David Guetta to supergwiazda muzyki tanecznej. Od momentu swojego debiutu w 2009, sprzedał 40 milionów płyt, co czyni go demiurgiem muzyki EDM. W samych Stanach Zjednoczonych rynek ten został wyceniony w ubiegłym roku na 7,4 miliarda dolarów. Ten szacunek obejmuje także krzyżówki gatunkowe, do których powstania których Guetta przyczynił się w znakomitej większości. Dla Amerykanów Guetta jest tym, który niemal w pojedynkę wskrzesił muzykę taneczną, genialnie łącząc ją z innymi gatunkami, jak np. pop, hip-hop, R&B.
Guetta to przykład geniusza, który wkraczając na ścieżkę kariery zawodowej w wieku lat 20, dwie dekady później zmienił popkulturę kształtując nowy gatunek muzyki. Urodził się w 1967 we Francji. Początkowo pracował w klubach i dyskotekach Paryża, a w wolnym czasie nagrał dwa single, które jeszcze nie zapowiadały nadchodzącej rewolucji. Wszystko uległo zmianie, gdy w 2001 w krajach francuskojęzycznych numerem jeden stał się Just A Little More Love w duecie z Chrisem Willisem. Po roku ukazała się płyta oraz piętnaście singli, w tym When Love Takes Over z Kelly Rowland, które z siłą tsunami zalały całą Europę. David miał wtedy 42 lata.
Od tamtego czasu jego muzyka króluje na parkietach całego świata. 57 singli stało się przebojami, w tym 22 numerami jeden. To m.in. Sexy Bitch (z Akonem), Sweat (ze Snoop Doggiem), Dangerous (z Samem Martinem), This One’s For You (z Zarą Larsson), 2U (z Justinem Bieberem) oraz Flames (z Sią). Ostatnie trzy albumy to maszynki do zarabiania pieniędzy. Do tego doliczyć trzeba dziewięć kompilacji oraz niezliczoną ilość gościnnych występów, produkcji, miksów, remiksów itp. Trudno jest też zliczyć wszystkie nominacje do nagród i same nagrody Grammy, American Music Award, Billboard czy MTV Music, z którymi związane jest nazwisko Davida.
Siedem
Mówiąc krótko David Guetta to marka, a jej status oznacza trudności dla dziennikarzy. Wywiad, który z nim przeprowadziłem, rozciągnął się w czasie dziewięciu miesięcy i mógłby nigdy nie powstać, gdyby nie to, że Guetta chciał opowiedzieć o swoim najnowszym albumie 7. Ostatecznie udało nam się umówić na rozmowę przez Skype, gdy Francuz przebywał latem na Ibizie. Do promocji płyty wytwórnia Warner wynajęła topowe studio na wyspie, Sonic Vista. Prowadzone przez realizatora Henry Sarmiento, Sonic Vista to studio, do którego zaglądają takie gwiazdy jak Lady Gaga, Akon, 50ct, Taoi Cruz i sam Guetta, który pracuje nad nowymi przebojami.
Nowy album Guetty to aż 27 utworów, które oscylują na granicy popu i muzyki elektronicznej, nagranych z takimi gwiazdami jak Anne-Marie, Saweetie, czy Lil Uzi Vert. Słychać tu także instrumentalny house, stworzony pod pseudonimem Jack Back.
Guetta: „Album nazwałem 7, ponieważ to moja siódma płyta, a siódemka to cykl, w którym powróciłem do poprzedniej witalności i formy. W życiu artysty są różne etapy. Najciekawszy jest na samym początku, ponieważ twoja motywacja bierze się z miłości i dobrej energii. Masz niewielkie oczekiwania, więc jesteś otwarty na nowe doświadczenia. Potem przychodzi kolejna faza, gdy jesteś na świeczniku i wtedy pojawia się strach. To nigdy nie sprzyja tworzeniu. Teraz czuję, że jestem w trzeciej fazie: mam wszystko gdzieś, chcę się tylko dobrze bawić.
Miałem w swoim życiu wspaniałe lata, zarówno dla mnie jak i wszystkich wokół mnie. Ale nadszedł taki moment po utworach Sexy Bitch i I Gotta Feeling (oba wydane w 2009), kiedy na festiwalach grałem w kółko te same kawałki. Postanowiłem wtedy, że zrobię coś na maksa undergroundowego, a jeśli będzie to pop, to będzie prawdziwy pop. Nie miałem zamiaru robić nic na pół gwizdka. W każdy numer inwestuję sto procent siebie”.
