Świeża porcja wtyczek - lipiec 2021
W tym cyklu prezentujemy najnowsze narzędzia oraz pakiety brzmieniowe dla Ableton Live, omawiając ich przydatność i wskazując zakres potencjalnych zastosowań.
Robert Henke Pitchloop89
(procesor efektów dostępny w pakiecie Live 11 Suite)
Robert Henke (Monolake) to filar firmy Ableton i autor klasycznej już wtyczki Granuiator. Robert słynie z rewelacyjnych występów na żywo, więc tworzone przez niego narzędzia skupiają się właśnie na tym aspekcie, choć można używać ich również w warunkach studyjnych. Nie inaczej jest z Pitchloop89, inspirowanym legendarnym DHM 89 francuskiej firmy Publison sprzed ponad 40 lat. Mowa o efekcie echa z wbudowanym pitchshifterem, który w 1979 roku był objawieniem. Jego wczesnocyfrowe ograniczenia sprawiły, że brzmiał wyjątkowo – w mówimy tu o powykręcanych, cyfrowych, metalicznych bulgotach i sprzężeniach. Produkt był nawet reklamowany hasłem „infernal machine”, czyli piekielna maszyna. Robert Henke dokonał całkiem sporo ulepszeń, zostawiając jednak te kluczowe ograniczenia, stanowiące esencję oryginału.
Pitchloop89 to dwa echa, które zapamiętują krótkie fragmenty dźwięku, przesuwają je w czasie i transponują. Ich długość zależy od tego, jaki Bandwidth wybierzemy w opcjach (5, 10 lub 20 kHz). Każda taka zmiana transponuje dźwięk o oktawę i generuje ciekawe cyfrowe artefakty. Możliwa jest też zmiana prędkości odtwarzania z buforów, jego kierunku oraz odwracanie sampli (Reverse). Brzmi to jak pradziadek klasycznych „kryształów” z Eventide H3000. Oba echa mogą pracować w trybie połączonym lub niezależnie. W tym drugim przypadku zabawa jest ciekawsza, pozwalając na uzyskanie ekstremalnie nietypowych efektów stereo z pogranicza chorusa, delaya, a nawet samplingu granularnego. Obie linie opóźniające mogą mieć oddzielne ścieżki audio, mogą być sumowane, bądź wzajemnie się przenikać w ten sposób, że linia z jednego kanału wysyłana jest na moduł pitch shiftera drugiego kanału i vice versa.
Za pomocą Pitchloop89 łatwo stworzyć pulsujące drony i ambientowe chmury, więc z radością przywitałem wbudowane filtry dolno- i górnoprzepustowe. Świetnie sprawdza się też sekcja LFO umożliwiająca m.in. modulowanie pozycję buforu (klasyczne fale oraz opcja przypadkowej modulacji). Funkcja Hold (pod postacią symbolu nieskończoności) pozwala zamrozić bufor dźwiękowy dla każdego echa niezależnie. Pokocha ją niejeden gitarzysta, a włączanie/wyłączanie zamrażania pozwala uzyskać takie efekty jak m.in. posuwiste drony, glitchowe przydźwięki i fraktale. Wtyczka była tworzona z myślą o graniu na żywo, zatem zapewnia rewelacyjną integrację z kontrolerem Push 2. Wszystkie parametry podzielono na kilka sekcji. W dwóch pierwszych ulokowano parametry sprawdzające się w improwizacji i przetwarzaniu dźwięku na żywo, zaś pozostałe grupy, nazwane w przejrzysty i logiczny sposób, zawierają resztę kontrolek. Dawno nie obcowałem z tak przyjaznym i grywalnym efektem.
Ableton Voice Box
(zestaw brzmień dostępny w pakiecie z Live 11 Intro)
Wraz z każdą kolejną wersją Live na stronie Abletona pojawia się seria przeznaczonych dla niej paczek. Voice Box jest właśnie jedną z takich bibliotek. Wrażenie robią same liczby: 1.100 sampli, 82 instrumenty, 9 raków perkusyjnych, 47 efektów i 113 klipów MIDI. Wszystko bazujące na doskonałej jakości nagraniach wokalnych. Biblioteka przyda się producentom celującym w nowoczesny pop albo trap, gdzie pocięte, mocno przetworzone wokale są chlebem powszednim. Z klipów raczej bym nie korzystał, bo jest ich niewiele i zaraz będziemy je słyszeć w co drugim nagraniu, ale sekcja efektów to zupełnie inna bajka.
Podzielono je na foldery Basic Vocal Effects oraz Creative Vocal Effects. Pierwszy zawiera zestaw podstawowych narzędzi do obróbki wokali, takich jak korekcja, de-esser, kompresor i delay wrzucone do jednego raka. Presety są logicznie nazwane i pozwalają na szybkie ogarnięcie każdego wokalu, jeśli tylko został przyzwoicie nagrany. Z kolei zestaw Creative Vocal Effects zabiera nas w głąb króliczej nory, z nazwami presetów, które mówią same za siebie: Apocalypse, Acid Vocal Synth, Computer Band itd. Jest tu wszystko od ultrakrótkich delayów, poprzez siarczyste przestery aż do wokoderowego splendoru.
Ableton Moodreel
(zestaw brzmień dostępny w pakiecie z Live 11 Standard)
Coś dla fanów ambientu i nastrojowej muzyki eksperymentalnej. Moodreel to przepastny zestaw sampli (ponad 2.000) oraz instrumentów (270), stworzonych we współpracy z takimi firmami i sound designerami jak: SonArte, Comakid, Aimée Portioli, Arovane i John Valasis. Połozono nacisk na wielowarstwowe tekstury brzmieniowe osiągane głównie dzięki kreatywnemu warstwowaniu. Często słychać w tych instrumentach charakterystyczne cechy danego instrumentu akustycznego (np. „powietrze” z fletu Bansuri, szarpnięcia greckiej liry czy preparowaną wiolonczelę), połączone z mocno przetworzonymi warstwami elektronicznymi. Daje to efekt amorficznych hybryd, które mogą się sprawdzić zarówno w muzyce filmowej, jak i w soundtracku do gry komputerowej.
Instrumenty podzielono na kilkanaście podkategorii, takich jak m.in. Broken Keys, Melodic Arps, Dark Textures czy Sci-Fi Effects. Wiele instrumentów, poza standardowymi parametrami oferuje też funkcję Layer Blend, pozwalającą płynnie przechodzić pomiędzy warstwami i ustalać ich równowagę. Podoba mi się dynamika tych barw, które ewoluują w czasie i nie są typowymi, statycznymi presetami z syntezatora. Na uwagę zasługuje też 20 fantazyjnych zestawów perkusyjnych, ewidentnie kierowanych do kompozytorów muzyki filmowej. Zamiast zwyczajowych bębnów timpani i dramatycznych werbli orkiestrowych znajdziemy tu jednak niebanalne brzmienia z pogranicza nagrań w terenie i nieokiełznanych zabaw studyjnych z udziałem wszelkiej maści instrumentów preparowanych.
Wisienką na torcie jest 20 efektów dostępnych w folderach Mixing, Spatial i Transformative. Dwie pierwsze same tłumaczą swoją zawartość, natomiast moje serce zdobyła ta ostatnia. Nie mówimy tu o zwyczajowej kombinacji pogłosu, echa i ew. jakiegoś filtru z podkręconym rezonansem, ale o kompletnej zmianie charakteru. To powoduje, że nawet najbanalniejszy dźwięk może otrzymać nowe życie. Polecam preset Noise Space...
Spitfire String Quartet
(zestaw brzmień dostępnych w pakiecie z Live 11 Intro)
Stare studyjne porzekadło głosi, że „nigdy nie można mieć zbyt wielu brzmień fortepianu i smyków”. Mam obsesję na punkcie tych dwóch instrumentów, choć gram tylko na fortepianie. Od dawna ostrzyłem sobie zęby na biblioteki firmy Spitfire, która obecnie wyznacza kierunek w zakresie brzmień orkiestrowych. Niestety zawsze powstrzymywała mnie cena, bo nawet te skromne zestawy to wydatek rzędu kilkuset euro. No i doczekałem się w końcu. Choć String Quartet nie jest wypasioną biblioteką smyków orkiestrowych, to jest wystarczająco piękna, by nie móc się od niej oderwać przez kilka godzin. Poziom realizmu jest wręcz nierealny... Ze wszystkich bibliotek, które posiadam, te smyki brzmią w najbardziej naturalny i zbalansowany sposób. Zresztą kilka dni po ich odpaleniu dostałem drobne zlecenie zaaranżowania smyków dla zaprzyjaźnionego zespołu. Gdy w temacie wysokich, lirycznych smyków zawiodły wszystkie sprawdzone biblioteki, zionąc nieprzyjemną górą, String Quartet wpasował się w miks bezszelestnie. Co ciekawe, oprócz całego kwartetu i indywidualnych instrumentów, do dyspozycji mamy folder z brzmieniami przygotowanymi specjalnie z myślą o protokole MPE, co pozwala osiągnąć jeszcze wyższy stopień kontroli, a więc i realizmu. Teraz jeszcze bardziej chcę nabyć grubsze biblioteki Spitfire...