A_GIM / Urbanski - "Tribute to Lech Janerka"

11.08.2018  | Piotr Lenartowicz
A_GIM / Urbanski - "Tribute to Lech Janerka" fot. Filip Antczak

11 sierpnia w gdyńskim Parku Kolibki odbędzie się kolejny koncert tegorocznej trasy Męskie Granie. Obok wielu innych doskonałych artystów na scenie pojawi się również A_GIM oraz Urbanski, którzy razem z zaproszonymi wokalistami przygotowali swoje wersje utworów Lecha Janerki. Udało nam się spotkać z producentami dosłownie na dzień przed ich specjalnym koncertem „Tribute to Lech Janerka” i porozmawialiśmy o tym, jak to jest mierzyć się z twórczością absolutnej legendy polskiej muzyki alternatywnej.

Jakie macie pierwsze skojarzenie z Lechem Janerką?

A_GIM: Znam Lecha Janerkę osobiście – miałem nawet przyjemność bywać u niego w domu. Nasza znajomość rozpoczęła się, kiedy pewnego dnia odebrałem telefon i usłyszałem: „Cześć, jestem Lech Janerka, mój producent Bartosz Dziedzic stwierdził, że album Oszibarack to najlepsza synth-popowa płyta w kraju”. Dosłownie opadła mi szczęka. Jest on dla mnie symbolem wolności artystycznej w tym niełatwym do życia, szczególnie dla artystów, kraju. Pomimo, że stylistyka jego piosenek nieco odbiega od rodzaju muzyki, którą sam uprawiam, to jednak prezentowany przez Janerkę poziom wrażliwości jest mi szalenie bliski. Wstyd przyznać, ale niezwykle rzadko słucham i zwracam uwagę na tekst piosenki. Od zawsze na moją wyobraźnię zdecydowanie mocniej działa dźwięk. Istnieje tylko dwóch artystów, których teksty potrafią zdyscyplinować mój mózg do odbioru słów. Pierwszym jest Wojciech Młynarski, a drugim - Lech Janerka.

URBANSKI: U mnie sprawa wygląda nieco inaczej, gdyż do tej pory znałem twórczość Lecha dość ogólnie. Praca nad projektem dla Męskiego Grania pozwoliła mi przyjrzeć się jego dokonaniom bliżej i wydaje mi się, że zrozumiałem, co jest ich kluczowym elementem. W moim odczuciu - poza liryką - najważniejsze są linie basowe. Ucieszył mnie ten wniosek, bo bas to najbardziej „elektrogenny” element współczesnej muzy. Jeżeli basy są dobrze wymyślone, wtedy reszta elementów może posłużyć jako pożyteczne tło i ornamentyka.

fot. Filip Antczak

W jaki sposób Lech Janerka zareagował na swoje utwory w waszej interpretacji?

A: Przede wszystkim jako twórca ceniący wolność artystyczną nie pozbawił nas tego przywileju i praktycznie pozwolił nam na wszystko. To, co usłyszał, całkowicie go usatysfakcjonowało i był pełen optymizmu. Pojawiały się oczywiście pewne wątpliwości, ale dotyczyły one głównie kwestii technicznych, takich jak np. wydłużenie poszczególnych części utworów przy pomocy komputera czy kontrolera MIDI.

U: Bardzo mnie cieszy ten pozytywny feedback, jaki dociera do nas ze strony Mistrza. To daje naprawdę wielką satysfakcję. Miałem już kilkukrotnie przyjemność opracowywać na nowo utwory wybitnych artystów starszej daty (i wykonywać je później z nimi). Po tych spotkaniach bardzo często okazywało się, że ci najwięksi i najbardziej doświadczeni mają niejednokrotnie więcej odwagi oraz otwartości na nowe niż niejeden „młodziak”. Tak było chociażby ze Zbigniewem Wodeckim, z którym miałem przyjemność wystąpić na Fryderykach w 2016 roku. Przygotowaliśmy dla niego dwie wersje tego samego utworu - jeden „lajtowy”, delikatny, a drugi dziki, elektroniczny i pokręcony. Ten drugi w zasadzie od razu spisywaliśmy na straty, tymczasem sygnał zwrotny od Pana Zbyszka brzmiał mniej więcej w ten sposób: „Strasznie nudny ten pierwszy, ale drugi to kosmos. Jedziemy z nim!”. W przypadku tego projektu od razu poszliśmy w stronę „dzikich” i mocnych propozycji. Jesteśmy zadowoleni, że nie natrafiło to na opór ze strony Lecha Janerki.