W połowie drogi
Otwierający płytę utwór Don’t Leave Me Alone jest najlepszym przykładem tego, dokąd zmierza współczesna muzyka EDM. Popowy numer jest efektem współpracy Guetty z rozmaitymi twórcami, w tym szwedzkim duetem Linus Wiklund i Noonie Bao, australijską kompozytorką Sarah Aarons, która razem z Wiklundem stworzyła dla Zedda popularny utwór Stay, pisząc też dla takich artystów jak Avicii, Clean Bandit czy Charlie XCX. Guetta wyjaśnił, dlatego właśnie ten numer otwiera najnowszą płytę.
„Jestem didżejem, więc staram się budować opowieść za pomocą piosenek. Istotna jest sekwencja w tworzeniu płyty. Nic nie dzieje się przez przypadek. Staram się znaleźć pozytywną energię w każdym utworze i Don’t Leave Me Alone taką ma. Utwór Drive jest inny. Powstał we współpracy z Black Coffee, wiodącym producentem z Południowej Afryki, którego korzenie tkwią w mocno undergroundowej muzyce house. Nasze estetyki były skrajnie różne. On ciągle powtarzał mi ‘mniej brzmi lepiej’, ja z kolei lubię dodawać kolejne elementy. Zależy mi na mocarnym refrenie, który potem poleruję tak, aby był jeszcze bardziej efektowny, ale udało nam się spotkać w połowie drogi. Utwór Drive powstał z wokalistką Delilah Montague, o której świat jeszcze nieraz usłyszy.
I’m That Bitch to z kolei świeże brzmienia, które dla mnie brzmią ekscytująco. Numer jest totalnie różny od jakiegokolwiek innego. Myślę, że sekret tkwi w połączeniu nowoczesnych barw i ponadczasowej melodii. Jeśli uda ci się uzyskać oba te elementy i połączyć w parę, masz szansę zrobić wielki przebój. Ten numer napisałem razem ze Stargate, a ich pomysł był taki, by zrobić z tego kawałek hip-hopowy. W trakcie pracy wpadło kilku ludzi z wytwórni Warner razem z wokalistką – Saweetie. I to jej wokal dodaliśmy do piosenki”.
Wierzysz w duchy?
Guetta jest prekursorem nie tylko mieszania stylów, ale także ról. Jako pierwszy DJ na świecie sam zajął się produkcją i kompozycją. Gdy zaczynał, didżeje nie produkowali muzyki, ograniczając się do odtwarzania utworów innych artystów. Wydaje swoje kompozycje pod własnym nazwiskiem, ale nie podpisuje się pod żadnymi partiami, co u niektórych rodzi wątpliwości, czy faktycznie sam tworzy utwory. Trudno powiedzieć, niemniej podczas mojej rozmowy z KSHMER, inną gwiazdą EDM, usłyszałem, że był on kiedyś, i tu cytat, „ghost-producentem, który pracował dla didżejów nie potrafiących pisać i produkować muzyki”.
Guetta już na początku zaufał kilku osobom, które wspierają go, pracując w cieniu. Są to Joachim Garraud, Fred Rister i Giorgio Tuinfort. Rister podkreśla, że nie jest żadnym producentem pracującym w cieniu, ponieważ to Guetta nadzoruje wszystkie prace związane z produkcją, komponowaniem, programowaniem i aranżacją. A co sam Guetta mówi na ten temat?
„Pamiętam każdy szczegół ze współpracy z Fredem Risterem nad utworem I Gotta Feeling. To była wspaniała przygoda” (fot. Fpatty)
„Pierwszą kwestią jest skomponowanie utworu. Wybieram sobie konkretnych kompozytorów i muszę przyznać, że mam do nich nosa. Bardzo często mam już pomysł na utwór, ale nie mam problemu z tym, aby poprosić o pomoc kogoś, kto tworzy muzykę w innym nurcie. Często słychać, że producenci kopiują stylistykę innych didżejów, ale ja wolę uderzyć bezpośrednio do takiego kogoś. Na tym to polega, by oddelegować innym to, czego sam nie potrafisz. W tym wypadku jednak to nadal ty decydujesz o kierunku, w którym idzie twoja muzyka.
Nienawidzę samodzielnej pracy. Lubię, gdy jest twórcza atmosfera i wszyscy przerzucają się pomysłami. Gdy jednak tworzę sam, między mną a piosenką powstaje niewidzialna więź, przez którą nie mogę złapać odpowiedniego dystansu. Często współpracuję z Giorgio Tuinfortem, który jest wirtuozem fortepianu z klasycznym wykształceniem muzycznym. Pracując z nim wstydzę się tknąć klawiszy. Działamy na takiej zasadzie, że on dba o harmonię, a ja koncentruję się wyłącznie na bitach i innych brzmieniach. Gdy Giorgio nie mógł być ze mną w studiu, wtedy sam siadałem do klawiszy i było to nie lada wyzwanie. Udało nam się podzielić rolami z kompozytorami, i wyszło to naprawdę genialnie!”.
Drop to drop
Guetta kontynuuje swoją opowieść o współpracownikach, m.in. o Fredzie Risterze. „Bycie w studiu to forma wymiany energii. Czasem płyty się udają, czasem nie – trudno powiedzieć, dlaczego. Można się tylko domyślać, że obecność tej czy innej osoby coś zmieniła. Gdy między ludźmi jest pozytywna energia, to słychać na nagraniach. Tak jest ze mną i Fredem, dobrze nam się współpracuje. Jesteśmy dobrymi znajomymi i udaje nam się pogodzić życie prywatne z zawodowym.
Fred również zaczynał jako didżej. Wywodzimy się z pokrewnych światów. On potrafi stworzyć unikatowe progresje akordów. Nie ma wykształcenia klasycznego więc zamiast standardowego I-VI-IV-V, zawsze zaczyna od czegoś niezwykłego – po prostu układa palce na klawiszach i zawsze wychodzi z tego coś niebanalnego. Pamiętam każdy szczegół ze współpracy z nim nad utworem I Gotta Feeling. To była naprawdę wspaniała przygoda”.
Niestety Rister poważnie choruje, więc pracuje z Guettą sporadycznie, niemniej pojawił się w jednym utworze z płyty 7, Think Think Think, który jest standardowym utworem house. Don’t Leave Me Alone natomiast brzmi jak wczesny numer EDM. Wszyscy producenci znaleźli się w jednym pomieszczeniu, zatem praca nad nim wyglądała zupełnie inaczej niż to zwykle bywa, kiedy najczęściej komponuje się przez internet, a twórcy znajdują się w różnych zakątkach świata.
„Guetta jest prekursorem mieszania stylów i ról – jako pierwszy DJ na świecie sam zajął się produkcją i kompozycją” (fot. Nacho Dorado/Sonic Vista Studios)
„Pracowaliśmy w studiu należącym do Linusa i Noonie. Była z nami Sarah Aarons. Komponowanie zaczynaliśmy od zera. Linus grał różne pasaże, a ja spośród nich wybrałem jeden. Z doświadczenia wiem, że łatwiej jest napisać dobry numer z akordów, niż z gotowego podkładu instrumentalnego. Oczywiście to nie jest reguła, ja sam wiele utworów napisałem na sto różnych sposobów, ale na tę chwilę tak właśnie sądzę. Jeśli zaczniesz komponować pod stopę na raz w tempie 128 BPM, na pewno stworzysz utwór taneczny. Jako producent musisz wydobyć z ludzi to, co najlepsze, a kompozytorów nigdy nie stawiać pod ścianą. Musisz im dać wolną rękę, by mogli się wypowiedzieć najlepiej jak tylko potrafią.
Zaczęliśmy zatem od różnych progresji, a potem wyłoniło się z nich arpeggio, do którego powstała reszta utworu. Sam zaprogramowałem bębny, a następnie dodałem dwunutową kadencję w stylu 2U – utworu, który powstał z Justinem Bieberem. Do tego dodałem pogłos, który stanowi główną siłę tego numeru. Gdy w końcu dobrnęliśmy do części drop, chcieliśmy połączyć wszystkie te elementy. Nie chcieliśmy suchego wokalu, zdecydowaliśmy się zmiksować go z brzmieniem syntezatorów. Wyszło to całkiem nieźle. To prawda, że dropy stały się standardem w muzyce pop, a prawdziwą nowością byłoby napisać piosenkę bez nich!”.
Gdy tylko powstał utwór, w studiu rozpoczął się długi i mozolny proces, którzy wszyscy ludzie z branży znają doskonale. „Demo a produkcja to dwa osobne, pojemne tematy. Tworzenie dema jest ekscytujące, to jest prawdziwa zabawa. Produkcja wymaga już więcej cierpliwości. Wtedy też na jaw wychodzą różne kwiatki. Czasem czuć, że nie da się zrobić tego dobrze – wtedy najczęściej nie jest to wina produkcji, ale oryginalnego pomysłu”.
Warsztat pracy
Na wszystkich etapach Guetta pracuje w Ableton Live. Za przykład wzięliśmy utwór Don’t Leave Me Alone, o którym Guetta opowie więcej.
„Produkcja odbywała się na samym końcu; wymienialiśmy się plikami z Linusem. Ja mam tendencję do przedobrzania, Linus z kolei jest powściągliwy. On pracuje w Pro Tools, a ja w Ableton. Gdy nawiązałem współpracę z Fredem, próbowałem pracować w Logic, z którego chętnie korzysta także Giorgio. Niemniej najczęściej używam Live i nie chcę tego zmieniać.
Ableton służy mi cały czas – zarówno podczas produkcji jak i koncertów. Świetnie sprawdza się w komponowaniu muzyki, montażu i edycji, przy których jest niezastąpiony. Jeśli chodzi o DJ-kę, nie ma sobie równych. Na koncertach chcę publiczności oferować niezapomniane doświadczenia, więc każdy występ jest unikatowy. Nigdy nie gram wersji utworu z płyty. Wyobraź sobie granie I Gotta Feeling przez 10 lat w tej samej wersji... Zabiłbym się. To jak Satisfaction u Stonesów. Jeśli jednak nie zagrają tego na koncercie, ludzi są źli. U mnie też – staram się za każdym razem zagrać ją inaczej, zmieniając np. drop. Ableton jest szybki i łatwy w obsłudze, i to jest jego ogromna zaleta”.
Guetta większość czasu podróżuje i wtedy jego narzędziem pracy jest laptop. W swoim domu na Ibizie ma jednak mały system, skonfigurowany przez Henry Sarmiento z sąsiadującego studia Sonic Vista. Sarmiento: „David ma monitory i subwoofer Genelec 1234, monitory Barefoot Sound MicroMain27 Gen2, kontroler odsłuchów Burl Audio B26 Orca, kilka klawiatur sterujących oraz mikrofon AKG”.
Guetta dodaje: „Jestem szczęśliwym posiadaczem monitorów Genelec i uwielbiam Barefooty, które brzmią jak duże systemy. Gdy zapraszam kogoś do domu, to ustawiam je gdziekolwiek i zawsze brzmią. Mają ciekawy bas, któremu nie przeszkadzają nawet nieakustyczne pomieszczenia. Kupiłem też świetny interfejs UAD, ale gdy tylko przenoszę się do innego studia, w którym nie ma sprzętu UAD, to nie mogę z korzystać z wtyczek Universal Audio. Prawdę mówiąc, w studiu potrzebuję tylko dobrego pomieszczenia, odsłuchów oraz interfejsu audio. Nawet ten ostatni nie jest niezbędny, bo mam przecież laptopa. Kiedyś nagrywałem wokale i instrumenty w swoim domu, ale teraz wolę pojechać do studia, zatrudnić realizatora i nagrać to jak trzeba”.
Guetta wyposażył swój program w kilka ciekawych efektów oraz instrumentów. „Moje podstawowe syntezatory to Lennar Digital Sylenth i inne, w większości bardzo popularne, jak reFX Nexus i NI Massive. Ostatnio najczęściej korzystam jednak z Xfer Serum. To brzmieniowy odpowiednik Massive, tyle tylko, że łatwiejszy w obsłudze. Ja natomiast jestem leniuchem – nie bawię się w tworzenie brzmień od początku. Gdy mam jakiś dobry sound, to jedynie dodaję korekcję, pogłos czy kompresję.
Kiedyś rozmawiałem z Afrojackiem, który powiedział: ‘nie mam Nexusa, bo chcę tworzyć własne brzmienia’. Gdy spotkałem go kilka lat później, to usłyszałem: ‘David, miałeś rację! Teraz mogę pracować znacznie szybciej’. To jednak nie oznacza, że nie tworzę własnych brzmień, choć nie robię tego notorycznie. Gdy już jakieś powstanie, to zapisuję je i bywa, że do niego wracam. Jestem praktyczny, nie mam nieskończonej ilości czasu.
Lubię też Vengeance VPS Avenger, który jest podobny do Nexusa, ale ma więcej możliwości edycji. Oferuje doskonałe, profesjonalne brzmienia, z którymi już nic nie trzeba robić. Korzystam również z brzmień Arturia, najczęściej przy utworach elektronicznych. Ich produkty są olśniewające, ale wymagają sporo zasobów obliczeniowych. Jest jeszcze u-he Diva, który jest ciekawym narzędziem. Nie używam instrumentów Abletona. Myślę, że nie są szczególnie przyjazne obsługowo. Dlatego lubię Sylentha, który jest łatwy, szybki i możesz w nim zrobić coś z niczego”.
Głos w pudełku
W przypadku sampli Guetta po prostu umieszcza je bezpośrednio w aranżacji, co jednak nie odnosi się do sampli bębnów. „W ich przypadku korzystam z Simplera, ale pracuję na własnych brzmieniach. Sporo używamy też iZotope Vocal Synth 2, który często pojawia się na najnowszej płycie. To doskonałe narzędzie, które potrafi zdziałać cuda z wokalami głównymi i harmonicznymi. Do uzyskiwania efektu wokodera korzystaliśmy z Antares Harmony Engine EVO, ale gdy pojawił się VocalSynth 2, to zaczęła się prawdziwa zabawa.
To twórczy i łatwy w użyciu procesor. Dla mnie oznacza to tyle, że poradzę sobie z nim sam i nie muszę nikogo angażować. Uwielbiam efekt talk box, z którego często korzystał Roger Troutman, lider Zapp w latach 80., a który pojawił się też w California Love Dr Dre i 2Paca. Na nowym albumie użyliśmy go razem z Monsieur George i Giorgio, aka The Pianoman. Stworzyliśmy miks z sampli, które grał Giorgio, a Mr George zagrał go na prawdziwym talk boksie. Czasem warto zaangażować kogoś, kto już zna ten instrument, dość trudny w swojej prostocie. Jeśli się postarasz, Anatres AutoTune może zabrzmieć podobnie, ale Vocal Synth także, i dlatego mi się spodobał, bo nie musiałem prosić nikogo o pomoc”.
Guetta na etapie powstawania nagrań jest gotów oddać miks w ręce każdego, kto uczyni go lepszym. „Nie mam wybujałego ego. Dlatego zawsze puszczam swoją muzykę każdemu na każdym etapie produkcji. Lubię słuchać komentarzy innych. Czasem biorę je pod uwagę, czasem nie, ale zawsze jest to dobre doświadczenie. Znam takich didżejów, którzy nie są otwarci na krytykę. Ego to ich największy wróg. Nie jestem problemowy i gdy ktoś ma lepszy pomysł na miks, chętnie przekazuję mu swoje ścieżki”.
W przypadku albumu 7 było kilka osób zaangażowanych w produkcję, w tym Serban Ghenea i jego inżynier John Hanes. Guetta potwierdził, że otrzymali od niego surowe miksy, a potem stworzyli według nich własne. Na etapie wstępnych miksów Guetta ma swoich wirtualnych faworytów.
(fot. Nacho Dorado/Sonic Vista Studios)
„Chętnie używam Xfer OTT – to mega kompresor, dzięki któremu brzmienie staje się naprawdę konkretne. Dodaje także ciekawą teksturę. Lubię wtyczki FabFilter oraz iZotope. Transient Shaper to doskonałe narzędzie, które sprawdza się do bębnów, nawet takich scalonych w grupę. Możesz wpłynąć nie tylko na transjent, ale także skracać brzmienie, dzięki czemu brzmią bardziej perkusyjnie. Po skróceniu czasu powrotu dźwięk zaczyna być bardziej pompujący. Jeśli chodzi o sidechain, to na co dzień stosuję Cableguys Volume Shaper. HalfTime to wtyczka tej samej firmy, pozwalająca zmienić dwa takty w cztery lub jeden, dając też możliwość niesamowitej manipulacji i tworzenia ciekawych efektów brzmieniowych. Lubię i często stosuję SoundToys – ich Little Alter Boy to bardzo ciekawy plugin. Do toru master dodaję natomiast iZotope Ozone 8 i nic więcej. Tak jak powiedziałem, jestem leniwy i szukam prostych rozwiązań!”.
I to już był koniec wywiadu, bo za drzwiami czekali na niego holenderscy producenci EDM, z którymi David pracuje coraz częściej. Na płycie 7 byli to między innymi Martin Garrix, Brooks, Giorgio Tuinfort, Timofey Reznikov, Albert Harvey i Marcus van Wattum. „Podejrzewam, że mam w sobie coś z Holendra”, śmieje się Guetta. Być może, ale głównym powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że Holandia ma bardzo mocną pozycję na rynku muzyki EDM. Z kolei niderlandzki rynek bardzo polubił Guettę, który nie stroni od współpracy z producentami z kraju tulipanów.
Dotychczasowe hity z albumu 7 (2U, Flames) podbijają listy przebojów na całym świecie, a sam Guetta tylko w 2017 zarobił 25 milionów dolarów. Wygląda więc na to, że zdanie, które padło na początku naszej rozmowy – „mam wszystko gdzieś, chcę się tylko dobrze bawić” – to tylko słabo zawoalowana kokieteria, bo tak naprawdę to bardzo poważny biznes.