Provinz Posen - Provinz Posen
Próby łączenia tradycyjnego folkloru z nowoczesną muzyką rzadko kiedy kończą się sukcesem. Najczęściej rezultatem są odgrzewane kotlety w niezjadliwej panierce. Szczęśliwe Michał Wiraszko i Michał Szturomski, czyli siła napędowa Provinz Posen, mieli świetny pomysł i potrafili go sprawnie zrealizować. Efekt? Bardzo nowoczesne, mroczne kompozycje czerpiące z historii, ale nie próbujące puszczać oka do słuchacza. To jest po prostu nowa, świeża muzyka z udziałem znakomitych gości w postaciach Dagi Gregorowicz, Malwiny Paszek, Jerzego Mazzolla oraz muzyków Filharmonii Folkloru w Zbąszyniu.
„Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że coś z tego projektu wyjdzie, bo okoliczność była jednak dość koturnowa – 100-lecie Powstania, tematyka narodowa, śliska sprawa. Nie chcieliśmy opcji ‘bagnet na broń’. Raczej ‘wolność, radość, taniec’. Okazało się, że nasze podejście się spodobało i tzw. ciało urzędowe je podchwyciło” – tłumaczy Michał Wiraszko znany z zespołu Muchy. „Stworzyliśmy trzy bazy sampli. Na pierwszą składały się po prostu nagrania tradycyjnych pieśni i tańców granych przez muzyków Filharmonii Folkloru w Zbąszyniu – Pana Jana (skrzypce, kozioł, mazanki), Pana Edmunda (kozły) i Pana Bernarda (klarnety). Były oberki, chodzone, polki i walcerki. Druga baza składała się z pojedynczych dźwięków granych chromatycznie przez wyżej wymienionych kolejno na każdym instrumencie. Chcieliśmy mieć czyste dźwięki, by później użyć ich w samplerze i konstruować własne melodie i harmonie. Trzecim źródłem była płyta wydana przez Polskie Radio w latach 90., zatytułowana ‘Wielkopolska Muzyka Źródeł’. Zgraliśmy stamtąd kilkadziesiąt kapitalnych sampli – głównie wokalnych, które później wspólnie z Michałem układaliśmy” – wspomina Wiraszko.
„Cały materiał został bardzo profesjonalnie zarejestrowany przez Michała Wiraszkę, Szymona Woliszewskiego i Bartłomieja Olszewskiego. Do nagrań użyto mikrofonów Røde NT 2A, Sennheiser MD421, AKG C414 i Shure SM 57. Dostałem zarówno ogólne ujęcie wszystkich muzyków jak i ujęcia pojedynczych instrumentów, więc miałam z czym pracować. Oprócz nagrań terenowych nagrywałem u mnie Jerzego Mazzolla. Używałem dwóch mikrofonów – AKG D112 do klarnetu basowego oraz pojemnościowego mikrofonu Amethyst firmy Violet. Nie przejmowaliśmy się za bardzo technologią. Jurek ustawił te mikrofony jak mu pasowało, a ja wpiąłem je w interfejs Apogee Duet, który doskonale spełnił swoją rolę” – wspomina Michał Szturomski odpowiedzialny za produkcję. „Te nagrania i melodie były bazą, ale nie chodziło o to, żeby robić ‘covery’ tradycyjnych form. Bardziej działaliśmy w duchu microsamplingu Amona Tobina – materiał dźwiękowy był tylko amunicją, ale efektem miała być muzyka całkiem nowoczesna. Nie miało znaczenia czy utwór jest w 3/4 i ma konkretny charakter. U nas mógł skończyć w 4/4 jako kompletnie inna kompozycja. Dlatego korzystałem dużo z samplerów, głównie z dwóch Octatracków firmy Elektron oraz pokładowego Simplera z Abletona. Ten ostatni był moim odkryciem na tej płycie. To najlepszy sampler z jakim miałem okazję pracować. Jest prosty, szybki i wyjątkowo elastyczny. Brałem np. próbkę kozła i za pomocą Simplera robiłem z tego syntezator. Octatracków używałem głównie w roli maszyn perkusyjnych opartych na samplach. Jeśli chodzi o VST to jestem wielkim fanem firmy Soundtoys, bo te wtyczki po prostu brzmią genialnie i jak odpalam Decapitatora, to słyszę różnicę w porównaniu z konkurencją. Bardzo lubię też Little AlterBoya. W działce instrumentów też nie będę oryginalny. Native Instruments Komplete wyczerpuje temat niemal całkowicie. Głównie sięgam po Reaktora, w którym znajduję wszystko czego mi trzeba, jak np. świetną emulacją Mooga pod postacią Monarka. A jak to nie wystarcza, albo jeśli potrzebuję ultranowoczesnej barwy, to wtedy z reguły odpalam Xfer Records Serum” – podsumowuje muzyk.