Frank Dukes - Robię to co wydaje mi się ekscytujące

Frank Dukes - Robię to co wydaje mi się ekscytujące

"Uwielbiam muzykę popularną, w szczególności taką, która zahacza o dziwniejsze klimaty! Taką właśnie tworzyli moi ulubieni artyści, tacy jak The Beatles, Nirvana i Wu-Tang Clan. To była muzyka popularna, ale nietypowa. Ostatecznie jestem znany z produkcji dziwaczniejszych płyt pop. Ale nie jest to konsekwencja świadomej decyzji. To nie jest w żaden sposób zintelektualizowane. Po prostu robię to, co wydaje mi się ekscytujące".

Rozmowa
Paul Tingen
2021-12-28

Moim rozmówcą jest Adam King Feeney, szerzej znany jako Frank Dukes, pod którym to pseudonimem działa od początku XXI wieku. Jego wspomniane podejście do produkcji muzycznej, "Po prostu robię to, co wydaje mi się ekscytujące", przyczyniło się do międzynarodowego sukcesu nagrań Drake'a, Eminema, Taylora Swifta, Lorde, Kanye Westa, Camili Cabello, Posta Malone’a The Weeknd, Jonas Brothers i wielu, wielu innych wykonawców. Zjadłszy zęby na stylistyce hip-hopowej, Feeney stał się jednym z najbardziej znanych światowych twórców piosenek i producentów muzyki pop.

Liczba laurów, jakie Feeney zgarnął od 2014 roku, jest imponująca - 11 nagród ASCAP, 16 BMI, trzy nagrody Grammy i 29 nominacji do tej ostatniej. Jest znany ze swojego wyjątkowego gustu brzmieniowego i zamiłowania do sprzętu analogowego, a ponadto przypisuje mu się zrewolucjonizowanie sposobu produkcji płyt, po części ze względu na jego Kingsway Music Library, bibliotekę sampli udostępnianą przez Splice.

Feeney mówi, że za cel postawił sobie "stać się jednym z najlepszych producentów na świecie i pracować z najbardziej znanymi artystami naszych czasów". Biorąc pod uwagę to, o czym napisano wyżej, można uznać, że udało mu się ów zamiar zrealizować. Jest przy tym bardzo dumny z tego, że wiele nagrań, w których stworzeniu uczestniczył, zachowuje długowieczność.

"Kiedy spoglądam na wszystkie swoje nagrania, także te najwcześniejsze, to dostrzegam, że nie tworzę hitów błyskawicznych, które od razu trafiają na pierwsze miejsca zestawień. Ich popularność rośnie powoli i stopniowo wdrapują się na szczyt. Ale kiedy już tam dotrą, to pozostają wśród 10 najlepszych hitów dłużej, niż wiele innych kompozycji. Mam więc to szczęście tworzyć nagrania, które rozkwitają powoli, ale pozostają z nami na dłużej. Myślę, że w moich produkcjach tkwi pewna autentyczność, która sprawia, że rezonują one na głębszych częstotliwościach, niż utwory pisane wyłącznie z myślą o sukcesie".

Jako przykłady, Feeney wskazuje "Needed Me" Rihanny (2016), "Congratulations" Posta Malone’a (2016) i "Havana" Camili Cabello (2017). Nagranie Rihanny spędziło szesnaście tygodni w amerykańskim zestawieniu top 10, pozostając najdłużej jak dotąd notowanym hitem tej wokalistki. Utwór Posta Malone’a z kolei spędził 50 tygodni na liście US singles chart. Feeney z satysfakcją wspomina, że label współpracujący z Cabello nie wierzył w potencjał "Havany," umieszczając to nagranie na stronie B singla (patrz ramka HAVANA I CIRCLES). "Pewnym zaskoczeniem" było więc, gdy okazało się ono bestsellerem wśród cyfrowych singli wydanych w 2018 roku, a "Havana" jednym z najbardziej znaczących hitów całej dekady.

Zważywszy na kosmiczne wręcz osiągnięcia Feeneya nie dziwi to, że wielokrotnie zapraszano go do dzielenia się produkcyjnymi sekretami, ale z jakiegoś powodu był temu niechętny. W Internecie znaleźć można jedynie nieliczne wywiady, a ten, który właśnie czytacie, jest pierwszym w historii, jakiego Feeney udzielił specjalistycznemu czasopismu muzycznemu. Okazja ku temu jest podwójna: udostępnienie opartego na samplach syntezatora VST The Prince i niedawne ogłoszenie Fenneya, iż karierę będzie teraz kontynuował jako artysta o pseudonimie Ging. To sprawia, że wywiad niniejszy można potraktować jako swoiste podsumowanie jego kariery pod nazwiskiem Frank Dukes.

Rozmawiając przez Zoom ze swojego domu w Los Angeles, Feeney opisuje przebieg dotychczasowej kariery. Urodził się w kanadyjskim Toronto w 1983 roku. W wieku pięciu lat pobierał lekcje gry na pianinie, a następnie zainteresował się gitarą i perkusją. W młodości kolekcjonował płyty, zwłaszcza z lat 60. i 70., co wzbudziło w nim zainteresowanie produkcją muzyczną i skłoniło do zakupu MPC. Zaczął też jeździć na deskorolce, przez co związał się ze stylistyką hip-hop i zaczął grać jako DJ.

Na początku 2000 roku Feeney przyjął pseudonim Frank Dukes (od nazwiska Franka Duxa, postaci z filmu Krwawy sport z 1988 roku). Rozpoczął współpracę z raperami, robił remiksy, grał sety i wyprodukował utwór "Money" dla Drake'a. Wszedł także w kooperację z producentem Boi-1da, a następnie z wieloma kolejnymi artystami, w szczególności z 50 Centem, niektórymi członkami zespołu Wu-Tang i hiphopowo-jazzową grupą BADBADNOTGOOD.

Sfrustrowany praktycznymi i finansowymi problemami związanymi z pozyskiwaniem sampli Feeney rozpoczął tworzenie własnych próbek, co w 2011 roku zaowocowało powstaniem biblioteki Kingsway Music Library. Składały się na nią kompozycje stanowiące materiał źródłowy do samplowania. Z czasem zyskała status legendarnej, wyznaczając standardy w zakresie pozyskiwania i wykorzystania sampli, a także ich jakości w ogóle.

Z sampli Feeneya korzystały niezliczone rzesze twórców i producentów, w tym Drake, Boi-1da, Vinylz, Kanye, Mac Miller i Rihanna. Kolejnym kamieniem milowym w jego karierze był rok 2015, kiedy to nawiązał współpracę z producentem Louisem Bellem i Postem Malonem. Od tego momentu Dukes przyłożył rękę do skomponowania i wyprodukowania przeszło 300 utworów w stylistyce pop, z których 30 pokryło się platyną.

HAVANA I CIRCLES

"Havana" Camili Cabello (z udziałem Young Thug) była piosenką definiującą karierę tej piosenkarki i jednym z najlepiej sprzedających się nagrań 2018 roku. Tytuł zdobył wiele nagród i znalazł się na kilkudziesięciu listach "Najlepszych piosenek 2018". Zgodnie z konwencją współczesnej piosenki pop, została napisana przez liczną grupę twórców: Cabello, Jeffreya Williamsa, Brittany Hazzard, Pharrella Williamsa, Adama Feeneya, Briana Lee, Aliego Tamposiego, Andrew Watta, Louisa Bella i Kaan Gunesberk. Co jednak niezwykłe, za produkcję odpowiadał tylko i wyłącznie Feeney.

"To nagranie jest naprawdę drogie mojemu sercu" wspomina Feeney. "Zaczęło się od bitu, który stworzyłem w domu, co zajęło mi dosłownie pięć minut. Dograłem do niego progresję akordową, dodałem werbel i trochę 808, i to był naprawdę dobry motyw. Z Camilą pracowałem po raz pierwszy, a oprócz nas w studiu byli też Ali Tamposi i Andrew Watt. Ali dograł swobodnie stylizowane linie wokalne".

"Bit zatytułowałem Nights in Havana, ponieważ Camila urodziła się w Hawanie. To było mniej więcej w czasie, gdy Trump został nominowany na urząd prezydenta USA, i dla Camili, jako imigrantki z Kuby w pierwszym pokoleniu, bardzo istotne było, aby wspierać rodzimą kulturę i reprezentować swych rodaków".

"Wiedziałem, że jest to nagranie, które będzie przełamywało bariery, ale nikt inny nie postrzegał go w ten sposób. Ja jednak w to wierzyłem, podobnie jak Camila, więc tego się trzymaliśmy. Powodem, dla którego utwór ma tylu współautorów było to, że tekst zwrotek i refrenu wciąż się zmieniał. Naprawdę czułem, że robimy coś świetnego, dlatego przez sześć miesięcy wciąż to ulepszaliśmy. W kilku punktach poszliśmy w złą stronę, więc trzeba było zawrócić i korygować pomyłki".

"Ukończenie nagrania okazało się bardzo trudne. Było tu tyle zwrotów akcji. Zawsze miałem poczucie, że refren jest niesamowity, ale wszystkiego dopięliśmy dopiero wówczas, gdy w studiu pojawił się Pharrell. Pracowaliśmy wtedy nad innymi rzeczami, a na koniec dnia powiedziałem do Camili ‘puśćmy mu Havanę’. Poprosiłem realizatora, by wyciszył zwrotki, i gdy nagranie leciało, Pharrell zaczął coś podśpiewywać. Wszyscy poczuliśmy, że jego wykonanie będzie świetnie się kleiło, więc zostało nagrane i użyte w gotowym utworze. Prawda jest więc taka, że czasami dotarcie z piosenką do finału wydaje się wręcz niemożliwe, dopóki nie poczujesz, że właśnie osiągnąłeś metę".

"Gdy nagranie zostało ukończone, zanieśliśmy je do wydawnictwa, gdzie spotkaliśmy się z zupełną obojętnością: ‘to się do radia nie nadaje’. Havana trafiła więc na stronę B singla z innym utworem. Jednak statystyki na Spotify pokazały, że odbiorcy są bardziej zainteresowani tą właśnie stroną B! Często doświadczałem podobnych zachowań wydawców, co wynika stąd, że moje produkcje nie są typowe. Nie sądzę, że im się nie podobały, a raczej trochę przerażały. Jeśli więc wydawnictwo uważa jakieś nagranie za zbyt ryzykowne, woli wypuścić inne, brzmiące jak te, które już odniosły sukces. Jest to filozofia, pod którą nie mogę się podpisać".

Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku nagrania "Circles" Posta Malone’a (2019), które dwukrotnie pokryło się platyną w UK i pięciokrotnie w USA, stało się jednym z największych światowych hitów 2019 roku i było nominowane do nagrody 2021 Grammy Awards w kategoriach Record of the Year oraz Song of the Year. Na liście współautorów pojawiają się: Malone, Louis Bell, Kaan Gunesberk, Billy Walsh i Feeney, zaś za produkcję odpowiadali Malone, Bell oraz Feeney.

Feeney mówi: "To utwór, który zaczęliśmy tworzyć wraz z Postem. On grał na perkusji, ja na gitarze, a potem na basie, po czym Post nagrał swobodnie stylizowane partie wokalne. Dołączył do nas Lou, a Billy napisał tekst. Także w tym przypadku byłem pewien, że to będzie wyjątkowo świetny numer, ale wytwórnia tej pewności nie podzielała, ponieważ był nieco odmienny od tego, co Post nagrywał dotychczas. Oczywiście wyszło na to, że to jeden z najlepszych numerów na całym albumie Hollywood’s Bleeding!"

Opisując tę swoją muzyczną podróż Feeney mówi: "Na przestrzeni lat moja kariera biegła wieloma różnymi torami, ponieważ po prostu zawsze podążałem za tym, co w danym momencie ekscytowało mnie najbardziej. Na początku był to zwykły pomysł tworzenia muzyki. Robienie bitów na MPC, w piwnicy domu moich rodziców, było dla mnie niesamowitym przeżyciem. To po prostu magia, zaczynać od zera i skończyć z czymś wartościowym. To było naprawdę niesamowite."

"Moją kolejną myślą było ‘OK, fajnie byłoby popracować z innymi artystami’. Z zapałem zacząłem więc przygotowywać bity dla raperów. Kiedy już się w to wkręciłem, znów przyszła mi do głowy myśl ‘co dalej?’. Przygotowałem bit dla 50 Centa, używając sampla z nagrania grupy Menahan Street Band z Nowego Jorku. W rezultacie zostałem przez nich zaproszony do NY. Kiedy już znalazłem się w Nowym Jorku, zobaczyłem coś, co było dla mnie zupełną nowością: muzyków grających na prawdziwych instrumentach, nagrywających na taśmę przy użyciu sprzętu vintage. Ich nagrania brzmiały dokładnie tak, jak te, na których się wychowałem, i które z zamiłowaniem samplowałem. To mi naprawdę otworzyło oczy".

Lyric Studio w Los Angeles

"Gdy ogarnia mnie ekscytacja czymś nowym, wchodzę w to w sposób absolutnie kompulsywny. Wsiąkłem więc całkowicie w temat sprzętu analogowego i proces nagrywania przy jego użyciu. Być może nie od razu zdałem sobie z tego sprawę, ale to właśnie wtedy zacząłem rozumieć, w jaki sposób powstały ulubione przeze mnie płyty z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a także brzmienia, które pokochałem i samplowałem. Dzięki zastosowaniu sprzętu analogowego moje nagrania zaczęły brzmieć podobnie do tych, z których niegdyś pozyskiwałem sample".

"W tamtym czasie była to dla mnie prawdziwa obsesja. W rezultacie tworzyłem wówczas więcej muzyki do wykorzystania w samplingu, niż bitów, a swoje sample udostępniałem znajomym, którzy bity tworzyli. Zgromadziłem je w bibliotece Kingsway Library, z której mógł skorzystać każdy chętny. Wtedy też powstał mój pierwszy duży hit, gdy Boi-1da zsamplował fragment muzyki, którą skomponowałem do utworu "0 to 100" Drake’a (2014). Zaowocowało to podpisaniem umowy wydawniczej i pierwszymi porządnymi pieniędzmi, jakie zarobiłem na muzyce".

Patrząc wstecz, Feeney nadal uważa swój wkład w rozwój samplingu za jedno z największych osiągnięć. "Wielu producentów pytało mnie: jesteś znany ze swoich brzmień, po co je wszystkim rozdajesz?". Ale ja uwielbiam dzielić się swoimi pomysłami. Po prostu lubię robić rzeczy, które mnie ekscytują, nieważne, czy zarabiam na tym pieniądze, czy nie. W zebranych przeze mnie doświadczeniach jest coś wyjątkowego, coś, co wpływa na to, jak pracuję, i sprawia, że ludzie używają stworzonych przeze mnie dźwięków w sposób zupełnie inny niż ja".

"Uwielbiam tworzyć rzeczy, które brzmią świetnie i przyczyniają się do utrwalania kanonu muzyki, sprawiając, że staje się ona choć trochę lepsza. Jestem więc dumny, że to, czego dokonałem na polu samplingu, wpłynęło na ewolucję muzykalności hip-hopu. Muzyka hip-hopowa nie oparta na samplach, ta sprzed 2010 roku, była znacznie prostsza i mniej muzykalna. Pomysł tworzenia własnych sampli był wtedy nowością. A dzisiaj jest już zupełnie normalne".

"Jest cała masa dzieciaków tworzących pętle i sample, które wysyłają producentom. Kiedyś tak nie było. Dziś te dzieciaki robią wspaniałe sample, np. całych sekcji smyczkowych, i miałbym trudności z odróżnieniem próbek pozyskanych ze starych płyt od tych, które dostępne są w nowych bibliotekach. To niesamowite".

"Jakkolwiek archetyp tego sposobu tworzenia muzyki powstał w oparciu o koncepcję, którą sam dogłębnie eksplorowałem, nie mogę o sobie powiedzieć, że byłem w tym pierwszy. Pierwszą działającą w taki sposób osobą, którą spotkałem, był Nick Brongers, który również odwoływał się do nagrań brzmiących jak muzyka ze starych płyt. Innowacją, którą ja wprowadziłem, było skupienie się na tworzeniu rzeczy, które brzmią jak nowe i są gotowymi pomysłami na bity, ale niekoniecznie bazują na staromodnie brzmiących samplach".

Starsze nagrania nieodmiennie pozostają dla Feeneya ważnym punktem odniesienia. Zapytany, które płyty najmocniej wpłynęły na jego smak muzyczny, odpowiedział: "Jest ich wiele, i nawet nie wiem, od której zacząć. Uwielbiam Arthura Verocaia, brazylijskiego kompozytora, który w 1972 roku nagrał płytę niemal zupełnie niezauważoną przez rynek. Kiedy jednak MF Doom posłużył się nią (w 2004) jako źródłem sampli, stała się bardzo popularna i od tamtego czasu była samplowana bardzo często. W mojej opinii jest to majstersztyk kompozytorski, aranżacyjny i produkcyjny".

"Mój gust muzyczny obejmuje artystów zarówno niszowych, jak i tych najbardziej popularnych. The Beatles, Nirvana i Wu-Tang to byli niesamowici wykonawcy, nieprzyzwoicie wręcz popularni. Moje uszy zupełnie podświadomie wychwytują dobre motywy pop, i dlatego piosenki, które piszę, są tak chwytliwe. Beatlesi wciąż ewoluowali w dziedzinie tworzenia piosenek i postrzegania sensu muzyki popularnej, dokonując wraz z Georgem Martinem niebywałych rzeczy".

"Stara muzyka, którą cenię najbardziej, była w swoim czasie pionierska, ale nigdy nie stworzyłbym niczego, co tylko z tego względu miałoby brzmieć staromodnie. Żyję i tworzę w roku 2021, a nie 1960 czy 1970. Zawsze interesowało mnie czerpanie z rzeczy, które kocham, i ich ulepszanie. To właśnie jest dla mnie fascynujące.

Wspominając o pisaniu "chwytliwych piosenek", Feeney odnosi się do ostatniego etapu jego kariery. "Kiedy poznałem Lou i Posta, miałem już pewne rozeznanie wśród producentów i zacząłem rozpoznawać jednych jako naprawdę dobrych w kreowaniu brzmienia bębnów, innych w pisaniu określonego rodzaju piosenek, i tak dalej. W ten sposób uczyłem się prawdziwej produkcji i dobierania odpowiednich ludzi do konkretnych zadań, jednocześnie zachowując kontrolę nad tym, jak będzie brzmiał produkt końcowy".

"Produkcja i pisanie piosenek stało się dla mnie nowym, ekscytującym obszarem eksploracji. Nigdy przedtem nie współtworzyłem piosenek, ale wejście w tę rolę okazało się stosunkowo łatwe, ponieważ już wcześniej grałem i pisałem własną muzykę, podejmując przy tym rozmaite decyzje produkcyjne. Współtworzenie i współprodukowanie nagrań innych artystów stało się moją nową obsesją, co zaowocowało współpracą nad większymi projektami, w ramach których produkcja całych albumów należała wyłącznie do mnie".

"Moja kariera rozwinęła się do punktu, w którym poczułem, że jestem już w pełni dojrzałym producentem, a nie tylko gościem, który jedynie tworzy bity czy sample. Był to dla mnie moment przełomowy, ponieważ nabrałem pewności, że jestem w stanie wejść do studia z dowolnym artystą, dowolnej rangi, i wyprodukować dobre nagranie. Robiłem wiele różnych rzeczy, pracowałem z wieloma ludźmi i zbadałem mnóstwo rozmaitych ścieżek, i każde z tych doświadczeń ma dla mnie ogromne znaczenie, albowiem żadne nie mogłyby istnieć bez pozostałych. Jestem dumny zarówno ze stworzonej przez siebie biblioteki Kingsway Music Library, jak i wszystkich nagrań, które współtworzyłem i wyprodukowałem".

Lyric Studio w Los Angeles

Do 2018 roku Dukes regularnie podróżował pomiędzy rodzinnym Toronto i Los Angeles, gdzie powstawała większość nagrań, nad którymi pracował. W końcu jednak ugiął się przed tym, co było nieuniknione, i zdecydował na przeprowadzkę do LA. W maju 2021 przeprowadził się po raz kolejny, do obecnej lokalizacji w Mieście Aniołów, którą jest posiadłość z kilkoma starymi domkami. W jednym z nich urządził swoje Lyric Studio.

Jak można by się spodziewać, wyposażenie Lyric jest w pełni nowoczesne i składa się z monitorów ATC 45, interfejsów UA Apollo 16x i Apollo x8p, a także kolekcji przedwzmacniaczy mikrofonowych – czterokanałowego Neve Portico 5024 oraz dwukanałowych Chandler TG 2-500, API 512c i Neve 1073lb.

Łańcuch rejestracji wokalu i gitar składa się z mikrofonu Townsend Sphere, wchodzącego do API 512c, a następnie do 16x. Do nagrywania fortepianu służą dwa mikrofony AKG 414, podłączone do Portico 5024, a jeśli chodzi o perkusję, to stopa zbierana jest przy użyciu D12, zaś hi-hat za pomocą Shure SM57 - oba wpięte do 5025. Werbel omikrofonowany jest z góry i dołu przez dwa mikrofony SM57 i Chandler Germanium 500, a rolę overheadu pełni Townsend Sphere w trybie stereo, podłączony do 512c.

Sprzęt analogowy Feeneya to przede wszystkim obszerna kolekcja instrumentów klawiszowych i gitar. Grupę tych pierwszych tworzą Yamaha CS60, organy Hammonda z kolumną Leslie, Wurlitzer, Roland GR-500 Guitar Synth, Black Corporation Kijimi, Moog Matriarch, zestaw modularny, Sequential Prophet 10 i Prophet X, Korg Mono/Poly, Uno Super 6, pianino Samick i Elektron Digitone, zaś gitary to modele Fendera, Gibsona, Martina i Hofnera.

Feeney mówi "Analogowe instrumenty klawiszowe i syntezatory kolekcjonuję od ponad 15 lat i mam ich całe mnóstwo. Jak mówiłem wcześniej, emocje są dla mnie najważniejszym czynnikiem, a klawiatury analogowe zdecydowanie mnie zafascynowały! W pewnym momencie wpadłem wręcz w obsesję na ich punkcie i zacząłem szukać okazji na Craigslist, przeglądałem eBay, odwiedzałem lokalne sklepy muzyczne, po prostu kupując wszystko, co wyglądało fajnie i wydawało fajne dźwięki, i czułem, że może być inspirujące".

"Chyba pierwszym analogowym keyboardem, który kupiłem, był słabiutki syntezator Crumar, który oferował tylko trzy brzmienia, ale zaskoczył mnie tym, że brzmiał, jak z płyt, które tak bardzo kocham. Następny był, zdaje się, Roland Juno-60, a potem Yamaha CS101. Pierwszym naprawdę poważnym syntezatorem była zaś Yamaha CS60. Dziś nie darzę ich jednak taką estymą, jak kiedyś. Gdy byłem młodszy, wszystko musiało być analogowe, ale dziś już nie podchodzę do tego tak ekstremalnie".

Wydaje się, że Feeney całkowicie uwolnił się od przywiązania do sprzętu analogowego. "Nie jestem już analogowym purystą. Kiedy dorosłem i zmądrzałem, zdałem sobie sprawę, że analog nie jest niezbędny. Nie chodzi o to, czy sprzęt jest analogowy, czy cyfrowy, ale o inspirację. O to, co sprawia, że tworzenie muzyki jest dla ciebie ekscytujące. I chociaż zdecydowanie skłaniam się ku rzeczom, które brzmią analogowo, to nie oznacza to wcale, że koniecznie muszą być nagrywane metodami analogowymi".

"Był czas, kiedy myślałem: ‘skoro współpracuję z tym zespołem, to muszę to zrobić na analogu’. Obecnie jednak nie wyobrażam sobie już nagrywania na taśmę. Czuję, iż technologia cyfrowa i moje umiejętności rozwinęły się do tego stopnia, że raczej nikt nie potrafiłby wychwycić różnicy. Można pracować w domenie cyfrowej i nadal być w stanie zachować analogowego ducha. Dostępne są dziś pluginy, które sprawiają, że wszystko wydaje się autentycznie analogowe, np. Waves J37 Tape Saturation, który jest moją ulubioną wtyczką".

"Ponadto, syntezatory analogowe, które pojawiają się obecnie na rynku, są o wiele lepsze niż te stare. Oczywiście rozumiem, kiedy ktoś decyduje się zakupić sprzęt vintage z pobudek kolekcjonerskich. Jednak jako muzyk zdecydowałbym się na nową wersję syntezatora, który brzmi niesamowicie, ma MIDI, i wiem, że się nie zepsuje, a do tego oferuje mnóstwo funkcji, które można wykorzystać w nowoczesnej konfiguracji. Nowoczesna technologia analogowa daje niesamowite możliwości".

Lyric Studio w Los Angeles

Centrum cyfrowego studia Feeneya stanowi Ableton Live. "Kiedy zaczynałem, używałem wyłącznie MPC i płyt winylowych" wspomina. "Abletona odkryłem w 2007 roku i początkowo wykorzystywałem go do nagrywania bitów z MPC. Z czasem stał się ‘mózgiem’ mojej konfiguracji studyjnej, a MPC poszedł w odstawkę. Od tamtej pory używam Abletona przez cały czas".

"Były w przeszłości takie rzeczy, z którymi Ableton sobie nie radził, ale dziś jego funkcjonalność zbliża się do tej, jaką prezentują inne programy typu DAW. Tak czy owak, nie zagłębiam się w tę funkcjonalność zbyt mocno. Traktuję Abletona po prostu jako bardzo rozbudowany magnetofon. To jednak kwestia intencji i sposobu wykorzystania narzędzia, a nie samego programu".

"Proces tworzenia muzyki jest w moim przypadku bardzo prosty i intuicyjny, ponieważ zwyczajnie podążam za tym, co mnie pobudza, i płynę z prądem. Mogę zacząć od fortepianu, ale kiedy piszę piosenkę, zwykle sięgam po gitarę. Mój realizator, Tyler Murphy, nagrywa wszystko w Abletonie, a następnie rozkłada materiał na siatce, po czym przystępujemy do korekcji czasowej i tym podobnych zabiegów. Uwielbiamy funkcję timestretchingu w Abletonie za jej naturalność i intuicyjność. W dalszej kolejności dokładam bit albo nagranie perkusji. Opracowaliśmy doskonały proces timestretchingu, wykorzystujący genialność Abletona".

"Jestem głęboko przekonany, że jako producent nagrań nie musisz dysponować rozległą wiedzą techniczną. Do ciebie należy jedynie podejmowanie słusznych decyzji produkcyjnych. Tyler jest w pewnym sensie technicznym rozszerzeniem mnie samego. Kiedy jest w pobliżu, w ogóle nie muszę się zajmować kwestiami technicznymi i mogę poświęcić wszystkie swoje siły kreatywności".

Mówiąc o ciągłym poszukiwaniu nowych źródeł ekscytacji Feeney nawiązuje do dwóch tematów, które stały się okazją do przeprowadzenia tego wywiadu: The Prince oraz nowy rozdział kariery artystycznej, w który wszedł pod pseudonimem Ging. The Prince to bazujący na samplach syntezator VST, zrodzony z potrzeby, która pojawiła się, gdy Feeney regularnie podróżował między Toronto i Los Angeles, a transportowanie tych wszystkich analogowych klawiatur, wzmacniaczy i procesorów było mocno skomplikowane.

"Szukałem sposobu, aby w jednym małym, przenośnym pudełku zmieścić wszystkie swoje brzmienia. Zacząłem więc badać temat, współpracując z moim przyjacielem, Mattem Fudge, który jest programistą. Zdaliśmy sobie wtedy sprawę, że istnieje bardzo niewiele syntezatorów z architekturą opartą na samplach. Mogliśmy albo użyć syntezatora Native Instruments Kontakt, albo zbudować coś zupełnie od podstaw. Zdecydowaliśmy się na drugie rozwiązanie, więc założyłem firmę o nazwie Cradle Apps i zebrałem zespół, aby wspólnie stworzyć coś, co w istotny sposób poprawiłoby status wirtualnych instrumentów opartych na samplach".

"Zaczęliśmy prace trzy lata temu, a zamknięcie projektu nastąpiło w październiku ubiegłego roku, kiedy The Prince miał swoją premierę. Poświęciliśmy mnóstwo czasu, aby zrobić to dobrze! W rezultacie powstało coś, czym jestem naprawdę podekscytowany! The Prince bazuje na brzmieniach gromadzonych przeze mnie przez 20 lat. Zostały one pobrane bezpośrednio ze wszystkich moich ulubionych syntezatorów i są to dźwięki użyte na płytach, w których produkcji brałem udział. Mam je tu wszystkie. I jestem twórcą każdego z nich".

"The Prince to swoisty przegląd brzmień, jakimi posługiwałem się w ciągu swojej kariery, aż po dziś dzień. Naprawdę przyłożyliśmy się, aby wiernie oddać to, co czyni brzmienie syntezatorów analogowych tak wspaniałym, i sądzę, że silnik, który żeśmy opracowali, brzmi jak żaden inny. Obmyśliliśmy sposób emulacji szumu, jaki jest obecny w każdym syntezatorze analogowym, dbając o to, aby nie był ani zbyt słyszalny, ani też jednak zupełnie wyeliminowany, jak w przypadku większości innych silników wykorzystujących sample. Możesz pracować z The Prince wyłącznie na bazie presetów, a i tak nigdy Ci się nie znudzi. Ale możesz też tworzyć własne, szalone brzmienia".

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

"Forma instrumentu jest bardzo prosta i intuicyjna. Zależało mi na tym, by był to syntezator, do obsługi którego nie jest konieczna jakakolwiek wiedza techniczna. Etosem naszej firmy jest tworzenie produktów, które brzmią niesamowicie i inspirująco, a do obsługi których nie potrzeba jakiejś szczególnego doświadczenia technologicznego. Odpalasz The Prince i brzmi on niesamowicie, sprawiając, że od razu chcesz grać i tworzyć muzykę. To uczucie, które pojawia się po jego uruchomieniu, było dla mnie bardzo ważne".

"Szczerze mówiąc, The Prince jest aktualnie ulubionym przeze mnie instrumentem VST, który w istotny sposób wpłynął na mój proces twórczy. Mam tu wszystkie ulubione brzmienia w jednym miejscu, a jedyne, z czego korzystam oprócz nich, to J37. To niemal komiczne. Wciąż pytają mnie, czego używam do uzyskania swojego brzmienia, a gdy widzą mnie podczas sesji i zauważają, że pracuję wyłącznie z The Prince i J37, dziwią się: ‘to wszystko?’ Jak już mówiłem, jestem prostym człowiekiem, więc sprzęt nie jest dla mnie szczególnie ważny".

Lyric Studio w Los Angeles

I wreszcie dochodzimy do wątku, który można podsumować słowami ‘Umarł Frank Dukes, niech żyje Ging.’ Technicznie rzecz biorąc, jest to pewna przesada, ponieważ Feeney zapewnia, że będzie kontynuował pracę jako producent, ale skupiając się jednak na działaniach artystycznych, których owocem mają być przygotowywane właśnie album i singiel.

"Około trzech lat temu, kiedy doszedłem do wniosku, że osiągnąłem już wszystko, co sobie wymarzyłem, stając się topowym producentem, przyszła myśl ‘co jeszcze mogłoby mnie pobudzić do działania?’ Zacząłem więc badać temat publikowania muzyki samemu, jako wykonawca".

"Przejście od produkcji muzyki do pisania piosenek może wydawać się naturalnym procesem, ale pod wieloma względami tak nie jest. Jako producent służysz artyście. Twoim zadaniem jest urzeczywistnienie jego wizji. Oczywiście mam w tym swój wkład, ale w ostatecznym rozrachunku tym, co czyni producenta dobrym, jest umiejętność tego właśnie urzeczywistniania czyjejś wizji. Dziś doszedłem do punktu, w którym chciałbym realizować swoje własne, ale jeśli będę nad tym pracował z innymi ludźmi, to będzie to pełna współpraca".

"Następnym etapem mojej kariery będzie dzielenie się z ludźmi doświadczeniem i dostarczanie im takich rzeczy jak The Prince. Piszę i śpiewam swoją muzykę sam, sam też reżyseruję moje materiały wideo. Sposób, w jaki wyrażam się jako artysta, jest nieco inny niż wówczas, gdy byłem producentem. Moja kariera producencka często zaskakiwała ludzi i myślę, że podobnie będzie z moja karierą artystyczną".

Star icon
Produkty miesiąca
Electro-Voice ZLX G2 - głośniki pro audio
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó