Kuba Więcek Trio - Multitasking
Kuba Więcek to jeden z najciekawszych jazzmanów młodego pokolenia (rocznik 94) i to nie tylko w Polsce. Mimo młodego wieku jest już rozpoznawalnym muzykiem z kręgów jazzowej awangardy a jego debiut Another Raingdrop nagrodzony Fryderykiem został wydany w ramach prestiżowej serii Polish Jazz. Od tego czasu minęły dwa lata i saksofonista znowu zaskakuje jazzem, który wymyka się wszelkim definicjom.
Multitasking to wyjątkowo zgrabny amalgamat sonorystycznych poszukiwań na skraju elektroakustyki, elektroniki i jazzu. Cieszy fakt, że mimo perfekcyjnej techniki i opanowania instrumentu, Kuba nie epatuje wirtuozerskimi solówkami, tylko dopasowuje swój styl do konkretnego utworu. Jeśli trzeba, wykorzystuje jedynie odgłos zamykanych klap albo gra tylko na jednym dźwięku (SUGARboost i Jazz Robots z gościnnym udziałem Marcina Maseckiego). Słychać, że mógłby spokojnie zasunąć serpentyną dźwięków, ale robi to rzadko, co świadczy o jego dojrzałości artystycznej. Imponuje też telepatyczne wręcz zgranie zespołu. Do spółki z Michałem Barańskim i Łukaszem Żytą Kuba Więcek tworzy perfekcyjną maszynę do mielenia najdzikszych rytmów, riffów i melodii.
Podoba mi się też miks tej płyty, któremu daleko do standardowego. Mamy zabawy z panoramą, podkręcone brzmienie perkusji (nagrywana za pomocą mikrofonów Soyuz SU-013M) i basu chwilami obijające się wręcz o hip-hop czy drum’n’bass (Me & My Present Reason) i podskórna elektronika pulsująca gdzieś w tle. Przepięknie brzmi też saksofon. To oczywiście przede wszystkim zasługa instrumentalisty, ale zapewne nie przeszkodziło w niczym nagranie w renomowanym studiu Monochrome za pomocą takich mikrofonów jak Neumann M49 czy AEA R88 oraz umiejętności Michała Kupicza odpowiedzialnego za miks płyty.
(fot. Maria Jarzyna)
„Trochę zmęczyło mnie, i nie było już dla mnie tak inspirujące jak kiedyś, klasyczne podejście do nagrywania płyt jazzowych w takim sensie, że zespół rejestrowany jest w jak najbardziej naturalnych warunkach. Słuchacze dostają to na koncertach, a na płycie chciałbym ich trochę zaskoczyć. Dlatego w przeciwieństwie do pierwszej płyty, Multitasking nagrywana była w kilku etapach ze sporym naciskiem na postprodukcję. Ten materiałem znaliśmy bardzo dobrze, gdyż od roku graliśmy go na koncertach, ale on cały czas ewoluował i częścią tej ewolucji była praca w studiu. Często graliśmy na setkę, ale później dogrywaliśmy różne partie, bo trzeba było zmienić instrument albo pojawiały się nowe pomysły. Eksperymentowaliśmy też z triggerowaniem perkusji” – tłumaczy Jakub Więcek.
Mulitasking to bardzo intensywna płyta. Każdy utwór jest trochę inny i zabiera słuchacza w inną podróż. Najlepszym tego przykładem może być frenetyczny Niszczycielskie buldożery czy oszczędny Jazz Masala, w którym saksofon dialoguje z egzotycznym „beatboxem” Michała Barańskiego. „Zależało mi na tym, żeby każdy utwór miał trochę inny charakter, inną warstwę elektroniczną. Używałem do tego Organelle firmy Critter & Guitari oraz OP-1 firmy Teenage Engineering. Podczas koncertów wykorzystuję je jednocześnie, ale podczas nagrań po prostu dogrywałem konkretne partie. Jeśli chodzi o saksofon, to chciałem, żeby nie był przetwarzany. Nie jestem fanem takich rozwiązań, bo w większości przypadków kończy się przewidywalnym brzmieniem z przesterem i delayami. Poza tym zależy mi na tym, żeby każda płyta była inna, więc może przyjdzie jeszcze na to czas” – tłumaczy saksofonista.
Ciekawostką jest mastering wykonany w Japonii przez Seigena Ono. „Poznałem go pół roku przed nagraniem płyty. Podszedł do mnie po koncercie i powiedział, że chciałby mnie nagrać. Dwa dni później zarejestrowałem swoją solową płytę w jego studiu, które jest obok jego domu, na chyba 16 mikrofonów... Płyta ze względów prawnych dostępna jest niestety tylko w Japonii. W dodatku można jej posłuchać tylko w formacie DSD, bo Seigen ma obsesję na punkcie brzmienia najwyższej jakości dźwięku” – wspomina Więcek.