Praktik nadaje na "Dobrej Częstotliwości"
14 lat temu nakładem stołecznej oficyny Embargo ukazała się "Dobra Częstotliwość", czyli album producencki Praktika. Dla wielu fanów rodzimego hip hopu jest to pozycja wręcz kultowa, choć pewnie równie dużo osób przegapiło ją w momencie premiery. Dlatego tym bardziej cieszy ponowne wydanie albumu na którym możemy usłyszeć obok siebie m.in. Pezeta czy JWP ale też Michała Urbaniaka i całą grupę innych instrumentalistów. Reedycja tego albumu to też świetny pretekst do rozmowy z jego głównym architektem i pomimo, że Praktik od dłuższego czasu już nie wydaje muzyki to spotkaliśmy się w jednej z kawiarni na warszawskim Muranowie aby wrócić pamięcią do 2004 roku...
Zarówno "Dobra Częstotliwość" jak i nagrany wcześniej z Dizkretem album "IQ" w momencie pojawienia się na rynku zostały bardzo dobrze przyjęte przez recenzentów i środowisko. Wydaje się jednak, że za tymi głosami nie poszli odbiorcy, bo oba krążki możemy chyba traktować jako nieco "przegapione". Miało to wpływ na twoją decyzje o porzuceniu muzyki?
Praktik: Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Oczywiście, że to miłe kiedy twoja praca zostaje doceniona ale wtedy naprawdę nie płakałem po nocach. Nigdy też nie interesowałem się ile tych płyt się sprzedało – szczerze mówiąc do dzisiaj tego nie wiem. Zawsze byłem w stosunku do siebie bardzo krytyczny, więc pozytywne recenzje o których mówisz nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. W pewnym momencie stwierdziłem po prostu, że to nie jest mój sposób na życie. Skończyłem szkołę filmową i do dzisiaj zajmuje się montażem.
Zanim jednak skończyłeś szkołę filmową kształciłeś się muzycznie.
Tak, chodziłem na Bednarską, gdzie uczyłem się grać na gitarze na Wydziale Jazzowym. Na pół roku przed dyplomem przerwałem naukę – gra na instrumencie nigdy nie wychodziła mi zbyt dobrze. Było tam wielu bardziej utalentowanych ode mnie kolegów.
To właśnie jazzu słuchałeś wówczas najwięcej?
W tamtym okresie pewnie tak ale będąc małolatem słuchałem głównie heavy metalu. Bardzo lubiłem zespół Living Color, czyli takie prawie "trash'owe" granie. Później dowiedziałem się, że formacje tworzyli sami czarnoskórzy muzycy, był tam m.in. świetny gitarzysta Vernon Reid. Pamiętam jak kiedyś słucham tych ostrych gitar i nagle na tej metalowej płycie on "wjeżdża" z typowo jazzową solówką z nieprzesterowanym dźwiękiem czystej gitary. To było dla mnie bardzo inspirujące. Zacząłem się tym bardziej interesować i stopniowo poznawałem postaci takie jak chociażby Joe Pass, George Benson czy Wes Montgomery. W ten sposób odkryłem jazz i w zasadzie z dnia na dzień porzuciłem heavy metal. No a jak już słuchałem jazzu to gdzieś pojawili się The Roots ze swoim drugim albumem "Do You Want More?!!!??!" przez który "wsiąkłem" w tą hip hopową stylistykę. Przy czym właściwie nigdy nie słuchałem polskiego rapu. Moja współpraca z raperami wynikała jedynie z koleżeńskich relacji.
W jaki sposób tworzyłeś swoje pierwsze bity?
Głównie samplowałem ale starałem się również dogrywać partie instrumentów – robiłem to sam lub prosiłem o to zaprzyjaźnionych muzyków. Kiedy pojawił się pierwszy komputer i program Fruity Loops wiedziałem już, że nie będę dobrym gitarzystą. Zrozumiałem też, że ciekawiej jest produkować całe kawałki. Później zamarzyłem o MPC i praktycznie całą płytę "IQ" zrobiłem właśnie na MPC 2000 XL. Pamiętam, że Jarek Jóźwik z Łąki Łan dograł swoje partie na Rhodesie. Chłopaki swoje próby mieli w klubie „Karuzela” mieszczącym się na Osiedlu Przyjaźń pobudowanym jako miejsce zamieszkania dla Rosjan pracujących przy budowie Pałacu Kultury. Miałem wtedy Opla Corsę i wpakowaliśmy do niego tego wielkiego Rhodesa żeby przewieźć go do studia...
fot. www.tombronowski.com
W którymś wywiadzie mówiłeś, że "Dobra Częstotliwość" brzmi zdecydowanie lepiej niż "IQ".
Naprawdę? Nie wydaje mi się żeby to była prawda. Przede wszystkim one są zupełnie inne. Natomiast rzeczywiście zanim zacząłem pracować nad "Dobrą Częstotliwością" w moje ręce trafił analogowy misker Mackie 16x8 bus i przepuściłem przez niego cały materiał. Myślę, że ten mikser dał swój specyficzny sound. Wtedy MPC nie używałem stricte do bitów a jedynie programowałem bębny – resztę dogrywałem. Na koniec wszystko lądowało w programie Sonar. Mam nawet gdzieś te projekty tylko czy ktoś jeszcze ma ten program?
Niedawno pojawiła się informacja o zaadaptowaniu Fast Trackera II do nowych systemów, więc z czasem może pojawi się też emulacja Sonara. Rozumiem jednak, że skoro właśnie ukazała się reedycja to miałeś przygotowane kawałki pod wydanie winyla.
Dokładnie. Z Grohem z U Know Me rozmawialiśmy o tej reedycji już od jakiegoś czasu, być może nawet temat po raz pierwszy pojawił się przy 10-leciu płyty. Od początku pracy nad tym albumem gdzieś z tyłu głowy miałem myśl, żeby wydać to na winylu – dlatego płyta jest dość krótka, żeby każda strona miała po dwadzieścia parę minut. Którejś niedzieli byłem u mamy na klasycznym rodzinnym obiadku i postanowiłem, że w końcu poszukam tego masteringu. Wpadłem do mojego starego pokoju, przewertowałem mnóstwo rzeczy i znalazłem. Płyta CD-ROM wypalona 14 lat temu, której nawet nie miałem jak odtworzyć. Poprosiłem NOON-a aby zerknął czy to się w ogóle do czegoś nadaje i okazało się, że jak najbardziej. Testpressy to potwierdziły.
Wracałeś wcześniej do tego materiału?
Właśnie nie! To był pierwszy odsłuch po kilkunastu latach, również z tego powodu, że zwyczajnie nie mam pierwotnego wydania w wersji fizycznej. Kiedy przyszedł testpress poszedłem posłuchać tej płyty w kilka fajnych miejsc, m.in. do kumpla, który ma lampowy wzmacniacz Jolida i świetne monitory. Muszę powiedzieć, że po tych kilkunastu latach nie ma wstydu. Naprawdę fajnie to brzmi, choć oczywiście z perspektywy czasu pewne rzeczy zrobiłbym inaczej.
A który numer z "Dobrej Częstotliwości" jest twoim ulubionym?
"A Portret" z Mesem to kawałek, który lubię chyba najbardziej. Podoba mi się w warstwie muzycznej ale przede wszystkim chodzi o sam tekst będący dla Mesa takim bardzo autobiograficznym wyznaniem. Dodatkowo, Piotrek nawinął to za jednym razem jak CL Smooth. Zawsze bardzo lubiłem też ostatni kawałek "Freddie...Tribute to Freddie Hubbard". Korzeń miał zagrać tam solo na trąbce ale ten Freddie Hubbard go chyba nieco onieśmielił, więc nie ma solówki na trąbce ale za to jest na puzonie w wykonaniu Darka Plichty aka Strusia. Myślę, że to dość zabawne. Poprosiłem chłopaków żeby wymyślili jakiś fajny temat dęciaków i kiedy mi go zaprezentowali byłem zachwycony. Dopiero potem okazało się, że „pożyczyli” go z płyty "Keep Your Soul Together" dlatego taki jest też tytuł tego numeru.
Tych muzyków, którzy pojawili się na twojej płycie jest rzeczywiście sporo.
To prawda a niektóre z okoliczności jakie temu towarzyszyły były odrobinę... niestandardowe. W kawałku "Jestem Tu" Przemek Raminiak zagrał solówkę na pianinie – w teledysku jest jej skrócona wersja ale na płycie faktycznie trwa dość długo. Pamiętam, że któregoś dnia zadzwonił do mnie Korzeń, że podczas jednej z imprez w studiu Przemek zarejestrował nad ranem solówkę dla mnie na płytę. Weszła cała tak jak ją zarejestrowali.
A jak udało się namówić do udziału Michała Urbaniaka?
Adam Górka, ówczesny szef Embargo znał Michała Urbaniaka i spytał mnie czy chciałbym aby pojawił się on na mojej płycie. Byłem oczywiście zachwycony. Pamiętam, że kiedy przyszedł zarejestrować swoją solówkę siedzieliśmy razem z Korzeniem w Studiu Schron na Starym Mieście. Pierwsze na co zwrócił uwagę to ścianę z winylami – wyciągał kolejne płyty i o każdej miał coś do powiedzenia, np. spojrzał na okładkę płyty Stanleya Turrentine'a i mówi "grałem z nim trasę!". Kopalnia anegdot. Michał Urbaniak zagrał swoją solówkę przez klasyczne gitarowe kostki, nie miał też swoich elektrycznych skrzypiec. To mnie nie zmartwiło, bo najbardziej zależało mi na brzmieniu podobnym jak na płycie "Atma". Doskonale pamiętam jego słowa, kiedy puściłem bit. Powiedział: "No to co? Coś tu trzeba namalować". Jak tylko zaczął grać opadły nam szczęki – naprawdę magiczny moment.
Nie od razu po "Dobrej Częstotliwości" zrezygnowałeś z dalszej działalności muzycznej.
Przez Wojtka (Dizkreta) poznałem Piotrka Pacaka, który zaśpiewał refren w utworze "Jestem Tu". Okazało się, że Piotrek świetnie gra na basie i zaczęliśmy robić razem kawałki. Doszedł do nas jeszcze Wojtek Sobura grający na bębnach oraz Michał Nocny z klawiszami i w ten sposób powstał zespół Dustplastic. Nagraliśmy EP-kę, pograliśmy trochę koncertów a potem umarło to śmiercią naturalną. Nie jestem "zwierzęciem scenicznym" – nigdy specjalnie nie pociągały mnie występy na żywo. Do tworzenia muzyki zawsze podchodziłem intuicyjnie i kiedy przestałem czuć wewnętrzną potrzebę dzielenia się tym to z tego zrezygnowałem. Ostatnio znowu zacząłem dłubać coś w Abletonie. Wyjąłem gitarkę – mam starego Telecastera, naprawdę kawał instrumentu. Tej gitary nigdy nie sprzedam, nawet jeśli już w ogóle nie będę grał.
To kiedy będzie można coś od ciebie usłyszeć?
No nie wiem... Mam sporo takich "śmieci" jak to mawia Urbek ale nie będę składał tutaj żadnych deklaracji. Kiedyś ktoś mi powiedział, że mówią o mnie "bit na rok" i w sumie rzeczywiście tak było. Sporo rzeczy zaczynałem ale tylko niektóre z nich kończyłem. Zawsze starałem się dbać przede wszystkim o jakość produkcji, które wypuszczam a nie ich liczbę.