Niektórzy dziennikarze piszą o zjawisku tzw. „retromanii”, która objawia się właśnie m. in. tworzeniem nowych wersji starych numerów czy też wydawaniem kolejnych reedycji klasycznych albumów. Wasz koncert, ale również niedawno opublikowany numer A_GIM-a i Moniki Brodki „Wszystko czego dziś chcę”, niejako wpisują się w ten trend.

A: Od przeszło dwóch dekad żyjemy w epoce postmodernizmu, w której „sztuka recyklingu” jest czymś oczywistym. Sama idea coveru mnie nie interesuje, ale kreatywne podejście do tzw. reworku to już inna sprawa. Wspólnie z Moniką zaproponowaliśmy naszą wersję tego utworu – zbudowaliśmy atmosferę, która musiała korespondować z obrazem, bo to przecież utwór promujący serial. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że spotka się to z aż tak szerokim odbiorem. Dla mnie był to powrót do muzyki, jakiej słuchałem jako dzieciak – jestem fanem kapel takich, jak New Order czy Bronski Beat, więc było to dla mnie ciekawe doświadczenie. Nie znaczy to jednak, że utwór utrzymany w tego typu stylistyce znalazłby się na moim autorskim albumie.

U: Popkultura lubi bazować na tym, co już było. Niekiedy przetwarza to w kreatywny sposób, po czym podaje na nowo, a innym razem nie przetwarza, tylko czeka aż dana moda z przeszłości może być sprzedana po raz kolejny. Ja wolę to pierwsze podejście. Każdy z nas wychował się na konkretnej muzie i posiada też konkretny bagaż doświadczeń. Nasza twórczość, kiedy jest szczera, będzie odbiciem tego, co przeżyliśmy i tego, co ukształtowało naszą wrażliwość. Dobrze kiedy jest również eksperymentem. Lubię takie eksperymenty na sobie – cały czas staram się sam siebie zaskakiwać i ciągle szukać nowych rozwiązań. Praca nad koncertem „Tribute to Lech Janerka” bazuje z jednej strony na istniejących kawałkach autorstwa kultowego muzyka. Z drugiej strony podaliśmy te rzeczy w zupełnie nowej formie. Są momenty, w których poczułem, że tak mocno nigdy wcześniej nie uderzyłem. Przekroczyłem tutaj na pewno kilka swoich limitów, co mnie niezwykle cieszy. Praca z Agimem bardzo fajnie mnie napędzała!

Jak wyglądał proces doboru utworów?

A: Mieliśmy tutaj pełną dowolność. Oczywiście ostateczna kolaudacja leżała po stronie organizatorów, ale byli oni usatysfakcjonowani naszym wyborem. Kryteria, jakimi się kierowaliśmy, wnikały z naszych upodobań, a nie - siły rozpoznawalności utworu czy też artysty, którego zaprosiliśmy do współpracy. Ważny był też tekst i przekaz, jaki niesie. Fajnie, bo w większości przypadków kawałki, które wybraliśmy nie straciły na aktualności. „Strzeż się tych miejsc” powierzyliśmy Błażejowi Królowi, którego wspólnie z Wojtkiem bardzo cenimy. W „O głowie” usłyszymy Michała Wiraszko z zespołu Muchy. To mój ulubiony utwór grupy Klaus Mitffoch, który kiedyś nawet graliśmy z zespołem Oszibarack. Moim faworytem jest natomiast kawałek „Wieje” w wykonaniu Organka. Na scenie pojawi się też Monika Brodka, która zaśpiewa najmniej lubiany przeze mnie utwór, czyli „Konstytucje”. Razem z Wojtkiem długo opieraliśmy się przed tym wyborem, ale wydaje mi się, że ostatecznie udało się nam uciec w tym kawałku od reagge. Utwór „Niewole” wykona z nami sam bohater projektu, Lech Janerka.

U: Cieszę się również, że wystąpi z nami Jagoda Kudlińska z zespołu LOR. Radość ta ma zasadniczo dwa powody. Pierwszy, znamy się i mieliśmy już okazję współpracować oraz drugi, to pewien symboliczny wymiar zestawienia ze sobą twórczości zasłużonego artysty z bardzo młodą (niepełnoletnią wciąż jeszcze!) wokalistką. Jagoda to prawdziwy wulkan dobrej energii i wielki talent ukryty w malutkim ciele. Idzie nowe, trzeba o tym pamiętać i warto zrobić im miejsce.

W ostatnich tygodniach spędziliście ze sobą sporo czasu – jak wam się razem pracowało?

A: Nasza współpraca była tak pomyślna i bezkonfliktowa, że już zastanawiamy się nad kolejnymi wspólnymi działaniami. Nowe wersje utworów Lecha Janerki utrzymane są w bliskiej nam „parkietowej” stylistyce. Wierzę, że pojawią się one na oficjalnym wydawnictwie, a jeśli nawet nie, to trudno. Suma pomysłów i doświadczeń przyda nam się w kontekście kolejnych, być może wspólnych działań.

U: Już wspomniałem wcześniej, że praca z Agimem popchnęła mnie w kilka naprawdę ekstremalnych rejonów i z przyjemnością eksplorowałbym tę przestrzeń w przyszłości. Od strony czysto technicznej, to zaskoczyło mnie, jak dobrze pracuje mi się na zgranych ścieżkach audio. Kiedy sam produkuję numer, zgrywam ścieżki do audio dopiero przed samym miksem. Tutaj pierwsze zgranie następowało najczęściej w połowie pracy. Dostawałem paczkę ścieżek (często już po pogłosach i innych efektach) i brałem się do… remiksowania. To sprzyja innym pomysłom – w inny sposób obrabia się ścieżki audio, kiedy są to dźwięki MIDI z aktywnymi VST.

fot. Filip Antczak

 Zatrzymajmy się na chwilę przy tych technikaliach. W jaki sposób dzieliliście się obowiązkami podczas pracy w studiu?

A: Podział obowiązków był o tyle prosty, że obaj pracujemy w Abletonie. Tak naprawdę to mieliśmy dwa spotkania w moim studio, a później stale wymienialiśmy się plikami. Muszę przyznać, że Wojtek to tytan pracy i mimo ograniczonej ilości czasu, jakim dysponowaliśmy, udało nam się dopiąć wszystkie sprawy do końca. Wymiana myśli w postaci plików sprawdziła się w tym przypadku znakomicie. Jeżeli chodzi o same instrumenty, to ja korzystałem głównie z takich, jak Prophet 6, Elektron Analog Rytm i MFB Tanzbar. Na próbach natomiast wspierał nas Mamut z zespołu Salk. Nieoceniony kompan, który ratował nam tyłki swoją szybkością oraz obyciem z instrumentami.

U: U mnie jest chwilowo nieco inaczej, niż przez ostatnich kilka lat, ponieważ wróciłem do wtyczek VST, a pierwszy raz od dawna odłożyłem na bok mój ulubiony przester Shermana. Czasem trzeba zmienić narzędzia, żeby wpuścić trochę świeżości w swoją twórczość. Tak jak wspominałem wcześniej, robiąc ten projekt, najczęściej pracowałem na gotowych stemach. Dużo było więc cięcia, dublowania ścieżek i podnoszenia jednej z nich o 12 lub 24 stopni. Później equalizacja i wyciąganie najciekawszej harmonicznej barwy, która dopełniała podstawową ścieżkę. Często na obie z nich nakładałem głęboki reverb oraz sidechain, co daje to charakterystyczne pompowanie dźwięku. Strasznie to lubię, jeszcze wciąż mi się to nie znudziło i wydaje mi się, że ten zabieg nadal brzmi nowocześnie.

Czego spodziewacie się po waszym koncercie „Tribute to Lech Janerka”?

A: Naprawdę nie wiem... To jedna wielka niewiadoma. Nie jesteśmy częścią sceny gitarowej, która jednak dominuje na Męskim Graniu. Publiczność może być nieco skonfundowana estetyką, jaką mamy zamiar zaprezentować. Z drugiej strony, może być to dla nich interesująca odskocznia od tej gitarowej i popowej stylistyki. Mimo, że kompozycje nie są naszego autorstwa, to staraliśmy się, aby ich transkrypcje były zgodne z naszymi emocjami, jakie wywoływała w nas muzyka Janerki. Na scenie świadomie zrezygnowaliśmy z perkusji na rzecz elektronicznych bitów, które wcześniej pieczołowicie przygotowaliśmy w studiu. Ja sięgnę też po gitarę, znowu po wielu latach. Na basie i syntezatorze basowym wspomoże nas Mamut, a za realizację koncertu odpowiadać będzie mój wieloletni realizator Jacek Mazur.

U: Reakcja publiczności zawsze jest niewiadomą przy takich jednorazowych projektach. Tych aranżacji nikt poza nami jeszcze nie słyszał, więc nie możemy się doczekać, kiedy wyjdziemy na scenę. Mam nadzieję, że spuścimy tam solidny, basowy łomot. Taki jest plan.

Star icon
Produkty miesiąca
Electro-Voice ZLX G2 - głośniki pro audio
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó