zasadniczego etapu naszej pracy, czyli edycji wysokości dźwięków, składu formantowego, modulacji, przejść pomiędzy dźwiękami, długości, ustawiania miejsc początków i zakończeń, a także głośności. Każdy z tych elementów regulujemy niezależnie od innych i to jest ta właśnie funkcja, która decyduje o potędze programu.

Do każdego z wymienionych procesów używamy innego narzędzia, a dostęp do nich uzyskujemy klikając prawym klawiszem myszy i wybierając odpowiednią ikonę. Możemy pracować z uwzględnieniem siatki tempa i stroju lub bez niej, ustawiając poszczególne parametry w sposób płynny (dźwięk odstrajamy z dokładnością do jednego centa). Zarówno jeden, jak i drugi typ edycji ma swoje konkretne zastosowanie, a jego wybór zależy od tego, co chcemy uzyskać. Subtelne dociągnięcia, podciągnięcia, lekkie odstrojenia aplikujemy w trybie ręcznym, a wszystko, co wymaga precyzji harmonicznej zgodnie z wybraną skalą, wykonujemy z funkcją włączonej siatki. Tempo, które determinuje jej ustawienie, może być zdefiniowane wewnątrz programu, lub – gdy Melodyne pracuje jako wtyczka – przychodzić z programu hostującego. Na dobrą sprawę praca w oknie Melodyne przypomina pracę z typowym sekwencerem w oknie edytora pianolowego. Różnica jest taka, że klipy nie są ciągami komunikatów sterujących wyzwalaniem konkretnych zdarzeń, ale "żywym" dźwiękiem, na którego otwartych trzewiach dokonujemy manipulacji.

Sama edycja odbywa się bardzo płynnie, a jej efekty są w wielu wypadkach wyjątkowo muzyczne i praktycznie niesłyszalne. Zauważyłem, że w prawidłowo zanalizowanym materiale wielośladowym zmiany dźwięków w zakresie ±3 półtony są nie do wychwycenia nawet przez wprawne ucho. Ale wysokość dźwięku to nie jedyna rzecz, która ma wpływ na końcowy efekt. Sporo zależy od przejścia między dźwiękiem poprzedzającym a dźwiękiem edytowanym. Jeśli występuje ono bez dodatkowych ubarwień, zwłaszcza takich jak glissando, to rzecz odbywa się bezboleśnie. Gdy jednak początek dźwięku fluktuuje częstotliwościowo, ma niestabilny poziom lub ginie w odgłosach o charakterze impulsowym, wtedy może być różnie. Niekiedy algorytm odstrojenia odmawia pracy i nawet minimalna zmiana wysokości dźwięku sprawia, że zaczyna on brzmieć metalicznie. Jest na to lekarstwo – wracamy do etapu detekcji i tak długo eksperymentujemy z jego ustawieniami, aż uda nam się zmusić algorytm do poprawnej pracy. Czasem jednak nie ma wyjścia i dany dźwięk, a niekiedy także dźwięki sąsiednie, musimy skopiować z innego miejsca utworu i wkleić je w miejsce tych opornych.

W narzędziach edycyjnych brakowało mi jednej rzeczy, a mianowicie możliwości edycji obwiedni głośności poszczególnych dźwięków. Możemy zmienić głośność całego dźwięku lub całkowicie go wyciszyć, ale nie ma możliwości edycji zgłośnienia czy wyciszenia. Doskonale natomiast sprawdzają się narzędzia typu makro, takie jak automatyczny wybór dźwięków o tej samej wysokości czy kwantyzacja wysokości i rytmiki. Algorytm detekcji dźwięków nie jest idealny, o czym już wyżej wspomniałem. Dodatkowe narzędzia, jakie oferuje nam Melodyne, mogą znacząco poprawić sytuację, jednak tam, gdzie mamy do czynienia z nakładającymi się nutami, zwłaszcza gdy występują silne transjenty w jednej z nich, obróbka sygnałów będących w tle bywa kłopotliwa i odnosi się także do dźwięków głośniejszych. Tutaj nie spodziewajmy się cudów, ponieważ algorytm działa w jednym wymiarze i - podobnie jak w przypadku zdjęć, kiedy rzeczy schowane za innymi trudno wydobyć na pierwszy plan – pozostaje tylko opcja wklejenia ich z innego miejsca.

Możliwości w zakresie obróbki dźwięków pozostają w ścisłej zależności od ich składu harmonicznego i struktury brzmieniowo-dynamicznej. Edycja takich instrumentów jak przesterowana gitara elektryczna, fortepian czy smyczki nie zawsze daje oczekiwane efekty. Poza tym, sporo zależy też od kontekstu. Wyizolowane, pojedyncze dźwięki łatwiej przetworzyć niż dźwięki wchodzące w skład złożonych struktur. Stosunkowo najlepsze efekty uzyskamy w przypadku gitary elektrycznej (czystej), gitary akustycznej (ta jest szczególnie wdzięcznym instrumentem dla narzędzi edycyjnych Melodyne), wszelkiego typu syntezatorów, wokalu, oraz instrumentów dętych.

Malowane dźwiękiem w Celemony Melodyne DNA Editor

Melodyne jest narzędziem korekcyjnym, ale świetnie spełnia też funkcję programu do kreowania dźwięków. Stworzenie akordów z pojedynczych sampli, zmiany całych struktur harmonicznych czy efekty unisono to tylko pierwsze z brzegu przykłady, jakie przychodzą mi w tym momencie do głowy i na jakich skupiłem się w czasie testów. Trzeba wszak pamiętać o kilku sprawach. Po pierwsze, zwykłe skopiowanie dźwięku, a następnie umieszczenie go na innej wysokości dla uzyskania współbrzmień, to droga donikąd. Uzyskany efekt przypomina to, co oferują np. klawiatury typu workstation. Ale od czego mamy narzędzia? Dźwięk po skopiowaniu i zmianie wysokości trzeba trochę ożywić. Zacznijmy od edycji formantów. Jeśli dźwięk odstroiliśmy w górę, zmieńmy formanty tak, by odpowiadały nowej wysokości tonu. Warto też przesunąć skopiowaną nutę nieznacznie w lewo lub w prawo, subtelnie zmienić jej długość oraz zaaplikować inną wartość modulacji. To ostatnie bardzo dobrze działa z gitarami elektrycznymi. Bez większych problemów uzyskamy ciekawe partie z kilkoma instrumentami w roli głównej, mając do dyspozycji ślad jednej gitary. Całkiem nieźle zadziałało to w przypadku kompletnej aranżacji orkiestrowej, gdzie zmieniłem linię melodyczną prowadzoną przez flet, dodałem drugi instrument grający w interwale, a nawet udało mi się zmienić harmonię całej struktury tak, by odpowiadała wprowadzonym zmianom (przykłady na DVD).

MIDI w Celemony Melodyne DNA Editor

Melodyne daje kreatywnym użytkownikom do ręki jeszcze jeden oręż, jakim jest funkcja ekstrakcji informacji MIDI z polifonicznego materiału dźwiękowego. W efekcie otrzymujemy plik SMF, będący odzwierciedleniem informacji zebranych przez edytor w procesie analizy materiału, z jego mapą rytmiczną oraz harmoniczną, ale bez podziału na kanały odpo­wiadające poszczególnym instrumentom. Ten musimy już zrobić we własnym zakresie, korzystając z edytora MIDI.

Spójność rytmiczna między materiałem oryginalnym a wynikowym plikiem MIDI nie jest rzeczą oczywistą. Dzieje się tak, ponieważ do wytworzenia komunikatów MIDI wykorzystywane są informacje o transjentach, a te nie muszą dokładnie pokrywać się z miejscami, w których zaczynają się poszczególne dźwięki. Mimo to funkcję eksportu MIDI należy ocenić jako przydatną, zwłaszcza wtedy, gdy już nie ma innego wyjścia i daną partię trzeba przebudować od podstaw, korzystając z sampli.

Stabilność Celemony Melodyne DNA Editor

Wersja Melodyne, jaką otrzymałem do testów (1.x NFR, a zatem finalna wersja handlowa), nie miała większych kłopotów ze stabilnością w systemie Windows XP SP3, ale zdarzały się epizody, gdy program odmawiał współpracy. Owe czułe momenty to import i analiza złożonych aranżacyjnie plików audio, eksport sesji do postaci MIDI oraz edycja w trybie Note Assignment. Zdarzyło się kilka razy, że w takich sytuacjach Melodyne (stand-alone i jako wtyczka) całkowicie znikał z ekranu komputera lub przestawał wykazywać jakiekolwiek objawy działania. Raz zdarzyło się to też przy większej niż kilka półtonów zmianie wysokości jednego z dźwięków. Nie były to sytuacje nagminne, ale występowały, zatem czuję się w obowiązku o tym wspomnieć. Tym bardziej, że współczesne aplikacje audio osiągnęły już taki poziom zaawansowania, że zjawiska wyłączenia aplikacji czy jej zawieszenia to rzeczy marginalne (choć oczywiście właściciele niektórych wersji programów Ableton i Pro Tools mogą mieć w tej kwestii inne zdanie). Udzielę więc tej samej rady, jaką usłyszałem od przedstawicieli firmy Celemony: przed podjęciem decyzji o zakupie programu warto sprawdzić stabilność jego funkcjonowania na posiadanym systemie, instalując wersję demonstracyjną (do pobrania ze strony producenta).

Nasze spostrzeżenia

+ przełomowe rozwiązanie technologiczne, dające możliwość wejścia w zamkniętą do tej pory strukturę pliku audio
+ przy całej złożoności zaimplementowanej technologii obsługa programu jest bardzo łatwa
+ wiele prac odbywa się automatycznie, co znacząco przyspiesza pracę
+ możliwości edycyjne programu pozwalają wprowadzić znaczne oszczędności w pracy każdego profesjonalnego studia nagrań (czasowe i finansowe)
+ pełna integracja ze środowiskiem programów DAW oraz światem MIDI
+ perfekcyjne narzędzie do retuszu już zarejestrowanych partii, których nagrania nie chcemy lub nie możemy powtórzyć

– materiał polifoniczny po przetworzeniu nie ma już takiego samego brzmienia jak materiał źródłowy
– niczym nie sygnalizowane kasowanie pamięci Undo z chwilą włączenia narzędzia Note Assignment
– edycja głośności odbywa się w odniesieniu do całych nut, bez możliwości ingerencji w obwiednię
– intensywna praca z programem wymaga częstego zapisywania sesji na wypadek niespodziewanego zawieszenia aplikacji

Podsumowanie

Wrócę do myśli, która pojawiła się już w artykule przy porównaniu Melodyne do Photoshopa. Podobnie jak w przypadku edycji grafiki i składu tekstów do druku, praca nad materiałem dźwiękowym odbywa się w dwóch środowiskach. W pierwszym przygotowujemy poszczególne elementy, a w drugim tworzymy z nich jednolite dzieło. Melodyne, jako swoisty odpowiednik Photoshopa, to narzędzie do obróbki "bitmapowej", kreacji i poprawiania już nagranych struktur. Z kolei programy typu DAW to swego rodzaju muzyczne narzędzia DTP, za pomocą których układamy elementy, aplikując funkcje o charakterze wektorowym. Do tej pory takimi "Photoshopami" były edytory (Sound Forge, WaveLab itp.), ale nie pozwalały one wejść głębiej w dźwiękową materię, dając dostęp jedynie do jej zewnętrznej powłoki. Melodyne umożliwia edycję, jaka do tej pory funkcjonowała jedynie w sferze marzeń, otwierając przed nami nie tylko możliwości korygowania poszczególnych dźwięków lub ich grup w jednolitym strukturalnie nagraniu, ale też oferując całą gamę narzędzi kreacji. Nie oznacza to wcale, że Melodyne DNA zajmie miejsce dotychczas używanych edytorów. On tylko zwiększy nasze możliwości obróbki dźwięku, ograniczające się do tej pory do obwiedni głośności i składu harmonicznego.
Kilkanaście lat temu w gronie redakcji postanowiliśmy, że produkty ponadczasowe, wyznaczające zupełnie nowe horyzonty, oferujące nowe funkcje i kierujące rozwój produkcji muzycznej na inne tory będziemy wyróżniać znakiem Nasz Typ. Uznaliśmy, że znak będzie jeden, bez podziału na medalowe kolory i tym podobne stopniowanie jego wartości, mające wyłącznie znaczenie marketingowe (na zasadzie: "Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek"). Czas pokazał, że była to dobra decyzja. Ale teraz, gdy na rynku pojawił się Melodyne DNA, aż korci nas by wyróżnić go w sposób szczególny. Dlatego znaczek Nasz Typ dla Melodyne DNA, w drodze wyjątku, pierwszy raz w 14-letniej historii naszego magazynu, przyjmie kolor złota.

 

Informacje

Format stand-alone, jako wtyczka VST, RTAS (Windows); stand-alone, jako wtyczka VST, RTAS, AU (OS X)
Kompatybilność działa z aplikacjami Logic Pro, Pro Tools, Cubase, Live, Sonar, Digital Performer, FL Studio (w niektórych przypadkach mogą wystąpić drobne problemy, opis na stronie producenta)
Brak kompatybilności Adobe Audition, Apple Final Cut, Sony Acid, Sony Vegas, Soundscape, Magix Samplitude, Merging Technologies Pyramix 6 (lista może ulec zmianie, odsyłamy do witryny www.celemo­ny.com)`
Cena
1470,00 zł
Producent
Celemony
Artykuł pochodzi z
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada
i Studio
kwiecień 2010
Kup teraz
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó