Wczasy - W polskim popie brakuje przekazu

29.12.2018 
Wczasy - W polskim popie brakuje przekazu fot. Jarema Drozdowicz

Duet Wczasy wydał w tym roku swój debiutancki długogrający album "Zawody". Wielu recenzentów uważa ten krążek za jedno z najciekawszych tegorocznych wydawnictw i my również podpisujemy się pod tym stwierdzeniem. Lata 80., syntezatory, gitary ale również a może nawet przede wszystkim warstwa tekstowa w której poruszane są naprawdę istotne tematy to tylko kilka elementów, jakie możemy odnaleźć w twórczości Bartłomieja Maczaluka i Jakuba Żwirełły. O tym wszystkim postanowiliśmy pogadać z chłopakami.

W swojej twórczości bardzo silnie odwołujecie się do lat 80-tych. Czy jest to w jakimś stopniu spowodowane instrumentarium, z jakiego korzystacie?

Bartłomiej Maczaluk: Coś w tym chyba jest. W moim przypadku dotyczy to przede wszystkim efektów gitarowych, a korzystam aktualnie z Holy Grail, Ibanez SC10 Chorus oraz TC Flashback X4. Dominuje więc reverb, delay oraz chorus, przez co niektórzy porównują nasze brzmienie do The Cure. Tyle, że my nigdy nie planowaliśmy brzmieć jak The Cure.

Jakub Żwirełło: Szczerze mówiąc, te całe lata 80. wyszły nam trochę niechcący. Oczywiście bardzo lubimy ten okres, podobnie zresztą jak lata 90., ale na wstępie niczego nie zakładaliśmy. Wspólnie z Bartkiem graliśmy wcześniej w zespole Szezlong, gdzie dominowała bardziej gitarowa stylistyka i można powiedzieć, że kiedy w końcu zdecydowałem się na zakup Rolanda Alpha Juno, jakoś naturalnie zaczęło kształtować się nowe brzmienie Wczasów.

To jak w tym momencie wygląda wasz studyjny setup?

: Korzystam z miksera Mackie 1402 VLZ3, do którego podłączam syntezatory Roland Alpha Juno i Korg MS-20 (na zmianę z Korg Monologue) oraz dwa samplery Roland SP-404 i Akai MPX8. Do sterowania parametrami Rolanda Alpha Juno używam kontrolera Behringer BCR2000, w którym mam zmapowane wszystkie funkcje niedostępne bezpośrednio z panelu syntezatora. Do tego dochodzą efekty gitarowe, które wysyłam jako aux, czyli Boss CE-2B Chorus, Vox 810 Valve-Tone, Boss RV-3 i Boss RE-20. Oprócz tego w swoim studiu mamy Korg Poly-800, Yamaha DX21, mały interfejs Roland Quad-Capture oraz duży Focusrite Scarlett 18i20. Na miejscu są też gitary: Fender Jazzmaster, Jaguar, Telecaster Custom FMT oraz japoński Vantage VS-600 z lat 80. i dwa basy Squiera.

BM: Do tego jeszcze moja podstawowa (w tym momencie) gitara, czyli japoński Fujigen Mustang na rosyjskich pick-upach, a poza tym wzmacniacze gitarowe Vox AC30C2X oraz MusicMan RP 75 2x10.

„W tym momencie moja podstawowa gitara to japoński Fujigen Mustang na rosyjskich pickupach, a poza tym wzmacniacze gitarowe Vox i MusicMan”

To bardzo obszerny zestaw sprzętowy, ale domyślam się, że i tak są jeszcze „graty”, o których myślicie, planując rozbudowę waszego studia.

: Chętnie widziałbym w naszym studiu wzmacniacz basowy MusicMan HD130, Roland RE-150 lub RE-201 oraz syntezatory Roland Jupiter 8 i 6, Emulator oraz Roland JX-3P i JX-8P. To chyba najbardziej pożądany przez nas sprzęt, jaki jest w zasięgu na chwilę obecną. Czekam też, jak się rozwinie sytuacja z klonami od Behringera – być może zdecyduję się na którąś z kopii automatów Rolanda albo inny sklonowany syntezator w przystępnej cenie.

BM: Celesta i saksofon. Może na kolejnej płycie pojawią się jacyś goście? Albo zrobimy to w MIDI, za pomocą VST.

A jak poznajecie nowe instrumenty? Jesteście z „frakcji”, która czyta instrukcje obsługi?

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

: Naturalnie lubię to robić, zwłaszcza jeżeli chodzi o te starsze instrumenty. Ostatnio kupiłem Korga Poly 800 i sam nie wpadłbym na to, w jaki sposób należy ustawić dane presety. Niektóre syntezatory nie mają wszystkich parametrów na panelu, tylko trzeba je programować – wtedy lektura manuala jest moim zdaniem niezbędna.

BM: Kuba jest typowym „geekiem” sprzętowym, co też w jakimś stopniu systematycznie od niego przejmuję. Sądzę jednak, że działam nieco bardziej intuicyjnie, choć od czasu do czasu również oglądam tutoriale czy inne „sprzętowe” filmiki. Zawsze najbardziej fascynowały mnie gitary, a teraz uczę się też doceniać syntezatory.

Zdarza się, że wykorzystujecie swoje narzędzia inaczej niż przewidział to ich producent?

: Strzały z reverbów pojawiające się w niektórych kawałkach na płycie ("Weź mnie", "Zawody" i "Smutne disco") nagrywaliśmy lekko rzucając i bujając wzmacniaczem Vox. Dzięki temu udało się „rozbujać” sprężyny w reverbie. O tym chyba instrukcja nie wspomina.

Odnoszę jednak wrażenie, że lubisz mieć kontrolę nad całym procesem generowania dźwięków?

: Tak, lubię wiedzieć, co się dzieje...

BM: Ale nie zawsze wiesz!

: To też prawda. Kilka razy było tak, że uzyskiwałem ciekawe brzmienie przez przypadek. Miałem tak przy Korgu MS-20, którego generalnie znam i rozumiem, w jaki sposób działa, ale przynajmniej parokrotnie wydarzyło się coś, czego po prostu nie umiem wytłumaczyć.

BM: Ja z kolei cenię sytuacje, kiedy z takiego chaosu powstaje coś ciekawego i udaje się to nagrać. Nawet jeśli później nie uda się tego idealnie odtworzyć na koncercie.

Jak dzielicie się rolami podczas pracy nad kolejnym utworem?

: Bartek głównie gra na gitarze i śpiewa, a ja używam syntezatorów, ale kiedy przechodzimy już do pracy nad brzmieniem, to siedzimy nad tym razem. Z reguły zaczynamy od mojego szkicu, który wcześniej przygotowuję – nagrywam bit z automatu Roland TR-505 albo układam go z sampli, później dochodzi bas z syntezatora w zależności od utworu (Korg Monologue, Korg MS-20, Roland Alpha Juno, Yamaha DX21) i na tym budujemy dalej piosenkę.

W jaki sposób pracujecie wspólnie nad brzmieniem?

BM: Razem ustalamy aranżacje utworów, piszemy kolejne partie wokalne i instrumentalne oraz pracujemy nad brzmieniem klawiszy, gitary oraz bitów. Większość ostatecznych brzmień kreujemy poza komputerem, na analogowych syntezatorach i gitarze oraz przy użyciu zewnętrznych efektów. Na wstępnym etapie powstawania utworów korzystamy z Abletona, tam też nagrywamy ścieżki i aranżujemy piosenki. Później przenosimy projekt do Reapera, w którym miksujemy demówki.

„Nowe brzmienie Wczasów zaczęło się kształtować w sposób naturalny, kiedy w końcu zdecydowałem się na zakup Rolanda Alpha Juno”

Zanim pojawił się wasz debiutancki krążek "Zawody", była jeszcze EP-ka "1000 problemów".

BM: Ten materiał zarejestrowaliśmy podczas weekendowego, niezobowiązującego spotkania z bratem Kuby (perkusistą). Właśnie wtedy po prostu postanowiliśmy, że trochę pogramy. Ustawiliśmy trzy mikrofony (dynamik do gitary, pojemnościówka do perkusji i ambient pośrodku), bas szedł w linie, a więc rejestrowaliśmy tylko cztery ślady, które sami zmiksowaliśmy. Partie wokalne napisaliśmy i dograliśmy później. Zdajemy sobie sprawę, że brzmienie tej EP-ki jest bardzo lo-fi, ale była to przede wszystkim świetna zabawa. Nie snuliśmy żadnych planów związanych z tym projektem.

: Ta sesja niewiele miała wspólnego z późniejszymi metodami nagrywania. Jakieś pół roku po tamtych nagraniach kupiłem Rolanda Alpha Juno. Zacząłem na nim grać i w ten sposób powstał pierwszy numer, jaki znalazł się na płycie "Zawody", czyli "Prince i Bowie".

BM: Grając gitarową muzykę, nie zagłębialiśmy się w kwestie produkcyjne – demówki można było nagrywać na dwa pojemnościowe mikrofony. Przy płycie Zawody przyłożyliśmy się bardziej od strony producenckiej i aranżacyjnej. Nad ostatecznym brzmieniem czuwał Michał Kupicz, który odpowiadał za miks i mastering materiału. To już druga płyta, którą razem robimy, bo z Michałem pracowaliśmy też przy okazji Overlap, czyli krążka formacji Szezlong. Współpracowało nam się wybornie. Praca była zdalna, a wszystkich ustaleń dokonywaliśmy przez maila. Pierwszy raz spotkaliśmy się jakiś miesiąc po wydaniu płyty, ale już czysto towarzysko. Michał to doświadczony specjalista z ogromną wyobraźnią, świetnym gustem muzycznym i wyczuciem. Do tego dysponuje zabójczym poczuciem humoru.

Co zabieracie ze sobą na koncerty?

: Nasz studyjny setup w dużej mierze pokrywa się z koncertowym. Dążyłem do tego, żeby na scenie nie korzystać z komputera, a jedynie ze sprzętu. Zawsze mam ze sobą wspominanego Rolanda Juno Alpha, Korga Monologue albo MS-20, choć nie lubię go wozić, bo jest dość delikatny. Do tego dwa samplery: Akai MPX8 do wyzwalania sampli (mam tam brzmienia Yamahy DX21) oraz Roland SP-404 do bitów. Wszystko włączone do miksera Mackie 1402 VLZ3. Do wokali używam Boss VE-20, w którym korzystam z efektów reverb i delay.

BM: Ja korzystam z TC Helicon VoiceLive Play do wokalu, głównie używając jego reverbów. Czasami jakieś przestery, zdarza się też auto-tune/harmonizer (np. w utworach Smutne disco i Ciągle sam). W moim pedalboardzie mam Ibanez SC10 Chorus z lat 80., Holy Grail odpowiedzialny za reverb, TC Flashback X4 delay z trzema bankami, do tego dwa przestery, limiter, a ostatnio kupiłem Dr Scientist Bitquest, czyli butikowy multiefekt o zaskakujących możliwościach, których nadal jeszcze do końca nie odkryłem.

W recenzji waszej płyty na Screenagers napisano, że podczas „koncertów pękają struny, a akordy wypadają z głowy”...

BM: Akurat ten koncert w Gdańsku pełen był niespodzianek. Zagrałem na całkiem nowej gitarze Fujigen Mustang, a ona średnio trzyma strój, bo ma ruchomy mostek, którym lubię się bawić w trakcie grania. W gitarze pękła struna i szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałem, jak wymienić ją w tym mostku...

: A później rzeczywiście Bartkowi wypadły z głowy akordy do utworu Świętokracja i przez chwilę musiałem zabawiać publiczność konferansjerką.
BM: Z reguły idzie to sprawniej i nie robimy tak długich przerw pomiędzy utworami, ale też jak coś idzie nie po naszej myśli, to nie panikujemy, tylko próbujemy obrócić to w żart.

Wspomniana recenzja jest bardzo pozytywna, zresztą jak większość opinii na temat waszego krążka. Przywołałem ją tutaj, bo pojawia się tam wątpliwość, czy te wszystkie „przypadki” nie były w jakiś sposób zaplanowane.

BM: Te sytuacje nie były zaplanowane, choć staramy się, aby nasze koncerty nie miały tego zadęcia, które pojawia się podczas występów niektórych artystów. Chcemy, żeby wszystko było jak najbardziej naturalne. Trochę jak spotkanie ze znajomymi.

Mam wrażenie, że wy w ogóle lubicie „spuszczać powietrze” i w prosty sposób mówicie o ważnych rzeczach. "Zawody" to był koncept album?

BM: Właśnie nie był. Mimo, że rzeczywiście można odnieść takie wrażenie. Jakoś to wszystko intuicyjnie ułożyło się w całość, która faktycznie sprawia wrażenie wcześniej wymyślonego konceptu. Najwyraźniej te tematy mocno w nas siedziały.

: Jesteśmy przeciwni wszechobecnej propagandzie sukcesu. Nie każdy przecież musi być dyrektorem i siedzieć w biurze na najwyższym piętrze wieżowca, a nadal wmawia się nam, że musimy być albo najlepszym sportowcem albo znanym politykiem czy w ogóle kimś ważnym.

BM: Widzimy, że w Polsce nie dzieje się za dobrze, jeśli chodzi o stabilność pracy lub zarobki. To są tematy, które – jak wszystkich – nas również dotyczą. To też chyba taka przypadłość charakterystyczna dla pokolenia wychowanego w latach 90., które dźwiga na sobie brzemię oczekiwań – „pójdź na studia, zostań prawnikiem albo lekarzem”, czytaj: odnieś sukces. Nasza płyta to bardziej próba zadawania pytań niż udzielania odpowiedzi, bo ostatnia rzecz, jakiej bym chciał, to brzmieć jak coach. Sądzę tylko, że czasami warto odpuścić i przestać mierzyć się z oczekiwaniami otoczenia.

Paradoksalnie, takie podejście sprawiło, że zostaliście zauważeni przez wiele osób. To było dla was duże zaskoczenie?

: Ogromne. Pamiętam, że jak nagrywaliśmy ten album, to miałem szereg wątpliwości, czy w ogóle to, co robimy, jest dobre. Toteż tym bardziej ten pozytywny odbiór cały czas mnie szokuje.

BM: Z drugiej strony, okazuje się, że może we współczesnej polskiej muzyce popularnej brakuje prostych piosenek ze szczerym przekazem. Sądzę, że w tym przypadku warstwa tekstowa miała duże znaczenie.

W utworze "Dzisiaj jeszcze tańczę" pojawia się wers „Mam marzenia, że nie musimy pracować”. Ktoś mądry powiedział, że jeżeli lubisz to, co robisz, to nie przepracujesz ani jednego dnia. Życie z muzyki to wasz cel?

BM: Przede wszystkim to jest coś, co lubimy robić. Na dziś traktujemy to jako odskocznię, a z drugiej strony pewien filtr na rzeczywistość. Na pewno ciekawie byłoby spróbować całkowicie utrzymywać się z muzyki, ale zdaję sobie sprawę, jak bardzo jest to niestabilna sytuacja. Wszystko przecież zależy od ciągle zmieniających się trendów, łaski publiczności, a nawet decyzji promotorów czy organizatorów festiwali. Być może sensowniej byłoby się odnaleźć w branży muzycznej jako studyjny profesjonalista albo autor tekstów piosenek dla gwiazd estrady.

: Zacznę od cytatu wypowiedzi Jacka Stachurskiego, bo ostatnio oglądałem jego występ na „Roztańczonym Narodowym”. Powiedział wtedy coś takiego: „Moi Kochani, muzyka to moja pasja, muzyka to całe moje życie, nie ma dla mnie dnia bez muzyki. Ona nadaje memu życiu sens, siłę i moc, aby działać”. Poniekąd się z tymi słowami zgadzam. Chciałbym robić różne rzeczy wokół muzyki – już teraz zajmuję się robieniem teledysków VHS, więc może dodatkowo i docelowo fajnie byłoby na tym zarabiać. Z samej muzyki ciężko się utrzymać. Chociaż kto wie, może wskoczymy na wyższy poziom i wtedy moje słowa staną się nieaktualne.    

Artykuł pochodzi z numeru:
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada i Studio
listopad 2018
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Electro-Voice ZLX G2 - głośniki pro audio
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó